wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział XXXI

 Rozdział zawiera opis domu Harry'ego i Gabby w Londynie, ponieważ wiele osób mnie o to prosiło.
__________________________________________
*Harry's pov*
Mrowienie się nasilało. Byłem zaskoczony, bo zacząłem je czuć! Trochę to bolało. Zacisnąłem zęby i zadzwoniłem do Gemmy.
- Harry wiesz że przy twoim łóżku jest guzik, i tym byłoby ci łatwiej mnie wołać? - spytała.
- Wiem...ale coś jest z moimi nogami i... - nie dokończyłem.
- Boże już biegnę! - krzyknęła lekko przerażona.

*Gabby's pov*

- No weź, Gabby nie mów tak! - zaśmiała się Jane.
- No ale to jest prawda. Między mną a Harrym nigdy nie będzie już tak jak wcześniej... jeszcze to! - powiedziałam patrząc się na mój brzuch. Przyzwyczaiłam się do faktu że będzie dziecko. Nawet jeśli nie jest zaplanowane.. to jednak jak wszyscy mówią ,,jest owocem miłości" między mną a Harry'm.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Ale dla czego tak myślisz?
- Już chyba wszystko wygasło. Kocham go, i nie mogę żyć bez niego ale...to nie jest to samo co kiedyś. - odparłam cicho wzdychając.
- Wiem o co ci chodzi. Ale Harry się nie podda. Bardzo cię kocha, i walczy teraz też dla... no właśnie, to będzie on czy ona? - spytała podekscytowana. Westchnęłam.
- Nie wiem. Ledwo daję radę znaleźć czas na wizyty u ginekologa... - odpowiedziałam cicho.
- No ale...jak to... a jak kupiłaś ubranka, łóżeczko nie wiedząc czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?  - spytała zdziwiona Jane.
- Nie kupiłam ich. - odcięłam trochę zdziwiona tym, że do tej pory nawet o tym nie myślałam.
- Kobieto! Gdzie twój instynkt macierzyński? Tracisz jedną z najlepszych części ciąży! - krzyknęła oburzona. - ja pierwsze co zrobiłam, to poleciałam do sklepu!
- Zachowujesz się jak doświadczona mamusia. - zaśmiałam się.
- Jestem nią już razem z ciążą dokładnie rok. - uśmiechnęła się. - aha, i jutro odwiedzimy wszystkie sklepy w Londynie i kupimy mnóstwo ciuszków, łóżeczko, wózek i...
- Harry chciał przy tym być.. opowiadał mi o czym marzył jeszcze przed wypadkiem.. - odparłam z rozpaczą.
Jane zamilkła. Nawet ona, która zawsze miała w sobie pozytywną energię, tym razem nie dała rady. Sytuacja była ciężka, co tu mówić? Harry nie może chodzić, a ja jestem w ciąży...
W ogóle co się stało z moim życiem? Przez jeden dzień byłam szczęśliwa na koncercie chłopców, następnego bałam się że zginęli, potem okazało się że każdy jest sparaliżowany... dzisiaj Louis ma ciężką rehabilitację po złamaniach, Liam wychodzi powoli z urazu głowy, Niall który wyszedł z tego cudem cało jest przemęczony formalnościami, wywiadami, Zayn po operacji jest unieruchomiony a Harry walczy o odzyskanie sprawności w nogach. Pociesza jedynie to, że każdy z nich jest trzeźwy i równie dowcipny jak wcześniej. Ale widać że każdy z nich kryje smutek. Kochali śpiewać...teraz to wisi na włosku.


Kilka godzin później rozstałam się z Jane. Z lotniska pojechałam szybko taksówką do domu, żeby z tamtąd zabrać swój samochód. Wolę się nie denerwować i ze spokojem sama planować sobie trasę i godziny.
Przez chyba 30 minut szukałam kluczy od domu. Nie pomagała mi przy tym grupka natrętnych paparazzi.
W końcu znalazłam. Szybko przekręciłam klucz i wpisałam 5-cio cyfrowy kod, po chwili byłam już schowana za bielonym murem posesji. Uświadomiłam sobie, że nie byłam tu dokładnie od wypadku chłopców. Wszystkie potrzebne rzeczy mieliśmy w apartamencie w Los Angeles, nie było potrzeby przyjeżdżać do Londynu. Kiedy Harry został przewieziony do Anglii na rehabilitację ja byłam w Japonii, i jakoś tak wyszło...
Brakowało mi tego domu. Żaden z naszych posesji nie był taki jak ten, nastawiliśmy się na mieszkanie w Londynie więc nasza ,,główna baza" była właśnie tu. Harry urządzał go i wykańczał z myślą o mnie, dla tego był taki wyjątkowy. Nie był gigantyczny, składał się tylko z salonu, trzech sypialni, kuchni, jadalni i łazienki, chyba największym pomieszczeniem w budynku był garaż na 3 samochody i jednocześnie połączona z nim pracownia Stylesa. Otaczał go za to gigantyczny ogród, który teraz był zaniedbany bo nie mam na nic czasu. Nie wchodziłam do środka. Od razu nacisnęłam guzik na pilocie, i gdy drzwi od garażu podniosły się do góry szybko wsiadłam do swojego białego suv'a.
Jak to w Londynie, ulice były zakorkowane. Przeklęłam w duchu to, że cofnęłam się do domu. Jadąc z lotniska taksówką była bym w szpitalu od dawna.
Wzdychając położyłam rękę na brzuchu. Uśmiechnęłam się czując jak kopie.

Jakieś pół godziny później dotarłam do szpitala. Zapukałam do drzwi z tabliczką ,,Harry Styles" i nacisnęłam klamkę.
Siedział na łóżku na kolanach trzymając laptopa. Nawet teraz wyglądał cudownie. Podniósł się gdy mnie zobaczył.
Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Nieśmiało wziął moją twarz w ręce. Potarł swoim nosem o mój. Powoli musnął moje usta.
- Mogę? - wyszeptał.
- Dla czego się pytasz?
Stęskniłam się za nim, a on się pyta czy może mnie pocałować...
Wplotłam ręce w jego loki, on delikatnie dotykał moich piersi i zaokrąglonego brzucha, namiętnie mnie przy tym całując.
- Potwornie się za tobą stęskniłem...za wami. - wychrypiał. Uśmiechnęłam się. Położyłam głowę na jego ramionach. Mimo wszystko brakowało mi go, i to bardzo.
- Pokażę ci coś. - uśmiechnął się szeroko.
Przygryzł wargę i powoli usiadł na krawędzi łóżka. Sięgnął oparte o szafkę kule.
Głośno wypuścił powietrze z ust. Zacisnął szczękę i powoli wstał. Jego mięśnie się napięły, a na czole pojawiły się kropelki potu. Stanął na własnych nogach, robiąc mały krok. W jego oczach było widać zaparcie w sobie, szczęście zmieszane z cierpieniem. Podeszłam do niego, podtrzymując na ile można. Tęskniłam za tym jak stał i górował na de mną.
____________________________________________
Jutro mamy wymianę z Anglii i na razie przez 3 tygodnie są u nas a potem my tyle samo u nich, więc będę miała dużo na głowie, albowiem zatrudniono mnie jako tłumacza tych osób żeby się oswoili xd

piątek, 22 listopada 2013

Directioners jednoczmy się!

Dzisiaj z nudów ułożyłam kolejny tekst (napisany będzie poniżej) i spotkał się on ku mojemu zaskoczeniu z wieloma pozytywnymi opiniami. Niektórzy wpadli na pomysł żeby przetłumaczyć to i wysłać do chłopców. Pracujemy już nad tłumaczeniem, będzie gotowe jutro, najpóźniej za kilka dni.
Powiadomcie o tym jak największą ilość osób, żeby wszyscy wysłali to do 1d szczegóły niedługo. Na razie oceńcie:

Włącz do czytania http://www.youtube.com/watch?v=a_Am4cHMBKM.

Uciekamy przed prawdą. Jest bardzo nie wygodna dla nas, staramy się ukrywać fakty, przekształcać je. Nikt nie wie jak jest na prawdę. O czym mówię? Harry, Louis, Liam, Zayn, Niall. One Direction. Czy wiedzą w ogóle o Polsce? Czy widzą nasze starania, czy może odczytują to jako kolejne posty od fanek z ,,jakiegoś kraju" ? Mają dużo spraw. Miliony, miliardy takich jak my: dziewczyn starających się zwrócić na siebie choć trochę uwagi. W ilu krajach byli już chłopcy przez te 3 lata? Lista jest rozległa. Ale nadal nie ma tam tego jednego, najbardziej wyczekiwanego słowa ,,Poland" Cała Polska wyczekiwała dat koncertów. Jakie było zawiedzenie, gdy kraj został pominięty? ZNÓW nas nie zauważyli... ZNOWU z ignorowali....
Tak więc 2014 rok też nie odznaczy się tą szczególną datą. 2015? Nie wiemy. Pamiętajmy jednak, że chłopcy dorośleją. Czas mija. Człowiek zmienia się przez jeden dzień. Jak bardzo zmieni się One Direction przez te dwa lata? Patrząc na 2010 rok, i teraz, czyli 2013 zmiana jest...diametralna? Przerażająca? Ogromna? Nie ma już tego One Direction. Dawniej koszulka w paski kojarzyła się z Louisem - teraz nie nosi ich już wcale. Tak samo Kevin. Może ten gołąb został już dawno wyrzucony, zapomniany przez Tomlinsona? Albo to jedyne, nie zapomniane ,,Vas happenin'"? Kiedy ostatnio Zayn tak powiedział? Gdzie jest ten zwariowany Louis jakiego pokochałam? No właśnie. Zmienia się wszystko. JEŚLI W OGÓLE doczekamy się koncertu w Polsce, czy Zayn nie będzie już wtedy miał dziecka? Harry i Niall dziewczyny czy narzeczonej...lub żony? Tak samo Liam i Louis? Nie będzie nam dane zobaczyć wygłupów na scenie? Nie usłyszymy radosnego śmiechu Nialla? Nie będą skakać? Uderzać się po tyłkach? Oblewać wodą? Będą wtedy poważniejsi...
Czy chłopcy w ogóle wiedzą, że Polska na nich tak niecieprliwie czeka? Pamiętacie wywiad Louisa i Zayna dla Polski? Gdy padło pytanie ,,Co wiecie o Polsce" mina chłopców zrobiła się zakłopotana. Louis wypalił o drużynie piłkarskiej. Naprawdę piłka nożna, to jedyne co wiesz o Polsce? Że tak jak każdy inny kraj, mamy swoich piłkarzy? Nie odznaczamy się dla ciebie niczym innym? Nie dostrzegasz akcji na twitterze? Nie dostrzegasz napisu ,,POLAND" ? Nie chodzi mi o wiedzę o wszystkich dziejach kraju, miejscach i wszystkich ważnych faktach. Chodzi mi o to, żebyście po prostu wiedzieli, że my tu czekamy. Że my jesteśmy. Że istniejemy.
Przyjedzcie na jeden z wielu koncertów dla was do Polski....
Dla was będzie to tylko zarobek, fragment trasy...może spotkanie z fanami? Directioners którzy na was czekają?
,,Poland, are you ready?"
Płacz
Łzy szczęścia
krzyki
i na reszcie spełnione marzenie.
Na reszcie...
Ale to tylko marzenie. Głupi tekst... Polska nie jest na końcu świata. Może nie jesteśmy narodem, który między sobą jest zawsze zgodny. Nie jesteśmy idealni, wybitni, oryginalni. Nasz kraj jest piękny, ale może rzeczywiście w porównaniu do samego Londynu jest zacofany? Ale Stadion Narodowy jest. Arena w Gdańsku również. Stadion w Łodzi. Poznaniu. Wrocławie. Dla czego więc nas pomijacie? Dla czego nigdy, żaden z was nie wspomniał o Polsce? Dla czego nie bierzecie nas pod uwagę? Wiecie ile osób wyczekuje na te 2-3 godziny, które zmienią nasze życie? Nawet na najbardziej oddalonym od was miejscu na stadionie znalazłby się chętny, żeby móc chociaż z tamtąd was posłuchać. Jaką sensację wywołała informacja, że w 2012 roku PRZELATYWALIŚCIE nad naszym krajem.... Jaką sensację wywołujecie w każdym domu gdy pojawiacie się na ekranach telewizorów, podczas gdy mieszkańcy Londynu jeżdżą z wami autobusami, mijają na ulicy? Nie uważacie że to odrobinę nie sprawiedliwe?
Polska.
Nad Morzem Bałtyckim.
Od zachodu graniczy z Niemcami, a tam przecież byliście.
Dokładnie 1440 km do przebycia samolotem z Londynu do Warszawy.
Północny wschód od Wielkiej Brytanii.
Europa.
Mały kraj...
... wiele Directioners.

 ` Adminka Misialik ze strony ,,Wariuję bo One Direction" na facebooku. Twitter: @dream_in_this
Kopiowanie ZABRONIONE bez zgody autora.

I jak? Co wy na to?



Rozdział XXX

Obudziło mnie bardzo delikatne głaskanie po głowie. Kiedy zasnęłam? Ignorując to, że byłam cała obolała po spaniu w wygiętej pozycji szybko się poderwałam. Para zielonych oczu wpatrywała się we mnie z uśmiechem. Nie mogłam powstrzymać łez szczęścia. Stałam jak wryta, i płakałam.
- Ro..rozumiem że...wyyglądam...o..okropnie ale...mogłabyś mnie...chociaż...przytulić... - powiedział słabo.
Delikatnie położyłam ręce na jego zimnym torsie i musnęłam usta. Brakowało mi tego.
- Dla czego... płaczesz? - spytał gładząc moje ramiona. Był unieruchomiony, ruszał tylko rękami.
- Myślałam że cię straciłam Harry... - płakałam jeszcze mocniej, wplatając palce w jego loki.
- Kocham cię...myślałem przed operacją że cię...tu niee będzie.. - powiedział lekko się jąkając.
- Dla czego miało by mnie nie być? - spytałam muskając nosem jego policzek.
- Wyglądam okropnie i..p..pewnie będę kaleką...w..wiem że jesteś tutaj z poczucia..o..obowiązku... - wyszeptał, a z jego oka poleciała łza. Otarłam mu ją.
- Co ty gadasz? Ja cię kocham Harry! Jesteś całym moim światem, nigdy cię nie zostawię! - szepnęłam zszokowana.
- Zmarnujesz sobie przy mnie życie Gabby...nie będę mógł chodzić...zarabiać....śpiewać... - urwał w pół zdania a jego oczy tempo patrzyły się w sufit. Uronił wiele łez.
- Harry... - nie dokończyłam, przerwał mi.
- Nie musisz mnie oszukiwać. Wiem jak jest... będę ciężarem, Gabby ja jestem kaleką! - Jego głos się łamał.
- Skąd wiesz że będziesz kaleką?
- Nie czuję nóg. - odparł cicho.
- To wszystko może wrócić do normy! Będziesz jeździł w trasy, miał pełno koncertów, będziesz śpiewać, denerwować mnie tak jak wcześniej! Będziesz chodził, biegał, wszystko będzie normalnie rozumiesz? A ja zawsze będę przy tobie, czy tego chcesz czy nie! Rozumiesz? WSZYSTKO będzie jak dawniej! -  zacisnęłam zęby żeby się nie rozpłakać. W głębi duszy wiedziałam, że to odciśnie swój ślad. Harry został przygnieciony stertą gruzu!
- Nie będę mógł mieć dzieci. - powiedział.
- Adopcja. - odparłam szybko.
- Nie będę mógł wchodzić na piętro naszego domu.
- Kupimy  parterowy. - odpowiedziałam.
- Nie będę miał pracy.
- Ja zarabiam. - zaargumentowałam.
Nagle poczułam silny ból brzucha.
- Zaraz wrócę Harry, nigdy, przenigdy tak nie mów, jasne? - spytałam i wręcz wybiegłam z sali do łazienki.
Miałam już zawroty głowy ostatnio. Przez te wszystkie sprawy, formalności, operacje...zapomniałam o okresie! Ja go nie miałam przez te dwa miesiące... Stanęłam przed lustrem opierając się rękami o umywalkę.
- Nie... - szepnęłam.
Dzień przed tym cholernym wypadkiem robiliśmy to...ale Harry się zabezpieczał! To nie mogło się stać!
Ból się nasilił...
************
2 godziny później
************
- Gratulacje, jest pani w ciąży. Tylko nie rozumiem, jak pani mogła nie zauważyć tego przez 2 miesiące! - powiedziała lekarka.
- Stres...i to wszystko... - odparłam zszokowana. Harry przykuty do łóżka, a ja jestem w ciąży...
- Widząc pani minę sądzę że dziecko nie było planowane? - odparła smutno.
- Było, ale później! Na pewno nie w tym momencie! Za kilka lat, a teraz... - powiedziałam zrozpaczona.
Porozmawiałam chwilę i wyszłam, kierując się prosto do sali Harry'ego.
Wytarłam szybko łzy i nacisnęłam klamkę.
- Gdzie byłaś? - spytał delikatnie się uśmiechając.
- Harry...ja.... - rozpłakałam się.
- Skarbie co się stało? - spytał przestraszony.
- ja...jestem w ciąży.. w 2 miesiącu.... - jęknęłam chowając twarz w dłoniach.
- Z...ze mną?
- Nie, z Louisem! Myśl trochę! - parsknęłam.
- To...nie umiem się wysłowić! Kocham cię, bardzo się cieszę! Boże nie mogę uwierzyć! - krzyknął szczęśliwy. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Dziecko będzie teraz tylko kolejnym z miliona problemów.
*************
2 miesiące później
*************
*Harry's pov*
- Powoli, powoli Harry. - powiedziała delikatnie Gemma.
- Nie ! - warknąłem zaciskając zęby z bólu. Oparłem się ramionami na łóżku, spiąłem mięśnie próbując się podnieść z wózka. Jęknąłem głośno i wypuściłem gwałtownie powietrze. Skrzywiłem się opadając z powrotem na wózek. Ścierpnięte mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
- Harry po takiej długiej przerwie nie możesz się przemęczać, bo nigdy nie staniesz! - powiedziała Gemma. Trochę denerwowało mnie że zajmuje się mną własna siostra, była zbyt nad opiekuńcza, ale pech chciał że była pielęgniarką w tym szpitalu.
Z całej siły walnąłem pięścią w ścianę, wrzasnąłem najgłośniej jak potrafiłem. Schowałem twarz w dłoniach.
- Harry... - Gemma odezwała się łamiącym głosem.
- Nie możesz tracić nadziei, idzie ci co raz lepiej... odzyskałeś czucie w nogach, a panowanie nad nimi to kwestia czasu... - pogłaskała moje mokre od potu włosy.
- Ale ja nie mam tego czasu! Chcę wrócić na koncerty, trasy, i przede wszystkim za 3 miesiące urodzi mi się dziecko! Nie mogę zostawić Gabby samej! Wiesz jak okropnie się czuję z myślą że musi spać sama w wielkim domu, będąc w ciąży? Wiesz jak się czuję nie mogąc się nią opiekować? Nie tak to miało wyglądać! Miałem o nią dbać, a ona teraz jest sama, przysparzam jej jeszcze więcej kłopotów! - jęknąłem.
- Gabby jest silna, i ja się nią opiekuję. - odparła.
- Nic nie rozumiesz. - warknąłem. Ostatnio nie byłem dla niej zbyt miły...
- Nie Harry, to ty nie rozumiesz. Zawalił się na ciebie stadion. To cud, że w ogóle tu jesteś, żyjesz! Pomyśl nad tym. Zastanów się nad tym, że wszyscy przeżyliście. To mogło się skończyć tragicznie.  - powiedziała i wyszła.
Przeczołgałem się na łóżko. Włączyłem laptopa, nałogowo włączając twittera. Automatycznie zajrzałem na profil Gabby. Kiedyś pisaliśmy do siebie tweety będąc nawet w tym samym pomieszczeniu. Teraz ona jest w Japonii, i nie pisaliśmy od 1 roku. Rozmawiamy co dziennie, ale tamto miało taki urok...
Pisała za to do innych:
,,Najlepsza sesja ;) Dziękuję @Jack_Thompson i @RebeccaSmiths"
Jack Thompson... nienawidziłem gościa mimo że nawet go nie znałem. Dla czego?

To zdjęcie powodowało że się w sobie gotuję. Tylko ja mogę oglądać zgrabne nogi Gabby, i może leżeć tylko obok mnie, a nie koło jakiegoś pedalskiego gościa!
Swoją drogą... ona jest przepiękna. Marnuje się przy mnie...
Cholernie się cieszę że będę ojcem. Ale jednocześnie widzę, że ona nie chciała tego dziecka, i że jest ono tylko wpadką... Dodatkowo martwię się. Nie chcę żeby miało ojca kalekę...
Nagle zadzwonił mój telefon.
Westchnąłem przesuwając palcem po zielonej ikonce słuchawki.
- Tak kochanie? - spytałem.
- Jak Ci idzie? Przylatuję wcześniej, w Londynie będę za 2 dni. - powiedziała. Jej głos brzmiał na roześmiany.
- Nadal nie wstałem... - odparłem cicho.
- Kotku...dasz sobie radę, zobaczysz.
- A co będziesz robić przez te 2 dni zanim przylecisz? - spytałem mając nadzieję że nie ma w jej towarzystwie Jack'a.
- Mam sesje z Jack'iem i Rebeccą w Japonii, a potem jeszcze muszę jechać do Jane i małej żeby jakiś prezent dać bo w końcu matką chrzestną jestem. - odparła.

Rozmowa potrwała jeszcze z jakieś 20 minut, zakończyliśmy ją słowami ,,Kocham Cię." Gdy odłożyłem telefon na szafkę poczułem dziwne mrowienie w nogach...




poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział XXIX

Wybiegłam z taksówki. Zasłoniłam twarz dłonią wydając z siebie stłumiony okrzyk.

Jane podbiegła i mocno mnie przytuliła.
- On nie przeżył.  - szepnęłam.
- Co ty pierdolisz? On przeżył, jasne? Masz wierzyć! - wrzasnęła Jane.
- Bez niego moje życie nie ma  sensu. - jęknęłam.
- Gabby! - usłyszałam męski krzyk dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Paul'a.
- Paul! Ty...żyjesz... - szepnęłam. Myślałam, że on też zginął... też był dla mnie ważny. Dla wszystkich. On podtrzymywał ekipę, troszczył się o nas wszystkich.  Mnie, Danielle, Eleanor i chłopców traktował jak własne dzieci...
- Wyszedłem do sklepu po wodę, gdy wracałem zobaczyłem tylko...to... - powiedział. Jego oczy były czerwone i zaszklone.
- Chodźcie do tego wieżowca. Jest tam już Eleanor... - powiedział cicho.
- Wiadomo coś?! Paul ja...powiedz mi, czy w ogóle są jakieś szanse że przeżyją? - histerycznie załkałam.
- Gabby...jest szansa...rozmawiałem ze strażakami...ściany runęły tak jakby tworząc na oko małe ,,pomieszczenie" w okolicach sceny... podobno tam jest najwięcej gruzu, ale jeśli zostali na scenie to mogli przeżyć...przede wszystkim uspokój się...wracamy do Eleanor, nie może w tym stanie się denerwować. - powiedział i objął mnie ramieniem kierując do budynku. Jane wędrowała zszokowana za nami.
- Ja tu zostaję...- wyszeptałam.
- Gabby nie możesz tu stać, przeziębisz się...
- Paul czy...czy rodzice Harry'ego też byli na arenie? - spytałam.
- Nie wiem...byli, ale podobno mieli wyjechać do centrum gdzieś na zakupy... nie wiem nawet czy chłopcy tam byli!  Gabby wiem jedno, Harry zabiłby mnie gdyby dowiedział się że pozwoliłem ci stać w deszczu! - jęknął Paul.
- Wiesz jak cholernie chciałabym żeby MÓGŁ cię zabić? - załkałam.
- Wiem Gabby...ja też bym chciał. - westchnął ocierając załzawione oczy.
***********************************

  2 miesiące później

**********************

Osunęłam się po ścianie na podłogę.
- Gabby...El...Dani...spokojnie - szepnęła Jane klękając przy mnie.
Danielle rzuciła się na łóżko płacząc w poduszkę, a Eleanor blada i w bez ruchu stała przy oknie.
- Jadę tam. - powiedziałam szybko i zerwałam się na równe nogi. Wybiegłam z domu, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę szpitala. Za mną biegła Danielle.
Operacja trwała już 3 godziny. Wiem że to nie wróży nic dobrego. Wiedziałam, że ta operacja nie będzie pomyślna. Ale z drugiej strony, bez niej by nie przeżył...
Jadąc do szpitala myślałam nad tym wszystkim. Tamtej nocy, która poprzedzała wypadek leżałam wtulona w niego, rozmyślając nad jego pięknem, charakterem, opiekuńczością. To był sen. Harry był jedyną dobrą rzeczą, która mi się przytrafiła. Byłam tak szczęśliwa!  A następnego dnia wszystko się zburzyło. Dosłownie. Harry i Zayn byli w śpiączce. Z tym że Zayn obudził się już po tygodniu, a Harry leżał w bez ruchu przed prawie półtora miesiąca. Niall wyszedł z najmniejszą szkodą, utknął pod gruzem w miejscu, gdzie mógł chodzić, nie został nawet przygnieciony. Był tylko odwodniony i wygłodzony. Liam miał wstrząs mózgu, a Louisowi groziła amputacja nóg i rąk. Na chwilę obecną Niall załatwiał wszystkie formalności, jeździł ze szpitala do studia i tak z powrotem, bez odpoczynku. Zawsze był wrażliwy. Teraz płakał nawet przy fankach czy paparazzi. Harry miał uszkodzone kręgi kręgosłupa, mógł umrzeć gdyby nie ta operacja. Louis leży połamany, ale wyzdrowieje, czeka go tylko jeszcze rehabilitacja. On przejmuje się podwójnie - Eleanor jest w 3 miesiącu ciąży, a denerwuje się 24 godziny na dobę. Liam dochodzi do siebie, bardzo powoli. Wczoraj zaczął ledwo mówić. Malik ma złamany kark i rzebra, leczenie trwa powoli. Najgorzej z Harrym nie rusza się. Nie może nawet ruszać ustami. Ma całkowity niedowład.
Pchnęłam drzwi szpitala, i pokierowałam się na krzesła przy sali operacyjnej. Siedziałam tam może z 2 godziny. Dani nic nie mówiła. Wiedziała, że nie ma jak mnie pocieszyć, z resztą sama by tego potrzebowała. Nagle z sali wyszedł lekarz.
Westchnął widząc mnie.
Poderwałam się z miejsca.
- Co mu jest? - spytałam szybko.
- Żyje... za parę minut powinien się wybudzić, może pani do niego wejść.
- A czy on...czy będzie mógł się ruszać? - spytałam cicho.
- To jest kwestia czasu, i siły organizmu. Na pewno będzie ruszał rękami i górną częścią ciała, jednak na razie ma niedowład nóg... Proszę się nie martwić...za kilka tygodni wszystko będzie jasne. Obawiam się tylko... że nawet jeśli będzie mógł się poruszać, może mieć małe problemy z płodnością... - spojrzał na mnie ze smutkiem.
Serce zabiło mi szybciej. Nie myślałam o dziecku teraz...ale za kilka lat? To było marzenie Harry'ego...
- Mogę do niego już wejść? - spytałam łamiącym głosem.
- Tak... zrobi pani jak uważa. Ale ja radziłbym mu tego na razie nie mówić. Wszystko się może jeszcze zdarzyć. Wszystko może się naprawić. Kwestia czasu. - odparł odchodząc wolno.
Spojrzałam na Danielle.
Przytuliła mnie mocno. Weszłam do sali.
Harry leżał nie ruchomo na łóżku. Dawniej opalone ciało było blade jak ściana, miejscami nawet sine.Umięśnione ramiona spoczywały wzdłuż pokrytego gipsem tułowia. Na szyi miał kołnierz usztywniający. Niegdyś uśmiechnięte, różowe usta miały zimny, lekko fioletowy kolor. Po dołeczkach w policzkach nie było ani śladu. Powieki przykrywały zielone oczy. Brązowe loki były niechlujnie odgarnięte z twarzy. Klatka unosiła się miarowo. W sali pachniało lekami, i słyszałam głośne pikanie - bicie serca mojego życia. Siedziałam długo, wsłuchując się w miarowe dźwięki. Modliłam się żeby nie ustały. Wiedziałam, że jeśli rozległa by się cisza, skończyło by się też moje życie. Trzymałam jego białą rękę, patrząc na twarz Harry'ego. Nie mogę go stracić!

______________
Wiele osób pytało mnie, dla czego w opowiadaniu nie ma Perrie. To nie jest tak że nie uznaję Zerrie. Ubóstwiam ją i Zayna. Po prostu, aż wstyd mi się przyznać zapomniałam wprowadzić ją do opowiadania xd Pytaliście się też, dla czego dziewczyną Liama w fanfiction jest Danielle, a nie Sophia. Właśnie dla tego, że pomysł o ,,Breathe" miałam przed związkiem Sophie, w czasach kiedy jeszcze nikt o niej nie wiedział, zaczęłam spisywać rozdziały dawno. Mogła bym zmienić, ale o Sophii właściwie nic nie wiemy, a Dani jest tancerką, mają psa, i w ogóle ;)




piątek, 15 listopada 2013

Przeprosiny

Słuchajcie kochani niestety przez kilka dni nie będę mieć utrudniony dostęp do bloga, przez to że mam karę i mogę być tylko na telefonie, mama pozwoliła mi dzisiaj wejść na godzinkę.

Bardzo przepraszam, i myślę że najpóźniej za tydzień rozdział będzie gotowy.

na razie w ramach przeprosin małe zapowiedzi:

,, Jane, ja już nie wiem co mam robić..."

,,Gabby, wszystko będzie dobrze! On wyzdrowieje!"

,,Operacja czaszki się udała... ale podejrzewamy paraliż lewej strony ciała..."

,,On będzie  kaleką do końca życia"

Jeden cud, wydarzenie...przypadek czy przeznaczenie? Harry okaże się silniejszy i odporniejszy na ból niż wszyscy się spodziewali. Czemu? Miłość dokonuje rzeczy nie możliwych. Wszystko narodzi się na nowo, 1000 razy mocniejsze. Może narodzi się jeszcze coś więcej? Jedno jest pewne: zmieni się dużo.

To wszystko w następnych rozdziałach ,,Breathe" zapraszam ;)

@Misialik

wtorek, 5 listopada 2013

Co do komentarzy, spraw organizacyjnych i pytań od was.

Znów nazbierało się wiele spraw do omówienia ;)

Komentarze

Na e-maila dostałam wiadomość ,,Czytam ale nie mogę skomentować, bo nie mam konta Google".
NIE TRZEBA GO MIEĆ!
Wystarczy pod polem do napisania komentarza nacisnąć na listę ,,Komentuj jako:" i wybierzcie ,,Anonimowy".
Blog ma bardzo mało komentarzy, i każdy pojedynczy daje mi uśmiech i motywację.
To tak jakby jeden wasz komentarz zapewniał kolejny rozdział.
Odpisuję na wszystkie, więc to nie jest tak że ich nie widzę.

Kontakt

Wszystkie zastrzeżenia i pytania piszcie na e-mail: ola.kalinek@o2.pl (to nie jest prawdziwe nazwisko Oli, żeby nie było xd) lub na aska ask.fm/He3He3He3 

Słowa, czyli ogólny problem gwary i słów z danej okolicy

Jak wiecie, każdy rejon Polski ma swoją gwarę i charakterystyczne słowa, których osoby z innych województw nie zawsze zrozumieją. Mam nadzieję, że nie używam takich słów, ale sami wiecie jak to jest: dla mnie jest to coś zupełnie normalnego, i nie wyobrażam sobie nie używać tego. W rozdziałach jednak staram się używać oficjalnego Polskiego, przepraszam jeśli coś jednak się w nich znajduje.
Jestem z województwa wielkopolskiego, bardzo bliskie okolice Poznania, więc macie tu mały słowniczek żebyście w razie czego mnie zrozumieli ;)
Pyry - to chyba każdy zna, inaczej ziemniaki ;)
Zwrot ,,tej" też chyba nie muszę nikomu tłumaczyć...używa się tego na przykład w sytuacjach...jak wam to wytłumaczyć, my używamy tego bardzo często, ale znaczy powiedzmy mniej więcej ,,Eej" czy coś takiego xd
Bardzo często mogę popełniać błąd słowem ,,chłopakami", ,,chłopacy" poprawna forma to ,,chłopcami" , ,,chłopcy" z przyzwyczajenia mogę tak czasem pisać. 
Za utrudnienia przepraszam ;))

Pytania & odpowiedzi ;)

1. Ile rozdziałów ma ,,Breathe" ?
- To, ile rozdziałów będzie miało, zależy od waszego zaangażowania w komentowanie i od mojej weny.
2. Walnę cię patelnią, jeśli uśmiercisz mi One Direction! Nie zrobisz tego prawda? Co się stanie jeśli Harry zginie? ;ccc
- Nie mogę wam powiedzieć czy uśmiercę ich czy nie, bo wtedy nie było by emocji ;) Opcji jest kilka, mogę uśmiercić jednego z nich, kilku i, lub wszystkich, no i jest też opcja że wszyscy przeżyją. Jeśli Harry by zginął, Gabby może związać się z kimś innych, popełnić samobójstwo, mieć depresję, jest dużo możliwości. Zobaczycie w następnym rozdziale ;) Chociaż może nie w XXIX tylko w równym, XXX rozdziale, chcę was pomęczyć xd
3. Zrobisz, żeby Gabby zaszła w ciążę?
- hahahahahah przepraszam ale jestem bardzo zboczona i mam skojarzenia xd Nie wiem czy Gabby w ogóle zajdzie w ciążę...NIE NIE NIE znaczy inaczej to ujmę: wiem czy będą mieli dziecko czy nie, ale wam nie powiem ;*
4. Twoje gimnazjum jest prywatne czy publiczne? Opowiedz coś o nim...wszystko opowiadaj, ile jest osób w szkole, klas i narysuj układ twojej szkoły w Paincie jakbyś mogła i w ogóle ;)
- Hmmm...w skrócie to tak: moje gimnazjum jest prywatne, ma teraz dokładnie 4 lata od założenia go, w szkole są dokładnie 63 osoby, są 4 klasy: 1a - 16 osób, 1b - 15 osób, 2 - 16 osób, 3 - 16 osób ;). No i jest 7 sal lekcyjnych, sekretariat, gabinet dyrektorki, pomieszczenie sprzątaczek, 4 łazienki, hala sportowa, biblioteka, gigantyczna stołówka, sala rozrywkowa, aula zielona, aula niebieska i aula biała.
5. Na której stronie na fejsie jesteś adminką?
- ,,Wariuję, bo One Direction" 

No więc to tyle, jeśli macie jeszcze jakieś pytania to piszcie, za 2-3 dni nowy rozdział, do zobaczenia ;)

Misialik  

 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział XXVIII

- Jak ja się za tobą stęskniłam! - krzyknęła Jane.
- Ja za tobą też! - mocno ja przytuliłam.
Nie widziałyśmy się chyba od 3 miesięcy, bo wyjechała do Francji. Teraz miałyśmy razem być na pokazie.
- Opowiadaj wszystko! - powiedziałam siadając na krześle.
- No bo...w ciąży jestem! - krzyknęła z wielkim entuzjazmem.
- Na prawdę? Boże, jak się cieszę! - wrzasnęłam i znów ją przytuliłam. Zachowywałyśmy się znowu jak nastolatki, z mniejszą ilością problemów niż teraz mamy...
Usłyszałyśmy znaczące chrząknięcie.
- Mogę na chwilę przeszkodzić? - wychrypiał dobrze znany mi głos. Obróciłyśmy się w stronę drzwi.
Harry podszedł do mnie i musnął moje usta, a potem przytulił Jane.
- Dawno cię nie widziałem. - powiedział z uśmiechem zwracając się do mojej przyjaciółki.
- Ja ciebie też. - zaśmiała się.
- Słyszałem tak  przypadkowo że wujkiem będę! - powiedział radośnie.
- No oczywiście! Cieszysz się? - zaczęła się śmiać Jane.
- Bardzo! Widzisz kotku, może ty też byś się zgodziła na powiększenie naszej rodziny? - zwrócił się do mnie.
- Co ty tu robisz, Styles? - powiedziałam ignorując jego pytanie.
- Ale nie przyjemnie! Tak bardzo mnie nie lubisz? Zapomniałaś tych szpilek na pokaz, więc ci je przywiozłem... - podał mi do rąk karton z butami.
Czy on nawet mnie denerwując musi być czarujący?

- aaaww, jak słodko... - powiedziała Jane.
- Dziękuję. - cmoknęłam go w usta.
- Lecę. My z rodzicami jesteśmy jakby co na arenie, aha, masz przyjechać na koncert. Kocham Cię. Na razie, Jane. - pożegnał się i wyszedł.

- Ty to masz szczęście... - westchnęła Jane.
- Dla czego? - uśmiechnęłam się.
- On się tak o ciebie troszczy...sławny jest, przystojny, żartobliwy... - rozmarzyła się.
- Wiesz Jane...po twojej wypowiedzi boję się że mi go zabierzesz...
- No co ty, za kogo ty mnie masz! Z resztą on jest zapatrzony w Ciebie, nikt nie ma szans. A własnie... Harry wspominał coś o powiększaniu rodziny? - uśmiechnęła się.
- Nie ma  mowy. Nie chcę mieć dzieci. Boję się po prostu, że popełniłabym jakiś błąd i potem miałyby takie dzieciństwo jak ja... - odparłam cicho.
- Tyle że twój ojciec był narkomanem i alkoholikiem, a Harry na 100% kimś takim nie będzie. - zaśmiała się.
- Pali. - odpowiedziałam krótko.
- To, że pali nie jest zagrożeniem dla dzieci, na pewno by uważał żeby nie robić tego przy nich.
- Jane...odpuść sobie.

Minęły gdzieś z 3 godziny. Makijażystka kończyła swoją pracę. Znudzona patrzyłam tępo w zegar. W ucho wpadły mi słowa z radia.
,,Tragedia w Los Angeles"
Na dźwięk nazwy miasta makijażyści, styliści, dosłownie wszyscy znieruchomieli. Panowała cisza, gdy wypowiadano kolejne słowa z głośnika.
,,Największy stadion w LA,  ,,Los Angeles Memorial Sports ArenaNagle się zawalił! Około 2 godzin temu budynek dosłownie runął w oczach, więźniąc pod gruzem kilkudziesięciu ludzi. Odbywały się próby sławnego boysbandu, One Direction, na razie nie wiadomo co stało się z piosenkarzami, ich ekipą i fankami, które były obecne na arenie"
Wyplułam na podłogę wodę którą miałam w ustach. Strach? Nie, to już była śmiertelna panika. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Wybiegłam z pomieszczenia, a za mną Jane.
- Masz tu samochód? - krzyknęła zadyszana Jane.
- Przyleciałam samolotem, Harry pojechał pod tą przeklętą arenę samochodem! - odpowiedziałam szybko wzywając taksówkę.

Siedząc w pojeździe dusiłam się łzami.
- To nie mogło się stać....to nie mogło się stać! - schowałam twarz w dłoniach, powtarzałam to samo zdanie.
- Gabby, a może on akurat wyszedł...musiał przeżyć... - szepnęła Jane.
Zadzwonił mój telefon.
- Gabby błagam powiedz że ich nie było na tej arenie! - krzyknęła rozhisteryzowana Danielle.
Rozpłakałam się.
- Byli! Nie wiem...może wyszli... ale wiem że Harry jechał na arenę jakieś 2 godziny temu! - wyjąkałam.
- Cholera...nie...nie..nie oni wyszli, musieli wyjść! Przylecę jak najszybciej do LA, dam znać... - usłyszałam jej płacz. Rozłączyła się.
Nie minęło 5 minut gdy znów usłyszałam dzwonek.
- Halo? - spytałam cała we łzach. Jane mocno ściskała moją rękę.
- Gdzie jesteś? Gabby...oni byli na tej cholernej arenie, rozumiesz? Oni... - jęknęła histerycznie łykając powietrze Eleanor.
- Nie... - upuściłam telefon na siedzenie. - Nie! - krzyknęłam. Kierowca dobrze wiedział o co chodzi. W lusterku posyłał mi współczujące spojrzenie, bez słowa przemierzając ulice w stronę zawalonego stadionu...

niedziela, 3 listopada 2013

Hejka kochani!

Wiem że obiecałam dodawać rozdziały co 3 dni, ale dzisiaj nie dałam rady. Za dokładnie 12 dni kończy mi się okres próbny na jednej ze stron na facebook'u o One Direction, i bardzo mi zależy na byciu tam adminką więc muszę spędzać tam dużo czasu, jest druga adminka próbna oprócz mnie i też jest aktywna więc jest troszkę konkurencja xd Dodatkowo organizuję jeszcze tam konkurs, muszę powybierać zgłoszenia i w ogóle, no i do tego szkoła, moi nauczyciele są bardzo śmieszni i zachowują się jak nastolatkowie przez co mamy wspólny język, ale niestety bardzo też wymagają ;//
Rozdział jutro na 100%
Kocham was ;*

Aha, od dziś podpisuję się ,,Misialik" bo tak nazywam się jako adminka i będzie mi łatwiej ;)
Misialik

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział XXVII

18+


 Ten smak, jego usta na swoich... czułam jak rozkosz pobudza do życia każdą moją komórkę ciała. Momentalnie wbiłam palce w długie jego włosy. Jęknął cicho nie wiem czy z zadowolenia czy szybkości mojego ruchu. Podniosłam się lekko siadając na nim okrakiem.W jednej chwili przysunął mnie mocniej do siebie. Czując jego erekcję między nogami byłam cholernie podniecona.  Szybsze oddechy zaczęły wypełniać pomieszczenie a my dalej tkwiliśmy w pełnym namiętności jakby walki pocałunku. Ciągnęłam za końce jego włosów kiedy on gładził skórę moich pleców a po chwili  już ud. Chciałam  zacisnąć usta aby powstrzymać zbyt duża dawkę podniecenia, ale zacisnął dłonie mocniej uniemozliwiwjąc mi nie wydawanie z siebie dźwięków. Palcami kreśliłam drogę do rozporka rozkoszując się napiętymi mięśniami brzucha. Ale ja go pragnę.
-Cholera...Gabby jesteś...cudowna... - wyjęczał.
Szybko odpięłam pasek, a kiedy nakazałam unieść mu trochę biodra, bez problemu zrobił to a moim oczom ukazało się duże wybrzuszenie. Zerknęłam na dół pragnąć go dotknąć, ale zatrzymał moje nadgarstki w ostatniej chwili.
-O nie. Najpierw ty kochanie. -szybko nez problemu dostał się pod moją bieliznę i bez żadnego ostrzeżenia wbił we mnie palec
- Śpią już...nie usłyszą. -odezwał się kiedy zatkałam sobie usta dłonią kiedy zbyt szybkie i głośne jękniecie się z nich wydostało.
Przywarłam do jego ust, pragnąć mieć go już w sobie. Poruszał się coraz  szybciej a fala podniecenia rosła z każdą sekundą. Serce waliło jak oszalałe.Nie mogłam zostać mu dłużna, dlatego korzystając z jego chwili nieuwagi kiedy zapatrzony był w moje oczy sięgnęłam ręką za gumkę jego bokserek. Uśmiechnął się tryumfalnie kiedy zaczęłam poruszać w górę i w dół jego ,,kolegą". Oddechy przyspieszały, a rozum pragnął go jeszcze więcej.
-Pragnę Cię-odezwał się prawie niesłyszalnie.
-Teraz.Proszę-wysyczałam z strzępionymi oddechami.
Nie czekałam długo aż zdjął moje majtki i swoje bokserki.Uniósł mnie na znaczną wysokość, jak się domyślam zakładając prezerwatywę. Powoli moje ciało zbliżało się do jego krocza. Pisnęłam czując główkę jego ,,przyjaciela" ocierającą się o moją pochwę. Pożądanie znalazło się na najwyższym poziomie.
-Proszę-powiedziałam błagalnym tonem kiedy subtelnie drażnił się swoim penisem wokół mojego wejścia.
-Aaaał!-krzyknęłam przez pocałunek kiedy szybko się we mnie wbił.
-Krzycz moje imię-po raz kolejny ledwie go usłyszałam.
-Harry-szepnęłam w jego szyję rozkoszując się jego obecnością.
-Krzycz!-zażądał wbijając się we mnie z znacznie większą siłą.
-Harry!-poddałam się nawet tego nie kontrolując.
Przyspieszał ruchów, a ja pragnęłam go pocałować. Odwzajemnił nie przestając we mnie wchodzić. Jak cudownie go czuć. Pewnie dlatego każda dziewczyna chce go przelecieć. Najwyższy, najprzyjemniejszy moment zbliżał się wielkimi krokami a Harry nawet na chwilę nie zwalniał tempa.Całowałam go namiętnie przygryzając co chwilę jego wargę. Podniecało go to jeszcze bardziej, aż tak, ze po chwili razem rozluźniliśmy mięśnie wypuszczając z siebie wszystkie przyjemności. Opadłam na jego ramię próbując przywołać serce i oddech do porządku.
-Nie spodziewałem się, że będziesz jaka agresywna- wydyszał rozbawiony.
- Kocham cię. - wyszeptałam.
- Ja ciebie 1000 razy mocniej. - odpowiedział otulając mnie kołdrą.

Harry's pov.



Otworzyłem oczy. Gabby spała na moim torsie. Uwielbiałem to, jak się we mnie wtulała, mocno obejmowała mnie swoimi chudymi rękami. Ja mogłem wtedy przytulać ją jeszcze mocniej, wplatać ręce w jej włosy. Mógłbym tak leżeć już zawsze, zwłaszcza że przez 2 miesiące nie mogłem jej dotknąć, widziałem ją tylko przez nie wyraźny obraz kamerki od laptopa...
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Już już, chwileczkę! - odkrzyknąłem starając się nie obudzić Gabby.
Delikatnie przesunąłem Gabby na jej poduszkę, muskając jej usta. Mruknęła tylko i znowu zamarła w bez ruchu. Leniwie wstałem z łóżka, sięgnąłem z szafy czarne bokserki i podążyłem do drzwi.
Gdy je otworzyłem zobaczyłem moją mamę.
- Przepraszam, obudziłam cię? - spytała przyglądając mi się.
Przeczesałem ręką włosy.
- Niee, nie spałem już. Potrzebujecie czegoś? - uśmiechnąłem się.
Zaczęła się wahać, jąkać.
- Coś się stało mamo? - spytałem zdezorientowany.
- Nie strać Gabby, bo jeśli tak to cię zabiję. - powiedziała nagle.
- A dla czego miałbym ją stracić? - spytałem spokojnie.
- Słyszałam waszą kłótnię wczoraj, i się martwię. - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Wiem, ale już wszystko jest w jak najlepszym porządku, na prawdę mamo. Nie musisz mi mówić jaka jest Gabby, bo ja to doskonale wiem. - przytuliłem ją.
-Ale wszystko między wami dobrze? - upewniła się.
- Wszystko. Nigdy nie było lepiej. - powiedziałem lekko całując jej czoło. Gdy byłem mały wydawała się taka wysoka, silna i straszna jak coś zbroiłem. Teraz sięgała ledwo do mojego ramienia, moja ręka była o wiele większa niż jej, i jestem o wiele silniejszy od niej.
- Słyszałam. Że wszystko było w porządku tej nocy. - zaśmiała się.
Oooj....słyszała...chyba po raz pierwszy czułem się lekko zażenowany. Krzyczeliśmy tak głośno? Raczej starałem się tego nie robić...Może to już jest niekontrolowane.
- T..taak?  yy...uuummm... - podrapałem się w szyję.
Zaczęła się śmiać.
- Kocham cię Harry. Jesteś już dorosły, wiesz co robisz i ja nie mogę się w to wtrącać. Nie zadowolona byłam, gdy słyszałam o tobie i Caroline. Gabby jest cudowna, i dla tego nie możesz jej skrzywdzić, jest za delikatna na to. Cieszę się...z tego. - uśmiechnęła się.
Spuściłem głowę.
- Tak szybko dorosłeś... nie mogę uwierzyć, że mam takiego przystojnego syna... - pogładziła mój policzek.
Przytuliłem ją jeszcze raz.


- Dzień dobry. - przywitała się rozpromieniona Gabby wchodząc do kuchni. Była już ubrana i lekko umalowana.
- Nareszcie śpiochu! - powiedziałem podnosząc się z krzesła i całując ją w usta.
- Gabby co chcesz do jedzenia? - spytała moja mama.
- Dziękuję na razie, nie jestem głodna. - uśmiechnęła się lekko.
- Ja już znam to twoje ,,nie jestem głodna". Zrobię ci kanapki i masz je zjeść. - powiedziałem i zabrałem się za przygotowanie śniadania dla mojej Angel.
- O której masz koncert? - spytał Robin.
- uuumm...o 18.00. No właśnie, musimy ustalić co dziś robimy, nie będziecie siedzieć w domu. - powiedziałem.
- Ja mam sesję o 16.00, pamiętasz? . - powiedziała Gabby nalewając sobie soku pomarańczowego.
- Ale będziesz na koncercie? - zrobiłem smutną minkę.
- Nie wiem czy punktualnie, ale przyjadę na pewno. - odparła siadając przy stole.
- Może my sami sobie coś zorganizujemy, jesteście zajęci i nie będziemy wam przeszkadzać. - powiedział Robin.
- No co wy! Pojedziecie ze mną na chwilę do studia, a potem może na plażę. Odwieziemy Gabby do agencji, wrócimy do domu, zjemy coś i pojedziemy na arenę. - przedstawiłem im plan dnia.


Gabby's pov.
Weszłam do naszej sypialni. Tak, zdecydowanie muszę tu ogarnąć. Prześcieradło i kołdra leżały sponiewierane na podłodze, jedna z poduszek nie wiadomo skąd znalazła się na parapecie. Pomijając leżącą w kącie moją i Harry'ego bieliznę jako oznakę tego co robiliśmy w nocy, na jego szafce nocnej było też opakowanie od prezerwatyw. Gdyby weszła tu jego mama lub Robin....
Na podłodze leżały jego rurki i koszula, moja sukienka, a obok porozrzucane moje szpilki i jego buty. Białe zasłony łagodziły ostre światło promieni słonecznych, przepływających przez wielkie okno.
Nagle drzwi otworzyły się, i pojawił się w nich Hazz.
- Kochanie, posprzątaj tutaj. - zaśmiałam się.
- Wiesz że dla ciebie zrobiłbym wszystko...ale... - jęknął żartobliwie.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Podszedł do mnie, wziął na ręce i położył na łóżku.
- Powtórka z dzisiejszej nocy? - usiadł na mnie okrakiem.
- Hmmm... - rękami powędrowałam na jego krocze, delikatnie je masując. Chciałam się z nim podroczyć.
Już zaczął wydawać z siebie gardłowe jęki.
- Nie. - zaśmiałam się i ,,wyślizgnęłam" się spod niego.
- Jesteś okrutna! Teraz będę musiał z nim walczyć, żeby dopiąć spodnie! - skrzywił twarz powstrzymując śmiech. Śmiałam się jak nigdy. Wygłupiał się tylko, żeby mnie jeszcze bardziej rozbawić.

___________________________________
Krótki, ale mam bardzo mało czasu, czytający zgłoście się do mnie na aska: http://ask.fm/He3He3He3