sobota, 12 października 2013

Rozdział XXIII


Sorki że właściwie tylko przez dwa rozdziały były typ ,,Dark" ale jakoś mi to pisanie nie idzie, zwłaszcza że Harry jest jakby zły, a ja nie umiem o tym pisać ;)

Przepraszam że taki krótki.

Wybaczcie, ale po prostu nie mam weny i zasypiam przed laptopem.

==================================

3 miesiące później

Harry's pov.
- Tak potwornie za tobą tęsknię! - powiedziałem do kamerki w laptopie.
Siedziałem sam na wielkim łóżku, w pustym i ciemnym pokoju, wpatrując się i zakochując jeszcze bardziej w dziewczynie którą widziałem na ekranie.
- Ja za tobą też. - uśmiechnęła się delikatnie.Widać że była zmęczona.
- Coś się stało?  - spytałem zaniepokojony.
- Niee..po prostu te sesje, pokazy...muszę na jakiś czas odpocząć. Mam już dość Londynu. - powiedziała cicho.
- Też właśnie jutro przylatujesz do mnie, razem z Eleanor. - zaśmiałem się. - nie lubię gdy jesteś na drugim końcu świata. Jesteś moja i masz być przy mnie.
- Harry zlituj się! Samolot jest o 5.30, jak ja mam wstać? - roześmiana objęła palcami kubek i powoli sączyła z niego płyn.
- Ale za to będziesz mogła odespać przy mnie całe dnie. - odparłem odwzajemniając uśmiech.
- Znam cię za dobrze, i wiem czym skończy się noc po miesiącu rozłąki! - stwierdziła.
- Moja wina że jesteś taka seksowna?! - zacząłem się żalić.
- Przytyłam Harry. Jestem grubą, tłustą świnią, a wszystko  dzięki tobie.  - powiedziała z sarkazmem.
- To, że pilnuję żebyś w ogóle coś jadła nie jest niczym złym, a po za tym ważysz jeszcze za mało. Jesteś zbyt chuda kochanie. - odparłem.
- Nie ma czegoś takiego jak zbyt chuda. - zaprotestowała.
- Będziesz za słaba jak przyjdzie czas na dzieci. - powiedziałem zaczynając ciężki i kruchy temat, kończący się prawie zawsze małą, chwilową kłótnią.
- Dzieci są akurat bardzo odległym tematem. Ty masz 21 lat, ja 20, jesteśmy trochę za młodzi.- wyminęła.
- To kiedy będzie dla ciebie odpowiedni wiek? - spytałem zawiedziony.
- 30...40...50...nigdy? - przewróciła oczami.
- Gabbyy! - krzyknąłem z pretensją, i miałem jeszcze coś dodać, ale do mojego pokoju wbiegł Lou.
- El z Gabby przyjeżdżają jutrooo! - wrzasnął i zaczął skakać po łóżku. Ze śmiechem obróciłem do siebie laptopa.
- Widzisz kotku? To już postanowione. - zaśmiałem się jeszcze raz, patrząc na zdezorientowaną a jednocześnie śmiejącą się blondynkę.

***
Gabby's pov.
- El, szybciej! - zanosiłam się śmiechem biegając po całym domu Louisa i Eleanor.
- No już! Jezu gdzie ja to podziałam!? - ona również biegając szukała potrzebnych rzeczy. Obie śmiałyśmy się nie wiadomo z czego.
Szybko chwyciłam walizkę i zbiegłam z nią na dół, ustawiając ją przy drzwiach.
- Widziałaś w ogóle moją kosmetyczkę?! - krzyknęła spanikowana El.
- Nie...może już ją spakowałaś? - spytałam nerwowo obiegając wzrokiem pomieszczenie.
- Która godzina? - zadała pytanie dopinając walizkę.
- 5.00 ! Nie zdążymy, przecież jeszcze musimy przebić się przez Londyn! - przeczesałam ręką włosy.
Zbiegła ze schodów (nawet nie wiem kiedy weszła na górę) i wyszłyśmy na ulice miasta.


Harry's pov
*4 godziny później*
- One już powinny tu być. - powiedział Louis.
- Pewnie poszły do jakiegoś sklepu czy coś. - odparłem ze spokojem oglądając TV.
- Ale wiedzą że wieczorem mamy koncert....nie widzieliśmy się od miesięcy, nie sądzę żeby poszły do sklepu Hazza. - stwierdził Louis.
- No to w takim razie fanki je zatrzymały. - byłem już znudzony tym nie pokojem.
- Paul przecież po nie pojechał! Nie mogło być tłumów nie do przejścia! - krzyknął.
- Kurwa jasna Louis! Zadzwoń do Paula, to się dowiesz gdzie są, i do jasnej cholery  Tommo daj mi spokój, głowa mi wysiada! - zacząłem się żalić.
Wybiegł z pokoju z telefonem w ręce.
Zostałem sam. Nareszcie. Niall poleciał do restauracji, Liam trenuje a Louis panikuje. Gabby w drodze, moi rodzice za chwilę będą....RODZCIE!? Boże totalnie o tym zapomniałem...
Mój apartament w Californii nie należał do tych najprzestronniejszych, a przede wszystkim niezbyt często go sprzątałem...
- Harry włącz TV! - wrzasnął Louis, którego po chwili zobaczyłem w pokoju. Leniwie sięgnąłem po pilota.
Słowa dziennikarki mnie wstrząsneły...
,,Tragedia z przed kilku godzin wciąż nie jasna. Samolot lecący z Londynu do Californii spadł do oceanu. Nikt nie przeżył "
Wyplułem na dywan wodę którą piłem. Chwyciłem komórkę i w pośpiechu wybrałem numer do Gabby. Louis dzwoniąc do Eleanor wyszukiwał w internecie więcej wiadomości.
 Dzwonek do drzwi. Moi rodzice, akurat teraz!
W oczach miałem łzy, włosy potargane...moja matka od razu zbladła, gdy mnie zobaczyła.
- Co się stało?! - spytał Robin, mój ojczym.
- Wejdźcie..ja.. - spojrzałem na swoje ręce. Całe mi się trzęsły. Z dołu zbiegł Lou.
Odpowiedział dzień dobry  i odebrał szybko im walizki.
- Chodzi o to że samolo... - nie dokończyłem. Zaczęły mi lecieć łzy.
- Nie mów że Gabby leciała w tamtej katastrofie! - krzyknęła moja matka zakrywając ręką usta.
Louis ocierając łzy nerwowo grzebał w laptopie.
- Harry, o której wylatywały z Londynu? - spytał histerycznie kręcąc się po pomieszczeniu z urządzeniem w rękach.
- 5.30. - krzyknąłem i poderwałem się z kanapy.
- oo kurwa...to ten samolot! - ryknął Tomlinson waląc w ścianę i płacząc.
Opadłem na podłogę. Schowałem twarz w dłoniach. Gabby! Nie! Nie...nie, nie, nie to nie może tak być! Gabby musi żyć!




2 komentarze:

  1. Jak je uśmiercisz to nakopie Ci do dupy:-) Cudowny;-):-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę aby ona nie zginęła!
    Proszę nie! ;c
    Ann

    OdpowiedzUsuń