środa, 1 stycznia 2014

Rozszerzenie kilku rozdziałów.

No więc miałam kiedyś w planach na zrobienie ,,pewnego czegoś" o czym dowiecie się wkrótce, i w tym celu potrzebuję wprowadzić coś do akcji, a właściwie rozszerzyć.
Pamiętacie rozdział, w którym Harry zdradził Gabrielle z Taylor?
No więc chcę teraz w odrębnym rozdziale bez numeru opisać cały ten czas od początku zdrady do jej końca i pogodzenia się. Po co to?
Zobaczycie za kilkanaście rozdziałów.
PAMIĘTAJCIE, COFAMY SIĘ W TYM ROZDZIALE Z AKCJĄ O 2 LATA.
_________________________________________________________
Myślałam że zasnę! Jestem wykończona po fashion weeku w Japonii. Z Harrym nie widziałam się od dawna, wracam właśnie do Londynu, ale mimo to i tak go nie zobaczę, ma trasę, ale nawet nie pamiętam gdzie. Nie lubiłam tych rozstań. To było już rekordowe, rozłąka trwała już prawie 2 miesiące...
Patrzyłam przez szybę na szary Londyn, zmierzając ku domowi. Już niedługo.
Po kilku minutach zmęczona przekręciłam klucz w zamku. Byłam zdziwiona, bo odkluczyłam tylko jeden i drzwi ustąpiły. Gdy długo nie było kogoś w domu, drzwi były zamknięte na 3 zamki.
Głośno wypuściłam powietrze kładąc torby na panelach w korytarzu. Po trzeszczącej podłodze wspięłam się na piętro. Postanowiłam przebrać się w jakieś wygodniejsze ubrania, a potem pomyśleć nad jakimś jedzeniem. Pchnęłam drzwi do sypialni i.... stanęłam jak wryta.
Na łóżku leżał nagi Harry, a przy nim Taylor, której ciało zasłaniało jedynie prześcieradło. Zakryłam twarz ręką. Zaczęłam się trząść... to był szok... Wybiegłam z domu zabierając walizkę stojącą jeszcze przy drzwiach.
Po prostu pojechałam do Jane i wypłakałam się jej w ramię.
- Wiedziałam że cię skrzywdzi, chuj jeden! Jadę do niego. - powiedziała wściekła.
- Nie nie nie... ja pojadę jutro, bo oficjalnie wracam do Anglii dopiero jutro.... - powiedziałam przełykając łzy. Położyłam się na kolanach przyjaciółki. Przykryła mnie kocem.
- Zapłaci za to co zrobił. On i ta cała Swift. - wyszeptała.
***
Wzięłam głęboki oddech i stanęłam przed drzwiami od naszego...od jego domu. Nie chcę tam wchodzić. Brzydzę się tego, nie chcę go widzieć!
Odkluczyłam drzwi, w korytarzu stał już Styles z bukietem róż. Nachylił się żeby mnie pocałować ale go wyminęłam.
- Coś się stało? - odparł zdziwiony.
- Chcę cię spytać o to samo. - burknęłam.
- U mnie stało się to, że cholernie tęskniłem, i nie mogę doczekać się tej nocy. Kocham cię najmocniej.-zapewnił.
Przełknęłam wielką gulę w gardle kiedy powiedział o nocy. Do tej pory stałam do niego tyłem, ale się odwróciłam.
- Tęskniłeś? Nie możesz doczekać się nocy? O ile wiem, to Taylor dotrzymywała ci towarzystwa! - krzyknęłam.
Po chwili ciszy odparł:
- Wierzysz w media? Wiesz, że byłem na trasie i wróciłem dzisiaj.
Zaśmiałam się przez łzy.
- To co robiłeś tutaj, dwa dni temu? Wiem co robiłeś Harry. Od dwóch dni jestem w Anglii. Jak wróciłam do domu...w sypialni ty...wy... - rozpłakałam się i po ścianie osunęłam się na podłogę. Powinnam wybiec z domu, ale nie mogłam. Miałam paraliż.
Zakrył twarz rękami.
- Gabby... to nie tak....błagam cię... nie możesz mnie zostawić...ja nie wiedziałem co robię, pogubiłem się zupełnie, ty jesteś jedyna, bez ciebie ja...
Pokręciłam tylko głową.
- Tak jak myślałam, nie mogłeś się zmienić. Ja byłam tylko twoim kolejnym celem. - powiedziałam cicho i wybiegłam z budynku.
***
Minęły 3 miesiące, Harry dzwonił,a potem przestał. W One Direction był konflikt. Chłopcy żalili mi się, że Harry się stacza. Pije, siedzi całymi dniami zamknięty w pokoju, ale co ja do cholery za to mogę! Ja go zdradziłam?
Wynajęłam jakieś mieszkanie na granicach Londynu, i tak sobie tam żyłam. Chodziłam na pojedyncze sesje i pokazy, ale większą część czasu spędzałam na płakaniu w poduszkę.

~Louis's pov~
- Wróciłem! - krzyknąłem wchodząc do domu. Cisza.
Kilka miesięcy temu zastałbym tu pewnie grających w FIFĘ chłopaków, wrzeszczących przy tym i śmiejących się. Jednak od czasu katastrofy znanej światu jako zerwanie ,,Harrielle", czyli związku Harry'ego i Gabby wszystko się zmieniło. Konsola dawniej okupywana przez nas całymi dniami była pokryta warstwą kurzu. Telewizor dawno nie był włączony. Wszyscy siedzieli zamknięci w oddzielnych pokojach, czasem tylko schodząc do kuchni po żarcie. Nikt nie odzywał się do Harry'ego po za mną.
Wzdychając wspiąłem się jak zwykle na piętro, ale nie wszedłem do mojego pokoju, tylko zapukałem w drzwi Stylesa. Symbolicznie, bo i tak nigdy nie czekałem na odpowiedź.
Milcząc siedział z laptopem na kolanach. Z słuchawek na jego uszach słyszałem jakieś brzękanie...MUZYKA KLASYCZNA? Harry i muzyka klasyczna? Jest źle.
- Harry. - powiedziałem licząc na to, że od razu zareaguje. Po jakimś czasie czekania aż się ruszy powtórzyłem:
- Harry.
Nie reaguje.
- STYLES, CHOLERA JASNA CO Z TOBĄ! - krzyknąłem ściągając z jego uszu słuchawki.
- Nie drzyj się, głowa mi pęka. - odparł niemrawo.
- Ile wypiłeś?
- Dwa...Trzy...może Cztery... nie pamiętam. - mruknął.
- Harry...staczasz się. Jest gorzej niż myślałem. Nie obchodzi cię już nawet Gabby.- odparłem przerażony.
- Kurwa, Louis jak możesz! Gabby jest dla mnie najważniejsza! Robię wszystko, żeby ją odzyskać ale nie mogę!
- Tak? Robisz wszystko? Stary, chyba rzeczywiście ci nie poszło, bo ona za 2 dni wylatuje z Markiem Twinsonem do Nowego Jorku! Cholera, Harry starasz się? Tak się starasz, że Gabby ma innego a One Direction wisi na włosku! Nie robisz nic, tylko chlejesz! - wrzasnąłem. Nie wytrzymałem po prostu tą jego głupią mądrością.
- Ona...on...oni...ale... - wyjąkał. Może nareszcie to do niego trafiło?
- Nabierasz mnie. Gabby za mną tęskni. - uśmiechnął się.
Chyba się przesłyszałem. On musi być pijany, albo zmienił się na zapatrzonego w siebie dupka, wybieram pierwszą opcję!
Wzdychając włączyłem telefon i na twitterze poszukałem  zdjęcie które ostatnio wstawił ten cały Mark.
Przedstawiało coś, czego nie chciałem mu pokazywać, ale sam mnie zmusił.
- Teraz też jesteś tego taki pewny? - podałem mu urządzenie do ręki.
Znieruchomiał.
Na zdjęciu był Mark przytulający mocno Gabby i całujący ją w usta. Wiedziałem, a przynajmniej miałem nadzieję że to go ruszy...
- Fotomontaż. - odparł sam sobie nie wierząc.
- Harry nie fotomontaż, bo widziałem nagrania na tym lotnisku. Straciłeś ją. I w dodatku rozwaliłeś One Direction. - powiedziałem zatrzaskując za sobą drzwi od jego pokoju.
Byłem wściekły. Na korytarzu wpadłem na Zayn'a, wymieniliśmy się krótkim ,,przepraszam" i obojętnie weszliśmy do swoich pokoi. Kiedyś pewnie śmialibyśmy się z własnej niezdarności.Kiedyś.
Jedyne co teraz mogłem zrobić, to zadzwonić do Eleanor i troszczyć się o swoje życie. Harry najwyraźniej nie przejmuje się już niczym. Byliśmy jak bracia, ale on to wszystko rozwalił. Nie wiem co z One Direction. Nie wiem co z nami. I szczerze mówiąc, mam już dość to wszystko ciągnąć. Jeśli ten zespół nie ma dobrej przeszłości, możemy rozpocząć kariery solowe.
*Harry's pov.*
- Nie kurwa! - kopnąłem z całej siły łóżko. Stanąłem przy oknie. Gabby wylatuje do Ameryki? Znalazła sobie innego? Głośno wypuściłem powietrze z płuc. Usiadłem na łóżku i zacząłem po prostu ryczeć.
Wziąłem bluzę i wybiegłem z domu. Przed nim czekało mnóstwo paparazzi a ja byłem w luźnych, poplamionych dresach i czarnym podkoszulku, ale szczerze mówiąc najmniej interesował mnie teraz mój wygląd. Wsiadłem za kierownicę i bez chwili zastanowienia pojechałem do jej mieszkania.
Co jej powiem? ,,Przepraszam, zachowałem się jak dupek, wiem że mnie nienawidzisz i cieszę się że układasz sobie życie na nowo ale niestety musisz tu zostać bo ja nadal cię kocham?" Bez sensu.
Tak jak ta cała sytuacja...
Gdy parkowałem zauważyłem, że Mark wychodzi z budynku i wsiada do samochodu. Przynajmniej wiem, że go nie spotkam...
Wszedłem na 3 piętro. Dla czego na 3? Styles, dzieje się z tobą coś dziwnego. Nie wiem w którym mieszkaniu ona jest...
Nagle usłyszałem kroki z góry. Ktoś właściwie bezszelestnie schodził po schodach, wydając tylko głuchy odgłos stukania obcasów.
Po chwili ujrzałem właśnie tego kogoś, kto sprawiał że moje serce wariuje.
- Gabby! - mój głos się załamał.
Spojrzała na mnie tym swoim zabójczym, cholernie seksownym wzrokiem. Przystanęła na ostatnim schodku.
Teraz mogłem przez chwilę na nią popatrzeć. Miała idealne, długie nogi, i kremowy płaszcz zakrywający tylko połowę jej ud. Wystawał z pod niego tylko skrawek czarnej sukienki. Jej twarz nie wyrażała nic - tylko Gabby umiała być tak twarda i nie wzruszona, mimo że w środku przeżywała piekło. Skrzywdziłem ją, i tak wiele razy patrzyłem na zdjęcie które zrobili jej paparazzi po naszym zerwaniu. Zdjęcia, na których z obojętną miną ocierała łzy z twarzy.


Spuściła głowę i próbowała mnie wyminąć. Chwyciłem ją mocno za ramiona. Jak to możliwe, że mimo wysokich szpilek jakie ubrała ja nadal nad nią górowałem
- Gabby... proszę, błagam wybacz mi! - wychrypiałem.
- To i tak nie ma sensu Harry. Wyjeżdżam. Nie zobaczymy się już. Szczęścia z Taylor. - powiedziała tak cicho, że część wyczytałem z ruchu jej warg.
- Kochanie błagam! Szczęścia z Taylor?! To ty jesteś dla mnie jedyna, jesteś moim sercem, szczęściem, bólem, narkotykiem... wszystkim! Tamto z Taylor... to tylko kilka razy, mój największy błąd w życiu i....
- Kilka razy? Myślałam że to był tylko raz. - odparła a z jej oczu pociekły łzy. Zaśmiała się przez nie. - jaka ja byłam głupia! Ty zawsze byłeś przedstawiany jako kogoś kto nie umie być w związku. Zaufałam Ci. Myślałam, że dzięki tobie w końcu nie będę sama. Że dzięki tobie nareszcie oderwę się od przeszłości. Zniszczyłeś mnie bardziej. Ja nie umiem wybaczać Harry. Nie umiem wybaczać bo zawsze gdy to robiłam, ta osoba raniła mnie jeszcze raz, tyle że 100 razy mocniej. Tracisz tutaj czas. - każde jej słowo wbijało się w moje serce i je paraliżowało. Nie mogłem jej stracić. Zacisnąłem na jej ramieniach swoje dłonie, żeby upewnić się, że mi nie ucieknie.
- W takim razie nie wybaczaj mi. Po prostu mnie kochaj. - gdy skończyłem szybko wbiłem się w jej usta.
Smakowały najlepiej na świecie. Mogłem bez przerwy zatracać się w jej szarych oczach, i bez przerwy czuć smak jej jedwabistych warg. Nie istniała Taylor, nie istniały inne moje byłe partnerki. Istniała tylko ona. Nie odwzajemniła pocałunku. Jej usta pozostały nieruchome...
- Proszę Cię, nie odpychaj mnie... - powiedziałem szeptem.
- Nie odpycham. Nadal cholernie cię kocham, ale nie możemy być razem. - kolejna łza spłynęła tym razem po moim policzku.
- Zabiję go. Zabije, i już nie będzie problemu.
- Kogo? - spytała zdziwiona.
- Marka. To on mi ciebie zabrał. Zabiję. - zacisnąłem mocno szczękę.
- On mnie tobie nie zabrał. Sam się mnie pozbyłeś. I tu nie chodzi nawet o Marka. Cały czas bałabym się, że mnie znowu skrzywdzisz. - odparła odwracając wzrok.
- Błagam Cię. Ostatnia szansa. Zawiodłaś się na mnie kiedyś po za tym? Proszę, ostatnia szansa... zabiję siebie jeśli nie będziesz moja. - próbowałem rozpaczliwie i za wszelką cenę ją odzyskać.
- Harry... - odparła zniechęcona. Wydawała się być jakaś... ospała, zmęczona, zmartwiona... powiedziałbym że nawet wykończona. W jej oczach nie było tego blasku co kiedyś.
- Coś się stało?
- Nie, dla czego? - odpowiedziała po chwili.
- Nie zaprzeczaj, widzę to. - nie ustępowałem.
- Po prostu... nie ważne. - zawahała się.
- Ważne.
- Jakoś nie było dla ciebie ważne jak się czułam, kiedy widziałam kogoś kto był dla mnie wszystkim w łóżku z inną! - nagle wybuchła.
Zapadła cisza. Nie wiedziałem co powiedzieć, a ona zdawała się nie mieć siły na wypowiedzenie logicznego zdania.
- Był...wszystkim?...był...był... - zacząłem to bez sensu powtarzać. Usiadłem na zimnym schodku, a ona oparta o ścianę wpatrywała się we mnie. Przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Może udam że zemdlałem albo coś... zobaczymy jak zareaguje! Na pewno będzie próbowała cię obudzić i zadzwoni po karetkę idioto! Kolejny głupi pomysł. Czy ja kiedyś stanę się mądry?! Mam 19 lat, a umysł na poziomie max 10- latka... fanki miały  rację.
- A mogę zrobić cokolwiek żebyś mnie pokochała? - spytałem z rozpaczą w głosie.
- Ja nadal cię kocham.
Podszedłem do niej powoli.
- W takim razie wróć do mnie. - powiedziałem stykając nasze nosy ze sobą. Czułem na wargach jej gorący oddech. W jednej chwili miałem już ciasnawo w spodniach. Co ona ze mną robiła!?
- Już mówiłam dla czego nie wrócę. - szepnęłam.
- Nie skrzywdzę cię. Obiecuję. Już nigdy. - powiedziałem delikatnie gładząc jej szyję.
__________________________________________________________________________
No więc tak się pogodzili i w ogóle. Napisałam to dla odświeżenia pamięci i ogólnie orientacji w tym wszystkim.
Przepraszam najmocniej za tą nieobecność, ale przed świętami była u mnie rodzina, w święta wyjeżdżałam, po świętach też, wróciłam do domu 30 grudnia o północy, potem był sylwester więc byłam na imprezie i tak jakoś wyszło. Muszę jeszcze dodatkowo ogarniać stronę na fejsie i żyć własnym życiem więc czasem nie znajduję czasu.
Następny rozdział jutro.
Lots of love xx


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz