Rozdział zawiera opis domu Harry'ego i Gabby w Londynie, ponieważ wiele osób mnie o to prosiło.
__________________________________________
*Harry's pov*
Mrowienie się nasilało. Byłem zaskoczony, bo zacząłem je czuć! Trochę to bolało. Zacisnąłem zęby i zadzwoniłem do Gemmy.
- Harry wiesz że przy twoim łóżku jest guzik, i tym byłoby ci łatwiej mnie wołać? - spytała.
- Wiem...ale coś jest z moimi nogami i... - nie dokończyłem.
- Boże już biegnę! - krzyknęła lekko przerażona.
*Gabby's pov*
- No weź, Gabby nie mów tak! - zaśmiała się Jane.
- No ale to jest prawda. Między mną a Harrym nigdy nie będzie już tak jak wcześniej... jeszcze to! - powiedziałam patrząc się na mój brzuch. Przyzwyczaiłam się do faktu że będzie dziecko. Nawet jeśli nie jest zaplanowane.. to jednak jak wszyscy mówią ,,jest owocem miłości" między mną a Harry'm.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Ale dla czego tak myślisz?
- Już chyba wszystko wygasło. Kocham go, i nie mogę żyć bez niego ale...to nie jest to samo co kiedyś. - odparłam cicho wzdychając.
- Wiem o co ci chodzi. Ale Harry się nie podda. Bardzo cię kocha, i walczy teraz też dla... no właśnie, to będzie on czy ona? - spytała podekscytowana. Westchnęłam.
- Nie wiem. Ledwo daję radę znaleźć czas na wizyty u ginekologa... - odpowiedziałam cicho.
- No ale...jak to... a jak kupiłaś ubranka, łóżeczko nie wiedząc czy to będzie chłopiec czy dziewczynka? - spytała zdziwiona Jane.
- Nie kupiłam ich. - odcięłam trochę zdziwiona tym, że do tej pory nawet o tym nie myślałam.
- Kobieto! Gdzie twój instynkt macierzyński? Tracisz jedną z najlepszych części ciąży! - krzyknęła oburzona. - ja pierwsze co zrobiłam, to poleciałam do sklepu!
- Zachowujesz się jak doświadczona mamusia. - zaśmiałam się.
- Jestem nią już razem z ciążą dokładnie rok. - uśmiechnęła się. - aha, i jutro odwiedzimy wszystkie sklepy w Londynie i kupimy mnóstwo ciuszków, łóżeczko, wózek i...
- Harry chciał przy tym być.. opowiadał mi o czym marzył jeszcze przed wypadkiem.. - odparłam z rozpaczą.
Jane zamilkła. Nawet ona, która zawsze miała w sobie pozytywną energię, tym razem nie dała rady. Sytuacja była ciężka, co tu mówić? Harry nie może chodzić, a ja jestem w ciąży...
W ogóle co się stało z moim życiem? Przez jeden dzień byłam szczęśliwa na koncercie chłopców, następnego bałam się że zginęli, potem okazało się że każdy jest sparaliżowany... dzisiaj Louis ma ciężką rehabilitację po złamaniach, Liam wychodzi powoli z urazu głowy, Niall który wyszedł z tego cudem cało jest przemęczony formalnościami, wywiadami, Zayn po operacji jest unieruchomiony a Harry walczy o odzyskanie sprawności w nogach. Pociesza jedynie to, że każdy z nich jest trzeźwy i równie dowcipny jak wcześniej. Ale widać że każdy z nich kryje smutek. Kochali śpiewać...teraz to wisi na włosku.
Kilka godzin później rozstałam się z Jane. Z lotniska pojechałam szybko taksówką do domu, żeby z tamtąd zabrać swój samochód. Wolę się nie denerwować i ze spokojem sama planować sobie trasę i godziny.
Przez chyba 30 minut szukałam kluczy od domu. Nie pomagała mi przy tym grupka natrętnych paparazzi.
W końcu znalazłam. Szybko przekręciłam klucz i wpisałam 5-cio cyfrowy kod, po chwili byłam już schowana za bielonym murem posesji. Uświadomiłam sobie, że nie byłam tu dokładnie od wypadku chłopców. Wszystkie potrzebne rzeczy mieliśmy w apartamencie w Los Angeles, nie było potrzeby przyjeżdżać do Londynu. Kiedy Harry został przewieziony do Anglii na rehabilitację ja byłam w Japonii, i jakoś tak wyszło...
Brakowało mi tego domu. Żaden z naszych posesji nie był taki jak ten, nastawiliśmy się na mieszkanie w Londynie więc nasza ,,główna baza" była właśnie tu. Harry urządzał go i wykańczał z myślą o mnie, dla tego był taki wyjątkowy. Nie był gigantyczny, składał się tylko z salonu, trzech sypialni, kuchni, jadalni i łazienki, chyba największym pomieszczeniem w budynku był garaż na 3 samochody i jednocześnie połączona z nim pracownia Stylesa. Otaczał go za to gigantyczny ogród, który teraz był zaniedbany bo nie mam na nic czasu. Nie wchodziłam do środka. Od razu nacisnęłam guzik na pilocie, i gdy drzwi od garażu podniosły się do góry szybko wsiadłam do swojego białego suv'a.
Jak to w Londynie, ulice były zakorkowane. Przeklęłam w duchu to, że cofnęłam się do domu. Jadąc z lotniska taksówką była bym w szpitalu od dawna.
Wzdychając położyłam rękę na brzuchu. Uśmiechnęłam się czując jak kopie.
Jakieś pół godziny później dotarłam do szpitala. Zapukałam do drzwi z tabliczką ,,Harry Styles" i nacisnęłam klamkę.
Siedział na łóżku na kolanach trzymając laptopa. Nawet teraz wyglądał cudownie. Podniósł się gdy mnie zobaczył.
Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Nieśmiało wziął moją twarz w ręce. Potarł swoim nosem o mój. Powoli musnął moje usta.
- Mogę? - wyszeptał.
- Dla czego się pytasz?
Stęskniłam się za nim, a on się pyta czy może mnie pocałować...
Wplotłam ręce w jego loki, on delikatnie dotykał moich piersi i zaokrąglonego brzucha, namiętnie mnie przy tym całując.
- Potwornie się za tobą stęskniłem...za wami. - wychrypiał. Uśmiechnęłam się. Położyłam głowę na jego ramionach. Mimo wszystko brakowało mi go, i to bardzo.
- Pokażę ci coś. - uśmiechnął się szeroko.
Przygryzł wargę i powoli usiadł na krawędzi łóżka. Sięgnął oparte o szafkę kule.
Głośno wypuścił powietrze z ust. Zacisnął szczękę i powoli wstał. Jego mięśnie się napięły, a na czole pojawiły się kropelki potu. Stanął na własnych nogach, robiąc mały krok. W jego oczach było widać zaparcie w sobie, szczęście zmieszane z cierpieniem. Podeszłam do niego, podtrzymując na ile można. Tęskniłam za tym jak stał i górował na de mną.
____________________________________________
Jutro mamy wymianę z Anglii i na razie przez 3 tygodnie są u nas a potem my tyle samo u nich, więc będę miała dużo na głowie, albowiem zatrudniono mnie jako tłumacza tych osób żeby się oswoili xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz