środa, 30 października 2013

Rozdział XXVI

Wsparłam się na łokciach, trochę speszona.
Harry uklęknął na łóżku, nogi miał po obu stronach moich bioder. Przeczesał ręką włosy.
- Kontynuujemy. - uśmiechnął się pochylając się nade mną.
Odepchnęłam go lekko.
- Jak ja teraz będę normalnie rozmawiać z twoją mamą? - odparłam z uśmiechem, jednak byłam zrozpaczona.
- Kotku to ja na tobie leżałem i cię całowałem. - uśmiechnął się.
- Ale mogła zobaczyć moje ręce pod twoimi bokserkami. - zaśmiałam się.
- Przecież ona wiedziała wcześniej, że my śpimy razem. - powiedział wstając z łóżka. Zakluczył drzwi i z błyskiem w oku się na mnie patrzył.
Wstałam i podeszłam do szafy.
- Co robisz? - spytał obejmując mnie od tyłu. Odwróciłam się i delikatnie musnęłam jego usta.
- Ubieram się, zimno mi. - odparłam.
- Zaraz będzie ci gorąco. - wymruczał przenosząc swoje duże dłonie na moje piersi.
- Nie Harry. Nie chcę....zrozumiesz? - spytałam  cicho.
Westchnął zrezygnowany i rozłożył się na łóżku.
Położyłam się obok niego, włączając laptopa.
- Kochanie...nie jesteś obrażony? - spytałam wtulając się w jego umięśnione ramię.
- Nie kochasz mnie.- mruknął.
- Harry nie mów tak! - wyjęczałam.
- Idę się wykąpać  - podniósł się z łóżka ignorując mnie.
- Przecież  myłeś się pół godziny temu. - powiedziałam zrezygnowana.
- Nie potrzebnie się podnieciłem. - mruknął.
- Czyli tak się nazywa teraz uciekanie przede mną gdy jesteś obrażony? - spytałam.
Machnął ręką. Usłyszałam trzask drzwi. Wyszedł.
Oparłam się o poduszkę.
- Idiota. - wysyczałam.
Weszłam na twittera.
@NiallOfficial: ,,Byliście świetni! Tak trzymać! Świetne show, Crazy Mofos! <klik>"

Odruchowo weszłam w linka. Harry jak zwykle zniewalająco przystojny, z tym swoim głosem... Westchnęłam. Traciłam głowę. Jak można być tak idealnym? Patrzyłam się jak zahipnotyzowana w ekran. Gdy śpiewał, jego szczęka stawała się wydatna, a szyja naprężona.
Do pomieszczenia wszedł Styles. Wycierał ręcznikiem mokre od wody włosy. Jego umięśnione, wytatuowane ciało nie było niczym zakryte, nie miał nawet bokserek.
- Załóż coś. - powiedziałam nie spuszczając wzroku z...na pewno nie z tego, na co nie powinnam patrzeć. Po prostu gapiłam się na jego krocze. Oby tego nie zauważył.
- Nie. Masz wiedzieć co tracisz. - odparł szorstko.
- W domu są twoi rodzice, jak przeszedłeś z łazienki tutaj idioto? - spytałam przeglądając twittera.
- W ręczniku. - wzruszył ramionami. Ze swoją obrażoną miną, nadal nagi położył się na łóżku.
- Na prawdę masz zamiar obrażać się na mnie za to, że nie chcę się pieprzyć? - jęknęłam.
- Nie widzieliśmy się od miesięcy. - warknął.
- I dla tego musisz to psuć? Nie musimy od razu tego robić, żeby miło czas spędzić! Rzadko się widzimy, a ty to do cholery psujesz! - krzyknęłam. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc zbiegłam na dół do kuchni.
Woda. Teraz tylko tego mi trzeba. Zanurzyłam wargi w napoju.
Co mu się stało? Dawniej nie nalegał na to jeśli nie chciałam....dobra, nie oszukujmy się - chciałam, i chcę tego cholernie mocno, ale gdy nakryła nas jego matka to...poczułam się dziwnie.
- Nie przeszkadzam? - spytał damski głos.
Wzdrygnęłam się, i obróciłam w stronę kobiety. Anne uważnie się na mnie patrzyła.
- N..nie... - wyjąkałam. Przed oczami nadal miałam sytuację, gdy stanęła zdziwiona w drzwiach podczas gdy ja i Harry byliśmy bardzo blisko.
- Nie chcę Gabby żebyś czuła się nie zręcznie...przez tą sytuację...ja uważam że mogę się tylko cieszyć, że się tak kochacie. - uśmiechnęła się.
- Ale my nie... na prawdę, dzisiaj nic...i od dawna w ogóle... - spróbowałam złożyć sensowne zdanie, ale się nie udało, jednak ona chyba zrozumiała.
Uśmiechnęła się tylko.
- Cieszę się Gabby, że Harry ma kogoś takiego jak ty.  - powiedziała cicho i powoli wyszła z kuchni.
Westchnęłam i udałam się na górę. Ciekawe czy Harry'emu przeszło...
Delikatnie uchyliłam drzwi. Leżał na łóżku z laptopem, tyle że teraz jego ciało przykrywał biały T-shirt i dresy.
- Wyjdź, Gabrielle. - odparł szorstko. Chyba się przesłyszałam!
- Co ty powiedziałeś?
- Masz wyjść. Nie będę już powtarzał. Masz do kurwy jasnej wyjść! - wysyczał.
- Tak? A dowiem się dla czego?  - spytałam zła.
- Kurwa, nie chcesz żebym się na tobie wyładował! Ja też tego nie chcę, więc wyjdź! - wrzasnął.
- Najpierw powiedz mi dla czego. - odparłam stanowczo.
- Ja pierdole, nie chcę zrobić ci krzywdy, ale mnie do tego zaraz zmusisz! Wyjdź! - jęknął zaciskając szczękę. Pewnie weszłam do pomieszczenia.
- Nie rozumiesz w normalnym języku? Masz wyjść, jasne? - syknął.
Trzasnęłam drzwiami.
Coś mnie ukłuło w sercu. Rozpłakałam się. Dla czego on taki jest?
Dom w Californii nie był taki duży jak w Londynie. Miał dwie sypialnie, salon i jeden pokój w którym...w zasadzie nic nie było, po za jednym regałem i małą kanapą. W salonie nie będę spać, bo będzie to dziwnie wyglądało dla Anne i Robina...
Pokoik był bardzo mały, na samej górze domu. Białe ściany i ciemne panele dodawały surowości pomieszczeniu. Na środku stała mała, beżowa kanapa, z boku przy ścianie mały, ciemny regał i jeden, na prawdę mały stoliczek obok wielkiego okna.
Do niego nie wrócę na pewno. Przyjechałam tu, żeby odpocząć od Londynu, i po prostu mieć Harry'ego cały czas. Jak na razie, tylko californijska pogoda dopisuje.
Wyszłam na mały balkonik. Spojrzałam w dół, do ogromnego okna od naszej...Harry'ego sypialni. Tamten taras jest znacznie większy... Światła nadal się paliły i odbijały się w kafelkach balkonowych tak, że mogłam dostrzec ruszający się cień sylwetki. To Harry...
Co mu się nagle stało?Dla czego on tak się zmienił? Tęsknię za czasami, kiedy byłam dla niego kimś ważnym. Teraz wydaje mi się że jestem normalnością, iskra wygasła a to co niezwykłe stało się normalnością... W ogóle, dla czego powiedział do mnie Gabrielle? Wie, że tego nie lubię!
Obraz jego na koncercie pozostawał przed moimi oczami...
Oparłam się o poręcz balkonu. Gdy chwytałam ją ręką brzęknął metal. Pierścionek. Po policzku spłynęła mi łza. Zdjęłam go z palca i położyłam na małym stoliku. Jeśli dalej tak się mają sprawy toczyć, to wolę wracać do deszczowego Londynu niż być tutaj...
Już miałam wracać do pokoju, gdy nagle zobaczyłam Harry'ego na tarasie. Trzymał w ręku papierosa...on pali? Czyli że dużo nie wiem...
W drugiej ręce trzymał telefon.
Cisza panująca na zewnątrz skutkowała tym, że słyszałam słowo w słowo z rozmowy.
- Louis, postaw się kurwa w mojej sytuacji! - wysyczał do słuchawki.
- Harry, spieprzyłeś sprawę! Jestem 1 km od ciebie, a ty już masz problemy! Zapierdalaj do jej pokoju, i błagaj o przebaczenie nawet na kolanach! To że on powiedział ci te rzeczy, to nie znaczy że musisz wyżywać się na Gabby! Do cholery, nie pamiętasz że dzisiaj prawie ją straciłeś?
Po dość długiej odpowiedzi znów odezwał się Styles:
- Stary, wiem.... - jęknął.
Wyrzucając papierosa na trawnik ogrodu wrócił do pokoju.
Uczyniłam to samo, podbiegłam do drzwi od pomieszczenia i je zakluczyłam. Tak...na wszelki wypadek, gdyby tu przyszedł...
Skuliłam się na kanapie. Nie miałam nawet żadnego koca, ale dam radę.
- Gabby otwieraj. - usłyszałam doskonale znajomy mi, ochrypły głos.
-  Nie. - oparłam podnosząc się z posłania.
- No dobrze. Ale informuję cię tylko, że dawno tam nie było sprzątane, i kiedy dzisiaj rano tam wszedłem zobaczyłem dużego pająka. - odparł ze śmiechem.
- Zabiłeś go?
- Nie, on też ma prawo żyć. Ciągle tam jest. Przykro mi, że wolisz już nawet pająki ode mnie. - zaśmiał się Styles.
Pisnęłam, szybko od drzwi i wybiegłam z pomieszczenia. Pająki to zło!
- Ja mogłeś mi o tym nie powiedzieć? - krzyknęłam z wyrzutem.
- Skąd miałem wiedzieć że tam pójdziesz? - zaśmiał się znowu.
- To chyba logiczne, nie mam gdzie spać, i nie ma innego miejsca w tym domu!
- Przepraszam, Angel...
- Jak ty do mnie powiedziałeś? - byłam zaskoczona.
- Angel...jesteś moim aniołkiem, i dla tego tak będę cię nazywać. - szepnął.
- Dla czego byłeś taki chamski? - spytałam opierając czoło o jego tors.
- Noah wyjechał z Holmes Chapel do Londynu. Nie wiem skąd ma mój numer, ale zadzwonił i powiedział że mi cię zabierze, że...że będziesz rodzić dla niego dzieci....
- I dla tego taki byłeś? Facet ma coś nie tak z głową, gdybyś był poważny to wiedziałbyś że to nie możliwe. - odparłam znudzona chorą zazdrością Hazzy.
- Eleanor jest w ciąży. - powiedział nagle.
- To super! Muszę do niej jutro zadzwonić. - odpowiedziałam. - mogę wejść do sypialni?
- Angel...proszę cię, bez żartów... - powiedział rozkładając się na łóżku.
Usiadłam okrakiem na nim.
- mmmm czym sobie na to zasłużyłem? - wymruczał ściskając moje biodra.
- Może tym, że jesteś potwornie seksowny... - odpowiedziałam cicho.
Podniósł się do pozycji siedzącej i zaczęliśmy się całować. Siedziałam okrakiem na jego kroczu,co powodowało że czułam cholernie podniecające uwypuklenie w jego dresach na moim wnętrzu.

Obrócił mnie na plecy, a jego głowa prawie od razu znalazła się między moimi nogami. Pocałował mnie delikatnie w najczulsze miejsce. Złapałam go za włosy i pociągnęłam jego głowę w dół. Zaśmiał się powodując wibracje na mojej kobiecości. Poczułam w sobie jego palce w sobie i już nie mogłam nie krzyczeć.
- Uwielbiam to jak jesteś dla mnie mokra.. Uwielbiam jak smakujesz. Chcesz trochę ? - pokręciłam przecząco głową, ale jego palce znalazły się w moich ustach. - Ssij kochanie. - złapałam go za nadgarstek i robiłam co mi karze. Postanowiłam być mu uległą tej nocy.  - Grzeczna dziewczynka.. - podciągnął się na rękach i wpił w moje usta. - Jesteś pyszna prawda ? - kiwnęłam głową zapatrzona w jego rozszalałe zielone głębiny.
-Kocham cię do szaleństwa, Gabby! - jęknął i w przewrotnym tempie zaczął obcałowywać moje ciało.
Zaśmiał się, gdy zobaczył że mam gęsią skórkę.
- Kocham Cię Harry. - powiedziałam składając głęboki pocałunek na jego ustach.
_____________________________
Moja zdolność do pisania scen 18+ jest mała, więc wybaczcie xd
Jeśli już wam zależy żebym napisała w następnym rozdziale to napiszcie w komentarzu, poświęcę się dla was, ale nie wiem co z tego wyjdzie xd



Przeprosiny

Strasznie was przepraszam że mnie nie było przez tak długi czas i że was o tym nie powiadamiałam, ale miałam karę na laptopa i nie miałam możliwości was poinformować. Dzisiaj w szkole miałam halloween, wszystkie światła były zgaszone i tylko dynie świeciły, i taka straszna muzyka leciała i nawet nauczyciele byli przebrani xd
Nie wiem czy dam radę skończyć rozdział dzisiaj, ale postaram się. Jutro będzie na pewno, bo mam wolne i siedzę w domu do południa ;)

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział XXV

 Uwagi dla czytających ;)

W rozdziale będzie dużo filmików, żeby to w miarę sprawnie grało z tekstem tu macie wskazówki jak to czytać.

<przykład bez linku>

,, Poszedł, zerwał kwiatka i go powąchał xd

<klik>

Od 2.22 minuty widzimy że kwiatem tym jest róża.

Następnie zaniósł go i włożył do wazonu."

wiem, głupawy przykład ale skup się! xd

Czytasz zdanie i gdy widzisz napis ,,klik". Jeśli pod tym napisem pochyłą czcionką coś jest napisane, czytaj to, będą to wskazówki np. w jakiej części filmiku zwrócić szczególną uwagę na coś. Następnie klikasz na linka, oglądasz i gdy się skończy wracasz do tekstu i czytasz dalej.

Proszę o wyrozumiałość co do długości treści rozdziału, spędziłam masę czasu szukając odpowiednich filmików.

Oczywiście wszystkie te podpisy to tylko wyobraźnia stworzona do fanfiction, w pierwszym filmiku na przykład Harry macha za pewne fance xd

W komentarzach napisz, czy podoba ci się ,,forma filmikowa" xd

Miłej lektury.

_____________________________________
- Rozumiem. - odparłam cicho, przygryzając wargę. Wtuliłam się w jego umięśniony tors. Poczułam ten charakterystyczny zapach jego perfum.
- Kocham cię. - powtórzył.
- Ja Ciebie też, Harry. Mam najprzystojniejszego chłopaka pod słońcem. - odparłam lekko muskając jego usta.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - spytał nagle.
- Co?
- Możesz powiedzieć, że masz najprzystojniejszego przyszłego męża? - wyszeptał delikatnie chwytając moją dłoń.
Podniosłam na niego wzrok
Boże, jaki on jest przystojny! Idealny kształt szczęki, kształtne różowawe usta i zielone oczy, współgrające z brązowymi lokami zaczesanymi niedbale do góry.
- Nie będziemy się z tym śpieszyć. Chcę tylko mieć pewność, że jesteś moja i nikt mi cię nie zabierze... - szepnął.
Uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu włożyć na palec pierścionek.
- Przeee....szkodziłem w czymś? - zawahał się zdezorientowany Liam.
- Nieee... - uśmiechnęłam się. - to ja już może pójdę do twoich rodziców. - zwróciłam się do Harry'ego. Odwzajemnił uśmiech.
Na arenie było już dużo osób. Zajęłam miejsce obok Anne.
- Co chciał Harry? - spytała się.
- uumm...nic, chciał mnie wyciągnąć na scenę. - zaśmiałam się.
- On nigdy tak nikogo nie kochał. Nawet mnie.  - powiedziała cicho.
- Bez przesady. - uśmiechnęłam się trochę speszona.
- Gabby nie zaprzeczaj, cieszę się że dałaś Harry'emu szansę. On ma wady...liczne, ale jesteś dla niego najważniejsza. - chwyciła moją rękę i chciała ją uścisnąć, ale jej wzrok zatrzymał się na...pierścionku.
Bojąc się jej reakcji spuściłam głowę.
- Tego tu wcześniej nie było. - zaśmiała się.
- Taak...bo...my...ja...uummm... - nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Nie tłumacz mi się, bo nie masz z czego! Nie wiesz jak bardzo się cieszę! - krzyknęła zadowolona.
Piski fanek były już bardzo głośne. Światła zaczęły mrugać i rozległa się znajoma muzyka.

<klik>
0.45 minuta Harry patrzy się na Gabby i jej macha.

Uśmiechnęłam się do niego. Jego głos....mogłam się w nim godzinami rozpływać...
Cała arena przepełniona płaczącymi dziewczynami, pełno plakatów ,,I love Louis" , ,,I love Zayn" , ,,I love Liam" , ,,I love Niall" i tymi najgorszymi dla mnie ,,I love Harry" wiem, że Harry jest mój, ale mimo wszystko jestem zazdrosna nawet o to.
Moja ulubiona piosenka chłopców - ,,Teenage Dirtbag" się zaczyna. Hazz doskonale wie, że podczas jego solówek tracę jeszcze bardziej głowę, więc pozostaje możliwie jak najbliżej mnie, i patrzy się uważnie na moją twarz...

<klik>
1.52 taniec Harry'ego - oczywiście żeby popisać się przed Gabby xd

Taki idealny, piękny, cudowny, a jednocześnie z dużymi wadami...
Jednak moja miłość do niego jest ogromna. Zbyt silna, by zrazić się na przykład tym, że potrafi się zmienić w jednej chwili w oziębłego i obojętnego.

Gdy zszedł ze sceny razem z chłopakami, nie mogłam się doczekać aż będę mogła znów go dotknąć.
Gdyby nie fakt, że obok szli jego rodzice, rzuciłabym mu się na szyję.
Harry uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Na jego czole widniały kropelki potu, a loki były mokre od wody. Koszulka lepiła się do umięśnionego torsu. Jego perfumy wymieszały się teraz z zapachem potu, mimo to gdy ujął mnie w ramionach czułam się cudownie.
Chciał mnie pocałować, ale się odsunęłam.
- Wy myślicie że ja młoda nie byłam? Całujcie się, przecież wiem co wy robicie, tez byłam w waszym wieku. - zaśmiała się Anne.
- Mamo, ja jestem potwornie zmęczony, już jest późno, jutro spotykamy się na śniadaniu tak? - spytał obejmując mnie w talii i ruszając w kierunku samochodu.
- Taak synku. Ja wam coś przygotuję, Gabby jest zmęczona podróżą, ty koncertem, przyda wam się odpoczynek.

Powoli rozczesałam włosy, pachnące moi ulubionym, różanym szamponem. Twarz i ręce nasmarowałam kremem. W swojej długiej koszulce powędrowałam z powrotem do pokoju. Harry leżał rozciągnięty na łóżku w samych bokserkach. Przeglądał coś w telefonie. Gdy mnie zobaczył poderwał się i chwycił leżącą na szafce obok swój T-shirt.
- Załóż. - uśmiechnął się.
- Hazz to jest koszulka z koncertu, jest cała przepocona! - zaprotestowałam śmiejąc się.
- Mówiłaś że lubisz mój zapach... - zrobił smutną minkę.
- No bo...oooohh no, daj to już! - uległam.
Oddaliłam się parę kroków od łóżka, i ściągnęłam koszulkę.
- Kurwa! - przeklął Harry. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Wstał i powoli podążył do mnie.
- o cholera... - jęknął patrząc na moje ciało. - dla czego nie widziałem jeszcze tej bielizny? - spytał ogarniając wzrokiem mój koronkowy, czerwony stanik.
- Okazji nie było. - przygryzłam wargę patrząc na napięty materiał na jego bokserkach.
- Wiesz...w sumie nie zakładaj tej koszulki. Nie będzie nam już potrzebna. - przyparł czołem do mojego.
Mruknął z zadowoleniem wodząc palcami po brzegu mojego stanika. Odchyliłam do tyłu głowę.
Położył mnie na łóżku i uklęknął na czworaka. Mogłam poczuć jego narastającą erekcję przy moim wnętrzu.
- Nawet trudno mi jest zdecydować, czy mam to zdjąć, czy może zostawić... - wyszeptał całując mój brzuch, powodując gęsią skórkę. Co raz bardziej przylegał członkiem do mojego krocza.
Powoli wsunęłam palce pod pasek jego bokserek. Z jego ust wydał się gardłowy jęk.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się.
Stanęła w nich Anne, robiąc wielkie oczy.
- Przepraszam ja...powinnam pukać... - szybko uciekła, gwałtownie naciskając klamkę.
_____________________
Kocham awarie prądu, zwłaszcza gdy usuwają mi 2 razy całkowicie napisany rozdział gotowy do publikacji -,-
Brawa dla elektrowni!
xd







piątek, 18 października 2013

ogłaszam żałobę xd

Kończyłam rozdział, poszłam do kuchni się napić i nagle prąd wyłączyli. Komputer się wyłączył, a co za tym idzie rozdział się nie zapisał -,-
Musze pisać od nowa, wybaczcie ale w tej sytuacji pojawi się dopiero jutro ;C

czwartek, 17 października 2013

Kontakt

Hejka!
Następny rozdział pojawi się dziś lub jutro, zależy jak mi pójdzie pisanie.
Macie jakieś pytania, propozycje?
Chcecie być na bieżąco z informacjami o blogu i rozdziałach?
Może chcecie po prostu 10/10 like, 20/20 like itp. ?

Zapraszam na mojego aska ;)

http://ask.fm/He3He3He3

Lajkuje wszystkim ( jeśli podacie mi że jesteście z bloga) chcę się wam po prostu odwdzięczyć chociaż w taki sposób ;)
Myślę też nad założeniem twitterów bohaterom, co wy na to ;)
Jeszcze zobaczymy.
Zapraszam na aska.
Do następnego ;*


wtorek, 15 października 2013

,,Breathe" tłumaczone na inne języki!

Patrzę na statystyki wyświetleń i odbiorców. Są zaskakujące :D
Z Polski, wiadomo mamy najwięcej ( około 300 wyświetleń)
Następnie ze Stanów Zjednoczonych (około 50 wyświetleń)
Potem z Ukrainy (około 20 wyświetleń)
Dalej pojawiają się takie kraje jak Irlandia, Niemcy, Wielka Brytania, Rosja, Belgia Serbia .
Dopiero teraz przeglądając stare wiadomości na e-mailu zauważyłam prośby o pozwolenie tłumaczenia.
Więc kilka spraw do tłumaczących z innych krajów ;) < poniżej wersja angielska>
- Przede wszystkim proszę żeby wszystkie te osoby zgłosiły się do mnie (może być w komentarzu pod tym wpisem, w własnym języku, nie musicie tłumaczyć na polski)
- Może już nie same rozdziały, ale notki ze spokojem mogę pisać także po angielsku, nie jest to dla mnie żaden problem bo znam angielski...powiedzmy że podobnie jak polski ;)) Wiem jak ciężko znaleźć zwłaszcza za granicą słowniki języka polskiego, a raczej mało osób się go uczy.
- Dziękuję za to wyróżnienie, nawet nie wiecie jak się cieszę! Od razu dzwonię do Oli, chociaz tym troche ja podniosę na duchu ;/

English verssion
So a few things to explain to other countries;)

- First of all, to please all these people have come forward to me (maybe in a comment on this entry, in their own language, you do not have to translate into Polish)

- Maybe it's not the same chapter, but notes with peace can not write well in English, this is not a problem for me because I know English ... let's say that, like the Polish;)) I know how hard to find especially for Polish foreign language dictionaries, and rather few people to teach it.

- Thank you for this award, do not even know how happy I am! Immediately call for Ola, though the little I will raise the spirits;/

 
 

Rozdział XXIV

- Uspokójcie się...może...może to nie ten samolot? - spytał rozpaczliwie próbując nas pocieszać Liam.
- Chłopcy spokojnie... - powiedziała moja mama.
- Mamo one nie żyją! - wrzasnąłem. Nie panowałem nad sobą tak samo jak Lou.
- Jadę na lotnisko. - wyjąkał Tomlinson.
 Chwyciłem telefon i wybiegłem za nim, nie zważając na matkę i chłopaków.
Fanki już wiedziały o co chodzi, i nawet nas nie zatrzymywały.Nie robiąc nic były dla nas wsparciem. Ale dziś nie zwróciliśmy na nie uwagi, zatraceni w nadziei że El i Gabby leciały innym samolotem. Teraz wiem, jak bardzo stała się dla mnie ważna ta zadziorna,  uparta i czasem oziębła blondwłosa dziewczyna!
Nie mogłem już powstrzymać łez. Ryczałem jak dziecko. Ja nie przeżyję bez Gabby! Ja nie dam rady! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie!
Nie czekając aż Louis wyłączy silnik wybiegłem z samochodu i podążyłem w stronę lotniska.
Ochrona nie przejmując się za bardzo mną całym czerwonym od płaczu otworzyła mi tylko obojętnie drzwi. Za mną podążał Louis.
Dopadłem pierwszego lepszego kierownika.
- Macie jakieś dowody na to, że one rzeczywiście leciały tym samolotem?! - wyjęczałem.
- Niestety....panowie, proszę, uspokójcie się...nie ma na razie nic wskazującego na to, że pani Calder i Minay leciały tym kursem... ale.... - rozłożył ręce bezradnie.
Louis schował ręce w dłoniach, ja walnąłem pięścią w ścianę.
- ...ale na pewno lepiej będzie, jeśli panowie się uspokoją, a ja zrobię wszystko żeby było dobrze... - dokończył.
- A odda nam pan je? Jak mamy się nie denerwować! - warknąłem.
Nie odpowiedział nic, po za krótkim ,,przepraszam na chwilę" i odszedł.
Załamani usiedliśmy na ławce. To nie mogło się stać! Ja bez niej nie przeżyję! Nie dam rady bez Gabby...
Chcę być z nią na zawsze! Zawsze przy niej! Chcę mieć z nią dzieci, i być aż do śmierci!

- Harry! - krzyknął Louis trącając mnie w ramię. Pokazał mi w oddali dwie dziewczyny: blondynkę i brunetkę.
Zerwaliśmy się do biegu, jęcząc rozpaczliwie gdy zobaczyliśmy jak wsiadają do taksówki.
Nadzieja, nikła, pieprzona nadzieja że to będą one kazała nam biec ile sił w nogach za pojazdem.
100 metrów, 200 metrów, 300...maraton  w którym nie wiesz czy cel okaże się być słusznym i prawdziwym.
- Chyba będzie trzeba podwoić liczbę treningów na siłowni! - jęknął zdyszany Louis.
Sprintem przebiegliśmy chyba 1 kilometr, i potem zaczęliśmy zwalniać do truchtu.
Przy jednym ze sklepów taksówka się zatrzymała, i dziewczyny wysiadły z niej. Ulice w Californii były proste, więc z łatwością mogliśmy zobaczyć je oddalone od nas 600 metrów. Zacisnąłem zęby i puściłem się sprintem. Ciężko dyszałem, wypuszczałem powietrze przez zęby, krzywiąc się przy tym. Jęknąłem jeszcze raz i przyśpieszyłem. Myślałem że zemdleję. Ale jeśli to Gabby, będę najszczęśliwszym człowiekiem na świcie, razem z Louisem który dotrzymywał mi tempa cały czerwony.
Poznałem ją. Ten uśmiech, włosy, chude nogi. To ona! Moja, najdroższa Gabby!
- Gabrielle! - wrzasnąłem zmuszając swoje nogi do biegu w szalonym tempie. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne uśmiechając się lekko. Była zdezorientowana, a ja teraz płakałem ze szczęścia. Chciałem wrzeszczeć, jak bardzo się bałem, jak bardzo ją kocham!
Wbiegłem na nią rozpędzony chwytając ją na ręce. Z jej ust wydobył się lekki krzyk paniki, ale po chwili patrzyła na mnie spokojnie ze zdziwieniem.
- Gdzie Eleanor! - wrzasnął nadbiegający Louis. Kiedy go zgubiłem? Za nim zobaczyłem staruszkę z rozerwaną siatką. A no tak, musiał na kogoś wbiec.
- W sklepie... - odparła nadal zaskoczona Gabby.
Tomlinson wbiegł w szaleńczym tempie do budynku.
- Co się stało? - odparła ze śmiechem.
- Ty się jeszcze pytasz?! Samolot którym myśleliśmy że leciałyście wpadł do oceanu! Myśleliśmy że was straciliśmy! - rozpłakałem się trzymając ją na rękach i przyciskając do siebie jak tylko to możliwe.
- Eleanor szukała kosmetyczki...i się spóźniłyśmy na ten samolot... - odparła lekko zszokowana. Otarła się ze śmiercią. Ocaliła ją pieprzona kosmetyczka.
- Mogłem cię stracić! - wyjąkałem, wtulając się w jej piersi.
Wplotła palce w moje loki, delikatnie całując mnie w czoło.
- Kocham Cię. - wyszeptała.
- Ja Ciebie jeszcze bardziej. Myślałem że oszaleję, jak usłyszałem o tej katastrofie... - musnąłem jej usta. Paparazzi będą mieli na prawdę ciekawy materiał.
***
4 godziny później
***
Ręce jeszcze mi się trzęsły po dzisiejszym dniu, mogę go zaliczyć do tych najgorszych z całą pewnością. Teraz chodź by jeden, cichy huk gdy Gabby spadła łyżka wywołała u mnie panikę, bo myślałem że coś jej się stało.
- Kochanie jesteś gotowa? - krzyknąłem do Gabby.
- Tak, już idę. - odpowiedziała z łazienki.
Wszedłem powoli do pomieszczenia. Położyłem ręce na jej biodrach i zassałem jej szyję, robiąc wyraźną malinkę. Uśmiechnęła się tylko, i delikatnie pocałowała mój nos.
- Nie wierzę że mogłem cię stracić... - wyszeptałem.
- Spóźnisz się na swój koncert. - uśmiechnęła się zmieniając temat.
W drodze na arenę nie odzywała się do mnie. Tylko chłopaki wariowali. Paul, moja matka, Robin, Lou i Eleanor też byli cicho. Wszystkich dotknęło w jakimś stopniu dzisiejsze zdarzenie.
Przy arenie czekały tłumy fanek. Szybko przeszliśmy za bramki i weszliśmy na obiekt.
Chwyciłem mocno Gabby za rękę.
Gabby's pov.
Trudno się otrząsnąć po wiadomości, że mogłam umrzeć. Ale wolę o tym nie myśleć, tylko zająć się Stylesem. Jak on się stara! Widzę, że mnie kocha.
Rodzice Hazzy usiedli obok sceny, wraz z Paulem. Chciałam zrobić to samo, ale chłopak pociągnął mnie za rękę i poszłam z nim za scenę.
Ujął moją twarz w dłonie.
- Masz zawsze być przy mnie, rozumiesz? - wyszeptał patrząc mi się prosto w oczy.
- Dobrze Harry, ale na koncercie mogę siadać obok sceny, prawda? - zaśmiałam się.
- Nie. - odparł krótko.
- Nie wyjdę z tobą na scenę idioto! - krzyknęłam zszokowana. On cały czas wpatrywał mi się spokojnie w oczy.
- Wyjedziesz. Muszę cię pilnować. - wyszeptał.
- Harry...a jak będę wyjeżdżała na pokazy, sesje, fashion weeki ? - spytałam próbując go przekonać.
- Pojadę z tobą. - uparł się.
- A twoja trasa? Koncerty? Spotkania z fanami? - byłam zaskoczona jego nastawieniem.
Spuścił głowę i nie wiedział co powiedzieć.
- No właśnie. Rzeczywistość po prostu jest taka, że nie dasz rady być zawsze ze mną. Będziemy musieli się rozdzielać. Przecież ja na tej samej podstawie mogę obawiać się o ciebie Harry! Masz miliony fanek, ładniejszych ode mnie! Podróżujesz więcej ode mnie...to ja tu mogę się obawiać, że stracę cię albo  przez to że znajdziesz lepszą, albo...przez tą drugą, jeszcze gorszą opcję! - wykrzyczałam.
- Nigdy, przenigdy bym cię nie zdradził! - zapewnił.
Spotkał się z moim krytycznym wzrokiem.
- Ty już to zrobiłeś, Harry. - odparłam spokojnie.
- To był największy błąd jaki popełniłem. Ty jesteś najpiękniejsza, najlepsza, jedyna. Liczysz się tylko ty, rozumiesz? - zacisnął zęby.
_____________________________
To jutro pasowanieee :D
Jaram się...nie wiem czemu właściwie xd

Mam prośbę: u nas pasowanie polega jakby na czymś innym niż normalnie, pozwolę sobie nie tłumaczyć dla czego bo za długo by to trwało xd

Ale jutro od 8.00 mam hiszpański, potem od 9.00 fizykę, i dalej próby, a o 12.00 zaczyna się pasowanie. Trzymajcie za mnie kciuki ;)

A wy jakie lekcje macie jutro? ;)

Dziękuję za te 2 komentarze, które zmobilizowały mnie do pracy zamiast tańczenia po pokoju xd
Do następnego ;*




poniedziałek, 14 października 2013

Heeej :)

Następny rozdział już jutro, 15 października ;)

Już jest 22.32 a ja nadal jestem w połowie rozdziału, o tej porze już mi mózg nie pracuje więc postanowiłam odłożyć to na jutro xd

Obiecuję, że pojawi się na 100%.

Dziękuję za wyświetlenia.

Mam potworną głupawkę i jestem nie obliczalna, więc mogę uśmiercić Gabby (ale nigdy nie wiadomo, jest 50 procent szansy że tak i 50 że nie).

Nie wiem co mi jest. Piszę z moim przyjacielem, słucham ,,Teenage Dirtbag" i latam po pokoju bo mam potworną głupawkę!!!

A co u was? xd,

Ja mam 16 października pasowanie, będę musiała w todze chodzić przez cały dzień (juuuhuuu xd)

I chłopacy z mojej klasy w tych za dużych togach będą tańczyć tanies ,,Best Song Ever" 1d ^^

Dobra, kończę bo jeszcze jakieś głupoty napiszę ;*

@JuliaMalik

sobota, 12 października 2013

Rozdział XXIII


Sorki że właściwie tylko przez dwa rozdziały były typ ,,Dark" ale jakoś mi to pisanie nie idzie, zwłaszcza że Harry jest jakby zły, a ja nie umiem o tym pisać ;)

Przepraszam że taki krótki.

Wybaczcie, ale po prostu nie mam weny i zasypiam przed laptopem.

==================================

3 miesiące później

Harry's pov.
- Tak potwornie za tobą tęsknię! - powiedziałem do kamerki w laptopie.
Siedziałem sam na wielkim łóżku, w pustym i ciemnym pokoju, wpatrując się i zakochując jeszcze bardziej w dziewczynie którą widziałem na ekranie.
- Ja za tobą też. - uśmiechnęła się delikatnie.Widać że była zmęczona.
- Coś się stało?  - spytałem zaniepokojony.
- Niee..po prostu te sesje, pokazy...muszę na jakiś czas odpocząć. Mam już dość Londynu. - powiedziała cicho.
- Też właśnie jutro przylatujesz do mnie, razem z Eleanor. - zaśmiałem się. - nie lubię gdy jesteś na drugim końcu świata. Jesteś moja i masz być przy mnie.
- Harry zlituj się! Samolot jest o 5.30, jak ja mam wstać? - roześmiana objęła palcami kubek i powoli sączyła z niego płyn.
- Ale za to będziesz mogła odespać przy mnie całe dnie. - odparłem odwzajemniając uśmiech.
- Znam cię za dobrze, i wiem czym skończy się noc po miesiącu rozłąki! - stwierdziła.
- Moja wina że jesteś taka seksowna?! - zacząłem się żalić.
- Przytyłam Harry. Jestem grubą, tłustą świnią, a wszystko  dzięki tobie.  - powiedziała z sarkazmem.
- To, że pilnuję żebyś w ogóle coś jadła nie jest niczym złym, a po za tym ważysz jeszcze za mało. Jesteś zbyt chuda kochanie. - odparłem.
- Nie ma czegoś takiego jak zbyt chuda. - zaprotestowała.
- Będziesz za słaba jak przyjdzie czas na dzieci. - powiedziałem zaczynając ciężki i kruchy temat, kończący się prawie zawsze małą, chwilową kłótnią.
- Dzieci są akurat bardzo odległym tematem. Ty masz 21 lat, ja 20, jesteśmy trochę za młodzi.- wyminęła.
- To kiedy będzie dla ciebie odpowiedni wiek? - spytałem zawiedziony.
- 30...40...50...nigdy? - przewróciła oczami.
- Gabbyy! - krzyknąłem z pretensją, i miałem jeszcze coś dodać, ale do mojego pokoju wbiegł Lou.
- El z Gabby przyjeżdżają jutrooo! - wrzasnął i zaczął skakać po łóżku. Ze śmiechem obróciłem do siebie laptopa.
- Widzisz kotku? To już postanowione. - zaśmiałem się jeszcze raz, patrząc na zdezorientowaną a jednocześnie śmiejącą się blondynkę.

***
Gabby's pov.
- El, szybciej! - zanosiłam się śmiechem biegając po całym domu Louisa i Eleanor.
- No już! Jezu gdzie ja to podziałam!? - ona również biegając szukała potrzebnych rzeczy. Obie śmiałyśmy się nie wiadomo z czego.
Szybko chwyciłam walizkę i zbiegłam z nią na dół, ustawiając ją przy drzwiach.
- Widziałaś w ogóle moją kosmetyczkę?! - krzyknęła spanikowana El.
- Nie...może już ją spakowałaś? - spytałam nerwowo obiegając wzrokiem pomieszczenie.
- Która godzina? - zadała pytanie dopinając walizkę.
- 5.00 ! Nie zdążymy, przecież jeszcze musimy przebić się przez Londyn! - przeczesałam ręką włosy.
Zbiegła ze schodów (nawet nie wiem kiedy weszła na górę) i wyszłyśmy na ulice miasta.


Harry's pov
*4 godziny później*
- One już powinny tu być. - powiedział Louis.
- Pewnie poszły do jakiegoś sklepu czy coś. - odparłem ze spokojem oglądając TV.
- Ale wiedzą że wieczorem mamy koncert....nie widzieliśmy się od miesięcy, nie sądzę żeby poszły do sklepu Hazza. - stwierdził Louis.
- No to w takim razie fanki je zatrzymały. - byłem już znudzony tym nie pokojem.
- Paul przecież po nie pojechał! Nie mogło być tłumów nie do przejścia! - krzyknął.
- Kurwa jasna Louis! Zadzwoń do Paula, to się dowiesz gdzie są, i do jasnej cholery  Tommo daj mi spokój, głowa mi wysiada! - zacząłem się żalić.
Wybiegł z pokoju z telefonem w ręce.
Zostałem sam. Nareszcie. Niall poleciał do restauracji, Liam trenuje a Louis panikuje. Gabby w drodze, moi rodzice za chwilę będą....RODZCIE!? Boże totalnie o tym zapomniałem...
Mój apartament w Californii nie należał do tych najprzestronniejszych, a przede wszystkim niezbyt często go sprzątałem...
- Harry włącz TV! - wrzasnął Louis, którego po chwili zobaczyłem w pokoju. Leniwie sięgnąłem po pilota.
Słowa dziennikarki mnie wstrząsneły...
,,Tragedia z przed kilku godzin wciąż nie jasna. Samolot lecący z Londynu do Californii spadł do oceanu. Nikt nie przeżył "
Wyplułem na dywan wodę którą piłem. Chwyciłem komórkę i w pośpiechu wybrałem numer do Gabby. Louis dzwoniąc do Eleanor wyszukiwał w internecie więcej wiadomości.
 Dzwonek do drzwi. Moi rodzice, akurat teraz!
W oczach miałem łzy, włosy potargane...moja matka od razu zbladła, gdy mnie zobaczyła.
- Co się stało?! - spytał Robin, mój ojczym.
- Wejdźcie..ja.. - spojrzałem na swoje ręce. Całe mi się trzęsły. Z dołu zbiegł Lou.
Odpowiedział dzień dobry  i odebrał szybko im walizki.
- Chodzi o to że samolo... - nie dokończyłem. Zaczęły mi lecieć łzy.
- Nie mów że Gabby leciała w tamtej katastrofie! - krzyknęła moja matka zakrywając ręką usta.
Louis ocierając łzy nerwowo grzebał w laptopie.
- Harry, o której wylatywały z Londynu? - spytał histerycznie kręcąc się po pomieszczeniu z urządzeniem w rękach.
- 5.30. - krzyknąłem i poderwałem się z kanapy.
- oo kurwa...to ten samolot! - ryknął Tomlinson waląc w ścianę i płacząc.
Opadłem na podłogę. Schowałem twarz w dłoniach. Gabby! Nie! Nie...nie, nie, nie to nie może tak być! Gabby musi żyć!




czwartek, 10 października 2013

Rozdział XXII

Spuściłam głowę. Pocałunek nie trwał długo, ale mimo to we mnie wszystko wrzało. Moja skóra, spragniona jego dotyku była teraz gorąca i mrowiła. Serce biło w szaleńczym tempie. Teraz już wiem. Oszukiwałam samą siebie przez prawie pół roku: kocham Harry'ego. Uczucie do niego tak na prawdę nigdy nie wygasło...
- Gabby...wróć do mnie... - wymruczał.
Pokręciłam głową. Boję się zdrady, odrzucenia. Harry jest przystojny i idealny, na pewno będzie przyciągał uwagę kobiet. A ja za każdym razem cierpię! Chore doświadczenie z dzieciństwa gdy nie miałam nic każe mi wpadać w zazdrość gdy czuję chociaż najmniejsze zagrożenie teraz, dla mojego największego skarba...
- Nie Harry...nie dam rady... - odparłam i szybko ruszyłam w przeciwną stronę. Zaczęło padać.
- Gabby, stój! - wrzasnął za mną.
Zaczęłam biec. Nie wiem do kąt, w końcu nie miałam nawet gdzie spędzić nocy.
Straciłam siły wbiegając do jakiegoś parku.
- Gabby do kurwy jasnej! - krzyknął doganiając mnie Harry.
Znów zostałam przygnieciona do jakiegoś drzewa.  Oboje z nas oddychało szybko po biegu. Staliśmy i mokliśmy, bez reszty zatracając się w sobie.
- Nie. - wyszeptałam.
- Nie rób mi tego. Musisz ze mną być. - powiedział tak samo cicho tyle że znacznie bardziej rozpaczliwie.
- Harry ja nie chcę żeby znowu... - nie mogłam dokończyć.
- Nigdy już tego nie zrobię. Tylko ty dajesz mi szczęście, tylko z tobą chcę sypiać i być! - przerwał mi ściskając mocniej moje ramiona.
Pokręciłam głową.
- Gabby błagam! Kochasz mnie w ogóle chociaż trochę? - szepnął.
- Tak.- odparłam bez wahania, spuszczając wzrok na ziemię.
Delikatnie uniósł moja twarz do góry.
- Nigdy już tego nie zrobię. Ochronię cię przed wszystkim. Będziesz miała wszystko co chcesz, obiecuję.-powiedział z zeszklonymi oczami.
- Ja chcę tylko ciebie. - odparłam, po czym delikatnie musnęłam jego wargi. On odpowiedział mi bardziej zachłannym pocałunkiem, wprowadzając swój język do moich ust. Brakowało mi tego potwornie...
Wziął mnie na ręce, i poszliśmy do samochodu. Delikatnie pomógł mi wsiąść.
W drodze do jego domu cały czas trzymał rękę na moim kolanie. Panowała cisza. Z policzka poleciała mi łza. Miałam go przy sobie. Był mój... mogę wpleść palce w jego loki, mogę wtulić się w jego umięśnione ramiona i na reszcie czuć się komuś potrzebna.
- Dla czego płaczesz? - spytał zaniepokojony Harry.
- Nie płaczę. Po prostu cieszę się, że jesteś na reszcie mój. - uśmiechnęłam się.
- Zawsze byłem twój. - wymruczał. - kochanie...oddaj mi się dzisiaj...
Przygryzłam wargę. Nie mam na to ochoty, nie wiem czemu...
- Harry ja...mam okres. - wypaliłam bez namysłu, mimo że to było kłamstwo.
 Zaśmiał się.
- Kotku doskonale wiem, kiedy masz okres. - powiedział nie odrywając wzroku od drogi przed nami.
- Bo...Ja... - zawahałam się. Miałam mu powiedzieć ,,Nie chcę się z tobą pieprzyć, bo nie umiem ci na razie zaufać na nowo??" To bez sensu.
- Nie tłumacz się. Jeśli nie chcesz, nie zmuszam kochanie. - wyszeptał wjeżdżając na podjazd swojego domu.
Wow...zmienił się...nigdy nie był tak łagodny.

Zakluczył drzwi. Wszedł na górę, i po chwili wrócił ze swoją koszulka dla mnie na przebranie. Uśmiechnęłam się odbierając ubranie i podążając w stronę łazienki.
- A widoki? Przebież się tutaj... - poprosił z miną smutnego pieska.
- Nie Harry. - powiedziałam cicho.
Ostawił kubek który trzymał w ręce i podszedł do mnie powoli.
- Dla czego jesteś smutna? Noah ci coś zrobił? - szepnął dotykając mojego nosa.
- Nie...   - odparłam nie pewnie.
Delikatnie musnął moje wargi. Zamknęłam oczy i pozwoliłam się oddać pocałunkowi.
- Więc dla czego? - szepnął delikatnie przygryzając płatek mojego ucha.
- W czym jestem gorsza od Alice i Taylor? Co mam zrobić żeby im dorównać? - spytałam nieśmiało.
Usłyszałam jego cichy śmiech. Odsłonił rząd białych zębów w uśmiechu.
- Jesteś idealna i najlepsza. Wytrzymaj po prostu z moim trudnym charakterem. - wyszeptał i powrócił do całowania mojej szyi.
- Postaram się, ale nie wiem czy dam radę. - zaśmiałam się
- Nie drocz się ze mną, Minay. - odparł usadzając mnie na blacie w kuchni.
- Nie po nazwisku Styles. - powiedziałam obserwując jego ruchy.
- Właśnie że będę. - uśmiechnęłam się.



- Taak? - delikatnie gryzł miejsce za moim uchem. Wplotłam palce w jego loki, co wywaołało u niego ciche jęknięcie.
- Uwielbiam gdy to robisz. - szepnął nie przerywając poprzedniej czynności.
Stanął po między moimi nogami.
- Jesteś taka pięka...
___________________
Przepraszam że dodałam dzień później niż miałam, ale wczoraj miałam trening, koncert i 9 lekcji w szkole, jeszcze musiałam się uczyć na test z chemii, więc nie dałam rady.

niedziela, 6 października 2013

Rozdział XXII

 Przeczytaj notkę pod rozdziałem ;)
Pomysł na wymianę zdań (4-7 linijka) pochodzi z fanfiction ,,Black".
~~~~
@JuliaMalik
_____________________________
Blondynka pewnie wyszła z budynku, nie czekając na mnie.
- Długo będziesz się opierać? - warknąłem.
- Tak. Wyjeżdżam od razu do Londynu. - odpowiedziała pewnie.
- Prędzej tobie dziecko zrobię. - odparłem szorstko. Nie puszczę jej samej.
- Ciekawe czym? - spytała unosząc brwi.
- Penisem. Chcesz zobaczyć? - zaśmiałem się złośliwie.
- Przykro mi, nie mam lupy. - odgryzła się.
- Co sugerujesz?! - stałem się co raz bardziej nakręcony i wkurzony. Ostatnio za łatwo się denerwuję.
- To co słyszysz. - rzuciła obojętnie.
- Wiesz dobrze, że nie jest mały! - krzyknąłem. Każdy facet jest przewrażliwiony na punkcie wielkości swojego ,,przyjaciela"!
- W takim razie ty dobrze wiesz że z tobą nie pójdę! - zaprotestowała.
- W takim razie ty NIE wiesz, że ja się nie poddam! - westchnąłem podkreślając słowo ,,nie".
Zanim zdążyła mi się w jakiś sposób ,,odwdzięczyć" wziąłem ją na plecy i zaniosłem do samochodu. Okładała mnie pięściami, ale nic mi to nie robiło.
- Marnujesz energię. Wiesz dobrze że jestem od ciebie znacznie silniejszy. - mruknąłem wpychając ją siłą do samochodu.
Dobrze, może trochę potraktowałem ją jak przedmiot, ale to w 100% dla jej dobra.
Obrażona nie odzywała się do mnie przez całą drogę.
- Gabby... - nie dokończyłem.
- Pierdol się. - przerwała mi.
- Tylko z tobą. - zaśmiałem się.
- Zapomnij. - odcięła.
Cisza. Męcząca cisza. Jak bardzo wszystko się zmieniło?
Kilka miesięcy temu przytulałem ją, całowałem i obejmowałem w talii cały czas, byłem gwiazdą i idolem milionów dziewczyn. Teraz jestem przestępcą, a ona nie chce mnie znać. Spieprzyłeś sobie życie, Styles.
Zatrzymałem samochód przed moim domem. Podbiegłem i otworzyłem drzwi od strony Gabby, jednak ona nie drgnęła.
- Gabby co ja do kurwy jasnej ci zrobiłem? - spytałem zrezygnowany.
- hmm...niech pomyślę. Czekaj, może spierdoliłeś życie? - spytała sarkastycznie.
- Przepraszam.  - odparłem cicho, jednak bez większych nadziei na poskutkowanie tym.
- Zostaję w samochodzie. - uparła się nie patrząc na mnie.
- Zmarzniesz. - odparłem.
- Wolę to niż przebywać z tobą. - wypluła.
Auć...zabolało.
Westchnąłem i bez słowa wziąłem ją na plecy. Zatrzasnąłem za sobą drzwi od samochodu a potem ogrodzeniową bramę i podążyłem wzdłuż wąskiego chodnika do domu. Wyjąłem z kieszeni klucze. Ciężar Gabby w ogóle mi nie przeszkadzał. Była za lekka. Za chuda. Znowu się głodziła.
Postawiłem ją na nogach już w korytarzu mojego domu. Oparła się o ścianę wbijając wzrok w ziemię.
- Będziesz się zachowywać jak głupie, naburmuszone dziecko?  - spytałem znudzony.
- Jeśli jestem głupia, to po co mnie tu ściągałeś? - odparła pytając.
Pokręciłem głową bezradnie i miałem zamiar iść do kuchni, ale przypadkowo otarłem się o jej ciało. Te dreszcze, przeszywające moje ciało! Doprowadzała mnie do podniecenia jednym, przypadkowym dotykiem. Jednak na tym się teraz nie skupiłem. Była cała zimna.
- Znajdę ci jakieś ciuchy, i zrobię herbaty. Przeziębisz się! - zaniepokoiłem się.
Wbiegłem po schodach do sypialni. W szafie znalazłem szare dresy i czarny T-shirt. Porównując moją i Gabby posturę, można wnioskować że to wszystko będzie na niej ,,wisieć", ale co poradzę?

Znów siedzieliśmy w ciszy. Patrzyłem jak delikatnie sączy gorącą herbatę, jak oplotła kubek swoimi małymi palcami. Podziwiałem jej urodę. Bez ostrego makijażu jaki zazwyczaj miała była jeszcze piękniejsza.
- Czyli jestem teraz twoją niewolnicą tak? - spytała szorstko.
- Nie, skąd ten pomysł? - byłem zaskoczony.
- Może stąd, że muszę tu siedzieć! - odparła chłodno.
- Gabby co ja ci zrobiłem? Staram się jak idiota żebyś tu się dobrze poczuła, a ty jesteś taka! - krzyknąłem.
Cisza.
- Idziesz dzisiaj ze mną na imprezę? - spytałem.

Gabrielle's pov.
No błagam! Może mam być mu wdzięczna, że się stara żeby było mi dobrze w JEGO DOMU,  w którym przebywam pod pszymusem?
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, którego o dziwo nie zabrał mi Noah.
- halo? - spytałam do słuchawki ignorując Harry'ego.
- Gabby! Matko Boska na reszcie odebrałaś! Gdzieś ty była?! - usłyszałam wrzask Louis'a w słuchawce.
- Ja...musiałam...yy... - spojrzałam na Harry'ego.
Wiedział z kim rozmawiam. Kiwał przecząco głową. Z jego ruchów warg wyczytałam, żebym nie  mówiła o porwaniu...
- Wyjechać! Wyjechać musiałam i....tak jakby...Harry mnie spotkał..yy i teraz jestem u niego tak ale....w sensie bo on mnie nie chce wypuścić. - co ja gadałam? Moja wypowiedź w ogóle się  nie kleiła...
- Jesteś w Holmes Chapel?! - spytał jakby mile zaskoczony.
- Tak... - powiedziałam niepewnie.
- To się świetnie składa, bo my z chłopakami i El też się tu znaleźliśmy. Gdzie dokładnie jesteście? - spytał, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że tego nie wiem.
- Ja...u Harry'ego.. - wybełkotałam.
- Podasz mi go do słuchawki? - spytał.
- Jasne. - odparłam krótko i obojętnie podążyłam do chłopaka który skradł mi serce...złamał je.
Usiadłam na krześle na przeciwko bruneta i kontynuowałam sączenie herbaty.
Po jakichś 10 minutach ostrej wymiany zdań, której się nie za bardzo przysłuchiwałam, odłożył mój telefon.
- Dla czego aż tak ci tu źle? - spytał wściekły.
- Harry, nienawidzę cię, rozumiesz? - krzyknęłam ocierając łzę.
Znowu zapadła cisza.
- Chcesz iść na imprezę? Będą chłopaki? - zadał pytanie, na które odpowiedziałam bez wahania.
- Tak.
- Tylko...jest problem z ciuchami dla ciebie, bo w moich ubraniach raczej nie pójdziesz. - odparł dokładnie się mi przyglądając.
- Przecież mam swoje ubrania.  - odparłam krótko.
- One są za cienkie, zmarzniesz! - zaprotestował.
- Od kiedy to pan Styles się mną przejmuje? - odgryzłam się.
- Od zawsze... - szepnął.

***
- Jesteście razem? - spytała pusta blondyna pożerając wręcz wzrokiem Harry'ego.
- Nie. - odparłam szybko, odsuwając się od bruneta.
- uum...Alice, możesz na chwilę zostawić nas samych? - Styles zwrócił się do brunetki.
- Jasne kotku. Ale nie na długo. - uśmiechnęła się i zahaczyła palcem o jego pasek od spodni.
Zagotowało się we mnie.... ale dla czego?
- Wracasz na noc do mojego domu, jasne? - syknął.
- Zastanowię się. - zaczęłam się z nim droczyć.
- Gabby do kurwy jasnej! Co z tobą?! - ścisnął lekko moje ramię.
- To samo co z tobą. - odparłam i odeszłam.
Impreza była w małym pomieszczeniu, chyba stworzonym tylko do tego, bo wyposażone było w barek, 2 łazienki i kilka pokoi dla...zakochanych par....nie chcę wnikać.
Było może 10 osób. Wszyscy już się przedstawili, i swobodnie z nimi rozmawiałam. Wśród tych 10 byli oczywiście Lou, Zayn, Liam i Niall, którzy ciągle starali się mnie rozśmieszyć...cóż, nie wychodziło im to.
Siedząc przy stole i rozmawiając z Beatrice (znałyśmy się godzinę, a miałyśmy tyle tematów!) obserwowałam jak Hazza flirtuje z Alice. Boli, i to bardzo. Debil sprawia mi ból nawet gdy z nim nie jestem.
- Gramy w butelkę! - krzyknął Mike, jeden z tych cudownych przystojniaków przy barze. Wszyscy byli podpici, więc nikt nie protestował. Jaka to idiotyczna gra! Usiedliśmy w kółku. Ja między Zayn'em a Josh'em. Serce ściskało mi się co raz mocniej, gdy patrzyłam jak Harry obmacuje udo Alice, trzymając ją na kolanach. To ja powinnam być na jej miejscu!
- Ok,zaczynamy. Ja kręcę. - wybełkotał najbardziej  chyba pijany Louis.
Wypadło na Zayn'a. Kochany Lou bez ładu i składu oświadczył, że ma na 10 minut zabrać mnie do pokoju.
- To głupie. - oświadczył nagle Harry.
Wymieniliśmy z Malikiem porozumiewawcze spojrzenia, i zamknęliśmy się w jednym z pomieszczeń.
- Przykro mi. Harry to dupek. - powiedział nagle.
- Nawet nie wiesz jak bardzo przez niego cierpię! Znowu, nawet gdy nie jesteśmy razem! - odparłam z rozpaczą.
- Powinniście być razem. Nawzajem siebie potwornie potrzebujecie. - wyszeptał przytulając mnie mocno.
Staliśmy w uścisku bardzo długo, ale ktoś nam przerwał.
- Zmierzacie się jeszcze tam długo pieprzyć? - wrzasnął zachrypnięty głos Harry'ego.
- Tak. - odkrzyknęłam, wiedząc że to go jeszcze bardziej wkurzy.
Od kluczyliśmy drzwi  i wyszliśmy do głównego pomieszczenia.
Brunet nabuzowany siedział na kanapie.
Przysiadłam na podłodze z satysfakcją z osiągniętego celu.
Gra trwała dalej, i w końcu wypadło na Harry'ego. Josh nie wiedząc o tym, co było między mną a Stylesem kazał pocałować jemu Alice. Nie zrobiłby tego, gdyby wiedział że mnie to cholernie zrani.
Wniebowzięta blondynka wpiła się w jego usta, łaknąc kolejnych pocałunków których nie szczędził jej Harry.
- Przepraszam, źle się czuję. - odparłam szybko i wybiegłam na dwór.
Zaczęłam płakać jak dziecko. Debil, idiota, wszystko co najgorsze. Dziwka jedna. Gdybym mogła zabić tą szmatę! Boże, co się ze mną dzieje?
-Gabby! - usłyszałam krzyk. Zachrypnięty głos był mi bardzo znajomy. Stanęłam przodem do drzewa, tym samym obracając się do niego plecami.
- Dla czego płaczesz? - spytał.
- Bo lubię. - wyjąkałam.
- Gabby proszę! - wyszeptał.
- O co ty mnie prosisz? - zaśmiałam się gorzko.
- Powiedz mi, czemu ty taka jesteś? Zmieniłaś się... - odparł cicho.
- Zmieniłam się przez ciebie, idioto. - powiedziałam jeszcze bardziej płacząc.
- Nie mów tak na mnie! - warknął.
- Mogę mówić jak chcę. Ty też. Mów, co o mnie myślisz. - obróciłam się do zbitego z tropu wysokiego chłopaka. Był wyższy prawie o głowę.
- Jesteś beznadziejna. - syknął.
- Debil. - wyszeptałam z goryczą.
- Idiotka. - odgryzł się.
- Cham! - odbiłam.
- Nie chcesz słyszeć dalej.
- Chcę. - szepnęłam pewnie.
- Szmata. - wysyczał.
- Pięknie. Chuj. - uśmiechnęłam się i dałam mu w twarz.
- Dziwka. -warknął.
- Pedofil. - syknęłam. W jego oczach było widać dziwny blask. Nasze twarze były co raz bliżej. Ulżyła mi ta dziwna wymiana zdań.
- Suka.
- Pojebany kutas.
- Kocham Cię. - z całej siły wessał się w moje usta. Zamknęłam oczy.
_____________________________________________________
PRZECZYTAJ, TO WAŻNE.
Ola właśnie wyjechała z Poski. Nagle. Z dnia na dzień. Straciłam osobę, na którą zawsze mogłam liczyć...
Pod jej ostatnim postem z waszych komentarzy mam wrażenie że mnie nie lubicie ;/
Nie wiem, może myślicie że jestem wredna? Myślę, że  nie jestem. To ja pisałam na blogu przez ostatnie parę tygodni, i komentarze były miłe, więc tak tylko mówię żebyście nie mieli uprzedzeń ;)
Nie wiadomo kiedy wróci, nie wiadomo CZY wróci. Wiem jedno: laptopa zostawiła w Polsce, co wiąże się z tym że nie będę z nią mogła nawet pisać...
Nie zawiedziemy jej, blog będzie żyć, i wy mi w tym pomożecie, prawda?
Przede wszystkim:
    Ja jestem teraz jedna do pisania, proszę więc was o wyrozumiałość co do dodawania rozdziałów (obiecuję że nie będą dodawane rzadziej niż 3 dni, chyba że zabiorą mi laptopa xd)
Następna sprawa, to twittery. Jeśli możecie, podajcie mi je w komentarzach, będzie nam się łatwiej komunikować. Myślę też nad założeniem twitterów bohaterów, zobaczymy co i jak.
Następna sprawa:
   Nie mam teraz łatwo, jak już Ola pisała przeżywam pewne....dziwne sytuacje z moim przyjacielem, wracam późno ze szkoły itp. Także teraz każdy wasz komentarz jest NA WAGĘ ZŁOTA.
Ostatnia sprawa:
   Wiem, że niektórzy z was woleliby powrócić do formy opowiadania w której Harry jest sławny. Bez obaw, za kilka rozdziałów znów tak będzie, po prostu niektórzy prosili o zwroty akcji typu ,,Dark", a staram się zadowolić wszystkich.
To tyle w skrócie ;)
Resztę napiszę jutro, jest północ a jutro o 6.00 wstaję xd
Do następnego!





sobota, 5 października 2013

Ogłoszenia parafialnee

Bracia i siostry, wierni zgromadzeni w pasji do 5 idiotów, słuchajcie!
Niestety, muszę się z wami pożegnać. Jest mi bardzo, bardzo ciężko, ale nie mam wyboru. Powodem nie jest nauka, czy takie nie ważne przy tym problemy.
Dziś rano dowiedziałam się że na stałe wyjeżdżam do Anglii.
Na moim miejscu cieszyłybyście się?
Otóż nie.
Dla czego?
Jestem jedynaczką, mama i tata wychodzą do firm o 7.00 i wracają o 22.00. W Polsce mam znajomych, przyjaciół, i przede wszystkim dom, który znam od dawna. Tak narzekałam na Olsztyn, że za duży, że ciągle korki, tłumy i kolejki ale los lubi płatać figle: przeprowadzam się do Londynu, a jak wiemy Londyn jest miastem z...5 razy większym niż Olsztyn?
Jakoś znosiłam to, że właściwie nie widuję rodziców. Ale nie wyobrażam sobie tej samotności w Anglii!
To już nie chodzi o spotkanie chłopców z 1d! Mogą nie przyjeżdżać do Polski, ja chcę tu zostać....
Ale nie mogę. Definitywnie wyjeżdżam. Nie mam wyjścia.
A najgorsze jest to, że dowiedziałam się o tym nagle!
Nagle sprzedajemy dom, nagle mam się pakować i już nie idę do szkoły! Wyjeżdżam już za 5 dni!
Mama powiedziała że w Anglii na pewno też znajdę przyjaciół. Tak, jasne, szkoda że Angielski jest moją lewą stroną, nigdy nie umiałam się posługiwać tym językiem! To Julia zawsze odgrywała rolę tłumaczki rozdziałów czy osobę która pisała z osobami które pytały się o pozwolenie na tłumaczenie Breathe...
Więc....żegnajcie ;(

Aha,  zapomniałabym, ,,Breathe" się nie kończy, Julia powiedziała że za bardzo się do was przywiązała żeby teraz to kończyć i że sama będzie to pisać. Wierzę, że da radę. Ona nigdy nie miała kłopotów z nauką. Ona jest idealna, i ma w życiu szczęście: jest śliczna i jej rodzice ani myślą o przeprowadzce...

I jeszcze jedna sprawa: pisanie bloga w 2 osoby jest trudne do ogarnięcia, więc bądźcie wyrozumiali dla Julii. Zwłaszcza że ostatnio przeżywała pewne...zawody miłosne, nie wnikam, i wy lepiej też nie próbujcie xd
 po raz ostatni
@OlaStyles 

piątek, 4 października 2013

Rozdział XXI

Nerwowo zaciskam palce na uchwycie od torby. Czasem brak paparazzi jest bolesny - jestem sama.
Widzę dwóch, wytatuowanych gości w glanach i skórze.
Podchodzą do mnie, nagle uderzają w twarz i....dalej nic nie pamiętam...

************
Obolała podniosłam głowę znad poduszki. Jedyne co zobaczyłam, to pusty pokój, z jednym zardzewiałym łóżkiem na środku, na którym z resztą leżałam ja sama. Ściany były obdrapane a w powietrzu unosił się zapach stęchlizny.
Byłam cała zmarznięta, posiniaczona i zdruzgotana .
Nagle w drzwiach ukazał się chłopak....ten sam, którego zapamiętałam z parku.
- Księżniczka się obudziła! - zaśmiał się.
- Gdzie jestem? - spytałam cicho.
- W Holmes Chapel. - uśmiechnął się złośliwie.
- A...ale.... dla czego...wy mnie... - nie mogłam się wysłowić.
- Porwaliśmy cię i zawieźliśmy tutaj bo mamy porachunki ze Stylesem. Jesteś dla niego najcenniejsza, twoje cierpienie sprawi mu największy ból. - powiedział obojętnie.
- Ale... - nadal nie mogłam składać sensownych zdań.
- Widzę że i tak nic nie rozumiesz. Więc od początku. Styles już od gimnazjum działał mi na nerwy. Holmes Chapel to nie jest normalne miasteczko. Tu jest nie bezpiecznie. Jest pełno gangów. Styles i ja zawsze mieliśmy na pieńku. I gdy planowałem największą, ostateczną akcję, ten chuj wyjechał do x-factora, zrobił się sławny. Odniósł zwycięstwo na chwilę. Teraz w mediach się wszystko pomieszało, celebryci powyjeżdżali po za Anglię odpocząć na dłuższy czas, Styles wrócił...przeszłość wróciła. Najcenniejsza dla niego jesteś ty, więc utrata ciebie będzie dla niego  najgorsza. - odparł szorstko.
Utrata mnie?! Co on chce ze mną zrobić?!
- Nie jesteśmy razem od dawna. On mnie nie kocha, a ja nie kocham jego. Źle trafiłeś. - starałam się zachować zimną krew.
- Wszyscy dobrze wiedzą, że jesteś dla niego najważniejsza. Słuchaj blondyneczko, plan jest taki. Styles już wie że tu jesteś. Pewnie będzie próbował cię stąd wydostać, jednak mu się nie uda. Masz być grzeczna, i nie krzyczeć pomocy czy próbować się wydostać. Z resztą i tak nie radziłbym, bo po Holmes Chapel krążą różne typy, a ja....cię nie zabiję. - chwycił mocno mój podbródek.
Podniósł się, wyszedł i zakluczył za sobą drzwi.
Czy to realne, że jeszcze tydzień te mu byłam sławną modelką, i nie mogłam odpędzić się od paparazzi, a teraz zostałam porwana do....innego świata.
Co się w ogóle dzieje? Celebryci wyjechali, paparazzi stracili robotę. Anglia zamarła na jakiś czas.
Usłyszałam dziwne dźwięki zza drzwi.

Harry's pov
Popełniłem wiele błędów. Cofnąłem się do złej przeszłości. Moja głupota, za którą na pewno nie powinna płacić ona! Niech mnie zabiją, a Gabby zostawią w spokoju! Nie powinienem w ogóle wracać do przeszłości, i zostać w Londynie, słuchać chłopaków i nie wpadać w dawne kłopoty!
Wbiegłem na klatkę schodową bloku w którym mieszkał Noah, facet który porwał moją Gabby.
Walnąłem pięścią w drzwi, od razu ujrzałem w nich jego - ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- Co cię do kurwy jasnej popierdoliło! Ona ci nic nie zrobiła! - krzyknąłem.
- Dała ci szczęście. To największy powód. - odpowiedział spokojnie.
- Noah, wypuść ją! - zacisnąłem pięści.
- Ona teraz jest moja, rozumiesz? - krzyknął.
- Nie jest twoja! - zaprotestowałem i z całej siły uderzyłem go w twarz, na co on oddał mi szybkim ciosem w brzuch.
Zaczęliśmy się okładać pięściami. Cały okrwawiony krzyknąłem:
- Nie odbierzesz mi jej!
Przyparłem go do ściany.
- Sam ją sobie odebrałeś! Ty ją najbardziej skrzywdziłeś! - wyszeptał osuwając się na ziemię.
Otarłem czoło i tak okrwawioną ręką.  Noah miał dwa pomieszczenia w domu. Od jednego z nich drzwi były zamknięte, wnioskowałem że tam była Gabby.
Nacisnąłem na  klamkę, jednak one nie ustąpiły. Przekląłem pod nosem, i z całej siły wyważyłem drzwi.
Jednak umiejętności z młodości nie zniknęły, wtedy przecież to było moje główne zajęcie...z resztą, nie ważne, nie pogrążam się dalej.
Moje serce zabiło szybciej. Była tam.
- Gabby! - wyszeptałem łamiącym głosem do bladej, płaczącej blondynki.
Odwróciła się i wbiła we mnie przestraszony wzrok.
- Musimy stąd szybko wyjść, zanim się ocknie. - powiedziałem szybko.
- Co mu zrobiłeś? - spytała nie pewnie, powoli wstając z parapetu.
- Ja....och, Gabby, nie ważne... - nie chciałem przed nią wyjść na kogoś kto pięściami załatwia sprawy!
Wzruszyła ramionami. To w niej kochałem. To zimno mnie przyciągało, obojętność i twardość nakręcały na nią.
Spojrzałem na nią szybko. Była w cienkiej czarnej koszulce i dżinsowych szortach. Trzęsła się z zimna, ale starała się tego nie pokazywać.
Zdjąłem szybko bluzę i jej podałem, ale spotkałem się z odmową. Cała ta sytuacja była dziwna.
- Dla czego nie...
- Wracam od razu do Malltown. - przerwała mi.
Wyszliśmy szybko z bloku.
- Gabby! Oni będą cię właśnie tam szukać! - powiedziałem z rozpaczą.
- W takim razie do Londynu. - odparła zdecydowanie.
- Ale ja nie mogę wrócić do Londynu. - wyszeptałem. Napotkałem jej zdezorientowaną minę.
- A przepraszam, co ma to wspólnego ze mną? - spytała.
- Muszę cię bronić. Wiem że się zmieniłem. Na gorsze. Stoczyłem się. Wiem, ale muszę, muszę cię bronić! Kocham Cię, cholernie, potwornie i nad życie rozumiesz! - wrzasnąłem.
________________________
Mała zapowiedź, następne będą dłuższe.
Wolicie to w stylu ,,Dark" czy to poprzednie, że Harry jest sławny i w ogóle? ;)

czwartek, 3 października 2013

Ludzie ważna poprawka!

HAHAH NO PRZECZYTAJCIE SOBIE POSTA NIŻEJ<czytaj TU>
Słyszeliście o 1DDay? Ma być 23 października, i ja już jak głupia myślałam że to dzisiaj bo mi się daty pomieszały, i ja chciałam napisać że następny rozdział

JUŻ JUTRO!

xd

sorki za pomyłkę

znów info ;)

Martyna Styles
                                    } dwie osoby, dzięki którym jest ten rozdział.
 Hope Black

Akcja zamienia nam się na chwilę w fanfiction w którym Harry jest zły, z czego możecie wnioskować że przez kilka rozdziałów będzie dużo przekleństw, ja tylko ostrzegam ;)

Nałogi
Dużo krwi
Bójki
Walka
i....
powracająca miłość?     
Już 24 października nowy rozdział !

______________________________________________