piątek, 20 grudnia 2013

Kocham was!

Więc tak, na początku chcę powiedzieć, że teraz będę miała baaaardzo dużo czasu, i rozdziały będą pojawiały się często. Zanim jednak dodam następny, ukaże się rozszerzenie kilku dawnych rozdziałów, czyli wątku zdrady Harry'ego, potrzebne mi to jest, żeby wprowadzić kolejny wątek, zobaczycie niedługo jaki. Nie pamiętam w których rozdziałach, ale była akcja ze zdradą, także to nie będzie nic nowego, po prostu krótki opis tego wszystkiego, żeby odświeżyć wszystko.
I druga sprawa:

MERRY CHRISTMAS EVERYONE!

 I jakby powiedzieli chłopcy:

MASSIVE THANK YOU!


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział XXXIV

Minęły 3 dni a ja wciąż tkwię w szpitalu. Jestem już wyspana i wypoczęta za wszystkie czasy! Nadal gdy chodzę towarzyszy mi ból, ale wiem że to minie, i że jest on czegoś warty. Destiny jest najgrzeczniejszym dzieckiem pod słońcem. Płacze bardzo rzadko. Przeważnie śpi albo bawi się grzechotkami przywiezionymi przez wujka Louisa, wujka Nialla, wujka Zayna i wujka Liama, a także przez ciocię Eleanor i ciocię Danielle. Nadal to dziwnie brzmi. Nudzę się tutaj potwornie, dla tego teraz często wchodzę na strony plotkarskie. Przeczytałam tam ciekawe rzeczy. Między innymi, że Harry potwierdzał że urodził się mu syn, albo że to nie jego dziecko. Jeszcze wiele innych głupot. Nie wiem po co piszą coś, co sami wiedzą że nie jest prawdziwe, ale przynajmniej się pośmieję.
Dzisiaj miała przyjechać mama Harry'ego z Gemmą, Styles musiał po nie pojechać i zostałam sama.
Pojechał do Holmes Chapel rano o 8.00 , jest 18.00 więc niedługo powinni być. Wstałam z łóżka i wzięłam Destny na ręce.
Pocałowałam ją w główkę. Pachniała Harry'm. jego perfumami i zapachem. Nie wyjeżdża nawet na noc do domu, tylko tutaj siedzi. Nie potrafię przemówić mu do rozumu. Siedzi tutaj, i przytula małą. Całuje, bawi się z nią, dla tego teraz jest jakby przesiąknięta jego cudownym zapachem. Usiadłam z powrotem na łóżku, skrzyżowałam nogi i mocno wtuliłam w siebie moją córeczkę. Była taka mała, a ja ją kochałam do szaleństwa, tak jak Harry. Mała istotka, a już każdy ją kochał. Dzień po urodzeniu wiedział o niej cały świat...
Jedyne co teraz mnie nie pokoi to to, jak sobie poradzimy z Harrym. Myślałam że o pokazach nie mam co myśleć, bo modelki po ciąży zwykle nie mogą tego kontynuować, ale wszyscy z agencji byli wczoraj tutaj, i powiedzieli że już na mnie czekają...
Bardzo się cieszę, ale to będzie się wiązało z licznymi wyjazdami. Harry ma koncerty, trasy, spotkania z fanami, spędza czasem cały dzień w studiu, a dziecko potrzebuje uwagi i opieki.
- Gabby, córciu! - usłyszałam krzyk Anne. Gdy tak mówiła bardzo się cieszyłam, zwłaszcza teraz po porodzie, kiedy w ogóle z rodziny nie miałam opieki. Nie mam rodziny, a to wszystko utrudnia.
- Cześć mamo. - uśmiechnęłam się, i wstałam żeby ją przytulić.
- Nie chodź, proszę cię. Jak będziesz się ruszać, rany się nie zagoją. - powiedziała z troską.
- Jakie rany? - spytał przerażony Harry wchodzący właśnie do sali.
Zaśmiałyśmy się tylko, wymijając temat.
- Siadaj na łóżko i nie warz mi się z niego ruszać. - powiedział udając złość Styles.
- Co mi zrobisz? - zaśmiałam się.
- Masz szczęście że trzymasz dziecko na rękach. - odparł zabierając mi je i wkładając do łóżeczka.
- Ale zobacz, teraz już nie masz! - krzyknął gwałtownie biorąc mnie na ręce. Pisnęłam tylko, i chwyciłam się mocno jego szyi.
- Puść mnie idioto! - krzyknęłam ze śmiechem bijąc go po plecach. Anne przyglądała się temu również się śmiejąc. Pamiętam jak przy naszym pierwszym spotkaniu mówiła mi, jak bardzo się cieszy że Harry znalazł kogoś takiego jak ja, to było dziwne, ale w miarę jak poznałam wcześniejsze ,,związki" Styles'a trochę to zrozumiałam...
Oplótł moje nogi w pasie, a swoje ręce przeniósł na moje pośladki.
- Teraz będę cię tak nosić.
- Żeby twój kręgosłup nie wytrzymał? - zaśmiałam się.
- Uniosę cię jedną ręką.
 Po kilku minutach dręczenia mnie, i ukrytego masowania moich pośladków posadził mnie na łóżku.
- Gdzie jest Gemma? - spytałam po chwili.
- Była umówiona na jakieś badania kontrolne, będzie za jakiś czas. - powiedziała Anne pochylając się nad łóżeczkiem Destiny. Harry usiadł na krześle przy mnie.
- Mogę ją wziąć na ręce ? - spytała nagle.
- Oczywiście, przecież jesteś jej babcią. - zaśmiał się Hazz.
Z szerokim uśmiechem, delikatnie podniosła ją z łóżeczka. Wpatrywała się w nią z zaszklonymi oczami. Kolejna osoba którą ta mała paskuda oczarowała.
- Jest bardzo do ciebie podobna, Gabby. - uśmiechnęła się.
- Nie prawda, bo do mnie! - wykrzyknął oburzony Harry.
- Dziewczynka ma być podobna do chłopaka? - oburzyła się w żartach tym razem Anne.
- Jestem mężczyzną, nie chłopakiem! - powiedział naburmuszony robiąc głupkowatą minę.
- Został ojcem, a nie wydoroślał... współczuję córeczko.- powiedziała kręcąc głową i patrząc się na swojego syna.
- Wydoroślałem... trochę... - uśmiechnął się do mnie.
- AAA właśnie, jakie nazwisko ma Destiny? - spytała Anne.
- Styles, Destiny Styles. ,,Minay" by jej nie pasowało. - odparł z dumą Harry.
- Destiny Minay......Destiny Styles....wiesz, ja myślę że Minay ładniejsze. - zaśmiała się matka Harry'ego.
Kiedy spojrzał się na nią z wyrzutem, powiedziała:
- Przecież żartuję! I mam nadzieję, że Gabby też tak się będzie kiedyś nazywać. - uśmiechnęła się do mnie.
 - Nawet całkiem niedługo. - odparł Harry.
Zadzwonił jego telefon.
- Halo? - spytał do słuchawki.
- W szpitalu, a gdzie mam być? - spytał ze śmiechem po krótkiej przerwie.
Tym razem długa przerwa, a w miarę upływających sekund oczy Harry'ego się rozszerzały.
- Kurwa Paul przepraszam! Już lecę, będę jak najszybciej! - krzyknął rozłączając się.
Widząc nasze pytające spojrzenia.
- Zapomniałem kompletnie o występie! Mam pół godziny, muszę lecieć, jesteśmy w kontakcie i po wywiadzie i występie przyjadę! - cmoknął mnie szybko w usta, Destiny w czółko, przytulił mamę i wybiegł dosłownie z sali.
*Harry's pov*
Po 15 minutach drogi dotarłem na Wembley Arenę. Biegiem dotarłem do naszej garderoby.
- Przepraszam! - wykrzyknąłem tylko próbując złapać oddech.
- Oj Styles, Styles, musisz być taki roztrzepany? - jęknął Paul.
- Wybacz mu, jest świeżo upieczonym ojcem, ma prawo. Też tak miałem. - zaśmiał się Louis.
- Co w ogóle śpiewamy? - spytałem odwieszając na wieszak kurtkę.
- Załamię się za chwilę. Midnight Memories! Wiesz, może jeszcze karteczkę ze słowami ci wydrukuję, żebyś solówki nie zapomniał! - krzyknął zniechęcony Paul.
- Niee, dam radę. Będzie ze mną lepiej, ale na razie odczuwam mały szok. Destiny ma dopiero 4 dni! - odparłem.
- Harry, bardzo się cieszę. Destiny i Gabby są przepiękne, ale musisz skupić się też chociaż w małym stopniu na zespole. Rozumiem cię doskonale, ale jeśli teraz przez ten szok coś zawalisz, ciężko ci to będzie odbudować. - upomniał mnie Paul.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się.
Poklepał mnie po ramieniu i wykrzyknął:
- Dobra chłopcy, to teraz na sucho! Raz, dwa, trzy!
Zacząłem śpiewać moją solówkę, a po mnie chłopcy. Wszystko potoczyło się szybko, i po chwili byliśmy już na scenie. Na szczęście na <WYSTĘPIE> nie popełniłem żadnego błędu, i Paul mnie nie zabił. To co dalej się potoczyło było dość dziwne....




piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział XXXIII


W tym rozdziale proponuję czytać powoli i wszystko dokładnie sobie wyobrażać. Ja mam bujną wyobraźnię, i dosłownie ręce mi się trzęsły jak pisałam ten i poprzedni rozdział. Wyobrażajcie sobie wszystko dokładnie i po kolei. Wyobrażanie wizerunku Harry'ego pomorze wam zamieszczone zdjęcie ;))

Proszę, przeczytaj ważną notkę pod rozdziałem.

Miłego czytania ;)

__________________________________________________________________________
Gdy się obudziłam od razu zobaczyłam rozczulający widok. Przy oknie stał Harry z małą na rękach. Ostatnio nie myślałam nad tym jakie miałam szczęście. Harry był niesamowicie przystojny i czuły, niezwykły. Wiem, że mnie kocha. Mimo to, że jestem potwornie obolała nigdy nie  byłam szczęśliwsza.
Gdy zobaczył, że nie śpię uśmiechnął się, odłożył Destiny do łóżeczka i podszedł do mnie.
- Teraz wszystko będzie idealne, zobaczysz. - odparł pochylając się nade mną i całując delikatnie w usta.
- Wiem. - uśmiechnęłam się.
- Boli cię jeszcze? - spytał z troską.
- Trochę... - odpowiedziałam wymijająco.
- Gabby nie kłam, wiem że bardzo cię boli. Jak spałaś i próbowałaś się poruszyć widziałem że nie mogłaś...
- Teraz to nie jest ważne. Za ten ból jest Destiny, moje największe szczęście. - uśmiechnęłam się patrząc w stronę łóżeczka.
- Myślałem że ja jestem twoim szczęściem.... kochasz mnie? - spytał stykając nasze czoła ze sobą.
W odpowiedzi złączyłam nasze usta, przygryzając jego dolną wargę. Przeniósł moje ręce w swoje włosy.
- Przez 9 miesięcy musiałem się powstrzymywać żeby cię nie przelecieć. Dojdziesz do siebie i będziemy robić to codziennie. - wymruczał do mojego ucha, na co ja tylko się zaczerwieniłam.
- Harry pojedziesz do domu i przywieziesz kilka rzeczy? - spytałam wplatając palce w jego loki.
- Oczywiście że tak. - uśmiechnął się.
- Weź dla Destiny kilka par śpioszek i czapeczkę, bo ta jest za duża. Dla mnie weź jakieś ciuchy w miarę normalne. Dasz radę? - spytałam.
- Postaram się. - roześmiał się. Podszedł do szpitalnego łóżeczka i schylił się nad nim. Roześmiał się, pożegnał i wyszedł.
*Harry's pov*
Szczęśliwszy niż kiedykolwiek opuściłem szpital. Od razu w oczy uderzyły mnie liczne błyski fleszy. ochrona stojąca przy wejściu zaczęła torować mi drogę między paparazzi. Po raz pierwszy nie musiałem udawać, że jestem uśmiechnięty. Śmiałem się, robiłem sobie zdjęcia z fanami. Powiedziałem ochroniarzom, że dam sobie radę, a oni kiwnęli głowami i wrócili do drzwi szpitalnych.
- Harry czy Gabrielle już urodziła? - słyszałem wiele takich pytań.
- Tak. - roześmiałem się robiąc kolejne zdjęcia.
Gdy odpowiedziałem rozległy się piski, brawa i jedno wielkie *awwwwwwwww*
- Dziewczynka czy chłopiec? Jak się nazywa? Ale to nie będzie koniec One Direction? Z nimi wszystko dobrze? - rozpoczęły się kolejne pytania.
- Chwila chwila, powoli. Mam córeczkę, Destiny. One Direction się nie kończy i nigdy nie skończy! - zażartowałem. - Destiny jest wcześniakiem, więc musi być na obserwacji. Z Gabby wszystko dobrze.
Wszystko wydawało się takie idealne, radosne...
- Cieszysz się?
- Jak nigdy. - uśmiechnąłem się. Powoli zbliżałem się do mojego samochodu. Gdy już wszystkim rozdałem autografy, odpowiedziałem na pytania wsiadłem do samochodu.
Odpaliłem samochód i ruszyłem szybko. Dzisiaj nie denerwowały mnie nawet korki. To uczucie nie do opisania. Jestem ojcem! Mam córkę! Nie mogę w to uwierzyć!
Przed domem również czekali paparazzi.
 Na pytanie ,,Gdzie teraz idę, i dla czego nie jestem w szpitalu" odpowiedziałem tylko, że przyjechałem po kilka rzeczy i zaraz tam wracam. Na rozmowy z paparazzi nie mam za dużej ochoty. Fani to fani. Ich kochamy. Ale paparazzi zawsze uprzykrzają nam życie. Po zatrzaśnięciu za sobą drzwi od domu głośno wypuściłem powietrze. Ta noc jeszcze była w mojej głowie. Gabby jęcząca z bólu i ja nie mogący ani trochę jej ulżyć. Ocierałem tylko jej łzy, głaskałem po głowie, wycierałem spływający po twarzy pot, ale to nie znaczyło nic w porównaniu do tego co ona musiała wytrzymać. 12 godzin cierpiała, i teraz muszę ją traktować jak księżniczkę. Jest wyjątkowa i na to zasługuje. Ślub weźmiemy niedługo. I już zawsze wszystko dobrze.
Usiadłem na kanapie i zadzwoniłem do Gabby.
- Coś się stało? - spytała z telefonu.
- Nie, chciałem po prostu się upewnić czy wszystko dobrze. - uśmiechnąłem się.
- Przecież wiesz że Destiny jest zdrowa. Przed chwilą po raz drugi płakała. - odparła roześmiana.
- Wiedziałem że nie mogę jechać... załatwię wszystko i wracam do was. A ty jak się czujesz?
- To nie jest ważne Harry... nadal jestem słaba, obolała, ale to minie. Najważniejsza jest Des. - powiedziała.
- Prześpij się. Wrócę niedługo. Kocham Cię, i jesteś dla mnie z Destiny najważniejsza. - powiedziałem i się rozłączyłem. Wziąłem możliwie jak najszybszy prysznic, ogarnąłem się i wszedłem do naszej sypialni. Z szafy wyjąłem czarne legginsy i szarą bluzę Gabby. Uśmiechnąłem się przekraczając próg pokoiku Destiny. Jeszcze jej tu nie było, ale i tak w głowie mam obraz jej leżącej w łóżeczku, bawiącej się licznymi zabawkami
Przez 3 tygodnie męczyliśmy się z chłopakami nad urządzeniem tego pomieszczenia. Mieliśmy już co prawda doświadczenie, bo razem robiliśmy pokój dla Brian'a, syna Lou i El, więc pokój Destiny był idealny, taki jaki sobie wyobrażałem. Zawsze myślałem nad tym, że gdy będę dorosły urodzi mi się córka i syn, będę mieć duży dom i piękną żonę. Udało mi się wszystko, dodatkowo mam 4 najlepszych przyjaciół. Nad synem popracuję później, jeśli Gabby się zgodzi. Otworzyłem białą szafę i wyjąłem kilka różowych i białych ubranek.
Gdy zaparkowałem przed szpitalem znów zebrał się w okół mnie tłum. Śpieszyło mi się do moich skarbów, więc przeszedłem szybko nie wdając się z nikim w rozmowę.
Szybko przemierzyłem szpitalne korytarze, i w końcu stanąłem przed drzwiami od sali. Bez wahania nacisnąłem klamkę.
Gabby siedziała i przeglądała coś w laptopie. Destiny spała obok w łóżeczku.
- Już się stęskniłem. - powiedziałem podchodząc do niej i całując w usta.
Wydawała się być zmęczona albo smutna.
- Coś się stało? - spytałem zaniepokojony.
- Niee... Tylko może to teraz głupio zabrzmi, ale ciężko będzie mi wrócić do sylwetki przed ciążą i nie wiem czy ty... - zawahała się.
- Wiem do czego zmierzasz. Gabby zawsze będziesz dla mnie atrakcyjna. Zawsze będziesz najpiękniejsza i jedyna. Kochanie, ty już jesteś chuda.  - mówiąc to odchyliłem lekko jej kołdrę i starałem się jak najdelikatniej masować jej brzuch. Moja wypowiedź nie była kłamstwem, Gabby znów była bardzo chuda.- Nie wiesz jak trudno mi jest teraz powstrzymać się od tego, żeby tutaj na tym łóżku zrobić wiele rzeczy. - uśmiechnąłem widząc jak jej policzki się zaróżowiły. - I już więcej tak nie myśl jesteś cholernie seksowna i pociągająca, i kocham cię nad życie. Jesteś moim skarbem, narkotykiem, moim wszystkim, rozumiesz?
Kiwnęła głową spuszczając wzrok. Musnąłem jej usta i uśmiechając się wstałem. Wtedy dopiero zauważyłem, że ciśnienie w moich spodniach się powiększyło. Chyba rzeczywiście brakuje mi tego, jeśli podniecam się przy samym głaskaniu jej po brzuchu. Przez dokładnie 8 miesięcy tego nie robiłem. To jest mój rekord!
Gabby widząc to tylko się zaśmiała i wróciła do przeglądania czegoś na laptopie.
Podszedłem do łóżeczka.
Destiny leżała i wkładała do buzi własną stopkę.
- Ona zjada sobie nogę. - zacząłem się śmiać.
- Zapewniam cię kochanie, że ty też tak robiłeś. - odparła Gabby.
Wziąłem ją delikatnie na ręce. Była taka leciutka! Wpatrywała się we mnie swoimi szarymi oczkami.
Pogłaskałem delikatnie jej jasne, puszyste włoski. Czułem dziwne ukłucia w sercu. Biło z szaleńczą prędkością. Krew w moich żyłach płynęła pod dużym ciśnieniem a z oczu pociekło kilka łez. To była moja córka. Destiny Styles....

____________________________________________________________________________
No więc tak prezentuje się 33 rozdział.
Często zadajecie mi pytania, tu macie odpowiedzi na te zadawane najczęściej:
1. Breathe skończy się niedługo, czy będziesz to kontynuować?
Breathe się NIE KOŃCZY, nie wiem czemu myślicie że narodziny dziecka to inaczej koniec opowiadania ;) Będzie się jeszcze dużo działo, gdy Destiny będzie miała kilkanaście lat planuję zrobić częściową narrację także przez nią, ona będzie opowiadać, ale oczywiście wciąż głównymi bohaterami byli by Gabrielle, Harry i reszta One Direction. Planuję zrobić to jakby ,,po latach" w sensie że chłopcy mają po trzydzieści parę lat, ale i tak jeszcze nie jestem zdecydowana i opowiadanie będzie miało nadal taką formę jeszcze dłuuuuuuuugo ;)
2. Ty masz koncerty? Studio nagrań? O co chodzi?
Po prostu amatorskie śpiewanie. Na początku roku pani od muzyki kazała każdemu ze szkoły coś zaśpiewać, i na końcu wybrała 6 osób które jej zdaniem jak sama to ujęła ,,mają to coś do muzyki".
Niestety znalazłam się w nich ja. Dyrektorka jak nas usłyszała się zachwyciła, załatwiła pierwszy koncert w teatrze i po nim dostawaliśmy pełno zaproszeń na inne, nawet na jeden po za Polską.
W studiu nagrań nagrywamy piosenki na płytę, którą potem rozsyłają w różne miejsca.
Niestety.
3. Gdzie mieszkasz (ty i Ola) ? Podaj chociaż rejon, jeśli nie daleko jakiegoś dużego miasta to napisz chociaż odległość od niego proooszę ;> Chcę wiedzieć czy blisko mieszkam, ja w Opolu ;)
Ja mieszkam w woj. wielkopolskim około 50 km od Poznania. 
Ola mieszka w Londynie xd Wcześniej mieszkała w Olsztynie w woj. warmińsko-mazurskim.

A, właśnie. Pod poprzednim rozdziałem były 4 komentarze. Dziękuję, że liczba czytających rośnie. Jeśli czytasz, skomentuj, bo nie wiesz jak bardzo mnie cieszy 1 komentarz.

Czytasz = Komentujesz

Misialik.




środa, 11 grudnia 2013

Rozdział XXXII

 Przepraszam że są przeskoki czasowe, wiem że może trudniej się czyta ale to konieczne, wkrótce dowiecie się dla czego.
______________________________________________
Harry dosłownie wygnał mnie do domu, powiedział że nie mogę się przemęczać. Usiadłam zmęczona na wielkiej kanapie. Wzięłam na kolana laptopa i zaczęłam przeglądać twittera.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
- Co ci jest? - spytał lekko przerażony Styles.
- Nie wiem...Harry...AŁA! - jęknęłam z bólu i chwyciłam się za brzuch.
- Przecież...przecież to za wcześnie! - krzyknął przerażony chwytając kule. Wziął mnie pod ramię i zaprowadził do samochodu. Usadził mnie na fotelu. Ból się nasilał. Co się stało? Wszystko było dobrze!
Zasiadł przy kierownicy i mocno ścisnął moją rękę.
- Wszystko będzie dobrze, słyszysz kochanie? - widziałam że lekko panikował. Odpalił samochód i z dość dużą prędkością wyjechał z podjazdu kierując się do centrum Londynu. Zacisnęłam zęby. Nic jeszcze nigdy tak mocno mnie nie bolało.
- Gabby, wszystko będzie dobrze, błagam dasz radę, za chwilę będziemy w szpitalu, kocham cię - zaczął panikować Harry. Jego ręce trzęsły się na kierownicy.
Zatrzymał się przed szpitalem po 15 minutach, otworzył drzwi i wziął mnie na ręce.
- Oszalałeś! Opuść mnie, i bierz kule. - syknęłam przez ból.
- Gabby ale ty... ty musisz być taka uparta?! - krzyknął delikatnie postawiając mnie na ziemi.
Jedną ręką opierał się o kulę a drugą podtrzymywał moją talię. Ból stawał się nie do wytrzymania.
W szpitalu od razu zajęli się mną lekarze.
*Harry's pov*
Co się dzieje? Usiadłem przed salą załamany. Nie wiem co się stało. Siedzieliśmy na kanapie, wtuleni, oglądając jakiś film, i nagle Gabby zaczęła zwijać się z bólu...
Termin porodu jest za miesiąc. Nie, my nie możemy stracić tego dziecka!
Odruchowo wybrałem numer do Louis'a.
- Harry wybrałeś po prostu idealny moment na babskie pogaduchy, Eleanor wyszła a ja próbuję nakarmić Brian'a, ciężko mi to idzie. - zaśmiał się głos w telefonie.
- Lou...Gabby chyba rodzi... - wyjąkałem.
- Chyba?! Stary to się CHYBA wie... ale czeka, przecież termin miała na Lipiec a jest Czerwiec... - powiedział.
- No właśnie, dla tego CHYBA rodzi, i nie chcę myśleć co może się stać...  - odpowiedziałem.
- Słuchaj, zostawię u kogoś Brian'a i lecę do ciebie, trzymaj się, będę jak najszybciej! - usłyszałem trzask odkładania telefonu.
Jak na złość musiałem tu siedzieć sam... nie wiem jak ja to wytrzymać, nie wiem ile to potrwa... Zayn, Niall i Liam byli po za krajem, więc nie było sensu do nich dzwonić...
Przeczesałem ręką włosy. Jej i dziecku nie mogło się nic stać! Ja bym tego po prostu nie przeżył...
Chociaż w Londynie jest przecież Danielle... ona by mi pomogła.
Bez zastanowienia wybrałem jej numer.
- Co się dzieje Styles, że dzwonisz do mnie, a nie do Payne'a? - zaśmiała się.
- Gabby jest w szpitalu. - powiedziałem cicho. Mogę przysiąc, że ten cudowny uśmiech  właśnie zniknął z twarzy Dan.
- Ale...czekaj czekaj gdzie? - spytała nagle.
- St.Marry's Hospital. - podałem nazwę, a ona powiedziała że będzie za chwilę.
Nagle z sali wyszedł lekarz.
- Doktorze co jej jest? Co z dzieckiem? - poderwałem się ignorując to, że nie chwyciłem kul.
- Stan Pani Minay jest stabilny, pojawiły się skurcze, zbliża się poród. Dziecko urodzi się jako wcześniak, resztę możemy stwierdzić po urodzeniu.- odpowiedział.
- No dobrze, ale... wszystko będzie  z nim dobrze? - spytałem pełen niepokoju.
- Nie mogę teraz tego stwierdzić. Może pan wejść wspierać Gabrielle przy porodzie. Przepraszam, ale więcej nie wiem. - odparł przygnębiony.
Wzdychając nacisnąłem klamkę.
W dużej sali kręciły się dwie pielęgniarki, na środku było duże łóżko na którym leżała blada Gabby.
- Kochanie jak się czujesz? - spytałem ściskając jej rękę.
- Źle... - posłała mi wymuszony uśmiech.
- Wszystko prze ze mnie... nie chcę żeby coś cię bolało! - jęknąłem. Gdybym dopilnował tego żeby mieć to cholerne zabezpieczenie, wszystko byłoby inaczej! Nie żałuję tego, że będziemy mieli dziecko... ale w miarę gdy to się zbliża jestem co raz bardziej przerażony.
Spojrzałem na jej chudą rękę. Widniał na niej pierścionek.
- Jeszcze go nosisz? - spytałem uśmiechając się.
- Najpiękniejszy jaki kiedykolwiek dostałam. - odpowiedziała słabo.
- Jak nazwiemy dziecko? - spytałem.
- A jak byś chciał? - odpowiedziała po czym wykrzywiła twarz w bólu.
- Dziewczynka Destiny...a chłopiec...niee, to będzie dziewczynka na 100% - powiedziałem na co się uśmiechnęła.
Delikatnie zacząłem całować jej szyję. Czułem jak jej tętno jest przyspieszone, a mięśnie napięte.
- Czyje będzie miała nazwisko? - spytałem nie przerywając pocałunków. Miałem nadzieję, że odpowie ,,Styles"...
 - Nie jesteśmy małżeństwem - odparła tylko.
- Ale będziemy. Całkiem niedługo. Tak więc Destiny Styles. - na dźwięk wypowiadanych przez samego siebie słów moje oczy zrobiły się wilgotne.
Nagle Gabby jęknęła i ścisnęła mocno moją rękę. Wszystko potoczyło się strasznie szybko.
***********************
12 godzin później
***********************
Opryskałem twarz zimną wodą. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem jak zombie. Dosłownie białą skórę twarzy pokrywały sine wory pod oczami. Włosy miałem rozczochrane a usta wyschnięte i popękane.
11 godzin jednocześnie najlepszych i najgorszych w moim życiu. Patrzyłem na cierpienie i łzy Gabby. Widziałem jak bladła, zaciskała oczy. Najgorsze jest to, że ja w ogóle nie mogłem jej pomóc. Przez cały ten czas mogłem ją tylko wspierać trzymaniem ręki, głaskaniem po głowie. Teraz byłem ojcem. Na świat, dokładnie o 4.56 12 czerwca przyszła Destiny. Moja i Gabby córka. Cały czas trzęsą mi się ręce. Nigdy nie zapomnę uczucia jak trzymałem ją zaraz po porodzie na rękach. Jest taka malutka...
Najpiękniejsza istotka jaką kiedykolwiek widziałem. Byłem oczarowany. Ta chwila byłaby cudowna, gdyby nie to, że Gabby była wycieńczona. Teraz ma masę badań, leki, kroplówki...
Destiny po licznych badaniach leży w inkubatorze. A ja stoję przed lustrem w szpitalnej łazience i nie mogę być przy ani jednej z nich...
Wyszedłem z pomieszczenia, czekał na mnie w holu Louis i Danielle.
- Jestem chrzestnym! - krzyknął szczęśliwy Tomlinson i klepnął mnie w plecy.
- Co z nimi? - spytała Dani.
- Z małą wszystko dobrze, z Gabby nie wiem... - powiedziałem.
Czekaliśmy kolejne 2 godziny. Myślałem że się tam na środku po prostu popłaczę ze szczęścia i bezradności jednocześnie. Dziwne uczucie.
Za to całą tą mękę wynagrodził wieczór.
Gabby w pół leżącej pozycji karmiła małą a ja siedziałem przy niej i dotykałem delikatnych włosków Destiny.
Nie mogłem uwierzyć w to jak bardzo się zmieniło moje życie. Wiem że żadne z tych decyzji które doprowadziły do dzisiejszego dnia nie były błędem.
- Harry kochasz mnie jeszcze? - szepnęła Gabby.
- Nikogo nie kochałem, nie kocham i nie będę kochać mocniej. Nie wiesz, jaki jestem dzięki tobie szczęśliwy... - odpowiedziałem bardzo cicho.
___________________________________________________________________________
Ba dum tssss! Niespodzianka!
Wiem że się nie spodziewaliście rozdziału ;)
Ale przecież nie mogłabym skończyć ,,Breathe" tak nagle.
Był kryzys z brakiem weny, ale mam już przemyślaną akcję na kilkadziesiąt rozdziałów!
Cieszycie się? ;)
Jeden warunek: CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Ostatnimi czasy mój dzień wygląda tak, że o 8.00 jadę do szkoły, o 16.00 wychodzę i od razu jadę do studia, bo ostatnio mam pełno koncertów a potem na trening. Wykończona muszę jeszcze pisać rozdziały. Jeśli zabraknie mi energii i motywacji, ,,Breathe" skończy się nagle, a tego byście chyba nie chcieli? ;)
Misialik




środa, 4 grudnia 2013

Kolejna informacja ;)

Chciałam tylko powiedzieć że blog nie jest zawieszony. Następny rozdział pojawi się za tydzień, stwierdziłam że ze spokojem mogę spróbować prowadzić 2 blogi, jeśli nie dam rady to rozstrzygniemy który lepszy ;)

Misialik

INFORMACJA

Na tą historię zupełnie wyczerpały mi się pomysły, i widzę że wam też już się znudziła. A więc myślałam nad tym co mam zrobić. Nie chcę odchodzić z bloggera.
Razem z Deborah, moją koleżanką z wymiany angielskiej wymyśliłyśmy akcję która może się wam spodobać. Opowiadanie będzie towarzyszyć życiu Harry'emu do czasów kiedy zostanie dziadkiem ( nie mówię on realu xd) mam już akcję przemyślaną i rozpisaną na 90 rozdziałów, więc ze spokojem xd
Jest sławny, i przeżywa jak zwykle rozterki. Króciutki prolog i Bohaterowie już są wstawieni na bloga, a na razie kończę pisać 1 rozdział, pojawi się jeszcze dzisiaj.

PROSZĘ WAS O TAK WIELKIE WSPARCIE JAKIM OBDARZYLIŚCIE MNIE PRZY TYM BLOGU. JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA. KOMENTUJCIE NA NOWYM BLOGU, CZY PODOBA SIĘ WAM ;)

>>>>>>>>>>>NOWY BLOG<<<<<<<<<<<<<<