- Ro..rozumiem że...wyyglądam...o..okropnie ale...mogłabyś mnie...chociaż...przytulić... - powiedział słabo.
Delikatnie położyłam ręce na jego zimnym torsie i musnęłam usta. Brakowało mi tego.
- Dla czego... płaczesz? - spytał gładząc moje ramiona. Był unieruchomiony, ruszał tylko rękami.
- Myślałam że cię straciłam Harry... - płakałam jeszcze mocniej, wplatając palce w jego loki.
- Kocham cię...myślałem przed operacją że cię...tu niee będzie.. - powiedział lekko się jąkając.
- Dla czego miało by mnie nie być? - spytałam muskając nosem jego policzek.
- Wyglądam okropnie i..p..pewnie będę kaleką...w..wiem że jesteś tutaj z poczucia..o..obowiązku... - wyszeptał, a z jego oka poleciała łza. Otarłam mu ją.
- Co ty gadasz? Ja cię kocham Harry! Jesteś całym moim światem, nigdy cię nie zostawię! - szepnęłam zszokowana.
- Zmarnujesz sobie przy mnie życie Gabby...nie będę mógł chodzić...zarabiać....śpiewać... - urwał w pół zdania a jego oczy tempo patrzyły się w sufit. Uronił wiele łez.
- Harry... - nie dokończyłam, przerwał mi.
- Nie musisz mnie oszukiwać. Wiem jak jest... będę ciężarem, Gabby ja jestem kaleką! - Jego głos się łamał.
- Skąd wiesz że będziesz kaleką?
- Nie czuję nóg. - odparł cicho.
- To wszystko może wrócić do normy! Będziesz jeździł w trasy, miał pełno koncertów, będziesz śpiewać, denerwować mnie tak jak wcześniej! Będziesz chodził, biegał, wszystko będzie normalnie rozumiesz? A ja zawsze będę przy tobie, czy tego chcesz czy nie! Rozumiesz? WSZYSTKO będzie jak dawniej! - zacisnęłam zęby żeby się nie rozpłakać. W głębi duszy wiedziałam, że to odciśnie swój ślad. Harry został przygnieciony stertą gruzu!
- Nie będę mógł mieć dzieci. - powiedział.
- Adopcja. - odparłam szybko.
- Nie będę mógł wchodzić na piętro naszego domu.
- Kupimy parterowy. - odpowiedziałam.
- Nie będę miał pracy.
- Ja zarabiam. - zaargumentowałam.
Nagle poczułam silny ból brzucha.
- Zaraz wrócę Harry, nigdy, przenigdy tak nie mów, jasne? - spytałam i wręcz wybiegłam z sali do łazienki.
Miałam już zawroty głowy ostatnio. Przez te wszystkie sprawy, formalności, operacje...zapomniałam o okresie! Ja go nie miałam przez te dwa miesiące... Stanęłam przed lustrem opierając się rękami o umywalkę.
- Nie... - szepnęłam.
Dzień przed tym cholernym wypadkiem robiliśmy to...ale Harry się zabezpieczał! To nie mogło się stać!
Ból się nasilił...
************
2 godziny później
************
- Gratulacje, jest pani w ciąży. Tylko nie rozumiem, jak pani mogła nie zauważyć tego przez 2 miesiące! - powiedziała lekarka.
- Stres...i to wszystko... - odparłam zszokowana. Harry przykuty do łóżka, a ja jestem w ciąży...
- Widząc pani minę sądzę że dziecko nie było planowane? - odparła smutno.
- Było, ale później! Na pewno nie w tym momencie! Za kilka lat, a teraz... - powiedziałam zrozpaczona.
Porozmawiałam chwilę i wyszłam, kierując się prosto do sali Harry'ego.
Wytarłam szybko łzy i nacisnęłam klamkę.
- Gdzie byłaś? - spytał delikatnie się uśmiechając.
- Harry...ja.... - rozpłakałam się.
- Skarbie co się stało? - spytał przestraszony.
- ja...jestem w ciąży.. w 2 miesiącu.... - jęknęłam chowając twarz w dłoniach.
- Z...ze mną?
- Nie, z Louisem! Myśl trochę! - parsknęłam.
- To...nie umiem się wysłowić! Kocham cię, bardzo się cieszę! Boże nie mogę uwierzyć! - krzyknął szczęśliwy. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Dziecko będzie teraz tylko kolejnym z miliona problemów.
*************
2 miesiące później
*************
*Harry's pov*
- Powoli, powoli Harry. - powiedziała delikatnie Gemma.
- Nie ! - warknąłem zaciskając zęby z bólu. Oparłem się ramionami na łóżku, spiąłem mięśnie próbując się podnieść z wózka. Jęknąłem głośno i wypuściłem gwałtownie powietrze. Skrzywiłem się opadając z powrotem na wózek. Ścierpnięte mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
- Harry po takiej długiej przerwie nie możesz się przemęczać, bo nigdy nie staniesz! - powiedziała Gemma. Trochę denerwowało mnie że zajmuje się mną własna siostra, była zbyt nad opiekuńcza, ale pech chciał że była pielęgniarką w tym szpitalu.
Z całej siły walnąłem pięścią w ścianę, wrzasnąłem najgłośniej jak potrafiłem. Schowałem twarz w dłoniach.
- Harry... - Gemma odezwała się łamiącym głosem.
- Nie możesz tracić nadziei, idzie ci co raz lepiej... odzyskałeś czucie w nogach, a panowanie nad nimi to kwestia czasu... - pogłaskała moje mokre od potu włosy.
- Ale ja nie mam tego czasu! Chcę wrócić na koncerty, trasy, i przede wszystkim za 3 miesiące urodzi mi się dziecko! Nie mogę zostawić Gabby samej! Wiesz jak okropnie się czuję z myślą że musi spać sama w wielkim domu, będąc w ciąży? Wiesz jak się czuję nie mogąc się nią opiekować? Nie tak to miało wyglądać! Miałem o nią dbać, a ona teraz jest sama, przysparzam jej jeszcze więcej kłopotów! - jęknąłem.
- Gabby jest silna, i ja się nią opiekuję. - odparła.
- Nic nie rozumiesz. - warknąłem. Ostatnio nie byłem dla niej zbyt miły...
- Nie Harry, to ty nie rozumiesz. Zawalił się na ciebie stadion. To cud, że w ogóle tu jesteś, żyjesz! Pomyśl nad tym. Zastanów się nad tym, że wszyscy przeżyliście. To mogło się skończyć tragicznie. - powiedziała i wyszła.
Przeczołgałem się na łóżko. Włączyłem laptopa, nałogowo włączając twittera. Automatycznie zajrzałem na profil Gabby. Kiedyś pisaliśmy do siebie tweety będąc nawet w tym samym pomieszczeniu. Teraz ona jest w Japonii, i nie pisaliśmy od 1 roku. Rozmawiamy co dziennie, ale tamto miało taki urok...
Pisała za to do innych:
,,Najlepsza sesja ;) Dziękuję @Jack_Thompson i @RebeccaSmiths"
Jack Thompson... nienawidziłem gościa mimo że nawet go nie znałem. Dla czego?
To zdjęcie powodowało że się w sobie gotuję. Tylko ja mogę oglądać zgrabne nogi Gabby, i może leżeć tylko obok mnie, a nie koło jakiegoś pedalskiego gościa!
Swoją drogą... ona jest przepiękna. Marnuje się przy mnie...
Cholernie się cieszę że będę ojcem. Ale jednocześnie widzę, że ona nie chciała tego dziecka, i że jest ono tylko wpadką... Dodatkowo martwię się. Nie chcę żeby miało ojca kalekę...
Nagle zadzwonił mój telefon.
Westchnąłem przesuwając palcem po zielonej ikonce słuchawki.
- Tak kochanie? - spytałem.
- Jak Ci idzie? Przylatuję wcześniej, w Londynie będę za 2 dni. - powiedziała. Jej głos brzmiał na roześmiany.
- Nadal nie wstałem... - odparłem cicho.
- Kotku...dasz sobie radę, zobaczysz.
- A co będziesz robić przez te 2 dni zanim przylecisz? - spytałem mając nadzieję że nie ma w jej towarzystwie Jack'a.
- Mam sesje z Jack'iem i Rebeccą w Japonii, a potem jeszcze muszę jechać do Jane i małej żeby jakiś prezent dać bo w końcu matką chrzestną jestem. - odparła.
Rozmowa potrwała jeszcze z jakieś 20 minut, zakończyliśmy ją słowami ,,Kocham Cię." Gdy odłożyłem telefon na szafkę poczułem dziwne mrowienie w nogach...
OMG!!! BOSKI!!
OdpowiedzUsuńSuperrrr czekam na next :)
OdpowiedzUsuń