piątek, 20 grudnia 2013

Kocham was!

Więc tak, na początku chcę powiedzieć, że teraz będę miała baaaardzo dużo czasu, i rozdziały będą pojawiały się często. Zanim jednak dodam następny, ukaże się rozszerzenie kilku dawnych rozdziałów, czyli wątku zdrady Harry'ego, potrzebne mi to jest, żeby wprowadzić kolejny wątek, zobaczycie niedługo jaki. Nie pamiętam w których rozdziałach, ale była akcja ze zdradą, także to nie będzie nic nowego, po prostu krótki opis tego wszystkiego, żeby odświeżyć wszystko.
I druga sprawa:

MERRY CHRISTMAS EVERYONE!

 I jakby powiedzieli chłopcy:

MASSIVE THANK YOU!


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział XXXIV

Minęły 3 dni a ja wciąż tkwię w szpitalu. Jestem już wyspana i wypoczęta za wszystkie czasy! Nadal gdy chodzę towarzyszy mi ból, ale wiem że to minie, i że jest on czegoś warty. Destiny jest najgrzeczniejszym dzieckiem pod słońcem. Płacze bardzo rzadko. Przeważnie śpi albo bawi się grzechotkami przywiezionymi przez wujka Louisa, wujka Nialla, wujka Zayna i wujka Liama, a także przez ciocię Eleanor i ciocię Danielle. Nadal to dziwnie brzmi. Nudzę się tutaj potwornie, dla tego teraz często wchodzę na strony plotkarskie. Przeczytałam tam ciekawe rzeczy. Między innymi, że Harry potwierdzał że urodził się mu syn, albo że to nie jego dziecko. Jeszcze wiele innych głupot. Nie wiem po co piszą coś, co sami wiedzą że nie jest prawdziwe, ale przynajmniej się pośmieję.
Dzisiaj miała przyjechać mama Harry'ego z Gemmą, Styles musiał po nie pojechać i zostałam sama.
Pojechał do Holmes Chapel rano o 8.00 , jest 18.00 więc niedługo powinni być. Wstałam z łóżka i wzięłam Destny na ręce.
Pocałowałam ją w główkę. Pachniała Harry'm. jego perfumami i zapachem. Nie wyjeżdża nawet na noc do domu, tylko tutaj siedzi. Nie potrafię przemówić mu do rozumu. Siedzi tutaj, i przytula małą. Całuje, bawi się z nią, dla tego teraz jest jakby przesiąknięta jego cudownym zapachem. Usiadłam z powrotem na łóżku, skrzyżowałam nogi i mocno wtuliłam w siebie moją córeczkę. Była taka mała, a ja ją kochałam do szaleństwa, tak jak Harry. Mała istotka, a już każdy ją kochał. Dzień po urodzeniu wiedział o niej cały świat...
Jedyne co teraz mnie nie pokoi to to, jak sobie poradzimy z Harrym. Myślałam że o pokazach nie mam co myśleć, bo modelki po ciąży zwykle nie mogą tego kontynuować, ale wszyscy z agencji byli wczoraj tutaj, i powiedzieli że już na mnie czekają...
Bardzo się cieszę, ale to będzie się wiązało z licznymi wyjazdami. Harry ma koncerty, trasy, spotkania z fanami, spędza czasem cały dzień w studiu, a dziecko potrzebuje uwagi i opieki.
- Gabby, córciu! - usłyszałam krzyk Anne. Gdy tak mówiła bardzo się cieszyłam, zwłaszcza teraz po porodzie, kiedy w ogóle z rodziny nie miałam opieki. Nie mam rodziny, a to wszystko utrudnia.
- Cześć mamo. - uśmiechnęłam się, i wstałam żeby ją przytulić.
- Nie chodź, proszę cię. Jak będziesz się ruszać, rany się nie zagoją. - powiedziała z troską.
- Jakie rany? - spytał przerażony Harry wchodzący właśnie do sali.
Zaśmiałyśmy się tylko, wymijając temat.
- Siadaj na łóżko i nie warz mi się z niego ruszać. - powiedział udając złość Styles.
- Co mi zrobisz? - zaśmiałam się.
- Masz szczęście że trzymasz dziecko na rękach. - odparł zabierając mi je i wkładając do łóżeczka.
- Ale zobacz, teraz już nie masz! - krzyknął gwałtownie biorąc mnie na ręce. Pisnęłam tylko, i chwyciłam się mocno jego szyi.
- Puść mnie idioto! - krzyknęłam ze śmiechem bijąc go po plecach. Anne przyglądała się temu również się śmiejąc. Pamiętam jak przy naszym pierwszym spotkaniu mówiła mi, jak bardzo się cieszy że Harry znalazł kogoś takiego jak ja, to było dziwne, ale w miarę jak poznałam wcześniejsze ,,związki" Styles'a trochę to zrozumiałam...
Oplótł moje nogi w pasie, a swoje ręce przeniósł na moje pośladki.
- Teraz będę cię tak nosić.
- Żeby twój kręgosłup nie wytrzymał? - zaśmiałam się.
- Uniosę cię jedną ręką.
 Po kilku minutach dręczenia mnie, i ukrytego masowania moich pośladków posadził mnie na łóżku.
- Gdzie jest Gemma? - spytałam po chwili.
- Była umówiona na jakieś badania kontrolne, będzie za jakiś czas. - powiedziała Anne pochylając się nad łóżeczkiem Destiny. Harry usiadł na krześle przy mnie.
- Mogę ją wziąć na ręce ? - spytała nagle.
- Oczywiście, przecież jesteś jej babcią. - zaśmiał się Hazz.
Z szerokim uśmiechem, delikatnie podniosła ją z łóżeczka. Wpatrywała się w nią z zaszklonymi oczami. Kolejna osoba którą ta mała paskuda oczarowała.
- Jest bardzo do ciebie podobna, Gabby. - uśmiechnęła się.
- Nie prawda, bo do mnie! - wykrzyknął oburzony Harry.
- Dziewczynka ma być podobna do chłopaka? - oburzyła się w żartach tym razem Anne.
- Jestem mężczyzną, nie chłopakiem! - powiedział naburmuszony robiąc głupkowatą minę.
- Został ojcem, a nie wydoroślał... współczuję córeczko.- powiedziała kręcąc głową i patrząc się na swojego syna.
- Wydoroślałem... trochę... - uśmiechnął się do mnie.
- AAA właśnie, jakie nazwisko ma Destiny? - spytała Anne.
- Styles, Destiny Styles. ,,Minay" by jej nie pasowało. - odparł z dumą Harry.
- Destiny Minay......Destiny Styles....wiesz, ja myślę że Minay ładniejsze. - zaśmiała się matka Harry'ego.
Kiedy spojrzał się na nią z wyrzutem, powiedziała:
- Przecież żartuję! I mam nadzieję, że Gabby też tak się będzie kiedyś nazywać. - uśmiechnęła się do mnie.
 - Nawet całkiem niedługo. - odparł Harry.
Zadzwonił jego telefon.
- Halo? - spytał do słuchawki.
- W szpitalu, a gdzie mam być? - spytał ze śmiechem po krótkiej przerwie.
Tym razem długa przerwa, a w miarę upływających sekund oczy Harry'ego się rozszerzały.
- Kurwa Paul przepraszam! Już lecę, będę jak najszybciej! - krzyknął rozłączając się.
Widząc nasze pytające spojrzenia.
- Zapomniałem kompletnie o występie! Mam pół godziny, muszę lecieć, jesteśmy w kontakcie i po wywiadzie i występie przyjadę! - cmoknął mnie szybko w usta, Destiny w czółko, przytulił mamę i wybiegł dosłownie z sali.
*Harry's pov*
Po 15 minutach drogi dotarłem na Wembley Arenę. Biegiem dotarłem do naszej garderoby.
- Przepraszam! - wykrzyknąłem tylko próbując złapać oddech.
- Oj Styles, Styles, musisz być taki roztrzepany? - jęknął Paul.
- Wybacz mu, jest świeżo upieczonym ojcem, ma prawo. Też tak miałem. - zaśmiał się Louis.
- Co w ogóle śpiewamy? - spytałem odwieszając na wieszak kurtkę.
- Załamię się za chwilę. Midnight Memories! Wiesz, może jeszcze karteczkę ze słowami ci wydrukuję, żebyś solówki nie zapomniał! - krzyknął zniechęcony Paul.
- Niee, dam radę. Będzie ze mną lepiej, ale na razie odczuwam mały szok. Destiny ma dopiero 4 dni! - odparłem.
- Harry, bardzo się cieszę. Destiny i Gabby są przepiękne, ale musisz skupić się też chociaż w małym stopniu na zespole. Rozumiem cię doskonale, ale jeśli teraz przez ten szok coś zawalisz, ciężko ci to będzie odbudować. - upomniał mnie Paul.
- Dzięki. - uśmiechnąłem się.
Poklepał mnie po ramieniu i wykrzyknął:
- Dobra chłopcy, to teraz na sucho! Raz, dwa, trzy!
Zacząłem śpiewać moją solówkę, a po mnie chłopcy. Wszystko potoczyło się szybko, i po chwili byliśmy już na scenie. Na szczęście na <WYSTĘPIE> nie popełniłem żadnego błędu, i Paul mnie nie zabił. To co dalej się potoczyło było dość dziwne....




piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział XXXIII


W tym rozdziale proponuję czytać powoli i wszystko dokładnie sobie wyobrażać. Ja mam bujną wyobraźnię, i dosłownie ręce mi się trzęsły jak pisałam ten i poprzedni rozdział. Wyobrażajcie sobie wszystko dokładnie i po kolei. Wyobrażanie wizerunku Harry'ego pomorze wam zamieszczone zdjęcie ;))

Proszę, przeczytaj ważną notkę pod rozdziałem.

Miłego czytania ;)

__________________________________________________________________________
Gdy się obudziłam od razu zobaczyłam rozczulający widok. Przy oknie stał Harry z małą na rękach. Ostatnio nie myślałam nad tym jakie miałam szczęście. Harry był niesamowicie przystojny i czuły, niezwykły. Wiem, że mnie kocha. Mimo to, że jestem potwornie obolała nigdy nie  byłam szczęśliwsza.
Gdy zobaczył, że nie śpię uśmiechnął się, odłożył Destiny do łóżeczka i podszedł do mnie.
- Teraz wszystko będzie idealne, zobaczysz. - odparł pochylając się nade mną i całując delikatnie w usta.
- Wiem. - uśmiechnęłam się.
- Boli cię jeszcze? - spytał z troską.
- Trochę... - odpowiedziałam wymijająco.
- Gabby nie kłam, wiem że bardzo cię boli. Jak spałaś i próbowałaś się poruszyć widziałem że nie mogłaś...
- Teraz to nie jest ważne. Za ten ból jest Destiny, moje największe szczęście. - uśmiechnęłam się patrząc w stronę łóżeczka.
- Myślałem że ja jestem twoim szczęściem.... kochasz mnie? - spytał stykając nasze czoła ze sobą.
W odpowiedzi złączyłam nasze usta, przygryzając jego dolną wargę. Przeniósł moje ręce w swoje włosy.
- Przez 9 miesięcy musiałem się powstrzymywać żeby cię nie przelecieć. Dojdziesz do siebie i będziemy robić to codziennie. - wymruczał do mojego ucha, na co ja tylko się zaczerwieniłam.
- Harry pojedziesz do domu i przywieziesz kilka rzeczy? - spytałam wplatając palce w jego loki.
- Oczywiście że tak. - uśmiechnął się.
- Weź dla Destiny kilka par śpioszek i czapeczkę, bo ta jest za duża. Dla mnie weź jakieś ciuchy w miarę normalne. Dasz radę? - spytałam.
- Postaram się. - roześmiał się. Podszedł do szpitalnego łóżeczka i schylił się nad nim. Roześmiał się, pożegnał i wyszedł.
*Harry's pov*
Szczęśliwszy niż kiedykolwiek opuściłem szpital. Od razu w oczy uderzyły mnie liczne błyski fleszy. ochrona stojąca przy wejściu zaczęła torować mi drogę między paparazzi. Po raz pierwszy nie musiałem udawać, że jestem uśmiechnięty. Śmiałem się, robiłem sobie zdjęcia z fanami. Powiedziałem ochroniarzom, że dam sobie radę, a oni kiwnęli głowami i wrócili do drzwi szpitalnych.
- Harry czy Gabrielle już urodziła? - słyszałem wiele takich pytań.
- Tak. - roześmiałem się robiąc kolejne zdjęcia.
Gdy odpowiedziałem rozległy się piski, brawa i jedno wielkie *awwwwwwwww*
- Dziewczynka czy chłopiec? Jak się nazywa? Ale to nie będzie koniec One Direction? Z nimi wszystko dobrze? - rozpoczęły się kolejne pytania.
- Chwila chwila, powoli. Mam córeczkę, Destiny. One Direction się nie kończy i nigdy nie skończy! - zażartowałem. - Destiny jest wcześniakiem, więc musi być na obserwacji. Z Gabby wszystko dobrze.
Wszystko wydawało się takie idealne, radosne...
- Cieszysz się?
- Jak nigdy. - uśmiechnąłem się. Powoli zbliżałem się do mojego samochodu. Gdy już wszystkim rozdałem autografy, odpowiedziałem na pytania wsiadłem do samochodu.
Odpaliłem samochód i ruszyłem szybko. Dzisiaj nie denerwowały mnie nawet korki. To uczucie nie do opisania. Jestem ojcem! Mam córkę! Nie mogę w to uwierzyć!
Przed domem również czekali paparazzi.
 Na pytanie ,,Gdzie teraz idę, i dla czego nie jestem w szpitalu" odpowiedziałem tylko, że przyjechałem po kilka rzeczy i zaraz tam wracam. Na rozmowy z paparazzi nie mam za dużej ochoty. Fani to fani. Ich kochamy. Ale paparazzi zawsze uprzykrzają nam życie. Po zatrzaśnięciu za sobą drzwi od domu głośno wypuściłem powietrze. Ta noc jeszcze była w mojej głowie. Gabby jęcząca z bólu i ja nie mogący ani trochę jej ulżyć. Ocierałem tylko jej łzy, głaskałem po głowie, wycierałem spływający po twarzy pot, ale to nie znaczyło nic w porównaniu do tego co ona musiała wytrzymać. 12 godzin cierpiała, i teraz muszę ją traktować jak księżniczkę. Jest wyjątkowa i na to zasługuje. Ślub weźmiemy niedługo. I już zawsze wszystko dobrze.
Usiadłem na kanapie i zadzwoniłem do Gabby.
- Coś się stało? - spytała z telefonu.
- Nie, chciałem po prostu się upewnić czy wszystko dobrze. - uśmiechnąłem się.
- Przecież wiesz że Destiny jest zdrowa. Przed chwilą po raz drugi płakała. - odparła roześmiana.
- Wiedziałem że nie mogę jechać... załatwię wszystko i wracam do was. A ty jak się czujesz?
- To nie jest ważne Harry... nadal jestem słaba, obolała, ale to minie. Najważniejsza jest Des. - powiedziała.
- Prześpij się. Wrócę niedługo. Kocham Cię, i jesteś dla mnie z Destiny najważniejsza. - powiedziałem i się rozłączyłem. Wziąłem możliwie jak najszybszy prysznic, ogarnąłem się i wszedłem do naszej sypialni. Z szafy wyjąłem czarne legginsy i szarą bluzę Gabby. Uśmiechnąłem się przekraczając próg pokoiku Destiny. Jeszcze jej tu nie było, ale i tak w głowie mam obraz jej leżącej w łóżeczku, bawiącej się licznymi zabawkami
Przez 3 tygodnie męczyliśmy się z chłopakami nad urządzeniem tego pomieszczenia. Mieliśmy już co prawda doświadczenie, bo razem robiliśmy pokój dla Brian'a, syna Lou i El, więc pokój Destiny był idealny, taki jaki sobie wyobrażałem. Zawsze myślałem nad tym, że gdy będę dorosły urodzi mi się córka i syn, będę mieć duży dom i piękną żonę. Udało mi się wszystko, dodatkowo mam 4 najlepszych przyjaciół. Nad synem popracuję później, jeśli Gabby się zgodzi. Otworzyłem białą szafę i wyjąłem kilka różowych i białych ubranek.
Gdy zaparkowałem przed szpitalem znów zebrał się w okół mnie tłum. Śpieszyło mi się do moich skarbów, więc przeszedłem szybko nie wdając się z nikim w rozmowę.
Szybko przemierzyłem szpitalne korytarze, i w końcu stanąłem przed drzwiami od sali. Bez wahania nacisnąłem klamkę.
Gabby siedziała i przeglądała coś w laptopie. Destiny spała obok w łóżeczku.
- Już się stęskniłem. - powiedziałem podchodząc do niej i całując w usta.
Wydawała się być zmęczona albo smutna.
- Coś się stało? - spytałem zaniepokojony.
- Niee... Tylko może to teraz głupio zabrzmi, ale ciężko będzie mi wrócić do sylwetki przed ciążą i nie wiem czy ty... - zawahała się.
- Wiem do czego zmierzasz. Gabby zawsze będziesz dla mnie atrakcyjna. Zawsze będziesz najpiękniejsza i jedyna. Kochanie, ty już jesteś chuda.  - mówiąc to odchyliłem lekko jej kołdrę i starałem się jak najdelikatniej masować jej brzuch. Moja wypowiedź nie była kłamstwem, Gabby znów była bardzo chuda.- Nie wiesz jak trudno mi jest teraz powstrzymać się od tego, żeby tutaj na tym łóżku zrobić wiele rzeczy. - uśmiechnąłem widząc jak jej policzki się zaróżowiły. - I już więcej tak nie myśl jesteś cholernie seksowna i pociągająca, i kocham cię nad życie. Jesteś moim skarbem, narkotykiem, moim wszystkim, rozumiesz?
Kiwnęła głową spuszczając wzrok. Musnąłem jej usta i uśmiechając się wstałem. Wtedy dopiero zauważyłem, że ciśnienie w moich spodniach się powiększyło. Chyba rzeczywiście brakuje mi tego, jeśli podniecam się przy samym głaskaniu jej po brzuchu. Przez dokładnie 8 miesięcy tego nie robiłem. To jest mój rekord!
Gabby widząc to tylko się zaśmiała i wróciła do przeglądania czegoś na laptopie.
Podszedłem do łóżeczka.
Destiny leżała i wkładała do buzi własną stopkę.
- Ona zjada sobie nogę. - zacząłem się śmiać.
- Zapewniam cię kochanie, że ty też tak robiłeś. - odparła Gabby.
Wziąłem ją delikatnie na ręce. Była taka leciutka! Wpatrywała się we mnie swoimi szarymi oczkami.
Pogłaskałem delikatnie jej jasne, puszyste włoski. Czułem dziwne ukłucia w sercu. Biło z szaleńczą prędkością. Krew w moich żyłach płynęła pod dużym ciśnieniem a z oczu pociekło kilka łez. To była moja córka. Destiny Styles....

____________________________________________________________________________
No więc tak prezentuje się 33 rozdział.
Często zadajecie mi pytania, tu macie odpowiedzi na te zadawane najczęściej:
1. Breathe skończy się niedługo, czy będziesz to kontynuować?
Breathe się NIE KOŃCZY, nie wiem czemu myślicie że narodziny dziecka to inaczej koniec opowiadania ;) Będzie się jeszcze dużo działo, gdy Destiny będzie miała kilkanaście lat planuję zrobić częściową narrację także przez nią, ona będzie opowiadać, ale oczywiście wciąż głównymi bohaterami byli by Gabrielle, Harry i reszta One Direction. Planuję zrobić to jakby ,,po latach" w sensie że chłopcy mają po trzydzieści parę lat, ale i tak jeszcze nie jestem zdecydowana i opowiadanie będzie miało nadal taką formę jeszcze dłuuuuuuuugo ;)
2. Ty masz koncerty? Studio nagrań? O co chodzi?
Po prostu amatorskie śpiewanie. Na początku roku pani od muzyki kazała każdemu ze szkoły coś zaśpiewać, i na końcu wybrała 6 osób które jej zdaniem jak sama to ujęła ,,mają to coś do muzyki".
Niestety znalazłam się w nich ja. Dyrektorka jak nas usłyszała się zachwyciła, załatwiła pierwszy koncert w teatrze i po nim dostawaliśmy pełno zaproszeń na inne, nawet na jeden po za Polską.
W studiu nagrań nagrywamy piosenki na płytę, którą potem rozsyłają w różne miejsca.
Niestety.
3. Gdzie mieszkasz (ty i Ola) ? Podaj chociaż rejon, jeśli nie daleko jakiegoś dużego miasta to napisz chociaż odległość od niego proooszę ;> Chcę wiedzieć czy blisko mieszkam, ja w Opolu ;)
Ja mieszkam w woj. wielkopolskim około 50 km od Poznania. 
Ola mieszka w Londynie xd Wcześniej mieszkała w Olsztynie w woj. warmińsko-mazurskim.

A, właśnie. Pod poprzednim rozdziałem były 4 komentarze. Dziękuję, że liczba czytających rośnie. Jeśli czytasz, skomentuj, bo nie wiesz jak bardzo mnie cieszy 1 komentarz.

Czytasz = Komentujesz

Misialik.




środa, 11 grudnia 2013

Rozdział XXXII

 Przepraszam że są przeskoki czasowe, wiem że może trudniej się czyta ale to konieczne, wkrótce dowiecie się dla czego.
______________________________________________
Harry dosłownie wygnał mnie do domu, powiedział że nie mogę się przemęczać. Usiadłam zmęczona na wielkiej kanapie. Wzięłam na kolana laptopa i zaczęłam przeglądać twittera.
MIESIĄC PÓŹNIEJ
- Co ci jest? - spytał lekko przerażony Styles.
- Nie wiem...Harry...AŁA! - jęknęłam z bólu i chwyciłam się za brzuch.
- Przecież...przecież to za wcześnie! - krzyknął przerażony chwytając kule. Wziął mnie pod ramię i zaprowadził do samochodu. Usadził mnie na fotelu. Ból się nasilał. Co się stało? Wszystko było dobrze!
Zasiadł przy kierownicy i mocno ścisnął moją rękę.
- Wszystko będzie dobrze, słyszysz kochanie? - widziałam że lekko panikował. Odpalił samochód i z dość dużą prędkością wyjechał z podjazdu kierując się do centrum Londynu. Zacisnęłam zęby. Nic jeszcze nigdy tak mocno mnie nie bolało.
- Gabby, wszystko będzie dobrze, błagam dasz radę, za chwilę będziemy w szpitalu, kocham cię - zaczął panikować Harry. Jego ręce trzęsły się na kierownicy.
Zatrzymał się przed szpitalem po 15 minutach, otworzył drzwi i wziął mnie na ręce.
- Oszalałeś! Opuść mnie, i bierz kule. - syknęłam przez ból.
- Gabby ale ty... ty musisz być taka uparta?! - krzyknął delikatnie postawiając mnie na ziemi.
Jedną ręką opierał się o kulę a drugą podtrzymywał moją talię. Ból stawał się nie do wytrzymania.
W szpitalu od razu zajęli się mną lekarze.
*Harry's pov*
Co się dzieje? Usiadłem przed salą załamany. Nie wiem co się stało. Siedzieliśmy na kanapie, wtuleni, oglądając jakiś film, i nagle Gabby zaczęła zwijać się z bólu...
Termin porodu jest za miesiąc. Nie, my nie możemy stracić tego dziecka!
Odruchowo wybrałem numer do Louis'a.
- Harry wybrałeś po prostu idealny moment na babskie pogaduchy, Eleanor wyszła a ja próbuję nakarmić Brian'a, ciężko mi to idzie. - zaśmiał się głos w telefonie.
- Lou...Gabby chyba rodzi... - wyjąkałem.
- Chyba?! Stary to się CHYBA wie... ale czeka, przecież termin miała na Lipiec a jest Czerwiec... - powiedział.
- No właśnie, dla tego CHYBA rodzi, i nie chcę myśleć co może się stać...  - odpowiedziałem.
- Słuchaj, zostawię u kogoś Brian'a i lecę do ciebie, trzymaj się, będę jak najszybciej! - usłyszałem trzask odkładania telefonu.
Jak na złość musiałem tu siedzieć sam... nie wiem jak ja to wytrzymać, nie wiem ile to potrwa... Zayn, Niall i Liam byli po za krajem, więc nie było sensu do nich dzwonić...
Przeczesałem ręką włosy. Jej i dziecku nie mogło się nic stać! Ja bym tego po prostu nie przeżył...
Chociaż w Londynie jest przecież Danielle... ona by mi pomogła.
Bez zastanowienia wybrałem jej numer.
- Co się dzieje Styles, że dzwonisz do mnie, a nie do Payne'a? - zaśmiała się.
- Gabby jest w szpitalu. - powiedziałem cicho. Mogę przysiąc, że ten cudowny uśmiech  właśnie zniknął z twarzy Dan.
- Ale...czekaj czekaj gdzie? - spytała nagle.
- St.Marry's Hospital. - podałem nazwę, a ona powiedziała że będzie za chwilę.
Nagle z sali wyszedł lekarz.
- Doktorze co jej jest? Co z dzieckiem? - poderwałem się ignorując to, że nie chwyciłem kul.
- Stan Pani Minay jest stabilny, pojawiły się skurcze, zbliża się poród. Dziecko urodzi się jako wcześniak, resztę możemy stwierdzić po urodzeniu.- odpowiedział.
- No dobrze, ale... wszystko będzie  z nim dobrze? - spytałem pełen niepokoju.
- Nie mogę teraz tego stwierdzić. Może pan wejść wspierać Gabrielle przy porodzie. Przepraszam, ale więcej nie wiem. - odparł przygnębiony.
Wzdychając nacisnąłem klamkę.
W dużej sali kręciły się dwie pielęgniarki, na środku było duże łóżko na którym leżała blada Gabby.
- Kochanie jak się czujesz? - spytałem ściskając jej rękę.
- Źle... - posłała mi wymuszony uśmiech.
- Wszystko prze ze mnie... nie chcę żeby coś cię bolało! - jęknąłem. Gdybym dopilnował tego żeby mieć to cholerne zabezpieczenie, wszystko byłoby inaczej! Nie żałuję tego, że będziemy mieli dziecko... ale w miarę gdy to się zbliża jestem co raz bardziej przerażony.
Spojrzałem na jej chudą rękę. Widniał na niej pierścionek.
- Jeszcze go nosisz? - spytałem uśmiechając się.
- Najpiękniejszy jaki kiedykolwiek dostałam. - odpowiedziała słabo.
- Jak nazwiemy dziecko? - spytałem.
- A jak byś chciał? - odpowiedziała po czym wykrzywiła twarz w bólu.
- Dziewczynka Destiny...a chłopiec...niee, to będzie dziewczynka na 100% - powiedziałem na co się uśmiechnęła.
Delikatnie zacząłem całować jej szyję. Czułem jak jej tętno jest przyspieszone, a mięśnie napięte.
- Czyje będzie miała nazwisko? - spytałem nie przerywając pocałunków. Miałem nadzieję, że odpowie ,,Styles"...
 - Nie jesteśmy małżeństwem - odparła tylko.
- Ale będziemy. Całkiem niedługo. Tak więc Destiny Styles. - na dźwięk wypowiadanych przez samego siebie słów moje oczy zrobiły się wilgotne.
Nagle Gabby jęknęła i ścisnęła mocno moją rękę. Wszystko potoczyło się strasznie szybko.
***********************
12 godzin później
***********************
Opryskałem twarz zimną wodą. Spojrzałem w lustro. Wyglądałem jak zombie. Dosłownie białą skórę twarzy pokrywały sine wory pod oczami. Włosy miałem rozczochrane a usta wyschnięte i popękane.
11 godzin jednocześnie najlepszych i najgorszych w moim życiu. Patrzyłem na cierpienie i łzy Gabby. Widziałem jak bladła, zaciskała oczy. Najgorsze jest to, że ja w ogóle nie mogłem jej pomóc. Przez cały ten czas mogłem ją tylko wspierać trzymaniem ręki, głaskaniem po głowie. Teraz byłem ojcem. Na świat, dokładnie o 4.56 12 czerwca przyszła Destiny. Moja i Gabby córka. Cały czas trzęsą mi się ręce. Nigdy nie zapomnę uczucia jak trzymałem ją zaraz po porodzie na rękach. Jest taka malutka...
Najpiękniejsza istotka jaką kiedykolwiek widziałem. Byłem oczarowany. Ta chwila byłaby cudowna, gdyby nie to, że Gabby była wycieńczona. Teraz ma masę badań, leki, kroplówki...
Destiny po licznych badaniach leży w inkubatorze. A ja stoję przed lustrem w szpitalnej łazience i nie mogę być przy ani jednej z nich...
Wyszedłem z pomieszczenia, czekał na mnie w holu Louis i Danielle.
- Jestem chrzestnym! - krzyknął szczęśliwy Tomlinson i klepnął mnie w plecy.
- Co z nimi? - spytała Dani.
- Z małą wszystko dobrze, z Gabby nie wiem... - powiedziałem.
Czekaliśmy kolejne 2 godziny. Myślałem że się tam na środku po prostu popłaczę ze szczęścia i bezradności jednocześnie. Dziwne uczucie.
Za to całą tą mękę wynagrodził wieczór.
Gabby w pół leżącej pozycji karmiła małą a ja siedziałem przy niej i dotykałem delikatnych włosków Destiny.
Nie mogłem uwierzyć w to jak bardzo się zmieniło moje życie. Wiem że żadne z tych decyzji które doprowadziły do dzisiejszego dnia nie były błędem.
- Harry kochasz mnie jeszcze? - szepnęła Gabby.
- Nikogo nie kochałem, nie kocham i nie będę kochać mocniej. Nie wiesz, jaki jestem dzięki tobie szczęśliwy... - odpowiedziałem bardzo cicho.
___________________________________________________________________________
Ba dum tssss! Niespodzianka!
Wiem że się nie spodziewaliście rozdziału ;)
Ale przecież nie mogłabym skończyć ,,Breathe" tak nagle.
Był kryzys z brakiem weny, ale mam już przemyślaną akcję na kilkadziesiąt rozdziałów!
Cieszycie się? ;)
Jeden warunek: CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Ostatnimi czasy mój dzień wygląda tak, że o 8.00 jadę do szkoły, o 16.00 wychodzę i od razu jadę do studia, bo ostatnio mam pełno koncertów a potem na trening. Wykończona muszę jeszcze pisać rozdziały. Jeśli zabraknie mi energii i motywacji, ,,Breathe" skończy się nagle, a tego byście chyba nie chcieli? ;)
Misialik




środa, 4 grudnia 2013

Kolejna informacja ;)

Chciałam tylko powiedzieć że blog nie jest zawieszony. Następny rozdział pojawi się za tydzień, stwierdziłam że ze spokojem mogę spróbować prowadzić 2 blogi, jeśli nie dam rady to rozstrzygniemy który lepszy ;)

Misialik

INFORMACJA

Na tą historię zupełnie wyczerpały mi się pomysły, i widzę że wam też już się znudziła. A więc myślałam nad tym co mam zrobić. Nie chcę odchodzić z bloggera.
Razem z Deborah, moją koleżanką z wymiany angielskiej wymyśliłyśmy akcję która może się wam spodobać. Opowiadanie będzie towarzyszyć życiu Harry'emu do czasów kiedy zostanie dziadkiem ( nie mówię on realu xd) mam już akcję przemyślaną i rozpisaną na 90 rozdziałów, więc ze spokojem xd
Jest sławny, i przeżywa jak zwykle rozterki. Króciutki prolog i Bohaterowie już są wstawieni na bloga, a na razie kończę pisać 1 rozdział, pojawi się jeszcze dzisiaj.

PROSZĘ WAS O TAK WIELKIE WSPARCIE JAKIM OBDARZYLIŚCIE MNIE PRZY TYM BLOGU. JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA. KOMENTUJCIE NA NOWYM BLOGU, CZY PODOBA SIĘ WAM ;)

>>>>>>>>>>>NOWY BLOG<<<<<<<<<<<<<<

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział XXXI

 Rozdział zawiera opis domu Harry'ego i Gabby w Londynie, ponieważ wiele osób mnie o to prosiło.
__________________________________________
*Harry's pov*
Mrowienie się nasilało. Byłem zaskoczony, bo zacząłem je czuć! Trochę to bolało. Zacisnąłem zęby i zadzwoniłem do Gemmy.
- Harry wiesz że przy twoim łóżku jest guzik, i tym byłoby ci łatwiej mnie wołać? - spytała.
- Wiem...ale coś jest z moimi nogami i... - nie dokończyłem.
- Boże już biegnę! - krzyknęła lekko przerażona.

*Gabby's pov*

- No weź, Gabby nie mów tak! - zaśmiała się Jane.
- No ale to jest prawda. Między mną a Harrym nigdy nie będzie już tak jak wcześniej... jeszcze to! - powiedziałam patrząc się na mój brzuch. Przyzwyczaiłam się do faktu że będzie dziecko. Nawet jeśli nie jest zaplanowane.. to jednak jak wszyscy mówią ,,jest owocem miłości" między mną a Harry'm.
Uśmiechnęłam się do siebie.
- Ale dla czego tak myślisz?
- Już chyba wszystko wygasło. Kocham go, i nie mogę żyć bez niego ale...to nie jest to samo co kiedyś. - odparłam cicho wzdychając.
- Wiem o co ci chodzi. Ale Harry się nie podda. Bardzo cię kocha, i walczy teraz też dla... no właśnie, to będzie on czy ona? - spytała podekscytowana. Westchnęłam.
- Nie wiem. Ledwo daję radę znaleźć czas na wizyty u ginekologa... - odpowiedziałam cicho.
- No ale...jak to... a jak kupiłaś ubranka, łóżeczko nie wiedząc czy to będzie chłopiec czy dziewczynka?  - spytała zdziwiona Jane.
- Nie kupiłam ich. - odcięłam trochę zdziwiona tym, że do tej pory nawet o tym nie myślałam.
- Kobieto! Gdzie twój instynkt macierzyński? Tracisz jedną z najlepszych części ciąży! - krzyknęła oburzona. - ja pierwsze co zrobiłam, to poleciałam do sklepu!
- Zachowujesz się jak doświadczona mamusia. - zaśmiałam się.
- Jestem nią już razem z ciążą dokładnie rok. - uśmiechnęła się. - aha, i jutro odwiedzimy wszystkie sklepy w Londynie i kupimy mnóstwo ciuszków, łóżeczko, wózek i...
- Harry chciał przy tym być.. opowiadał mi o czym marzył jeszcze przed wypadkiem.. - odparłam z rozpaczą.
Jane zamilkła. Nawet ona, która zawsze miała w sobie pozytywną energię, tym razem nie dała rady. Sytuacja była ciężka, co tu mówić? Harry nie może chodzić, a ja jestem w ciąży...
W ogóle co się stało z moim życiem? Przez jeden dzień byłam szczęśliwa na koncercie chłopców, następnego bałam się że zginęli, potem okazało się że każdy jest sparaliżowany... dzisiaj Louis ma ciężką rehabilitację po złamaniach, Liam wychodzi powoli z urazu głowy, Niall który wyszedł z tego cudem cało jest przemęczony formalnościami, wywiadami, Zayn po operacji jest unieruchomiony a Harry walczy o odzyskanie sprawności w nogach. Pociesza jedynie to, że każdy z nich jest trzeźwy i równie dowcipny jak wcześniej. Ale widać że każdy z nich kryje smutek. Kochali śpiewać...teraz to wisi na włosku.


Kilka godzin później rozstałam się z Jane. Z lotniska pojechałam szybko taksówką do domu, żeby z tamtąd zabrać swój samochód. Wolę się nie denerwować i ze spokojem sama planować sobie trasę i godziny.
Przez chyba 30 minut szukałam kluczy od domu. Nie pomagała mi przy tym grupka natrętnych paparazzi.
W końcu znalazłam. Szybko przekręciłam klucz i wpisałam 5-cio cyfrowy kod, po chwili byłam już schowana za bielonym murem posesji. Uświadomiłam sobie, że nie byłam tu dokładnie od wypadku chłopców. Wszystkie potrzebne rzeczy mieliśmy w apartamencie w Los Angeles, nie było potrzeby przyjeżdżać do Londynu. Kiedy Harry został przewieziony do Anglii na rehabilitację ja byłam w Japonii, i jakoś tak wyszło...
Brakowało mi tego domu. Żaden z naszych posesji nie był taki jak ten, nastawiliśmy się na mieszkanie w Londynie więc nasza ,,główna baza" była właśnie tu. Harry urządzał go i wykańczał z myślą o mnie, dla tego był taki wyjątkowy. Nie był gigantyczny, składał się tylko z salonu, trzech sypialni, kuchni, jadalni i łazienki, chyba największym pomieszczeniem w budynku był garaż na 3 samochody i jednocześnie połączona z nim pracownia Stylesa. Otaczał go za to gigantyczny ogród, który teraz był zaniedbany bo nie mam na nic czasu. Nie wchodziłam do środka. Od razu nacisnęłam guzik na pilocie, i gdy drzwi od garażu podniosły się do góry szybko wsiadłam do swojego białego suv'a.
Jak to w Londynie, ulice były zakorkowane. Przeklęłam w duchu to, że cofnęłam się do domu. Jadąc z lotniska taksówką była bym w szpitalu od dawna.
Wzdychając położyłam rękę na brzuchu. Uśmiechnęłam się czując jak kopie.

Jakieś pół godziny później dotarłam do szpitala. Zapukałam do drzwi z tabliczką ,,Harry Styles" i nacisnęłam klamkę.
Siedział na łóżku na kolanach trzymając laptopa. Nawet teraz wyglądał cudownie. Podniósł się gdy mnie zobaczył.
Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Nieśmiało wziął moją twarz w ręce. Potarł swoim nosem o mój. Powoli musnął moje usta.
- Mogę? - wyszeptał.
- Dla czego się pytasz?
Stęskniłam się za nim, a on się pyta czy może mnie pocałować...
Wplotłam ręce w jego loki, on delikatnie dotykał moich piersi i zaokrąglonego brzucha, namiętnie mnie przy tym całując.
- Potwornie się za tobą stęskniłem...za wami. - wychrypiał. Uśmiechnęłam się. Położyłam głowę na jego ramionach. Mimo wszystko brakowało mi go, i to bardzo.
- Pokażę ci coś. - uśmiechnął się szeroko.
Przygryzł wargę i powoli usiadł na krawędzi łóżka. Sięgnął oparte o szafkę kule.
Głośno wypuścił powietrze z ust. Zacisnął szczękę i powoli wstał. Jego mięśnie się napięły, a na czole pojawiły się kropelki potu. Stanął na własnych nogach, robiąc mały krok. W jego oczach było widać zaparcie w sobie, szczęście zmieszane z cierpieniem. Podeszłam do niego, podtrzymując na ile można. Tęskniłam za tym jak stał i górował na de mną.
____________________________________________
Jutro mamy wymianę z Anglii i na razie przez 3 tygodnie są u nas a potem my tyle samo u nich, więc będę miała dużo na głowie, albowiem zatrudniono mnie jako tłumacza tych osób żeby się oswoili xd

piątek, 22 listopada 2013

Directioners jednoczmy się!

Dzisiaj z nudów ułożyłam kolejny tekst (napisany będzie poniżej) i spotkał się on ku mojemu zaskoczeniu z wieloma pozytywnymi opiniami. Niektórzy wpadli na pomysł żeby przetłumaczyć to i wysłać do chłopców. Pracujemy już nad tłumaczeniem, będzie gotowe jutro, najpóźniej za kilka dni.
Powiadomcie o tym jak największą ilość osób, żeby wszyscy wysłali to do 1d szczegóły niedługo. Na razie oceńcie:

Włącz do czytania http://www.youtube.com/watch?v=a_Am4cHMBKM.

Uciekamy przed prawdą. Jest bardzo nie wygodna dla nas, staramy się ukrywać fakty, przekształcać je. Nikt nie wie jak jest na prawdę. O czym mówię? Harry, Louis, Liam, Zayn, Niall. One Direction. Czy wiedzą w ogóle o Polsce? Czy widzą nasze starania, czy może odczytują to jako kolejne posty od fanek z ,,jakiegoś kraju" ? Mają dużo spraw. Miliony, miliardy takich jak my: dziewczyn starających się zwrócić na siebie choć trochę uwagi. W ilu krajach byli już chłopcy przez te 3 lata? Lista jest rozległa. Ale nadal nie ma tam tego jednego, najbardziej wyczekiwanego słowa ,,Poland" Cała Polska wyczekiwała dat koncertów. Jakie było zawiedzenie, gdy kraj został pominięty? ZNÓW nas nie zauważyli... ZNOWU z ignorowali....
Tak więc 2014 rok też nie odznaczy się tą szczególną datą. 2015? Nie wiemy. Pamiętajmy jednak, że chłopcy dorośleją. Czas mija. Człowiek zmienia się przez jeden dzień. Jak bardzo zmieni się One Direction przez te dwa lata? Patrząc na 2010 rok, i teraz, czyli 2013 zmiana jest...diametralna? Przerażająca? Ogromna? Nie ma już tego One Direction. Dawniej koszulka w paski kojarzyła się z Louisem - teraz nie nosi ich już wcale. Tak samo Kevin. Może ten gołąb został już dawno wyrzucony, zapomniany przez Tomlinsona? Albo to jedyne, nie zapomniane ,,Vas happenin'"? Kiedy ostatnio Zayn tak powiedział? Gdzie jest ten zwariowany Louis jakiego pokochałam? No właśnie. Zmienia się wszystko. JEŚLI W OGÓLE doczekamy się koncertu w Polsce, czy Zayn nie będzie już wtedy miał dziecka? Harry i Niall dziewczyny czy narzeczonej...lub żony? Tak samo Liam i Louis? Nie będzie nam dane zobaczyć wygłupów na scenie? Nie usłyszymy radosnego śmiechu Nialla? Nie będą skakać? Uderzać się po tyłkach? Oblewać wodą? Będą wtedy poważniejsi...
Czy chłopcy w ogóle wiedzą, że Polska na nich tak niecieprliwie czeka? Pamiętacie wywiad Louisa i Zayna dla Polski? Gdy padło pytanie ,,Co wiecie o Polsce" mina chłopców zrobiła się zakłopotana. Louis wypalił o drużynie piłkarskiej. Naprawdę piłka nożna, to jedyne co wiesz o Polsce? Że tak jak każdy inny kraj, mamy swoich piłkarzy? Nie odznaczamy się dla ciebie niczym innym? Nie dostrzegasz akcji na twitterze? Nie dostrzegasz napisu ,,POLAND" ? Nie chodzi mi o wiedzę o wszystkich dziejach kraju, miejscach i wszystkich ważnych faktach. Chodzi mi o to, żebyście po prostu wiedzieli, że my tu czekamy. Że my jesteśmy. Że istniejemy.
Przyjedzcie na jeden z wielu koncertów dla was do Polski....
Dla was będzie to tylko zarobek, fragment trasy...może spotkanie z fanami? Directioners którzy na was czekają?
,,Poland, are you ready?"
Płacz
Łzy szczęścia
krzyki
i na reszcie spełnione marzenie.
Na reszcie...
Ale to tylko marzenie. Głupi tekst... Polska nie jest na końcu świata. Może nie jesteśmy narodem, który między sobą jest zawsze zgodny. Nie jesteśmy idealni, wybitni, oryginalni. Nasz kraj jest piękny, ale może rzeczywiście w porównaniu do samego Londynu jest zacofany? Ale Stadion Narodowy jest. Arena w Gdańsku również. Stadion w Łodzi. Poznaniu. Wrocławie. Dla czego więc nas pomijacie? Dla czego nigdy, żaden z was nie wspomniał o Polsce? Dla czego nie bierzecie nas pod uwagę? Wiecie ile osób wyczekuje na te 2-3 godziny, które zmienią nasze życie? Nawet na najbardziej oddalonym od was miejscu na stadionie znalazłby się chętny, żeby móc chociaż z tamtąd was posłuchać. Jaką sensację wywołała informacja, że w 2012 roku PRZELATYWALIŚCIE nad naszym krajem.... Jaką sensację wywołujecie w każdym domu gdy pojawiacie się na ekranach telewizorów, podczas gdy mieszkańcy Londynu jeżdżą z wami autobusami, mijają na ulicy? Nie uważacie że to odrobinę nie sprawiedliwe?
Polska.
Nad Morzem Bałtyckim.
Od zachodu graniczy z Niemcami, a tam przecież byliście.
Dokładnie 1440 km do przebycia samolotem z Londynu do Warszawy.
Północny wschód od Wielkiej Brytanii.
Europa.
Mały kraj...
... wiele Directioners.

 ` Adminka Misialik ze strony ,,Wariuję bo One Direction" na facebooku. Twitter: @dream_in_this
Kopiowanie ZABRONIONE bez zgody autora.

I jak? Co wy na to?



Rozdział XXX

Obudziło mnie bardzo delikatne głaskanie po głowie. Kiedy zasnęłam? Ignorując to, że byłam cała obolała po spaniu w wygiętej pozycji szybko się poderwałam. Para zielonych oczu wpatrywała się we mnie z uśmiechem. Nie mogłam powstrzymać łez szczęścia. Stałam jak wryta, i płakałam.
- Ro..rozumiem że...wyyglądam...o..okropnie ale...mogłabyś mnie...chociaż...przytulić... - powiedział słabo.
Delikatnie położyłam ręce na jego zimnym torsie i musnęłam usta. Brakowało mi tego.
- Dla czego... płaczesz? - spytał gładząc moje ramiona. Był unieruchomiony, ruszał tylko rękami.
- Myślałam że cię straciłam Harry... - płakałam jeszcze mocniej, wplatając palce w jego loki.
- Kocham cię...myślałem przed operacją że cię...tu niee będzie.. - powiedział lekko się jąkając.
- Dla czego miało by mnie nie być? - spytałam muskając nosem jego policzek.
- Wyglądam okropnie i..p..pewnie będę kaleką...w..wiem że jesteś tutaj z poczucia..o..obowiązku... - wyszeptał, a z jego oka poleciała łza. Otarłam mu ją.
- Co ty gadasz? Ja cię kocham Harry! Jesteś całym moim światem, nigdy cię nie zostawię! - szepnęłam zszokowana.
- Zmarnujesz sobie przy mnie życie Gabby...nie będę mógł chodzić...zarabiać....śpiewać... - urwał w pół zdania a jego oczy tempo patrzyły się w sufit. Uronił wiele łez.
- Harry... - nie dokończyłam, przerwał mi.
- Nie musisz mnie oszukiwać. Wiem jak jest... będę ciężarem, Gabby ja jestem kaleką! - Jego głos się łamał.
- Skąd wiesz że będziesz kaleką?
- Nie czuję nóg. - odparł cicho.
- To wszystko może wrócić do normy! Będziesz jeździł w trasy, miał pełno koncertów, będziesz śpiewać, denerwować mnie tak jak wcześniej! Będziesz chodził, biegał, wszystko będzie normalnie rozumiesz? A ja zawsze będę przy tobie, czy tego chcesz czy nie! Rozumiesz? WSZYSTKO będzie jak dawniej! -  zacisnęłam zęby żeby się nie rozpłakać. W głębi duszy wiedziałam, że to odciśnie swój ślad. Harry został przygnieciony stertą gruzu!
- Nie będę mógł mieć dzieci. - powiedział.
- Adopcja. - odparłam szybko.
- Nie będę mógł wchodzić na piętro naszego domu.
- Kupimy  parterowy. - odpowiedziałam.
- Nie będę miał pracy.
- Ja zarabiam. - zaargumentowałam.
Nagle poczułam silny ból brzucha.
- Zaraz wrócę Harry, nigdy, przenigdy tak nie mów, jasne? - spytałam i wręcz wybiegłam z sali do łazienki.
Miałam już zawroty głowy ostatnio. Przez te wszystkie sprawy, formalności, operacje...zapomniałam o okresie! Ja go nie miałam przez te dwa miesiące... Stanęłam przed lustrem opierając się rękami o umywalkę.
- Nie... - szepnęłam.
Dzień przed tym cholernym wypadkiem robiliśmy to...ale Harry się zabezpieczał! To nie mogło się stać!
Ból się nasilił...
************
2 godziny później
************
- Gratulacje, jest pani w ciąży. Tylko nie rozumiem, jak pani mogła nie zauważyć tego przez 2 miesiące! - powiedziała lekarka.
- Stres...i to wszystko... - odparłam zszokowana. Harry przykuty do łóżka, a ja jestem w ciąży...
- Widząc pani minę sądzę że dziecko nie było planowane? - odparła smutno.
- Było, ale później! Na pewno nie w tym momencie! Za kilka lat, a teraz... - powiedziałam zrozpaczona.
Porozmawiałam chwilę i wyszłam, kierując się prosto do sali Harry'ego.
Wytarłam szybko łzy i nacisnęłam klamkę.
- Gdzie byłaś? - spytał delikatnie się uśmiechając.
- Harry...ja.... - rozpłakałam się.
- Skarbie co się stało? - spytał przestraszony.
- ja...jestem w ciąży.. w 2 miesiącu.... - jęknęłam chowając twarz w dłoniach.
- Z...ze mną?
- Nie, z Louisem! Myśl trochę! - parsknęłam.
- To...nie umiem się wysłowić! Kocham cię, bardzo się cieszę! Boże nie mogę uwierzyć! - krzyknął szczęśliwy. Nie mogłam powstrzymać płaczu. Dziecko będzie teraz tylko kolejnym z miliona problemów.
*************
2 miesiące później
*************
*Harry's pov*
- Powoli, powoli Harry. - powiedziała delikatnie Gemma.
- Nie ! - warknąłem zaciskając zęby z bólu. Oparłem się ramionami na łóżku, spiąłem mięśnie próbując się podnieść z wózka. Jęknąłem głośno i wypuściłem gwałtownie powietrze. Skrzywiłem się opadając z powrotem na wózek. Ścierpnięte mięśnie odmawiały posłuszeństwa.
- Harry po takiej długiej przerwie nie możesz się przemęczać, bo nigdy nie staniesz! - powiedziała Gemma. Trochę denerwowało mnie że zajmuje się mną własna siostra, była zbyt nad opiekuńcza, ale pech chciał że była pielęgniarką w tym szpitalu.
Z całej siły walnąłem pięścią w ścianę, wrzasnąłem najgłośniej jak potrafiłem. Schowałem twarz w dłoniach.
- Harry... - Gemma odezwała się łamiącym głosem.
- Nie możesz tracić nadziei, idzie ci co raz lepiej... odzyskałeś czucie w nogach, a panowanie nad nimi to kwestia czasu... - pogłaskała moje mokre od potu włosy.
- Ale ja nie mam tego czasu! Chcę wrócić na koncerty, trasy, i przede wszystkim za 3 miesiące urodzi mi się dziecko! Nie mogę zostawić Gabby samej! Wiesz jak okropnie się czuję z myślą że musi spać sama w wielkim domu, będąc w ciąży? Wiesz jak się czuję nie mogąc się nią opiekować? Nie tak to miało wyglądać! Miałem o nią dbać, a ona teraz jest sama, przysparzam jej jeszcze więcej kłopotów! - jęknąłem.
- Gabby jest silna, i ja się nią opiekuję. - odparła.
- Nic nie rozumiesz. - warknąłem. Ostatnio nie byłem dla niej zbyt miły...
- Nie Harry, to ty nie rozumiesz. Zawalił się na ciebie stadion. To cud, że w ogóle tu jesteś, żyjesz! Pomyśl nad tym. Zastanów się nad tym, że wszyscy przeżyliście. To mogło się skończyć tragicznie.  - powiedziała i wyszła.
Przeczołgałem się na łóżko. Włączyłem laptopa, nałogowo włączając twittera. Automatycznie zajrzałem na profil Gabby. Kiedyś pisaliśmy do siebie tweety będąc nawet w tym samym pomieszczeniu. Teraz ona jest w Japonii, i nie pisaliśmy od 1 roku. Rozmawiamy co dziennie, ale tamto miało taki urok...
Pisała za to do innych:
,,Najlepsza sesja ;) Dziękuję @Jack_Thompson i @RebeccaSmiths"
Jack Thompson... nienawidziłem gościa mimo że nawet go nie znałem. Dla czego?

To zdjęcie powodowało że się w sobie gotuję. Tylko ja mogę oglądać zgrabne nogi Gabby, i może leżeć tylko obok mnie, a nie koło jakiegoś pedalskiego gościa!
Swoją drogą... ona jest przepiękna. Marnuje się przy mnie...
Cholernie się cieszę że będę ojcem. Ale jednocześnie widzę, że ona nie chciała tego dziecka, i że jest ono tylko wpadką... Dodatkowo martwię się. Nie chcę żeby miało ojca kalekę...
Nagle zadzwonił mój telefon.
Westchnąłem przesuwając palcem po zielonej ikonce słuchawki.
- Tak kochanie? - spytałem.
- Jak Ci idzie? Przylatuję wcześniej, w Londynie będę za 2 dni. - powiedziała. Jej głos brzmiał na roześmiany.
- Nadal nie wstałem... - odparłem cicho.
- Kotku...dasz sobie radę, zobaczysz.
- A co będziesz robić przez te 2 dni zanim przylecisz? - spytałem mając nadzieję że nie ma w jej towarzystwie Jack'a.
- Mam sesje z Jack'iem i Rebeccą w Japonii, a potem jeszcze muszę jechać do Jane i małej żeby jakiś prezent dać bo w końcu matką chrzestną jestem. - odparła.

Rozmowa potrwała jeszcze z jakieś 20 minut, zakończyliśmy ją słowami ,,Kocham Cię." Gdy odłożyłem telefon na szafkę poczułem dziwne mrowienie w nogach...




poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział XXIX

Wybiegłam z taksówki. Zasłoniłam twarz dłonią wydając z siebie stłumiony okrzyk.

Jane podbiegła i mocno mnie przytuliła.
- On nie przeżył.  - szepnęłam.
- Co ty pierdolisz? On przeżył, jasne? Masz wierzyć! - wrzasnęła Jane.
- Bez niego moje życie nie ma  sensu. - jęknęłam.
- Gabby! - usłyszałam męski krzyk dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Paul'a.
- Paul! Ty...żyjesz... - szepnęłam. Myślałam, że on też zginął... też był dla mnie ważny. Dla wszystkich. On podtrzymywał ekipę, troszczył się o nas wszystkich.  Mnie, Danielle, Eleanor i chłopców traktował jak własne dzieci...
- Wyszedłem do sklepu po wodę, gdy wracałem zobaczyłem tylko...to... - powiedział. Jego oczy były czerwone i zaszklone.
- Chodźcie do tego wieżowca. Jest tam już Eleanor... - powiedział cicho.
- Wiadomo coś?! Paul ja...powiedz mi, czy w ogóle są jakieś szanse że przeżyją? - histerycznie załkałam.
- Gabby...jest szansa...rozmawiałem ze strażakami...ściany runęły tak jakby tworząc na oko małe ,,pomieszczenie" w okolicach sceny... podobno tam jest najwięcej gruzu, ale jeśli zostali na scenie to mogli przeżyć...przede wszystkim uspokój się...wracamy do Eleanor, nie może w tym stanie się denerwować. - powiedział i objął mnie ramieniem kierując do budynku. Jane wędrowała zszokowana za nami.
- Ja tu zostaję...- wyszeptałam.
- Gabby nie możesz tu stać, przeziębisz się...
- Paul czy...czy rodzice Harry'ego też byli na arenie? - spytałam.
- Nie wiem...byli, ale podobno mieli wyjechać do centrum gdzieś na zakupy... nie wiem nawet czy chłopcy tam byli!  Gabby wiem jedno, Harry zabiłby mnie gdyby dowiedział się że pozwoliłem ci stać w deszczu! - jęknął Paul.
- Wiesz jak cholernie chciałabym żeby MÓGŁ cię zabić? - załkałam.
- Wiem Gabby...ja też bym chciał. - westchnął ocierając załzawione oczy.
***********************************

  2 miesiące później

**********************

Osunęłam się po ścianie na podłogę.
- Gabby...El...Dani...spokojnie - szepnęła Jane klękając przy mnie.
Danielle rzuciła się na łóżko płacząc w poduszkę, a Eleanor blada i w bez ruchu stała przy oknie.
- Jadę tam. - powiedziałam szybko i zerwałam się na równe nogi. Wybiegłam z domu, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę szpitala. Za mną biegła Danielle.
Operacja trwała już 3 godziny. Wiem że to nie wróży nic dobrego. Wiedziałam, że ta operacja nie będzie pomyślna. Ale z drugiej strony, bez niej by nie przeżył...
Jadąc do szpitala myślałam nad tym wszystkim. Tamtej nocy, która poprzedzała wypadek leżałam wtulona w niego, rozmyślając nad jego pięknem, charakterem, opiekuńczością. To był sen. Harry był jedyną dobrą rzeczą, która mi się przytrafiła. Byłam tak szczęśliwa!  A następnego dnia wszystko się zburzyło. Dosłownie. Harry i Zayn byli w śpiączce. Z tym że Zayn obudził się już po tygodniu, a Harry leżał w bez ruchu przed prawie półtora miesiąca. Niall wyszedł z najmniejszą szkodą, utknął pod gruzem w miejscu, gdzie mógł chodzić, nie został nawet przygnieciony. Był tylko odwodniony i wygłodzony. Liam miał wstrząs mózgu, a Louisowi groziła amputacja nóg i rąk. Na chwilę obecną Niall załatwiał wszystkie formalności, jeździł ze szpitala do studia i tak z powrotem, bez odpoczynku. Zawsze był wrażliwy. Teraz płakał nawet przy fankach czy paparazzi. Harry miał uszkodzone kręgi kręgosłupa, mógł umrzeć gdyby nie ta operacja. Louis leży połamany, ale wyzdrowieje, czeka go tylko jeszcze rehabilitacja. On przejmuje się podwójnie - Eleanor jest w 3 miesiącu ciąży, a denerwuje się 24 godziny na dobę. Liam dochodzi do siebie, bardzo powoli. Wczoraj zaczął ledwo mówić. Malik ma złamany kark i rzebra, leczenie trwa powoli. Najgorzej z Harrym nie rusza się. Nie może nawet ruszać ustami. Ma całkowity niedowład.
Pchnęłam drzwi szpitala, i pokierowałam się na krzesła przy sali operacyjnej. Siedziałam tam może z 2 godziny. Dani nic nie mówiła. Wiedziała, że nie ma jak mnie pocieszyć, z resztą sama by tego potrzebowała. Nagle z sali wyszedł lekarz.
Westchnął widząc mnie.
Poderwałam się z miejsca.
- Co mu jest? - spytałam szybko.
- Żyje... za parę minut powinien się wybudzić, może pani do niego wejść.
- A czy on...czy będzie mógł się ruszać? - spytałam cicho.
- To jest kwestia czasu, i siły organizmu. Na pewno będzie ruszał rękami i górną częścią ciała, jednak na razie ma niedowład nóg... Proszę się nie martwić...za kilka tygodni wszystko będzie jasne. Obawiam się tylko... że nawet jeśli będzie mógł się poruszać, może mieć małe problemy z płodnością... - spojrzał na mnie ze smutkiem.
Serce zabiło mi szybciej. Nie myślałam o dziecku teraz...ale za kilka lat? To było marzenie Harry'ego...
- Mogę do niego już wejść? - spytałam łamiącym głosem.
- Tak... zrobi pani jak uważa. Ale ja radziłbym mu tego na razie nie mówić. Wszystko się może jeszcze zdarzyć. Wszystko może się naprawić. Kwestia czasu. - odparł odchodząc wolno.
Spojrzałam na Danielle.
Przytuliła mnie mocno. Weszłam do sali.
Harry leżał nie ruchomo na łóżku. Dawniej opalone ciało było blade jak ściana, miejscami nawet sine.Umięśnione ramiona spoczywały wzdłuż pokrytego gipsem tułowia. Na szyi miał kołnierz usztywniający. Niegdyś uśmiechnięte, różowe usta miały zimny, lekko fioletowy kolor. Po dołeczkach w policzkach nie było ani śladu. Powieki przykrywały zielone oczy. Brązowe loki były niechlujnie odgarnięte z twarzy. Klatka unosiła się miarowo. W sali pachniało lekami, i słyszałam głośne pikanie - bicie serca mojego życia. Siedziałam długo, wsłuchując się w miarowe dźwięki. Modliłam się żeby nie ustały. Wiedziałam, że jeśli rozległa by się cisza, skończyło by się też moje życie. Trzymałam jego białą rękę, patrząc na twarz Harry'ego. Nie mogę go stracić!

______________
Wiele osób pytało mnie, dla czego w opowiadaniu nie ma Perrie. To nie jest tak że nie uznaję Zerrie. Ubóstwiam ją i Zayna. Po prostu, aż wstyd mi się przyznać zapomniałam wprowadzić ją do opowiadania xd Pytaliście się też, dla czego dziewczyną Liama w fanfiction jest Danielle, a nie Sophia. Właśnie dla tego, że pomysł o ,,Breathe" miałam przed związkiem Sophie, w czasach kiedy jeszcze nikt o niej nie wiedział, zaczęłam spisywać rozdziały dawno. Mogła bym zmienić, ale o Sophii właściwie nic nie wiemy, a Dani jest tancerką, mają psa, i w ogóle ;)




piątek, 15 listopada 2013

Przeprosiny

Słuchajcie kochani niestety przez kilka dni nie będę mieć utrudniony dostęp do bloga, przez to że mam karę i mogę być tylko na telefonie, mama pozwoliła mi dzisiaj wejść na godzinkę.

Bardzo przepraszam, i myślę że najpóźniej za tydzień rozdział będzie gotowy.

na razie w ramach przeprosin małe zapowiedzi:

,, Jane, ja już nie wiem co mam robić..."

,,Gabby, wszystko będzie dobrze! On wyzdrowieje!"

,,Operacja czaszki się udała... ale podejrzewamy paraliż lewej strony ciała..."

,,On będzie  kaleką do końca życia"

Jeden cud, wydarzenie...przypadek czy przeznaczenie? Harry okaże się silniejszy i odporniejszy na ból niż wszyscy się spodziewali. Czemu? Miłość dokonuje rzeczy nie możliwych. Wszystko narodzi się na nowo, 1000 razy mocniejsze. Może narodzi się jeszcze coś więcej? Jedno jest pewne: zmieni się dużo.

To wszystko w następnych rozdziałach ,,Breathe" zapraszam ;)

@Misialik

wtorek, 5 listopada 2013

Co do komentarzy, spraw organizacyjnych i pytań od was.

Znów nazbierało się wiele spraw do omówienia ;)

Komentarze

Na e-maila dostałam wiadomość ,,Czytam ale nie mogę skomentować, bo nie mam konta Google".
NIE TRZEBA GO MIEĆ!
Wystarczy pod polem do napisania komentarza nacisnąć na listę ,,Komentuj jako:" i wybierzcie ,,Anonimowy".
Blog ma bardzo mało komentarzy, i każdy pojedynczy daje mi uśmiech i motywację.
To tak jakby jeden wasz komentarz zapewniał kolejny rozdział.
Odpisuję na wszystkie, więc to nie jest tak że ich nie widzę.

Kontakt

Wszystkie zastrzeżenia i pytania piszcie na e-mail: ola.kalinek@o2.pl (to nie jest prawdziwe nazwisko Oli, żeby nie było xd) lub na aska ask.fm/He3He3He3 

Słowa, czyli ogólny problem gwary i słów z danej okolicy

Jak wiecie, każdy rejon Polski ma swoją gwarę i charakterystyczne słowa, których osoby z innych województw nie zawsze zrozumieją. Mam nadzieję, że nie używam takich słów, ale sami wiecie jak to jest: dla mnie jest to coś zupełnie normalnego, i nie wyobrażam sobie nie używać tego. W rozdziałach jednak staram się używać oficjalnego Polskiego, przepraszam jeśli coś jednak się w nich znajduje.
Jestem z województwa wielkopolskiego, bardzo bliskie okolice Poznania, więc macie tu mały słowniczek żebyście w razie czego mnie zrozumieli ;)
Pyry - to chyba każdy zna, inaczej ziemniaki ;)
Zwrot ,,tej" też chyba nie muszę nikomu tłumaczyć...używa się tego na przykład w sytuacjach...jak wam to wytłumaczyć, my używamy tego bardzo często, ale znaczy powiedzmy mniej więcej ,,Eej" czy coś takiego xd
Bardzo często mogę popełniać błąd słowem ,,chłopakami", ,,chłopacy" poprawna forma to ,,chłopcami" , ,,chłopcy" z przyzwyczajenia mogę tak czasem pisać. 
Za utrudnienia przepraszam ;))

Pytania & odpowiedzi ;)

1. Ile rozdziałów ma ,,Breathe" ?
- To, ile rozdziałów będzie miało, zależy od waszego zaangażowania w komentowanie i od mojej weny.
2. Walnę cię patelnią, jeśli uśmiercisz mi One Direction! Nie zrobisz tego prawda? Co się stanie jeśli Harry zginie? ;ccc
- Nie mogę wam powiedzieć czy uśmiercę ich czy nie, bo wtedy nie było by emocji ;) Opcji jest kilka, mogę uśmiercić jednego z nich, kilku i, lub wszystkich, no i jest też opcja że wszyscy przeżyją. Jeśli Harry by zginął, Gabby może związać się z kimś innych, popełnić samobójstwo, mieć depresję, jest dużo możliwości. Zobaczycie w następnym rozdziale ;) Chociaż może nie w XXIX tylko w równym, XXX rozdziale, chcę was pomęczyć xd
3. Zrobisz, żeby Gabby zaszła w ciążę?
- hahahahahah przepraszam ale jestem bardzo zboczona i mam skojarzenia xd Nie wiem czy Gabby w ogóle zajdzie w ciążę...NIE NIE NIE znaczy inaczej to ujmę: wiem czy będą mieli dziecko czy nie, ale wam nie powiem ;*
4. Twoje gimnazjum jest prywatne czy publiczne? Opowiedz coś o nim...wszystko opowiadaj, ile jest osób w szkole, klas i narysuj układ twojej szkoły w Paincie jakbyś mogła i w ogóle ;)
- Hmmm...w skrócie to tak: moje gimnazjum jest prywatne, ma teraz dokładnie 4 lata od założenia go, w szkole są dokładnie 63 osoby, są 4 klasy: 1a - 16 osób, 1b - 15 osób, 2 - 16 osób, 3 - 16 osób ;). No i jest 7 sal lekcyjnych, sekretariat, gabinet dyrektorki, pomieszczenie sprzątaczek, 4 łazienki, hala sportowa, biblioteka, gigantyczna stołówka, sala rozrywkowa, aula zielona, aula niebieska i aula biała.
5. Na której stronie na fejsie jesteś adminką?
- ,,Wariuję, bo One Direction" 

No więc to tyle, jeśli macie jeszcze jakieś pytania to piszcie, za 2-3 dni nowy rozdział, do zobaczenia ;)

Misialik  

 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział XXVIII

- Jak ja się za tobą stęskniłam! - krzyknęła Jane.
- Ja za tobą też! - mocno ja przytuliłam.
Nie widziałyśmy się chyba od 3 miesięcy, bo wyjechała do Francji. Teraz miałyśmy razem być na pokazie.
- Opowiadaj wszystko! - powiedziałam siadając na krześle.
- No bo...w ciąży jestem! - krzyknęła z wielkim entuzjazmem.
- Na prawdę? Boże, jak się cieszę! - wrzasnęłam i znów ją przytuliłam. Zachowywałyśmy się znowu jak nastolatki, z mniejszą ilością problemów niż teraz mamy...
Usłyszałyśmy znaczące chrząknięcie.
- Mogę na chwilę przeszkodzić? - wychrypiał dobrze znany mi głos. Obróciłyśmy się w stronę drzwi.
Harry podszedł do mnie i musnął moje usta, a potem przytulił Jane.
- Dawno cię nie widziałem. - powiedział z uśmiechem zwracając się do mojej przyjaciółki.
- Ja ciebie też. - zaśmiała się.
- Słyszałem tak  przypadkowo że wujkiem będę! - powiedział radośnie.
- No oczywiście! Cieszysz się? - zaczęła się śmiać Jane.
- Bardzo! Widzisz kotku, może ty też byś się zgodziła na powiększenie naszej rodziny? - zwrócił się do mnie.
- Co ty tu robisz, Styles? - powiedziałam ignorując jego pytanie.
- Ale nie przyjemnie! Tak bardzo mnie nie lubisz? Zapomniałaś tych szpilek na pokaz, więc ci je przywiozłem... - podał mi do rąk karton z butami.
Czy on nawet mnie denerwując musi być czarujący?

- aaaww, jak słodko... - powiedziała Jane.
- Dziękuję. - cmoknęłam go w usta.
- Lecę. My z rodzicami jesteśmy jakby co na arenie, aha, masz przyjechać na koncert. Kocham Cię. Na razie, Jane. - pożegnał się i wyszedł.

- Ty to masz szczęście... - westchnęła Jane.
- Dla czego? - uśmiechnęłam się.
- On się tak o ciebie troszczy...sławny jest, przystojny, żartobliwy... - rozmarzyła się.
- Wiesz Jane...po twojej wypowiedzi boję się że mi go zabierzesz...
- No co ty, za kogo ty mnie masz! Z resztą on jest zapatrzony w Ciebie, nikt nie ma szans. A własnie... Harry wspominał coś o powiększaniu rodziny? - uśmiechnęła się.
- Nie ma  mowy. Nie chcę mieć dzieci. Boję się po prostu, że popełniłabym jakiś błąd i potem miałyby takie dzieciństwo jak ja... - odparłam cicho.
- Tyle że twój ojciec był narkomanem i alkoholikiem, a Harry na 100% kimś takim nie będzie. - zaśmiała się.
- Pali. - odpowiedziałam krótko.
- To, że pali nie jest zagrożeniem dla dzieci, na pewno by uważał żeby nie robić tego przy nich.
- Jane...odpuść sobie.

Minęły gdzieś z 3 godziny. Makijażystka kończyła swoją pracę. Znudzona patrzyłam tępo w zegar. W ucho wpadły mi słowa z radia.
,,Tragedia w Los Angeles"
Na dźwięk nazwy miasta makijażyści, styliści, dosłownie wszyscy znieruchomieli. Panowała cisza, gdy wypowiadano kolejne słowa z głośnika.
,,Największy stadion w LA,  ,,Los Angeles Memorial Sports ArenaNagle się zawalił! Około 2 godzin temu budynek dosłownie runął w oczach, więźniąc pod gruzem kilkudziesięciu ludzi. Odbywały się próby sławnego boysbandu, One Direction, na razie nie wiadomo co stało się z piosenkarzami, ich ekipą i fankami, które były obecne na arenie"
Wyplułam na podłogę wodę którą miałam w ustach. Strach? Nie, to już była śmiertelna panika. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Wybiegłam z pomieszczenia, a za mną Jane.
- Masz tu samochód? - krzyknęła zadyszana Jane.
- Przyleciałam samolotem, Harry pojechał pod tą przeklętą arenę samochodem! - odpowiedziałam szybko wzywając taksówkę.

Siedząc w pojeździe dusiłam się łzami.
- To nie mogło się stać....to nie mogło się stać! - schowałam twarz w dłoniach, powtarzałam to samo zdanie.
- Gabby, a może on akurat wyszedł...musiał przeżyć... - szepnęła Jane.
Zadzwonił mój telefon.
- Gabby błagam powiedz że ich nie było na tej arenie! - krzyknęła rozhisteryzowana Danielle.
Rozpłakałam się.
- Byli! Nie wiem...może wyszli... ale wiem że Harry jechał na arenę jakieś 2 godziny temu! - wyjąkałam.
- Cholera...nie...nie..nie oni wyszli, musieli wyjść! Przylecę jak najszybciej do LA, dam znać... - usłyszałam jej płacz. Rozłączyła się.
Nie minęło 5 minut gdy znów usłyszałam dzwonek.
- Halo? - spytałam cała we łzach. Jane mocno ściskała moją rękę.
- Gdzie jesteś? Gabby...oni byli na tej cholernej arenie, rozumiesz? Oni... - jęknęła histerycznie łykając powietrze Eleanor.
- Nie... - upuściłam telefon na siedzenie. - Nie! - krzyknęłam. Kierowca dobrze wiedział o co chodzi. W lusterku posyłał mi współczujące spojrzenie, bez słowa przemierzając ulice w stronę zawalonego stadionu...

niedziela, 3 listopada 2013

Hejka kochani!

Wiem że obiecałam dodawać rozdziały co 3 dni, ale dzisiaj nie dałam rady. Za dokładnie 12 dni kończy mi się okres próbny na jednej ze stron na facebook'u o One Direction, i bardzo mi zależy na byciu tam adminką więc muszę spędzać tam dużo czasu, jest druga adminka próbna oprócz mnie i też jest aktywna więc jest troszkę konkurencja xd Dodatkowo organizuję jeszcze tam konkurs, muszę powybierać zgłoszenia i w ogóle, no i do tego szkoła, moi nauczyciele są bardzo śmieszni i zachowują się jak nastolatkowie przez co mamy wspólny język, ale niestety bardzo też wymagają ;//
Rozdział jutro na 100%
Kocham was ;*

Aha, od dziś podpisuję się ,,Misialik" bo tak nazywam się jako adminka i będzie mi łatwiej ;)
Misialik

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział XXVII

18+


 Ten smak, jego usta na swoich... czułam jak rozkosz pobudza do życia każdą moją komórkę ciała. Momentalnie wbiłam palce w długie jego włosy. Jęknął cicho nie wiem czy z zadowolenia czy szybkości mojego ruchu. Podniosłam się lekko siadając na nim okrakiem.W jednej chwili przysunął mnie mocniej do siebie. Czując jego erekcję między nogami byłam cholernie podniecona.  Szybsze oddechy zaczęły wypełniać pomieszczenie a my dalej tkwiliśmy w pełnym namiętności jakby walki pocałunku. Ciągnęłam za końce jego włosów kiedy on gładził skórę moich pleców a po chwili  już ud. Chciałam  zacisnąć usta aby powstrzymać zbyt duża dawkę podniecenia, ale zacisnął dłonie mocniej uniemozliwiwjąc mi nie wydawanie z siebie dźwięków. Palcami kreśliłam drogę do rozporka rozkoszując się napiętymi mięśniami brzucha. Ale ja go pragnę.
-Cholera...Gabby jesteś...cudowna... - wyjęczał.
Szybko odpięłam pasek, a kiedy nakazałam unieść mu trochę biodra, bez problemu zrobił to a moim oczom ukazało się duże wybrzuszenie. Zerknęłam na dół pragnąć go dotknąć, ale zatrzymał moje nadgarstki w ostatniej chwili.
-O nie. Najpierw ty kochanie. -szybko nez problemu dostał się pod moją bieliznę i bez żadnego ostrzeżenia wbił we mnie palec
- Śpią już...nie usłyszą. -odezwał się kiedy zatkałam sobie usta dłonią kiedy zbyt szybkie i głośne jękniecie się z nich wydostało.
Przywarłam do jego ust, pragnąć mieć go już w sobie. Poruszał się coraz  szybciej a fala podniecenia rosła z każdą sekundą. Serce waliło jak oszalałe.Nie mogłam zostać mu dłużna, dlatego korzystając z jego chwili nieuwagi kiedy zapatrzony był w moje oczy sięgnęłam ręką za gumkę jego bokserek. Uśmiechnął się tryumfalnie kiedy zaczęłam poruszać w górę i w dół jego ,,kolegą". Oddechy przyspieszały, a rozum pragnął go jeszcze więcej.
-Pragnę Cię-odezwał się prawie niesłyszalnie.
-Teraz.Proszę-wysyczałam z strzępionymi oddechami.
Nie czekałam długo aż zdjął moje majtki i swoje bokserki.Uniósł mnie na znaczną wysokość, jak się domyślam zakładając prezerwatywę. Powoli moje ciało zbliżało się do jego krocza. Pisnęłam czując główkę jego ,,przyjaciela" ocierającą się o moją pochwę. Pożądanie znalazło się na najwyższym poziomie.
-Proszę-powiedziałam błagalnym tonem kiedy subtelnie drażnił się swoim penisem wokół mojego wejścia.
-Aaaał!-krzyknęłam przez pocałunek kiedy szybko się we mnie wbił.
-Krzycz moje imię-po raz kolejny ledwie go usłyszałam.
-Harry-szepnęłam w jego szyję rozkoszując się jego obecnością.
-Krzycz!-zażądał wbijając się we mnie z znacznie większą siłą.
-Harry!-poddałam się nawet tego nie kontrolując.
Przyspieszał ruchów, a ja pragnęłam go pocałować. Odwzajemnił nie przestając we mnie wchodzić. Jak cudownie go czuć. Pewnie dlatego każda dziewczyna chce go przelecieć. Najwyższy, najprzyjemniejszy moment zbliżał się wielkimi krokami a Harry nawet na chwilę nie zwalniał tempa.Całowałam go namiętnie przygryzając co chwilę jego wargę. Podniecało go to jeszcze bardziej, aż tak, ze po chwili razem rozluźniliśmy mięśnie wypuszczając z siebie wszystkie przyjemności. Opadłam na jego ramię próbując przywołać serce i oddech do porządku.
-Nie spodziewałem się, że będziesz jaka agresywna- wydyszał rozbawiony.
- Kocham cię. - wyszeptałam.
- Ja ciebie 1000 razy mocniej. - odpowiedział otulając mnie kołdrą.

Harry's pov.



Otworzyłem oczy. Gabby spała na moim torsie. Uwielbiałem to, jak się we mnie wtulała, mocno obejmowała mnie swoimi chudymi rękami. Ja mogłem wtedy przytulać ją jeszcze mocniej, wplatać ręce w jej włosy. Mógłbym tak leżeć już zawsze, zwłaszcza że przez 2 miesiące nie mogłem jej dotknąć, widziałem ją tylko przez nie wyraźny obraz kamerki od laptopa...
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Już już, chwileczkę! - odkrzyknąłem starając się nie obudzić Gabby.
Delikatnie przesunąłem Gabby na jej poduszkę, muskając jej usta. Mruknęła tylko i znowu zamarła w bez ruchu. Leniwie wstałem z łóżka, sięgnąłem z szafy czarne bokserki i podążyłem do drzwi.
Gdy je otworzyłem zobaczyłem moją mamę.
- Przepraszam, obudziłam cię? - spytała przyglądając mi się.
Przeczesałem ręką włosy.
- Niee, nie spałem już. Potrzebujecie czegoś? - uśmiechnąłem się.
Zaczęła się wahać, jąkać.
- Coś się stało mamo? - spytałem zdezorientowany.
- Nie strać Gabby, bo jeśli tak to cię zabiję. - powiedziała nagle.
- A dla czego miałbym ją stracić? - spytałem spokojnie.
- Słyszałam waszą kłótnię wczoraj, i się martwię. - położyła dłoń na moim ramieniu.
- Wiem, ale już wszystko jest w jak najlepszym porządku, na prawdę mamo. Nie musisz mi mówić jaka jest Gabby, bo ja to doskonale wiem. - przytuliłem ją.
-Ale wszystko między wami dobrze? - upewniła się.
- Wszystko. Nigdy nie było lepiej. - powiedziałem lekko całując jej czoło. Gdy byłem mały wydawała się taka wysoka, silna i straszna jak coś zbroiłem. Teraz sięgała ledwo do mojego ramienia, moja ręka była o wiele większa niż jej, i jestem o wiele silniejszy od niej.
- Słyszałam. Że wszystko było w porządku tej nocy. - zaśmiała się.
Oooj....słyszała...chyba po raz pierwszy czułem się lekko zażenowany. Krzyczeliśmy tak głośno? Raczej starałem się tego nie robić...Może to już jest niekontrolowane.
- T..taak?  yy...uuummm... - podrapałem się w szyję.
Zaczęła się śmiać.
- Kocham cię Harry. Jesteś już dorosły, wiesz co robisz i ja nie mogę się w to wtrącać. Nie zadowolona byłam, gdy słyszałam o tobie i Caroline. Gabby jest cudowna, i dla tego nie możesz jej skrzywdzić, jest za delikatna na to. Cieszę się...z tego. - uśmiechnęła się.
Spuściłem głowę.
- Tak szybko dorosłeś... nie mogę uwierzyć, że mam takiego przystojnego syna... - pogładziła mój policzek.
Przytuliłem ją jeszcze raz.


- Dzień dobry. - przywitała się rozpromieniona Gabby wchodząc do kuchni. Była już ubrana i lekko umalowana.
- Nareszcie śpiochu! - powiedziałem podnosząc się z krzesła i całując ją w usta.
- Gabby co chcesz do jedzenia? - spytała moja mama.
- Dziękuję na razie, nie jestem głodna. - uśmiechnęła się lekko.
- Ja już znam to twoje ,,nie jestem głodna". Zrobię ci kanapki i masz je zjeść. - powiedziałem i zabrałem się za przygotowanie śniadania dla mojej Angel.
- O której masz koncert? - spytał Robin.
- uuumm...o 18.00. No właśnie, musimy ustalić co dziś robimy, nie będziecie siedzieć w domu. - powiedziałem.
- Ja mam sesję o 16.00, pamiętasz? . - powiedziała Gabby nalewając sobie soku pomarańczowego.
- Ale będziesz na koncercie? - zrobiłem smutną minkę.
- Nie wiem czy punktualnie, ale przyjadę na pewno. - odparła siadając przy stole.
- Może my sami sobie coś zorganizujemy, jesteście zajęci i nie będziemy wam przeszkadzać. - powiedział Robin.
- No co wy! Pojedziecie ze mną na chwilę do studia, a potem może na plażę. Odwieziemy Gabby do agencji, wrócimy do domu, zjemy coś i pojedziemy na arenę. - przedstawiłem im plan dnia.


Gabby's pov.
Weszłam do naszej sypialni. Tak, zdecydowanie muszę tu ogarnąć. Prześcieradło i kołdra leżały sponiewierane na podłodze, jedna z poduszek nie wiadomo skąd znalazła się na parapecie. Pomijając leżącą w kącie moją i Harry'ego bieliznę jako oznakę tego co robiliśmy w nocy, na jego szafce nocnej było też opakowanie od prezerwatyw. Gdyby weszła tu jego mama lub Robin....
Na podłodze leżały jego rurki i koszula, moja sukienka, a obok porozrzucane moje szpilki i jego buty. Białe zasłony łagodziły ostre światło promieni słonecznych, przepływających przez wielkie okno.
Nagle drzwi otworzyły się, i pojawił się w nich Hazz.
- Kochanie, posprzątaj tutaj. - zaśmiałam się.
- Wiesz że dla ciebie zrobiłbym wszystko...ale... - jęknął żartobliwie.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Podszedł do mnie, wziął na ręce i położył na łóżku.
- Powtórka z dzisiejszej nocy? - usiadł na mnie okrakiem.
- Hmmm... - rękami powędrowałam na jego krocze, delikatnie je masując. Chciałam się z nim podroczyć.
Już zaczął wydawać z siebie gardłowe jęki.
- Nie. - zaśmiałam się i ,,wyślizgnęłam" się spod niego.
- Jesteś okrutna! Teraz będę musiał z nim walczyć, żeby dopiąć spodnie! - skrzywił twarz powstrzymując śmiech. Śmiałam się jak nigdy. Wygłupiał się tylko, żeby mnie jeszcze bardziej rozbawić.

___________________________________
Krótki, ale mam bardzo mało czasu, czytający zgłoście się do mnie na aska: http://ask.fm/He3He3He3

środa, 30 października 2013

Rozdział XXVI

Wsparłam się na łokciach, trochę speszona.
Harry uklęknął na łóżku, nogi miał po obu stronach moich bioder. Przeczesał ręką włosy.
- Kontynuujemy. - uśmiechnął się pochylając się nade mną.
Odepchnęłam go lekko.
- Jak ja teraz będę normalnie rozmawiać z twoją mamą? - odparłam z uśmiechem, jednak byłam zrozpaczona.
- Kotku to ja na tobie leżałem i cię całowałem. - uśmiechnął się.
- Ale mogła zobaczyć moje ręce pod twoimi bokserkami. - zaśmiałam się.
- Przecież ona wiedziała wcześniej, że my śpimy razem. - powiedział wstając z łóżka. Zakluczył drzwi i z błyskiem w oku się na mnie patrzył.
Wstałam i podeszłam do szafy.
- Co robisz? - spytał obejmując mnie od tyłu. Odwróciłam się i delikatnie musnęłam jego usta.
- Ubieram się, zimno mi. - odparłam.
- Zaraz będzie ci gorąco. - wymruczał przenosząc swoje duże dłonie na moje piersi.
- Nie Harry. Nie chcę....zrozumiesz? - spytałam  cicho.
Westchnął zrezygnowany i rozłożył się na łóżku.
Położyłam się obok niego, włączając laptopa.
- Kochanie...nie jesteś obrażony? - spytałam wtulając się w jego umięśnione ramię.
- Nie kochasz mnie.- mruknął.
- Harry nie mów tak! - wyjęczałam.
- Idę się wykąpać  - podniósł się z łóżka ignorując mnie.
- Przecież  myłeś się pół godziny temu. - powiedziałam zrezygnowana.
- Nie potrzebnie się podnieciłem. - mruknął.
- Czyli tak się nazywa teraz uciekanie przede mną gdy jesteś obrażony? - spytałam.
Machnął ręką. Usłyszałam trzask drzwi. Wyszedł.
Oparłam się o poduszkę.
- Idiota. - wysyczałam.
Weszłam na twittera.
@NiallOfficial: ,,Byliście świetni! Tak trzymać! Świetne show, Crazy Mofos! <klik>"

Odruchowo weszłam w linka. Harry jak zwykle zniewalająco przystojny, z tym swoim głosem... Westchnęłam. Traciłam głowę. Jak można być tak idealnym? Patrzyłam się jak zahipnotyzowana w ekran. Gdy śpiewał, jego szczęka stawała się wydatna, a szyja naprężona.
Do pomieszczenia wszedł Styles. Wycierał ręcznikiem mokre od wody włosy. Jego umięśnione, wytatuowane ciało nie było niczym zakryte, nie miał nawet bokserek.
- Załóż coś. - powiedziałam nie spuszczając wzroku z...na pewno nie z tego, na co nie powinnam patrzeć. Po prostu gapiłam się na jego krocze. Oby tego nie zauważył.
- Nie. Masz wiedzieć co tracisz. - odparł szorstko.
- W domu są twoi rodzice, jak przeszedłeś z łazienki tutaj idioto? - spytałam przeglądając twittera.
- W ręczniku. - wzruszył ramionami. Ze swoją obrażoną miną, nadal nagi położył się na łóżku.
- Na prawdę masz zamiar obrażać się na mnie za to, że nie chcę się pieprzyć? - jęknęłam.
- Nie widzieliśmy się od miesięcy. - warknął.
- I dla tego musisz to psuć? Nie musimy od razu tego robić, żeby miło czas spędzić! Rzadko się widzimy, a ty to do cholery psujesz! - krzyknęłam. Wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
Gwałtownie wypuszczając powietrze z płuc zbiegłam na dół do kuchni.
Woda. Teraz tylko tego mi trzeba. Zanurzyłam wargi w napoju.
Co mu się stało? Dawniej nie nalegał na to jeśli nie chciałam....dobra, nie oszukujmy się - chciałam, i chcę tego cholernie mocno, ale gdy nakryła nas jego matka to...poczułam się dziwnie.
- Nie przeszkadzam? - spytał damski głos.
Wzdrygnęłam się, i obróciłam w stronę kobiety. Anne uważnie się na mnie patrzyła.
- N..nie... - wyjąkałam. Przed oczami nadal miałam sytuację, gdy stanęła zdziwiona w drzwiach podczas gdy ja i Harry byliśmy bardzo blisko.
- Nie chcę Gabby żebyś czuła się nie zręcznie...przez tą sytuację...ja uważam że mogę się tylko cieszyć, że się tak kochacie. - uśmiechnęła się.
- Ale my nie... na prawdę, dzisiaj nic...i od dawna w ogóle... - spróbowałam złożyć sensowne zdanie, ale się nie udało, jednak ona chyba zrozumiała.
Uśmiechnęła się tylko.
- Cieszę się Gabby, że Harry ma kogoś takiego jak ty.  - powiedziała cicho i powoli wyszła z kuchni.
Westchnęłam i udałam się na górę. Ciekawe czy Harry'emu przeszło...
Delikatnie uchyliłam drzwi. Leżał na łóżku z laptopem, tyle że teraz jego ciało przykrywał biały T-shirt i dresy.
- Wyjdź, Gabrielle. - odparł szorstko. Chyba się przesłyszałam!
- Co ty powiedziałeś?
- Masz wyjść. Nie będę już powtarzał. Masz do kurwy jasnej wyjść! - wysyczał.
- Tak? A dowiem się dla czego?  - spytałam zła.
- Kurwa, nie chcesz żebym się na tobie wyładował! Ja też tego nie chcę, więc wyjdź! - wrzasnął.
- Najpierw powiedz mi dla czego. - odparłam stanowczo.
- Ja pierdole, nie chcę zrobić ci krzywdy, ale mnie do tego zaraz zmusisz! Wyjdź! - jęknął zaciskając szczękę. Pewnie weszłam do pomieszczenia.
- Nie rozumiesz w normalnym języku? Masz wyjść, jasne? - syknął.
Trzasnęłam drzwiami.
Coś mnie ukłuło w sercu. Rozpłakałam się. Dla czego on taki jest?
Dom w Californii nie był taki duży jak w Londynie. Miał dwie sypialnie, salon i jeden pokój w którym...w zasadzie nic nie było, po za jednym regałem i małą kanapą. W salonie nie będę spać, bo będzie to dziwnie wyglądało dla Anne i Robina...
Pokoik był bardzo mały, na samej górze domu. Białe ściany i ciemne panele dodawały surowości pomieszczeniu. Na środku stała mała, beżowa kanapa, z boku przy ścianie mały, ciemny regał i jeden, na prawdę mały stoliczek obok wielkiego okna.
Do niego nie wrócę na pewno. Przyjechałam tu, żeby odpocząć od Londynu, i po prostu mieć Harry'ego cały czas. Jak na razie, tylko californijska pogoda dopisuje.
Wyszłam na mały balkonik. Spojrzałam w dół, do ogromnego okna od naszej...Harry'ego sypialni. Tamten taras jest znacznie większy... Światła nadal się paliły i odbijały się w kafelkach balkonowych tak, że mogłam dostrzec ruszający się cień sylwetki. To Harry...
Co mu się nagle stało?Dla czego on tak się zmienił? Tęsknię za czasami, kiedy byłam dla niego kimś ważnym. Teraz wydaje mi się że jestem normalnością, iskra wygasła a to co niezwykłe stało się normalnością... W ogóle, dla czego powiedział do mnie Gabrielle? Wie, że tego nie lubię!
Obraz jego na koncercie pozostawał przed moimi oczami...
Oparłam się o poręcz balkonu. Gdy chwytałam ją ręką brzęknął metal. Pierścionek. Po policzku spłynęła mi łza. Zdjęłam go z palca i położyłam na małym stoliku. Jeśli dalej tak się mają sprawy toczyć, to wolę wracać do deszczowego Londynu niż być tutaj...
Już miałam wracać do pokoju, gdy nagle zobaczyłam Harry'ego na tarasie. Trzymał w ręku papierosa...on pali? Czyli że dużo nie wiem...
W drugiej ręce trzymał telefon.
Cisza panująca na zewnątrz skutkowała tym, że słyszałam słowo w słowo z rozmowy.
- Louis, postaw się kurwa w mojej sytuacji! - wysyczał do słuchawki.
- Harry, spieprzyłeś sprawę! Jestem 1 km od ciebie, a ty już masz problemy! Zapierdalaj do jej pokoju, i błagaj o przebaczenie nawet na kolanach! To że on powiedział ci te rzeczy, to nie znaczy że musisz wyżywać się na Gabby! Do cholery, nie pamiętasz że dzisiaj prawie ją straciłeś?
Po dość długiej odpowiedzi znów odezwał się Styles:
- Stary, wiem.... - jęknął.
Wyrzucając papierosa na trawnik ogrodu wrócił do pokoju.
Uczyniłam to samo, podbiegłam do drzwi od pomieszczenia i je zakluczyłam. Tak...na wszelki wypadek, gdyby tu przyszedł...
Skuliłam się na kanapie. Nie miałam nawet żadnego koca, ale dam radę.
- Gabby otwieraj. - usłyszałam doskonale znajomy mi, ochrypły głos.
-  Nie. - oparłam podnosząc się z posłania.
- No dobrze. Ale informuję cię tylko, że dawno tam nie było sprzątane, i kiedy dzisiaj rano tam wszedłem zobaczyłem dużego pająka. - odparł ze śmiechem.
- Zabiłeś go?
- Nie, on też ma prawo żyć. Ciągle tam jest. Przykro mi, że wolisz już nawet pająki ode mnie. - zaśmiał się Styles.
Pisnęłam, szybko od drzwi i wybiegłam z pomieszczenia. Pająki to zło!
- Ja mogłeś mi o tym nie powiedzieć? - krzyknęłam z wyrzutem.
- Skąd miałem wiedzieć że tam pójdziesz? - zaśmiał się znowu.
- To chyba logiczne, nie mam gdzie spać, i nie ma innego miejsca w tym domu!
- Przepraszam, Angel...
- Jak ty do mnie powiedziałeś? - byłam zaskoczona.
- Angel...jesteś moim aniołkiem, i dla tego tak będę cię nazywać. - szepnął.
- Dla czego byłeś taki chamski? - spytałam opierając czoło o jego tors.
- Noah wyjechał z Holmes Chapel do Londynu. Nie wiem skąd ma mój numer, ale zadzwonił i powiedział że mi cię zabierze, że...że będziesz rodzić dla niego dzieci....
- I dla tego taki byłeś? Facet ma coś nie tak z głową, gdybyś był poważny to wiedziałbyś że to nie możliwe. - odparłam znudzona chorą zazdrością Hazzy.
- Eleanor jest w ciąży. - powiedział nagle.
- To super! Muszę do niej jutro zadzwonić. - odpowiedziałam. - mogę wejść do sypialni?
- Angel...proszę cię, bez żartów... - powiedział rozkładając się na łóżku.
Usiadłam okrakiem na nim.
- mmmm czym sobie na to zasłużyłem? - wymruczał ściskając moje biodra.
- Może tym, że jesteś potwornie seksowny... - odpowiedziałam cicho.
Podniósł się do pozycji siedzącej i zaczęliśmy się całować. Siedziałam okrakiem na jego kroczu,co powodowało że czułam cholernie podniecające uwypuklenie w jego dresach na moim wnętrzu.

Obrócił mnie na plecy, a jego głowa prawie od razu znalazła się między moimi nogami. Pocałował mnie delikatnie w najczulsze miejsce. Złapałam go za włosy i pociągnęłam jego głowę w dół. Zaśmiał się powodując wibracje na mojej kobiecości. Poczułam w sobie jego palce w sobie i już nie mogłam nie krzyczeć.
- Uwielbiam to jak jesteś dla mnie mokra.. Uwielbiam jak smakujesz. Chcesz trochę ? - pokręciłam przecząco głową, ale jego palce znalazły się w moich ustach. - Ssij kochanie. - złapałam go za nadgarstek i robiłam co mi karze. Postanowiłam być mu uległą tej nocy.  - Grzeczna dziewczynka.. - podciągnął się na rękach i wpił w moje usta. - Jesteś pyszna prawda ? - kiwnęłam głową zapatrzona w jego rozszalałe zielone głębiny.
-Kocham cię do szaleństwa, Gabby! - jęknął i w przewrotnym tempie zaczął obcałowywać moje ciało.
Zaśmiał się, gdy zobaczył że mam gęsią skórkę.
- Kocham Cię Harry. - powiedziałam składając głęboki pocałunek na jego ustach.
_____________________________
Moja zdolność do pisania scen 18+ jest mała, więc wybaczcie xd
Jeśli już wam zależy żebym napisała w następnym rozdziale to napiszcie w komentarzu, poświęcę się dla was, ale nie wiem co z tego wyjdzie xd