poniedziałek, 30 września 2013

Wiadomość

Przeczytaj, jeśli masz do mnie choć trochę szacunku.

Pisanie fanfiction nie jest takie łatwe. Napisanie krótkiego rozdziału zajmuje mi 2 dni. Czasem 3, jeśli nie mam ułożonego plany wydarzeń. Kosztuje mnie to wiele pracy. Owszem, lubię to robić, ale nie jeśli tego nie doceniacie. To na prawdę denerwuje.
Macie stronki na facebooku, albo swoje blogi?
Jak się czujecie gdy widzicie, że przeczytało post kilkadziesiąt osób, ale tylko jedna lub dwie z nich napisały??
Dla tego jestem bliska decyzji zrezygnowania z pisania. Powód prosty: brak szacunku.
Martyna Styles - jedyna osoba, która była i jest ze mną od początku, nawet z poprzednich blogów. I dzięki tej osobie pojawiały się rozdziały. Ale ja nie spędzam kilku godzin dziennie przed laptopem dla jednej osoby. Mam naukę, szkołę ( w gimnazjum zaawansowanym nie jest tak łatwo), przyjaciół, chłopaka, treningi, inne pasje i hobby. Jak mam na to rozdzielać czas?
Zwykle w szkole jestem od 8.00 do 15.00, ale dojeżdżam przez pół miasta, więc w domu jestem o 16.00.
Trening trwa godzinę. Wychodzę z przyjaciółmi lub z chłopakiem. Wracam koło 20.00 - 21.00 i się uczę i robię lekcje, i zamiast pisać potem na facebooku, piszę bloga, którego nikt nie czyta.
Brzmi bez sensu, prawda?
Dla tego proszę ostatni raz:
Pod tym postem w komentarzach podpisują się WSZYSCY którzy czytają.
Piszę rozdziały, ale dopiero gdy zobaczę przynajmniej 3 komentarze publikuję następny.
ANONIMÓW TEŻ TO DOTYCZY.

KOMENTUJCIE.

Jeśli nie, zawieszam bloga i piszę z ludźmi którzy mnie szanują,
Proste?

sobota, 28 września 2013

Rozdział XX

 DUŻO PRZEKLEŃSTW.
____________________
- Gabby proszę, posłuchaj mnie... - błagał od jakiegoś czasu lokowaty brunet, stojąc na moim korytarzu.
Wzruszyłam ramionami.
Podszedł do mnie powoli i przycisnął do ściany. Delikatnie zaczął głaskać moją szyję, aż wkrótce przyłożył swoje usta do moich. Czułam...rzeczywiście, alkohol i papierosy, czyli że to co mówił Lou jest prawdą. Nie mogłam go odepchnąć. Byłam sparaliżowana. Dreszcze i wszystkie reakcje na jego dotyk powróciły...
- Widzę jak twoje ciało na mnie reaguje. Potrzebujesz mnie, a ja cholernie potrzebuję ciebie, - wyszeptał.
- Zostaw mnie. Nie będę z tobą, nigdy rozumiesz? - wysyczałam nadal przyparta do ściany.
Wpatrywałam się w jego twarz. Momentalnie zacisnął pięści i szczękę, na jego szyi pojawiły się wydatne żyły a oczy...zrobiły się inne - jakby zalały się czernią. Nigdy tego nie widziałam.
- Nawet nie wiesz, suko jak łatwe było by dla mnie pieprzenie cię teraz, bez twojej zgody! Jesteś szmatą!-wrzasnął.
Bałam się, potwornie się bałam, mimo że przed domem było pełno paparazzi czułam się sama, bezradna.
Przełknęłam łzy.
- Wynoś się! Wynoś się rozumiesz?! - krzyknęłam płacząc.
Chłopak jakby przerażony spojrzał na swoje ręce i wybiegł z domu.
Osunęłam się po ścianie na podłogę, i zaczęłam płakać. On, ktoś po kim nigdy bym się nie spodziewała, nazwał mnie suką i szmatą!

Harry's pov.
*kilka dni później*
- Jesteśmy tego pewni, na 100% tak? - spytał jeszcze raz Liam.
- Chłopacy błagam, nie opuszczamy ich! 3 miesiące to takie dłuższe wakacje jakie zwykle miewaliśmy! Będziemy pisać piosenki, będziemy robić to co nie dawno, tylko bez podróżowania, to nie tak długo wbrew pozorom...przyda to się nam wszystkim, a zwłaszcza Harry'emu. - powiedział chmurnie się na mnie patrząc Tomlinson.
- Louis, wiesz że mi jest ciężko, nie musisz mi tego do kurwy jasnej wypominać! - krzyknąłem.
Od jakiegoś czasu nie panowałem nad sobą, nad swoim gniewem. Staczałem się. Tylko że nie mam nikogo, kto podał by mi rękę...
- Tylko taka jest prawda! - krzyknął brunet. - co ty ze sobą zrobiłeś? Zamieniasz swoje życie w gówno!
- Ty nie wiesz jak to jest stracić ważną osobą. Eleanor zawsze z tobą była i jest! Wspiera cię, a ja jestem sam! - wrzasnąłem.
- Sam sobie zawiniłeś! Gabby kochała cię na zabój, i nadal kocha! Ona jest cudowna, ale ty wolałeś pieprzyć się z Taylor, i ją skrzywdziłeś! Zapomniałeś chyba, że Gabby nie jest normalną dziewczyną! Ona się tnie! Przez ciebie się tnie, rozumiesz?! Nie będzie z tobą, bo boi się zdrady! Wszystko spierdoliłeś do końca! Po chuja jechałeś do niej na haju! Nazwałeś ją szmatą i suką, rozumiesz? Dla tego płacze, dla tego odizolowała się od świata! Jesteś świnią Harry! - wrzasnął rozpaczliwie Louis.
Poczułem okropnie, słysząc to z jego ust. Tommo zawsze był dla mnie ważny, bliski, a teraz mówił mi coś takiego.
Oczy chłopców spoczęły na mnie, no tak, nie wiedzieli tego. Prawdę znał tylko Louis.
- Nie mieszaj się w nie swoje zasrane sprawy! Ruchaj Eleanor i zajmuj się sobą, a nie mną! - wrzasnąłem.-cieszę się, że będę mógł od ciebie odpocząć!
- Ja przynajmniej nie zdradzam El! Ja ją kocham, a ty nie wiesz czego chcesz, jak jakiś dzieciak! - krzyknął.
 Zbliżyliśmy się do siebie. Zacisnąłem pięści.
- ej ej ej ej, chłopcy co wy robicie?!  - rozdzielił nas Liam.
- Chyba rzeczywiście musimy od siebie odpocząć. - wysyczałem wściekły i podążyłem w kierunku wejścia na scenę.
Po kilku minutach śpiewałem już przed tysiącami fanek - ostatni raz na jakiś okres czasu...
I w końcu przyszedł ten najtrudniejszy moment.
- Jak wiecie już pewnie z twittera, mamy wam coś ważnego do powiedzenia... - zaczął Louis.
- Przemyśleliśmy wszystko dokładnie razem, i stwierdziliśmy że.... - kontynuował Liam.
Zapadła cisza. Fanki nie piszczały, a żaden z nas nie potrafił im tego powiedzieć.
- To moja wina. Rozwaliłem wszystko bo byłem głupi. Przepraszam. Chciałem wam powiedzieć że...razem z chłopakami robimy sobie....przerwę. - powiedziałem nie pewnie, a na arenie rozległ się donośny odgłos smutku.
- To nie koniec, obiecujemy wam! Potrwa to może z 4-5 miesięcy. Musimy odpocząć. Zregenerować się.  - wyjaśniał Zayn.
- Mieliśmy już takie ,,wakacje", nie pamiętacie? Kilka razy mieliśmy przerwę w koncertach na miesiąc. Nie będziemy się pokazywać, wyjedziemy z Anglii, nie będzie koncertów, ale piosenki nadal będziemy pisać.-powiedział łamiąc się.
- I za jakiś czas wrócimy do was bardziej roześmiani, z nową płytą, a w naszych sercach zostaniecie na zawsze, pamiętajcie! - dokończyłem.
Pożegnaliśmy się i zeszliśmy ze sceny.
Nie patrząc na chłopaków wybiegłem z areny. Chcę to wszystko odreagować. Zniknąć.

Gabby's pov.
- Kurde, Jane nie jedziemy tam na wieki! - powiedziałam znudzona krzycząc do przyjaciółki. Krytycznym wzrokiem patrzyłam jak upycha 3 walizkę do bagażnika.
- Nigdy nie wiadomo. Tam spędziłyśmy dużo czasu, i ja chcę być tam długo. - powiedziała.
Zajrzałam do bagażnika.
- Weź to pod uwagę, że walizkę mam jeszcze ja, Alice, Jack i Mike! - odparłam.
Jechaliśmy do małej miejscowości, 400 km od Londynu. Tam mieliśmy swój dom, w którym mieszkaliśmy razem bardzo długo. Jack i Mike także byli z domu dziecka. Zawsze trzymaliśmy się razem.
- Gotowe? - spytał Jack.
- Po za tym że nie mamy gdzie włożyć walizek, to tak.  - uśmiechnęłam się do blondyna.
- To może jednak pojedziemy dwoma samochodami? I tak ciężko byśmy się zmieścili w jednym. -  zaproponował Mike.
Pomyśleliśmy że to w sumie nie jest zły pomysł, i w końcu ruszyliśmy dwoma samochodami: czarnym suv'em i białym Lange Rover'em.
Ja w tym pierwszym siedziałam wraz z Jane i Jack'iem.
- Gabby...przeczytam ci coś. - powiedziała nagle dziewczyna i zaczęła lustrować tekst w telefonie.
- ,,Brytyjsko - irlandzki boysband, One Direction zawieszony! Chłopcy na ostatnim koncercie w Londynie przekazali fanom, że opuszczają ich na kilka miesięcy. Członkowie wyjaśnili, że wszystkim przyda się odpoczynek od fleszy. Krążą plotki, że to Harry Styles spowodował rozpad chwilowy grupy, bo jak wiemy nie miał on ostatnio łatwego życia. Czy to definitywny koniec grupy? Nie usłyszymy ich nowych kawałków?"
Popatrzyłam się w okno. ON nie miał łatwego życia? A może ja? w końcu to ja zostałam nazwana szmatą!
- Nie czytaj o nich. Ze Stylesem rozdział definitywnie skończony. - odparłam patrząc się w szybę.
- Ale byliście tacy zakochani! - rozmarzyła się Jane.
Założyłam na uszy słuchawki i wzięłam do rąk telefon.
Na mojej playliście wciąż tkwiły piosenki One Direction.
Włączyłam Little Things <włącz TU i gdy zacznie się piosenka słuchaj i czytaj jednocześnie>

W moich uszach rozbrzmiał głos Malika.
Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be.
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks.
And it all makes sense to me.




Przypomniał mi się uśmiech Liama.
I know you've never loved the crinkles by your eyes, when you smile.
You've never loved your stomach or your thighs.
The dimples in your back at the bottom of your spine.
But I'll love them endlessly.



Zaczęłam się rozpływać. Gdy śpiewali refren przypominałam sobie ich wygłupy, śmiech, imprezy. Chłopcy byli niezwykli.
Lou zaśpiewał swoją zwrotkę i....
Z rozmarzenia gwałtownie wyrwał mnie ten potworny, okropny, cudowny głos.
I know you've never loved the sound of your voice on tape,
You never want to know how much you weigh.
You still have to squeeze into your jeans,
But you're perfect to me.


Stan upojenia, ekstaza, jakaś dziwna ,,zawiecha", zaprzestanie funkcji życiowych?
Wszystko na raz. Rozpaczliwe połączenie nie prowadzące do niczego dobrego, a właściwie do czegoś rozpaczliwego.
Jego zielone oczy, loki, umięśnione ciało....STOP! Gabby, co ty robisz?
Po prostu Harry ma w sobie coś niezwykłego, nieodparcie pięknego, o czym nie da się zapomnieć. Zwrotka Niall'a dobiegła końca, i znów usłyszałam głos Styles'a:
I've just let these little things slip out of my mouth.
Gwałtownie wyrwałam słuchawki z uszu. Dosyć. Drugi raz nie nabiorę się na ten jego urok. Koniec tego wszystkiego.

I dojechaliśmy do Malltown, małego miasteczka. Stanęliśmy przed naszym byłym, zniszczonym domem.
To musiało komicznie wyglądać. Nasza 5 stojąca w szeregu, z opuszczonymi rękami i szczękami do ziemi staliśmy jak wryci. Dobra, nikt nie zaglądał tam od 3 lat...ale czy to powód żeby budynek aż tak wyniszczał?
- Ja się boję co jest w środku. - odparła śmiejąc się z sytuacji Alice.
Machnęłam ręką i zdecydowanie pchnęłam spróchniałą furtkę.
- Trzeba będzie to odmalować, naoliwić, wysprzątać... - spojrzał na posesję  Mike.
Powoli odkluczyłam drzwi i nacisnęłam na zardzewiałą klamkę. Skrzypiące zawiasy ustąpiły, a moim oczom ukazał się zakurzony korytarz. Granatowe ściany były brudne, jasne panele skrzypiały i nic ogólnie nie trzymało się tutaj kupy.
- Ile tu jest roboty! - krzyknął przerażony Mike. Puknął w ścianę, i natychmiastowo odleciał od niej tynk.
Zapadła cisza. Przerażeni odkrywaliśmy nowe szkody w budynku.
- Hej! Nie możemy się poddawać! To miał być urlop z przygodami! Mamy zapomnieć o tym, co jest w Londynie, i dla tego robota dobrze nam zrobi! - krzyknęła jedyna pozytywnie nastawiona Alice.


Usiedliśmy w salonie i wszystko ustaliliśmy. Ja z Mik'em mieliśmy załatwić jak najszybciej farby, pędzle i wszystko potrzebne do remontu. Jack i Jane pojechali już w poszukiwaniu rzeczy niezbędnych do przeżycia: jedzenia i środków do czyszczenia (bo w tak brudnych pomieszczeniach nie można żyć.) A Alice została i jej zadaniem było wypranie wszystkich pościeli, firan i obrusów które tak zostawiliśmy.
Poszłam szybko do pokoju przebrać się. Nie mogłam przecież w dresach jechać do centrum.
Gdy siłowałam się z zamkiem od sukienki zadzwonił mój telefon. Louis?!
- halo? - spytałam zaskoczona.
- Gabby, może to głupie ale nie wiesz co z Harry'm? - zapytał zdenerwowany Lou.
- Nie....ale przecież niedawno mieliście koncert, i był z wami nie? - spytałam śmiejąc się.
- Tak ale...już pewnie słyszałaś że zespół zawieszony i że mamy tak jakby urlop i...może trochę się z nim pokłóciliśmy i zaraz po koncercie wybiegł z areny, wyjechał i...nikt go już nie widział... - powiedział zmartwiony.
- Nie wiem....nie ma mnie w Londynie więc za bardzo nie wiem jak wam pomóc... - odparłam bezradnie.
- Właśnie nas też nie ma w Londynie, myśleliśmy że Hazz  jedzie z nami ale gdy dotarliśmy na miejsce on....zapadł się pod ziemię, nie wiemy czy nawet wsiadł z nami do busa. Mogłabyś do niego zadzwonić? Od ciebie on na pewno odbierze... - poprosił Louis.
Westchnęłam.
- Dobrze. Odzwonię za chwilę. - rozłączyłam się, i wybrałam  numer Harry'ego.
Zaczęłam się denerwować, i to nie na żarty.
- Gabby! - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka.
- Chłopcy się o ciebie denerwują, gdzie jesteś? - spytałam chłodno.
- W Holmes Chapel. - odparł spokojnie.
- Mogłeś im od razu powiedzieć. Martwili się o ciebie ale ty jak zwykle myślisz o sobie. - zdenerwowałam się.
W słuchawce usłyszałam damskie głosy.
- Gabby ja.. - próbował wyjaśnić.
- Nie myliłam się. Nic się nie zmieniłeś. - rozłączyłam się.
Wykonałam szybkie połączenie do Tomlinson'a i w pośpiechu poszłam do Mike'a.
Uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam samochodu.
Pojechaliśmy do jednego z większych sklepów.
- Ty tu jesteś kobietą, więc wybieraj kolor. - zaśmiał się Mike stojąc trochę przerażony przed ogromnym regałem z farbami.
- Dla czego ja? - zaśmiałam się, bo nienawidziłam wybierać kolorów.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Zastrzeżony numer.
- Halo?
- Gabrielle Minay? - spytał męski głos.
- Tak? - odpowiedziałam pytając właściwie.
- Jesteś teraz w Malltown. Za tydzień we wtorek masz być w parku o 14.00 przy fontannie, rozumiesz? - spytał krzycząc. Zadrżałam.
- Kim...kim ty jesteś? - spytałam.
Głos się roześmiał.
- Wrogiem Styles'a. Twój chłopak wpakował się w niezłe gówno, spotykając nas. On odebrał nam kiedyś pracę życia, my odbierzemy teraz to, co dla niego najcenniejsze. Nikt nie ma się dowiedzieć o telefonie i spotkaniu, inaczej on zginie. - rozłączył się.
Moja twarz zbladła. W co wpakował się Harry? W co do cholery on mnie wciągnął?


środa, 25 września 2013

Rozdział XIX

                            Przeczytaj notkę pod rozdziałem!


- No i wtedy uciekłam i jestem u ciebie i ja.... - nie mogłam dokończyć.
- Będziesz ze mną? - spytał nie interesując się chyba zbytnio moją historią.
Byłam u Marka. Marka Twinsona. Nie wiem czemu. Może dla tego, że nie chcę być sama?
- Słuchałeś mnie? - spytałam mężczyznę.
- Gabby...oczywiście! - powiedział przysuwając się do mnie. Pokręciłam głową i wstałam z kanapy.
- Mam na imię Gabrielle. Ja już pójdę. - odparłam i szybko opuściłam jego apartament.
Nie wiele myśląc wypisałam numer Harry'ego i już po chwili usłyszałam jego głos.
- Halo? Gabby? - spytał zaskoczony.
- Harry....możemy się spotkać? - odpowiedziałam pytaniem.
- Oczywiście! O której?
- Po prostu przyjedź do mnie. Obojętnie kiedy. - odparłam cicho.
- Dobrze, za 2 godzinki bo teraz jestem w studiu z chłopakami. - odparł zaskoczony.
Doszłam szybkim krokiem do domu w 5 minut. Zdjęłam nie wygodne buty, szybko przebrałam się w.....t-shirt Harry'ego...
- Skąd to tu się wzięło? - mruknęłam sama do siebie, mimowolnie rozkoszując się pozostałością po jego perfumach.
Przykryłam się kocem. Byłam tak zmęczona, że nie mogłam trzeźwo myśleć.
~~~~~~SEN~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- oooooooo! - wydała okrzyk podziwu Jane. Dopiero teraz zorientowałam się, że trzymam na rękach maleńkie dziecko, właściwie noworodka. Włosy miałam spięte w wysokiego koka, leżałam na kanapie przykryta puszystym kocem, i przytulałam owiniętą w pachnącą kołderkę istotkę.
- Jak wy słodko wyglądacie! - szepnęła po czym delikatnie pogłaskała główkę dziecka.
Przy małym ruchu poczułam ból. Całe moje ciało było jakby bez życia, całe obolałe.
- Nadal cię boli? - spytała z troską moja przyjaciółka.
- Trochę, bywało gorzej. - uśmiechnęłam się.
- Wiem...matko, jak sobie przypomnę co było jeszcze 2 dni temu.... ale wiedziałam że ty się  nie poddasz. Za to całe cierpienie masz teraz jak w raju. - powiedziała rozmarzona.
- No nie wiem....boję się jednak...przyszłości. - wahałam się.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Harry nie pozwoli żeby wam się coś stało. A właśnie, jak się spisuje w roli ojca? - spytała.
- Dobrze, bardzo dobrze...ale ja nie wiem czy on tego czasem nie robi z obowiązku bo... - nie dokończyłam.
- Żartujesz sobie chyba?! Harry jest wami zauroczony! Oczy mu się świecą i widać jaki jest szczęśliwy.- odparła.
Spojrzałam na dziecko. Obudziło się. Widać było niezwykłe, zielone oczka i rzadkie, brązowe włoski.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przestronne wnętrze zaskakiwało nowoczesnością. Wielkie okna dawały ogromną ilość światła.
- Widzisz? Masz wszystko. Mówiłam że jeszcze będziesz szczęśliwa. - uśmiechnęła się. - mogę potrzymać małą?
- Jasne. - zaśmiałam się delikatnie i powoli podając w jej ramiona owiniętego noworodka.
Nagle do drzwi zadzwonił dzwonek. Już miałam wstać, gdy Jane coś powiedziała.
- Nie możesz jeszcze wstawać! - powiedziała przytrzymując mnie.
- Jane, błagam cię, nic mi nie będzie. Poród to chyba nie choroba. - zaśmiałam się.
Gdy wstałam i zrobiłam kilka kroków do drzwi poczułam lekki ból w podbrzuszu, ale nie dałam po sobie tego poznać. Nacisnęłam na klamkę i....moim oczom ukazał się on.



 - Miałaś nie wstawać kochanie! - powiedział i mocno wessał się w moje usta. Rzucił swoją torbę na ziemię i wziął mnie na ręce nie przerywając pocałunku. Mogłam przez całe dnie się w nim zatracać. Był taki przystojny!
Jane odchrząknęła ze śmiechem.
- Cześć Jane. - uśmiechnął się Harry i położył mnie na kanapie, przykrywając kocem.
Złożył jeszcze jeden pocałunek na moim czole, i podszedł do mojej przyjaciółki.
- Myszka! - powiedział szeptem. Oczy mu się zaszkliły, gdy delikatnie brał małego noworodka na ręce.
Wyglądał uroczo. Wysoki, smukły i idealnie wyrzeźbiony, trzymał na rękach malutką dziewczynkę.
- Mój skarb. - wyszeptał poprawiając kocyk.
~~~~~~~~~~~~~~KONIEC SNU~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Wybudził mnie dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich i nacisnęłam klamkę.
- Lou?! - krzyknęłam zaskoczona, chyba nadal nie orientując się że stoję przed nim w ledwo zakrywającej biodra koszulce Harry'ego.
- Mogę wejść? - spytał.
- Tak, jasne. - powiedziałam zamykając za nim drzwi.
- Chcesz coś do picia? - spojrzałam na siadającego na kanapie chłopaka.
- Nie, ja tylko na chwilę, wyrwałem się ze studia. - uśmiechnął się.
- Już nic nie rozumiem. Wyrwałeś się ze studia żeby przyjść do mnie, a nie jak już do El? - spytałam zdezorientowana.
- El ma sesję, i Gabby do cholery mam ważną sprawę, a ty nic nie rozumiesz! - zaśmiał się.
- Ok, już słucham. - powiedziałam siadając na kanapie.
- Chodzi o Harry'ego. - zaczął.
- A...co ja mam do tego? Nie wiem czy zauważyłeś, ale nie interesuje się jego życiem, problemami, tym z kim się rucha i co robi. - skłamałam.
- Niby tak ale...Harry zmienił się, i to ogromnie. Przeklina, pali, ćpa, pije. Zrobił sobie więcej tatuaży. On już nie jest sobą. - powiedział przygnębiony.
 - Wybacz Lou, ale nadal nie widzę gdzie w tym jestem ja? - nie nadążałam.
- Zmienił się bo nie ma ciebie. Przed zespołem miał problemy z kontrolą nad sobą, ale się leczył. Teraz to powróciło, i boję się że z jeszcze większą mocą....myślimy nad zawieszeniem działalności zespołu na jakiś czas, bo jeśli Harry i ogólnie my wszyscy się nie zmienimy...to może się skończyć bolesnym upadkiem.  - wydukał.
Media pisały że zespół się zmienił....ale że aż narkotyki? Alkohol? Ci grzeczni chłopcy, którzy chodzili w sweterkach i zawsze ułożonych idealnie włosach nagle tak diametralnie się zmienili?
- Tommo, ale co ja ci na to poradzę? - spytałam.
- Nie mówię żebyś z nim była...ale chociaż spotykaj się z nim czasem....działasz na niego uspokajająco... - powiedział nie smiało.
- Louis, on mnie zdradził. Potraktował mnie jak zabawkę, i ja nie zamierzam się nim przejmować. - odparłam krótko.
- Ale Gabby...to widać że na wzajem się potrzebujecie. - stwierdził.
- Lou, wyjdź. Nie chcę o tym gadać. - powiedziałam.
- Dobrze ale....zastanów się... - chłopak wstał, pożegnał się i wyszedł.
Czy to było aż tak widoczne? Że ja aż tak go potrzebowałam? Nie, ja go w ogóle nie potrzebuję! Co ja gadam, zaprzeczam samej sobie. Potrzebuję jego bliskości, jego uśmiechu, dotyku, charakterystycznego śmiechu.....nawet tych zboczonych odzywek! Chcę go mieć przy sobie! Ale czy on mnie znowu nie zdradzi? Trzeciego razu bym nie przeżyła. To mnie boli. Mam nadszarpaną psychikę przez to, że nigdy nikt mnie nie chciał, i przez zdradę kogoś kogo kochałam czuję się jeszcze gorsza, nie potrzebna...
Wiem jedno: muszę go mieć przy sobie! Nie muszę go całować, nie może być mój, ale chcę....go widzieć....
Tak, kocham go. Kocham, cholernie, szalenie kocham!
__________________________________________
Kochani następny rozdział za 4 dni ;( Niestety zepsuł mi się laptop, i ryzykuję życie pisząc ten rozdział na kompie ;/ Nie chcę żeby moi rodzice widzieli tego bloga, więc perfekcyjnie muszę wyczyścić historię i w ogóle.
Druga sprawa: zastanawiam się nad zakończeniem bloga. Nikt nie komentuje, nikogo tu nie ma. Staram się, a komentuje 1 osoba. Więc uważam że to bez sensu. Skończę jakąś śmiercią, albo czymś tam jeszcze i tyle.
Mam kończyć? Czytacie to?
pozdrawiam, @JuliaMalik


niedziela, 22 września 2013

Odpowiedź na jedną bardzo dziwną wiadomość. (filmiki o Gabby)

Oto jej treść:
,,Do autorek.
Fanfiction świetne, Harry z Gabby do siebie pasują, jest akcja, fabuła, romantyzm. Ale jedna rzecz to wszystko psuje, a mianowicie Cara Delevingne grająca Gabrielle Minay. Na prawdę nie wiem co w niej widzicie. Jest brzydka. Ma ohydne spojrzenie, jest sztywna, zarozumiała. Mogę wiedzieć, co kierowało was do wyboru właśnie tej modelki na Gabby?
                                 pozdrawiam, Alixes"

Cara nie jest brzydka. Ma chłodną, specyficzną urodę. Może nawet trochę surową. I właśnie dla tego została Gabby. Przecież nasza bohaterka ma być zimna, i po ciężkich doświadczeniach.
Jest piękna na swój sposób. Oto dowód: Cara, czyli nasza Gabby pojawia się w 0.53 sekundzie filmiku (link za chwilę będzie w tekście), ale polecam obejrzeć cały, nie trwa długo. Stylizacja tych modelek moim zdaniem nie jest zbyt ładna. Makijaż jakby daje im takie tępe spojrzenie, a ,,perfekcyjnie" uczesane włosy są trochę surowe. Cara Delevingne jak widzicie na filmiku gdy była malowana gadała ze stylistami, bo jest mega towarzyska, gdy pozowała do zdjęć ukazała swoją urodę - jako jedyna wyglądała dobrze. Zwróćcie uwagę na te wydatne obojczyki, kształtne usta, długą i smukłą szyję. <klik>
Cara jest też świetną modelką.
Ten filmik idealnie wam to przedstawia.
<kilk> Fragmenty z nią: 0.19 potem 2.25 i chyba najciekawszy fragment to 3.23 aż do 4.04 się wypowiada.
I przede wszystkim: ona i Hazza w realnym świecie. Obserwują się na twitterze, jest pełno wywiadów w których wypowiadają się o sobie nawzajem, oraz to że Hazz często bywa na pokazach w których jest ona. Oto kilka filmików <Cara jest w tej różowej sukience a potem w różowej spódnicy i białej bluzce> <klik> 
Harry wypowiada się o niej - <klik>  a na tym oczywiście wypowiedź + potem buziaczek Hazzy i Cary <3 <klik>
Cara gada o Harry'm - <klik>

Moim zdaniem Cara jest piękna, I RÓWNIE SZALONA JAK HARRY ;)
Jeśli nadal, was nie przekonałam, zastąpcie sobie Carę inną modelką, np. Barbara Palvin, jej uroda jest cieplejsza. Następny rozdział jutro albo dzisiaj.
Zacznie się dziać;)
Co tam u was?
Jestem super szczęśliwa, a wiecie czemu?
Poznałam chłopaka, i teraz z nim jestem <3
Jest cudowny, i toleruje to że jestem Directionerką, i mimo wszystko że jestem brzydka, on mówi że jestem idealna.
Do następnego ;)

piątek, 20 września 2013

Rozdział XVIII

Rozdział zawiera nie wielką ilość wulgaryzmów.

_______________

~~ 3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ ~~

- Jane, weź się ogarnij! - powiedziałam do przyjaciółki. Była dokładnie godzina 17.34, 21 stycznia.
Właśnie niejaki Harry Styles robił twitcam'a dla fanów.
Nie mogłam tego przegapić.
Czy jesteśmy razem? Nie. Oczywiście że nie. Skrzywdził mnie, potwornie i na zawsze. Przez jeszcze jakiś miesiąc dobijał się do mnie, dzwonił. Przez następny miesiąc leżał w szpitalu bo groziła mu amputacja ręki, za Chiny nie wiem czemu. A 3 miesiąc był cichy.
Media donosiły jak to bardzo się zmienił, wydoroślał, wypoważniał. One Direction istnieje nadal, odnoszą ogromne sukcesy. W życiu chłopców zmieniło się też dużo: Zayn jest zaręczony, Liam z Danielle* są małżeństwem.
A u mnie? Wyjechałam do Nowego Jorku , miałam parę przelotnych romansów z Markiem Twinsonem. Nie szanuję już po prostu siebie. Jestem nikim. Skrywam sekret, o którym nie wie nawet Jane czy Alice.
Teraz jak głupia gapiłam się w monitor przed którym siedział mój były. Nie wiedział że teraz to oglądam. Nie wiedział że tu jestem.
Od chyba pół godziny pieprzył o tym jak bardzo jest zadowolony z sukcesów zespołu, jednak z grobową miną.
Poprosił żeby zadawali pytania. w minutę pojawiło się ich pełno.
Zaczął czytać.
,, Czy...wrócisz do Gabrielle? hmm nie wiem czy powinniście zadawać te pytanie ja po prostu...  - westchnął i przeczesał włosy. - to nie jest takie łatwe jak się wydaje."
Chwilę potem odczytywał następne pytania. Po jakichś 5 minutach znów zadali mu pytanie związane ze mną.
,, Dla czego ostatnio jesteś taki przygnębiony? Powiem po prostu, że jeśli nie ma przy was kogoś potwornie dla was ważnego, to nie możecie być szczęśliwi... Pewnie was to nie interesuje, ale nie wiecie jak to boli gdy ten ktoś nie chce się z wami widzieć, zrywa wszelkie kontakty po tak cudownych chwilach..."
Nie minęła chwila, a znów przeczytał kolejne pytanie.
,,Czy chodzi o Gabrielle? ....n..nie, nie powiem wam. Nie chcę żeby to wyglądało na jakieś tanie romansiki czy coś. Zmieńmy temat: jutro koncert, kto się cieszy? Będę już kończył, powtórzymy to jeszcze w tym tygodniu." uśmiechnął się i połączenie zniknęło.
Gapiłam się trochę zszokowana na monitor, Jane trąciła mnie łokciem.
- On chyba serio tęskni... - powiedziała cicho.
- W dupie to mam. - odparłam krótko podnosząc się z kanapy. - skrzywdził mnie potwornie!
Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
Westchnęłam. Jane spojrzała na ekran.
- Odbierz...co ci szkodzi! - powiedziała moja przyjaciółka.
- Nie, Jane. - powiedziałam naciskając czerwoną słuchawkę.
- I co? I tak zawsze już będziesz zachowywać się jak dziecko z przedszkola? Dobrze, zdradził cię, ale próbuje nawiązać z tobą kontakt, stara się! - odparła Jane.
- Zdradził mnie i mu wybaczyłam. Dostał swoją szansę? Dostał. Ale on wolał mnie znowu skrzywdzić, i znowu to zrobił! - krzyknęłam.
Ona tylko pokręciła głową. Przepraszam Cię, ale muszę już lecieć. Dała mi buziaka w policzek i zniknęła za drzwiami. Zaczęłam się rozklejać. Ostatnio często płakałam.
Wspięłam się po schodach i pobiegłam do łazienki. Przy małej świeczce usiadłam na skraju wanny i sięgnęłam po kosmetyczkę. Pewnie już każdy wie po co. Po moją przyjaciółkę, żyletkę.


Od kiedy się cięłam? Nie wiem. Straciłam kontrolę nad swoją psychiką już dawno. Nikt tego nie zauważył, potrafiłam to ukryć i cięłam się tylko po wewnętrznych częściach nadgarstka. W tym miejscu ból i krwotok był największy, dawał jednocześnie niemożliwie dziwną ulgę.
Zrobiłam jedną, ale za to głęboką linię. Nie patrzyłam na cieknącą krew. Zamknęłam oczy, odchyliłam głowę do tyłu i skupiłam się na bólu. Tak wiem, to nudne, głupie, beznadziejne. Wszyscy słabi się tną. Ale wy mnie nie zrozumiecie. To trzeba przeżyć. Urodzić się jako nie chciane dziecko, mieć spieprzone dzieciństwo, być regularnie bitą i głodzoną, zostawioną na dworcu w mrozie, być nie chcianą i tą najgorszą, potem pomiataną przez obleśnych napalonych facetów.  A gdy już poznasz ,,tego kogoś" i zaufasz mu bezgranicznie, ten rozwali twoje serce.
Wytarłam rękę i poszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku. To tu, w tym pokoju ten jeden jedyny raz robiłam ,,to" z Harry'm. Tu z nim spałam, przytulałam, rozmawiałam, wygłupiałam. I nie spodziewałam się wtedy że będę tak samotna.
Tęsknię za Harry'm. I rozważam jedną opcję. Harry słynie z przelotnych romansów, milionów dziewczyn i bawieniem się kobiecymi sercami. Ale czemu nie być chociaż ten jeden miesiąc szczęśliwa? Wiem że nie potrafi dochowywać wierności ale z nim czułam się jak w niebie...
NIE! Gabby, o czym ty do kurwy jasnej myślisz....
Ale...gdyby tak zadzwonił to na pewno bym odebrała!
I nagle poczułam wibracje w kieszeni. Podskoczyłam. Nagle mam cholerne szczęście?!
Nie...dzwonił Mark. Gdy wyjechałam do NY coś mnie z nim łączyło...ale na pewno nic więcej po za łóżkiem.
- Halo? - spytałam do słuchawki.
- Koteczku ja.. - nie dokończył.
- Nie mów tak do mnie. - przerwałam mu.
- Ale dla czego kochanie... - nie rozumiał.
- Mark tamto...co kiedyś już się skończyło! Z resztą nie było nic prócz seksu! Ty masz 48 lat, ja 20! - krzyknęłam do słuchawki i się rozłączyłam.
Potem zasnęłam.
*Harry's pov*
Zamknąłem laptopa i rzuciłem się na łóżko, nadal trzymając w ręce komórkę. Jednak nie wiem czy to dobrze, że przeprowadziłem się do swojego domu. Ale to i tak nie to samo co kiedyś. Jeśli ,,domem całego zespołu" można nazwać dom w którym został już tylko Niall a reszta się wyprowadziła.
Spotykamy się codziennie, siedzimy razem całe dnie. ale każdy chciał też być ze swoją drugą połówką, co w przypadku Niallera i mnie się nie sprawdza. On w ogóle się nie  zajmuje tym tematem. Jest szczęśliwy tym co ma, i tyle. A ja nie mogę być przy Gabby, bo ona mnie nie chce. Ale gdybym tak zadzwonił jeszcze raz...
Wiem że to już jest chyba milionowa próba, ale muszę jeszcze raz spróbować.
W co ja wierzę? Skrzywdziłem ją, ma mnie dość, i co gorsze: jest z tym całym Markiem Twinsonem....
Nie wytrzymałem i po prostu wybrałem jej numer.
*Gabrielle's pov.*
Obudził mnie sygnał komórki.
- Kogo kurde niesie o tej porze! - krzyknęłam do siebie i chwyciłam telefon. Zrobiłam wielkie oczy, a moje serce przyśpieszyło do szaleńczego tempa.
- H..Halo? - spytałam cicho.
- Gabby! Odebrałaś! - powiedział nie dowierzając, śmiejąc się prawie.
- Tak, ale właśnie...się rozłączam. - postanowiłam jednak nie męczyć mojego skruszonego serca powrotem lub samym spotkaniem ze Stylesem.
- Nie! Gabby nie! - wydarł się.
Znów westchnęłam.
- Co chcesz? - spytałam.
- Spotkajmy się,proszę! - zaczął błagać.
- O której i gdzie? - spytałam znudzona.
- U mnie, albo u ciebie... - powiedział po chwili namysłu.
- Oooo nie nie nie,tylko w miejscu publicznym. - odparłam.
- Przecież Cię nie zgwałcę, nic ci nie zrobię, nigdy bym cię nie skrzywdził! - odrzekł cicho.
- Już mnie skrzywdziłeś. O której? - spytałam hamując płacz.
- O 16.00...może  być? - powiedział
- Tak. - rozłączyłam się.
Była 14.00. No to czas już się szykować.
Zamaskować blizny na nadgarstku, umalować się, wybrać idealny strój, a tak mało czasu.
Podeszłam do szafy z ubraniami. Nie muszę się dla niego stroić. Nienawidzę go. Wybrałam obcisłe białe rurki, czarną obcisłą bluzkę na na ramkach i sweterek w kwiaty. Do tego moje ulubione, czarne szpilki na koturnach.
Szybko wzięłam kosmetyczkę i zaczęłam nakładać warstwę makijażu. Rozczesałam włosy i na lewy nadgarstek założyłam bransoletki, tak aby nie było widać blizn. Powoli wyszłam z domu. Postanowiłam iść na pieszo, nie chciało mi się znowu wyprowadzać samochodu z garażu.
W oknie restauracji od razu go zauważyłam. Otoczony był przez tłum fanek.
Moje serce zabiło szybciej. Skrzywdził mnie, ale to nie znaczy że przestał być potwornie przystojny i seksowny...
Z grobową miną podeszłam do stolika. Wzrok wszystkich fanek spoczął na mnie.
- Jesteście razem? - spytała jedna z nich z podekscytowaniem.
Chciałam się do nich uśmiechnąć, ale to wyszło jak bym posłała im coś w rodzaju kaprysu.
- Nie... - powiedziała cicho. - i nigdy nie będziemy. - dodałam.
- Ale...Harry! Jesteś moim idolem, zawsze walczyłeś dla zespołu, to teraz walcz o Gabrielle! - krzyknęła nie mal błagając druga z dziewczyn.
- To nie takie łatwe jak wam się wydaje...na prawdę ją skrzywdziłem... - odparł uważnie się mi przyglądając.
- Ale nadal się kochacie? - spytała kolejna.
Zarówno ja, jak i pewnie Harry nie wiedzieliśmy co mamy im powiedzieć. Westchnęłam i spuściłam głowę na dół.
- Czyli nie mówicie też, że się nie kochacie! - zaśmiała się jedna z fanek.
- Ja nadal kocham Gabrielle... - wyszeptał Hazz.
Dał się słyszeć odgłos, coś jakby fanki robiły *aaawwww*
- Jesteście dla siebie stworzeni! My nie będziemy wam przeszkadzać, dzięki za autografy Harry. - podziękowały i z uśmiechem na ustach wyszły z budynku.
Usiadłam na przeciwko niego.
- To po co mieliśmy się spotkać? - spytałam chłodno.
- Dobrze wiesz po co. - odparł cicho przyglądając mi się.
- Wybacz, ale nie jestem tak domyślna jak Harry Styles. - syknęłam.
- Kocham Cię... - powiedział.
- Jeśli o tym chciałeś porozmawiać, to wybacz ale mam ważniejsze sprawy na głowie. - odparłam krótko.
- Dla czego to robisz? -spytał przenikliwie.
- Co? - odpowiedziałam zdezorientowana.
- Gabby, ja widzę więcej niż inni. Znam Cię lepiej, kocham cię jak nikt inny na świecie. Widzę że znowu schudłaś, znowu chodzisz na szpilkach, i przede wszystkim: dla czego ty do kurwy jasnej się tniesz?! - szepnął zaciskając szczękę.
- Nie twoja zasrana sprawa! - syknęłam powstrzymując płacz i wybiegłam z budynku.
Zaczęłam biec, ale on nie odpuszczał. Doganiał mnie, ja musiałam biec w szpilkach.
Wbiegłam w cichą, niezamieszkaną ulicę.
- Gabrielle! Cholera, poczekaj! - wrzasnął za mną. Nie mogłam już dalej biec. Zatrzymałam się.
- Czego chcesz? - spytałam ocierając łzę.
- Ciebie chcę! Jeśli mi odmówisz, to obiecuję ci: zabiję się! - warknął ściskając mój nadgarstek. Zmienił się. Zmienił się ogromnie.
Rozpłakałam się. Tusz do rzęs kompletnie mi się rozmazał.
- Nie płacz Gabby! Błagam! - wyszeptał.
- Harry nie wiesz ile przez ciebie płakałam! - odparłam roztrzęsiona.
- Czyli mam odejść? Zabiję się. - powiedział.
Odsunął się w tył.
- Harry... - wyszeptałam.
- Zależy Ci na mnie? - spytał odwracając się do mnie.
- Tak!....Cholernie mi na tobie zależy! Ale nigdy, przenigdy z tobą nie będę, bo boję się że znowu mnie zdradzisz! - krzyknęłam.
Oddaliłam się od niego szybkim krokiem.
_____________________
Wiem że kiepski....ale następne będą lepsze.
CZYTASZ - KOMENTUJESZ



niedziela, 15 września 2013

Rozdział XVII

Poranne promienie słoneczne delikatnie muskały mój policzek. Przebijały się nawet przez zasunięte zasłony. W powietrzu unosił się zapach perfum Harry'ego. Leżałam odpoczywając w wielkim, miękkim łóżku i śnieżnobiałej, pachnącej pościeli, a obok miałam jedynie wymiętą poduszkę - znak że Harry już wstał.
Na szafce nocnej stały świeże, pachnące kwiaty. Wszystko było by cudowne. życie byłoby nareszcie niezwykłe. Ale był dzisiaj 21 października, czyli równie miesiąc od naszego poznania się z Harry'm.
Spojrzałam na telefon. Oczywiście wiadomość od Chris'a.
 ,,Dziś, Starbucks, ty i Harry macie być o 17.00, kończymy związek! Hurraaa!
                                         Chris x "
Leniwie podniosłam się z łóżka. Poszukałam jakichś ubrań ( szary sweter i obcisłe, czarne rurki) i poszłam do łazienki od naszej sypialni.
Delikatnie się umalowałam a włosy spięłam w koka. Spojrzałam na zegarek...
- Matko Boska, już 13.00? - krzyknęłam do siebie.
Szybko zeszłam na dół. W salonie na kanapie siedział Harry z matką i siostrą.
- Na reszcie wstałaś kochanie. - powiedział Hazz, uśmiechnął się i podszedł do mnie.
Delikatnie owinął ręce w okół mojej talii od tyłu, i przywarł swoim torsem do moich pleców. Pocałował moje miejsce za uchem, i wymruczał że mnie kocha. Myślałam że go zabiję. Znów zrobił to przy swojej matce. Oj, będziemy musieli porozmawiać Styles!
- Piękna z was para. - powiedziała zachwycona mama Harry'ego.
Uśmiechnęłam się do niej.
-Może ja zrobię Gabby śniadanie, i za chwilę przyjdziemy. - odrzekł uśmiechnięty Hazz  chwytając mnie za rękę i prowadząc do kuchni. Usiadłam na krześle, a on zabrał się za przygotowywanie.
- Dostałam sms-a od Chris'a. - powiedziałam cicho.
- Ja też... - odparł ponuro Harry. - co z tym zrobimy? Musimy im powiedzieć....
- Żeby to było takie łatwe! Ale sami mówili że nawet gdybyśmy byli na prawdę razem musielibyśmy zerwać!-przypomniałam Loczkowi.
- Ja pierdole! To już mnie wkurwia, że jacyś ludzie sterują naszym życiem! - przeklął wściekły Harry.
- Kotku nie przeklinaj, prosiłam cię o to. - odparłam cicho.
- Ale ja już nie... - chciał coś powiedzieć ale do kuchni weszła jego matka.
- Przepraszam...ale głośno mówicie i.... - zaczęła nieśmiało. - nie chcę się mieszać, ale...mogę wiedzieć o co chodzi? Harry westchnął i spojrzał się na mnie.
- Właściwie to poznaliśmy się tak, że mieliśmy udawać że jesteśmy razem przed mediami. Oboje byśmy na tym skorzystali. No i na początku się nienawidziliśmy. Umowa miała być na miesiąc.- zaczęłam cicho.
- I wtedy się cieszyliśmy, ale z czasem zaczęliśmy coś do siebie czuć, a umowa kończy się dokładnie dzisiaj i... - zakończył Hazz.
- Co zamierzacie zrobić? - spytała Anne.
- Właśnie o tym rozmawiamy. Nie mamy co zrobić, sytuacja jest praktycznie bez wyjścia... - odrzekł Harry.
- Powiedzcie im o tym że jesteście razem. - poradziła matka chłopaka.
- Mamo tylko że ludzie którzy są nad nimi każą nam tak zrobić. - wyjaśnił Loczek.
W tej chwili zadzwonił do niego telefon.
*Harry's pov.*
- Halo? - spytałem do słuchawki wychodząc z pomieszczenia.
- Paul dzwonił, mówił że jutro wyjeżdżamy na trasę!- krzyknął zły Louis z słuchawki.
- Jak kurwa mać jutro?! - krzyknąłem.
- Normalnie, podobno coś się przesunęło i musimy jutro być w LA! - powiedział Louis.
- Ja myślę że się nic nie przesunęło, tylko wiesz że dziś mija jakby ta miesięczna umowa z byciem z Gabby, a ja na tysiąc procent nie chcę tego kończyć! Jestem tego pewien, Gabby to ta jedyna, i nigdy, przenigdy jej nie zostawię! - nareszcie to z siebie wydusiłem.
- Stary, nawet nie wiesz jak chciałbym ci pomóc...ale nie mam pomysłu! - powiedział zmartwiony Louis.
- Dobra, Lou, muszę kończyć. O 17.00 spotykam się z Paulem, może się czegoś dowiem. - pożegnałem się i rozłączyłem.
Wszedłem do kuchni gdzie czekała na mnie Gabby z mamą.
- Kto dzwonił? - spytała Gab.
- Louis. - powiedziałem cicho, całując ją w policzek.
Bez słowa wziąłem się za przygotowanie śniadania. Miałem tego dosyć. Dosyć tego, że jestem tylko sterowaną laleczką w swoim WŁASNYM I PRYWATNYM życiu!

Nadeszła 17.00. Wraz z Gabby siedzieliśmy w milczeniu w kawiarni, czekając na menadżerów.
Patrzyłem na nią uważnie. Była piękna. Cudowna.
Ale jak rozwiązać nasz problem? Jak to załatwić.
- Harry! Gabrielle! - usłyszałem krzyk Paul'a.
Usiedli na przeciwko nas.
- Na początek chciałem wam powiedzieć że jestem z was dumny. Wytrzymaliście cały ten miesiąc, jest pełno zdjęć z wami i pełno plotek. - powiedział Chris.
- Więc już nie musicie się męczyć, w mediach tylko potwierdzicie że już nie jesteście razem, chociaż wcale nie byliście, i droga wolna. - roześmiał się Paul.
- Chciałbym...to znaczy chcielibyśmy coś powiedzieć, prawda Gabby? - powiedziałem uważnie się jej przyglądając.
Kiwnęła głową i spuściła wzrok. Denerwowała się.
- To za chwile, na razie odegramy ostatnią scenkę. Właśnie Harry, wiele razy widziałem cię z Taylor? Czyżby znowu romanse? - spytał Paul, i dobił mnie tym pytaniem.
Gabby się wzdrygnęła.
- Kiedy ostatnio?- spytała nagle.
- 2 dni temu. - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic Paul.
Gabby gwałtownie wstała. W oczach miała łzy.
- Kotku to nie tak jak myślisz! - krzyknąłem zrozpaczony.
- A jak? - spytała płacząc.
- Ja... - właściwie nie wiedziałem co powiedzieć.
Chris i Paul byli zdezorientowani, ale w tej chwili najmniej się to liczyło.
Wybiegła z restauracji a ja za nią.
- Gabby zaczekaj! - wrzasnąłem.
Biegła w szpilkach, dla tego po jakimś czasie ją dogoniłem.
Płakała bardzo głośno, tusz do rzęs cały się rozmazał.  Trzęsła się. Nigdy nie widziałem jej tak bezradnej. znowu ją skrzywdziłem.
- Proszę! - błagałem.
- Miałeś ostatnią szansę! Odwal się z mojego życia rozumiesz? Mam ciebie dość, nie chcę cię nigdy więcej widzieć! - wysyczała.
- Gabby! - wyjąkałem sam już płacząc.
Wyrwała się z uścisku i uciekła.
- Styles! Ty idioto! - wrzasnąłem, i z całej siły walnąłem pięścią w mur. Ból który przeszywał teraz moją rękę nie był tak silny jak po stracie Gabby. Zaczęła z niej lecieć krew, ale w tej chwili nie myślałem o niczym. Waliłem nią z całej siły w mur. Byłem w ślepym zaułku, nikt tędy nie chodził.
Płakałem, jak dziecko. Przeklinałem siebie, że dałem się uwieźć Taylor.
Pewnie już zdruzgotałem sobie kości. Co z tego?! Nie ma jej! Nie ma mojego serca, życia! I to wszystko przeze mnie, przez moją głupotę. Zsunąłem się plecami o ścianę na ziemię.
Skuliłem się i krzyczałem na cały głos. Byłem wariatem. Ręka krwawiła co raz mocniej, ale ja już nie zwracałem na to uwagi. Straciłem życie. Moje życie płakało, było zranione przeze mnie...

piątek, 13 września 2013

Rozdział XVI

Usiadłam zszokowana na łóżku. Gdy Harry przeczytał list namiętnie mnie pocałował.
- Kochanie... - wyszeptał Harry. Zarówno on, jak i ja nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
Ten list nie był dla mnie jasny. Jak miałam to zrozumieć? Co znaczyło ,,jeśli czytasz ten list, to pewnie nie żyję, albo jest ze mną źle"?.
Ciszę przerwał mój telefon.
- O tej porze?  - mruknęłam do siebie odbierając połączenie.
Dzwoniła Pani Busia.
- Gabby! Gabby mam nadzieję że cię nie obudziłam? - spytała zdenerwowana.
- Nie..nie, o co chodzi? - spytałam tym razem ja zdziwiona.
- Dzwonili do mnie przed chwilą ze szpitala pod Oxfordem*- krzyknęła. - przed chwilą trafiła do niego prawdopodobnie twoja matka!
- Co...ona? Kiedy? Co z nią?! - mimo że matka była mi daleka, zaczęłam panikować.
- Nie wiem, nic nie wiem Gabby. Chcesz tam jechać? - spytała.
- Tak! Oczywiście....to jednak mama! - powiedziałam wystraszona.
- Przyjadę po ciebie jak najszybciej się da, dobrze? - zadała mi pytanie.
- Nie, ja przyjadę po panią. Ja będę prowadzić, wiem jakie dla pani to męczące. Już się szykuję, za 15 minut będę. - krzyknęłam wstając z łóżka i ocierając łzę. Nie wiem dla czego aż tak bardzo się tym przejęłam.
- Co się stało? - spytał zdezorientowany Harry.
- Matka...jest w szpitalu...muszę tam jechać! - powiedziałam wybierając byle jakie ciuchy z szafy. Poleciałam do łazienki.
- Zawiozę cię. - powiedział Harry przez drzwi.
- Ty musisz tu z nimi zostać. - wyszłam z łazienki. - dam sobie radę.
- A...na przykład jak będzie cię boleć, no bo wiesz....z tym okresem? - spytał z troską.
- Kotku, nie mam tego pierwszy raz. Wyjaśnij coś swojej matce. Nie wiem kiedy wrócę. - powiedziałam delikatnie cmokając go w policzek.
Wybiegłam z domu i szybko odpaliłam samochód. Na szczęście ulice były puste, a gdy wyjechałam z miasta jechałam jeszcze szybciej. Co się stało z moją matką?

Harry's pov.
Właśnie gdy wyszła z domu, uświadomiłem sobie jaki błąd popełniłem. Była zdenerwowana, płakała i pozwoliłem jej prowadzić po ciemku, jeszcze w pośpiechu!
- Styles, ty idioto! - wrzasnąłem do siebie przewalając rzeczy z szafki nocnej. Nie mogę po prostu wytrzymać. Nigdy specjalnie  nie mogłem zapanować nad gniewem. Teraz czułem, że za chwilę coś rozwalę. Jak coś się jej do kurwy stanie?! Co ja cholera zrobię?! Chodziłem w tą i z powrotem po pokoju, nerwowo przeczesując włosy.  Jedynym wyjściem na uspokojenie jest chyba Gemma. Tak, ta wredna idiotka zawsze mnie pocieszała i trzymała moją stronę. Chwyciłem telefon i napisałem do niej sms-a.

,, Śpisz?"
         H xx

po chwili odpisała:

,,Nie braciszku, ale nie uważasz że to trochę dziwne że piszesz do mnie jak jestem w pomieszczeniu na przeciwko? ;D"
                             Gemma xx

Odłożyłem komórkę, ubrałem byle jakie dresy i wyszedłem z pokoju. Zapukałem do drzwi Gemmy, i gdy usłyszałem ,,Proszę" wszedłem do pomieszczenia.
- Edward, mogę wiedzieć...co ty odpierdalasz? Myślałam że spędzacie...upojną noc z Gabby - zaśmiała się.
- Gem, właśnie o to mi chodzi.  Przeczytała list od matki i... - zacząłem.
- Ale ona jest sierotą nie? - przerwała mi.
- Widać okazuje się że nie jest....alboo nie była. - powiedziałem cicho. Spojrzała się na mnie pytająco.
- Chwilę po przeczytaniu zadzwoniła do niej jej opiekunka z Domu Dziecka, i się okazało że jej matka trafiła do szpitala, 50 kilometrów stąd. - odpowiedziałem ponuro.
- Tak...po ciemku? - spytała z lekką troską w głosie.
Wstałem z łóżka.
- No właśnie. Jestem idiotą! Jak coś się jej stanie to się zabiję! - powiedziałem łamiącym głosem.
- Harry... - powiedziała cicho Gemma lekko mnie przytulając. - nic się jej nie stanie, uspokój się.
- Ja nie dam rady...Gem, ja nigdy się tak nie martwiłem... - szepnąłem.
- Popatrz na mnie. - ujęła moją twarz w ręce.  - nic jej się nie stanie, rozumiesz? - powiedziała szybko.
Kiwnąłem głową.
- Nie mogę się przyzwyczaić że jesteś wyższy. Sięgam ci do ramienia! - odparła ze śmiechem zmieniając temat. - to  ja zawsze byłam tą starszą, wyższą i.... - ugryzła się w język.
- I co? - spytałem zaciekawiony.
- Nie ważne, Harry.  - odrzekła.
- Ważne. - powiedziałem cicho.
- Nic, po prostu...wszystko trochę się skomplikowało...nienawidzę jak ludzie biorą mnie za nazwisko, a tak jest zawsze.... - odparła.
- Wiem Gemma. Mi tez nie jest łatwo. Przez tą sławę...no sama widzisz, nie będę cię zanudzał. Momentami jest super, ale czasem wręcz przeciwnie... - powiedziałem patrząc w okno.
Zapanowała cisza. Ja myślałem o Gabby. O tym gdzie teraz jest, jak się czuję. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że w tak ciężkiej dla niej chwili zostawiłem ją samą.

Gabrielle's pov.
Dojeżdżałam już do szpitala. Razem z Panią Busią szybko weszłyśmy do budynku.
- Nazwisko? - spytała obojętnie pielęgniarka z recepcji.
- Minay, Caroline Minay! - powiedziałam zdenerwowana.
- sala 203. - odparła krótko wracając do swojej pracy.
Pod drzwiami stała jakaś dziewczyna, mniej - więcej w moim wieku, a dalej jakiś chłopak. Mógł mieć ze 20 lat.
Mieli grobowe twarze. Nie zwracali uwagi na siebie na wzajem, ale gdy zobaczyli mnie zrobili wielkie oczy. Wiem że jestem brzydka, ale żeby.....aaaaa no tak, momentami zapominam o tym kim jest Harry. Siebie nie uważam za sławną. Ale Harry...to co innego....
Nagle drzwi się otworzyły, i wyszedł lekarz.
- Dobry wieczór.  Pan Jacob Lade, Pani Gabrielle Minay i Pani Alex McSmith?  - spytał, i nie czekając na odpowiedź powiedział: - można wejść do chorej.
Poderwałam się z miejsca. Oni....obcy ludzie do mojej mamy?
Weszłam powoli do sali. Na łóżku leżała blada, wychudzona kobieta. Nie była stara; moja mama urodziła mnie mając 18 lat, więc teraz miała dopiero 3.
Razem ze mną weszła też ta dziewczyna i chłopak. Pozostaje pytanie: po co?!
- Gabby? Jack? Ally? Jesteście? - spytała słabym głosem.
- t..tak.. - odpowiedziałam cicho, tak samo jak tamta dwójka.
- Wiem...wiem że...powinnam wam...powiedzieć wcześniej...ale...jesteście rodzeństwem. - wyszeptała.
Zszokowana spojrzałam na nich. Oni byli tak samo zdziwieni jak ja.
- Moja wina. Macie wspólnego ojca.  Jacob'a urodziłam mając 15 lat. Musiałam Cię oddać, nie miałam wyboru. Gabby i Alex urodziłam jak miałam 18 lat.  Chciałam cię zatrzymać, być wreszcie dobrą matką, ale ojciec wplątał się w narkotyki, i musieliśmy wyjeżdżać, więc musiałam cię Gabby zostawić na tym dworcu córeczko. A Alex zabrała matka waszego ojca tuż po porodzie. - powiedziała powstrzymując płacz. I nagle wszystkie urządzenia w sali zaczęły piszczeć. Do sali wbiegły pielęgniarki, lekarze i musieliśmy wyjść. Zszokowani popatrzeliśmy na siebie.
- Może najlepiej będzie, jak sobie to wszystko wyjaśnimy? Na dole jest mała kawiarnia... - powiedział Jacob.
Kiwnęłyśmy głowami i zeszłyśmy na dół. W między czasie dostałam sms-a od Pani Busi, pisała że jej córka do niej dzwoniła i musiała szybko jechać.
Usiedliśmy w kawiarni, przy oknie. Fakt, że była północ i w tym czasie mogłabym leżeć spokojnie na torsie Harry'ego mnie dobijał. Matka niby wszystko wytłumaczyła, ale znów to zburzyła.  Nie czułam do niej jakiejś szczególnej miłości. Nie wierzyłam jej ani nie ufałam.
- Dobra...głupio wyszło ale...wychodzi na to że mamy nawet tego samego ojca i.... - zaczął niepewnie Jacob.
Szczerze? Miałam to głęboko gdzieś, że to było moje ,,rodzeństwo". Wspominałam już że teraz chciałabym być z Harry'm? ...Ach, tak. Nic nie poradzę. Tęsknię za nim. Za tym zachrypłym głosem, za uroczym uśmiechem, za loczkami i tym jego urokiem.
Alex siedziała skulona w kącie. Ja z założonymi rękami na piersiach oczekiwałam obrotu wydarzeń, a Jacob próbował zagadać. Starał się.
- Musimy się jakoś poznać. Przy matce zachowujmy się przynajmniej jak ,,idealne rodzeństwo" bo na pewno tego chce. - powiedziałam obojętnie. Jacob spojrzał się na mnie z wdzięcznością.
- To...ja może zacznę...mam 22 lata, skończyłem niedawno studia i tak jakoś sobie radzę... - powiedział niepewnie.
- Masz dziewczynę? - spytała nagle Alex.
Spuścił głowę na dół.
- Nie. Już nie. - odrzekł.
- Już?... - spytałam.
- Nie chcę o tym gadać. Jeszcze jakieś pytania? - uśmiechnął się. Nie przebijał urokiem Harry'ego. Był przystojny, ale Harry był aniołem, nie zapominajmy o tym. Hazz jest idelany.
- Mieszkasz w Londynie? - spytałam. Kiwnął głową.
- Kto cię wychował? - zadała pytanie Alex.
- Jacyś obcy ludzie. Nie wiem nawet, kim byli bo ciągle zmieniałem rodziny. Gdy miałem 16 lat utrzymywałem się na własną rękę. - odrzekł.
- Mnie moja...znaczy nasza babcia. Była okropna. Na prawdę. - powiedziała ponuro Alex.
- A ja... - chciałam zacząć ale nie dokończyłam.
- O tobie wszystko wiemy.- zaśmiał się Jacob.
- Na prawdę ty...jesteś z tym Harry'm? - zrobiła wielkie oczy Alex.
- A to dobrze czy źle? - spytałam z uśmiechem.
- To mój idol. Podkochiwałam się w nim, ale teraz przestanę skoro....moja siostra z nim jest. - powiedziała cicho.
- Myślę że uda mi się go namówić na spotkanie z tobą, jeśli tylko chcesz. - uśmiechnęłam się.
- A...Może to głupie ale...on dotykał tej bluzy którą masz na sobie? - spytała nieśmiało.
Spojrzałam na nią trochę jak na i idiotkę.
- Nie mam zielonego pojęcia, nie patrzę które moje ciuchy dotyka. - zaśmiałam się.
zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam na chwilkę. - powiedziałam i wyszłam z telefonem na zewnątrz.

- Halo? - spytałam do słuchawki.
- Matko! Kochanie, ty żyjesz! Nie wiesz jak ja się martwiłem, już nigdy ci nie pozwolę jechać samej!  - usłyszałam jego wystraszony głos, z nutka ulgi.
- Nic mi nie jest Harry. - powiedziałam.
- Jak z matką? - spytał.
- Nie wiem. Jak przyjechałam weszłam do sali, i ona powiedziała że...no właśnie, tu odrębna historia. W każdym razie potem znowu chyba zasłabła i wywalili nas że tak powiem ze szpitala.
A druga sprawa jest taka, że moja najukochańsza mamusia raczyła mi oświadczyć że mam siostrę i brata, z którymi teraz siedzę w kawiarni. Aha, ta siostra jest twoją...fanką, podchodzącą w psychofankę chyba. - odpowiedziałam ze śmiechem. W moim położeniu pozostawał już tylko śmiech.
- Wracaj... - powiedział cicho.
- Chciałabym. Dowiem się co z ...matką i wracam. Tęsknię. - odrzekłam.
- Ja nawet nie wiesz jak bardzo. Odzwyczaiłem się już od pustego i zimnego łóżka. Nie mam się do kogo przytulić! - wyżalił się.
- Przytul się do Gemmy albo poduszki. - zaśmiałam się.
- Pff! Wracaj i tyle, ja chcę ciebie przytulać, a może nawet coś więcej. - odparł.
- Wrócę, ale nie wiem o której. - powiedziałam.
- Tęsknię. Gabby...mówiłaś coś o tym wyjeździe do Nowego Jorku? Kiedy wyjeżdżasz? - spytał.
- Za dwa tygodnie, to potrwa  jakiś miesiąc.  - odparłam cicho.
- Ja mam trasę w Ameryce...wiesz że nie będziemy mogli się widzieć przez dobry miesiąc? - zadał pytanie.
- Wiem Harry. Błagam cię, nie dołuj mnie jeszcze bardziej, muszę kończyć, pa. - powiedziałam i szybko się rozłączyłam.

Myśl o rozłące bardzo bolała. Nie chcę wyjeżdżać, ale muszę. On tak samo. Za bardzo go kocham, żeby mieć taką przerwę, skoro dzisiaj po 2 godzinach nie mogę się do czekać kiedy znowu go zobaczę...
Rozmowa trwała krótko, z uwagi na późną porę. Wymieniliśmy się numerami telefonu, dowiedzieliśmy co z matką i każdy rozjechał się w swoją stronę. Po co nawiązywać kontakty, skoro jesteśmy właściwie obcymi ludźmi?
Wjeżdżałam do Londynu. Skręciłam w boczną uliczkę przy lesie, i jechałam tamtędy z jakiś 1 kilometr. Moim oczom ukazał się mój dom. Nareszcie.
Wjechałam na podjazd. Ku mojemu zaskoczeniu w oknach mojej i Harry'ego sypialni paliło się światło. Czekał na mnie? Była 3 w nocy...
Po cichu od kluczyłam cicho drzwi, zdjęłam płaszcz i buty. Weszłam do kuchni, i wstawiłam wodę na herbatę - rzecz bez której nie mogłam zasnąć (oczywiście nie licząc Harry'ego). W tym czasie weszłam do łazienki, przebrałam się z powrotem w piżamę (pachniała Harry'm).
Raczej już dzisiaj nie zasnę. Odeśpię w dzień, albo wcale.
Usiadłam na moim ukochanym krześle w kuchni, i oparłam głowę o ścianę. Pomieszczenie oświetlała jedynie świeczka.
Jak wyglądało moje życie 2 miesiące temu? Właśnie na tym krześle przesiadywałam całe noce, przy gorącej herbacie. Nie bałam się, że jestem na odludziu sama. Przyzwyczaiłam się do samotności. Myślałam o niczym. Tak, to możliwe.
Ale czasy się zmieniły. Moim ulubionym miejscem nie było już to krzesło, tylko wygrzane, ciepłe miejsce obok Harry'ego. Uwielbiam patrzeć na niego jak śpi. Nadal wydaje mi się to snem. Jest taki idealny - mimo, że tatuaże zawsze mnie odstraszały, jego mnie fascynowały. Nie było ich ani za dużo, ani za mało. W sam raz.
Nagle usłyszałam skrzypienie podłogi, i po chwili w drzwiach ukazał się pół nagi Harry.
Zaświeciły mu się oczy. Podszedł do mnie i przyklęknął. Delikatnie mnie pocałował, i przygryzł delikatnie miejsce za moim uchem. Oparł swoje czoło o moje, tak że nasze nosy się stykały.
- W tak krótki czas tak cholernie się stęskniłem. - szepnął.
- Ja też. - odparłam cicho.
Głęboko westchnął. Widziałam że jest jakby nie sobą...
- Co się stało? - spytałam głaszcząc jego policzek.
- Dzisiaj jest 20 października. - odpowiedział .
Totalnie o tym zapomniałam. Kolejna przeciwność, kolejny problem, jakby kolejna kłoda pod nogami...
Nim się spostrzegłam, z moich oczu poleciały łzy.
- Nie płacz, proszę... - szepnął.
- Za bardzo cię kocham...ty ...mi uratowałeś życie...nie chcę tak po prostu... - wyjąkałam łamiącym głosem.
- Ja też nie chcę. - odrzekł cicho, i mocno mnie przytulił.



_______________________________________
* nie wiem dokładnie jakie te miejscowości pod Londynem są, więc strzeliłam to xd Ogólnie, mała wioch z 50 km od Londynu miała być.

Przeczytałaś/eś              -                komentuj!

Jeśli chcesz kolejny rozdział              ^

                                                            |

                                                            |

                                                                              Najważniejsze o co cię proszę.

Dużo lekcji, nauka, codziennie po 7-9 godzin w szkole dodać do tego treningi i zajęcia dodatkowe. Tak, jest ciężko, a jeden komentarz to jakby 30% motywacji do  pisania dalszego rozdziału.
Kończyć bloga? Ja nie chcę, bo lubię pisać, ale ktoś w ogóle to czyta?

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział XV ,,To nie miało tak wyjść"

- Synku my na prawdę nie chcemy wam przeszkadzać! - zaprotestowała matka Harry'ego siedząc przy stole w jadalni.
- Mamo, wy na prawdę nie przeszkadzacie, i nie pozwolę wam mieszkać w takich warunkach! Ja mieszkam w apartamencie, a wy w wilgotnej, rozwalającej się ruderze tak?  - powiedział ostro loczek.
- Ty sobie na to zapracowałeś. Zasłużyłeś. Włożyłeś w to wysiłek. - odrzekła cicho.
Atmosfera była napięta. Ja i Gemma próbowałyśmy pogodzić obie strony, ale nam to nie wychodziło. Teraz siedziałyśmy na przeciwko siebie w ciszy, którą przerywał jedynie surowy i stanowczy ton Harry'ego, i ciche wypowiedzi Anne.
- Ty też dałaś mi wszystko wychowując mnie, utrzymując. Daj mi się odwdzięczyć! - odrzekł zdenerwowany.
- Harry...nie krzycz. - powiedziałam kładąc rękę na jego dłoni. Wiedziałam że go to uspokaja.
Jego matka spojrzała na mnie wdzięcznym wzrokiem.
- Mamo...proszę cię. Zostańcie tu! Chcę mieć was przy sobie. Nie przeszkadzacie ani trochę, musicie mieć lepsze warunki. - powiedział już nie co spokojniej.
- To...może ja zmyję naczynia.  - odchrząknęłam i wstałam.
- Ja to zrobię. - powiedział Harry trzymając moją rękę. Wymieniliśmy się uśmiechami.
- Porozmawiajcie sobie. - powiedziałam zbierając talerze.
- To ja tobie pomogę. Musimy się jakoś odwdzięczyć. - odparła z uśmiechem Gemma.
Poszłyśmy razem do kuchni.

Harry's pov.
- Przepraszam Harry. - powiedziała cicho mama.
- Mamo, kocham cię, i nie chcę po prostu żebyś tak żyła. - powiedziałem mocno ją przytulając.
- Zmieńmy temat. Ona jest prześliczna. - powiedziała z uśmiechem. Wiedziałem, że mówi o Gabby.
Uśmiechnąłem się.
- Wiem. - odpowiedziałem. - jest cudowna.
- Mam nadzieję, że to jest ta jedyna... - powiedziała nieśmiało. Zmarszczyłem brwi. Wiem, że mamie nie podobają się te moje przelotne związki. Sam też zrozumiałem, że wszystko było błędem. Wszystko prócz Gabby.
- To jest ta jedyna mamo. Gabby jest niezwykła, i na prawdę mi na niej zależy. - odparłem.
- A...wybacz że pytam. Masz zamiar podejmować jakieś kroki...no wiesz...zaręczyny? - spytała.
Spuściłem głowę.
- Gabby miała trudne dzieciństwo. Ma traumy, strachy, nadal nie do końca mi chyba ufa. Bardzo dużo przeszła, na prawdę. Na razie nie chcę naciągać jej możliwości...powiedzmy psychicznych. Ona na prawdę, wszystko bardzo przeżywa. Zwykłe śniadanie było dla niej czymś nowym, a to że jest ze mną to po prostu cud. Jeszcze muszę pracować na jej zaufanie. Pewnie, najchętniej bym jej się teraz oświadczył, ale wolę dać jej trochę czasu. - powiedziałem.
- Opowiedz mi o jej przeszłości... - poprosiła.
- W skrócie jej ojciec był narkomanem, matka...sprowadzała do domu różnych typów. Gdy Gabby miała 6 lat zostawili ją w zimie na dworcu. Była tam przez kilka dni, i dla tego miała potem przez długi czas problemy zdrowotne, wychowywała się w domu dziecka, a potem wplątała się w niezbyt ciekawe towarzystwo. - odpowiedziałem trochę ciszej.
- Taka...radosna dziewczyna?! - spytała znów z niedowierzaniem.
- Tak. Na prawdę nie wiesz, jaka ona jest silna, zaradna. Właśnie dla tego jest niezwykła. Wiem, że mówiłem to już o Caroline, Taylor i tych innych, ale w Gabby jest coś....nie wiem jak to nazwać. - uśmiechnąłem się.
Wstała i podeszła do mnie. Mocno mnie przytuliła.
- Mój synek jest już dorosły... - powiedziała i ujęła moją twarz w dłonie. W jej oczach było widać łzy.
- Jesteś taki przystojny...nie mogę uwierzyć że jesteś moim synem. Nie wiesz jaka ja jestem  z ciebie dumna... Ten cały twój sukces jest....niemożliwy! Tak się cieszę... - wyszeptała.
Teraz to ja mocno się w nią wtuliłem.
- I dzięki temu sukcesowi, mam tyle, że wy na pewno nie będziecie żyć w takich warunkach. Zawsze mieliśmy ciężko, i teraz chcę, żeby tamte czasy zostały wynagrodzone. - powiedziałem, na co ona pogładziła mnie po policzku.

Gabrielle's pov.
Uważnie przyglądałam się Gemmie. Była idealna. Blond włosy idealnie spadały na jej ramiona, idealną sylwetkę podkreślały dobrane ubrania, a na twarzy miała ten sam olśniewający uśmiech co Harry.
Właśnie wkładała talerze do szafy, a mi kazała usiąść.
- Traktujesz mnie jakbym była w ciąży!  - zaśmiałam się. - nic nie mogę zrobić!
- Po prostu chcę się jakoś odwdzięczyć. I gdybyś była w ciąży z Harry'm, to bardzo bym  się cieszyła. - odrzekła z uśmiechem.
- Na razie nie ma o tym w ogóle mowy! - powiedziałam wciąż śmiejąc się.
- Daj spokój! To powiedz mi chociaż, czy spaliście ze sobą? - spytała cicho.
Spojrzałam się na nią jak na wariatkę.
- Nie patrz się tak na mnie. No proszę! Chce wiedzieć czy mój mały braciszek już...dorósł. - uśmiechnęła się, a w jej oczach pojawił się błysk.
Zaczęłam się śmiać.
- No dobra, raz, czy dwa, może trzy. - powiedziałam cicho.
Zrobiła wielkie ze szczęścia oczy i zakryła ręką usta.
- O mój Boże! - zaczęła się śmiać.
- No co? - uśmiechnęłam się.
Nagle mocno mnie przytuliła.
Potem jeszcze długo gadałyśmy, tak jak najlepsze przyjaciółki, które znają się od przedszkola. Gemma była taka otwarta, radosna i pozytywnie nastawiona na wszystko.

Przez ten czas zrobiło się już późno. Harry musiał na chwilę jechać do studia. Ja przerażona zostałam z nimi sama, ale na szczęście nie było tak źle.
Siedziałyśmy w sypialni, w której miała spać jego mama.
- Gabby ja sama to zrobię. - powiedziała z uśmiechem odbierając z moich rąk pościel i kołdrę.
- Ale dla mnie to nie problem. Niech pani sobie usiądzie. - zaśmiałam się.
- Nie mów do mnie ,,pani". Najlepiej bym się czuła, gdybyś mówiła do mnie po prostu ,,mamo". - powiedziała z uśmiechem.
- Dobrze... - powiedziałam lekko speszona. W tym momencie do sypialni wszedł Harry. Przytulił się do mnie od tyłu, przez co się zarumieniłam. Zabiję go za to, że zrobił to przy jego matce i siostrze.
- Ja to zrobię, a ty idź już się połóż. Jesteś zmęczona. - wymruczał. Głośno westchnęłam, pożegnałam się z nimi i podążyłam do mojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i głośno odetchnęłam.
Weszłam pod prysznic. Pozwalałam spływającej wodzie rozluźnić moje spięte mięśnie. To był ciężki dzień, ciężki tydzień, miesiąc. Moje życie było skomplikowane. Było okropne i ponure, ale na szczęście mam Harry'ego. No właśnie. Harry wnosi do mojego życia kolor, śmiech, radość, ale gdzieś tam głęboko w środku, daje mi też obawy.  Nie oszukujmy się: jest przystojny, czarujący, idealny, utalentowany....a o tym wszystkim świadczy na przykład ilość jego związków. Głośniejsze, czy też te o których nie wiedzą media. Jednak były. Z modelkami, piosenkarkami, znajomymi.  Harry miał ogromne powodzenie, i właśnie l dla tego się boję. że kiedyś po prostu ta bańka mydlana pryśnie, Harry zniknie, a ja zostanę sama.
Z rozmyślań wyrwał mnie nagle czyjś dotyk. Kto inny mógł mi wejść do łazienki, jak nie Harry.
- Przyszedłem się umyć. - uśmiechnął się, po czym zaczął ściągać spodnie.
- Nie dzisiaj Harry. - powiedziałam ze śmiechem.
- Ale ja dzisiaj potrzebuję trochę... - powiedział ze smutną minką.
- Ale ja dzisiaj nie mogę. - zaśmiałam się.
- No niee....nie mów że znowu! - krzyknął udając oburzonego.
- Jak to znowu! Powinieneś się nauczyć, że co miesiąc, i tyle. Możemy się zamienić jak tak bardzo ci zależy. - powiedziałam śmiejąc się i jednocześnie go odpychając.
- Jeśli to było by możliwe, wiesz że przejąłbym cały ból na siebie. - powiedział czule.
- Też Cię kocham, ale teraz wyjdź kotku. - odrzekłam. Bez dalszych oporów zostałam sama w łazience. Dokończyłam mycie się, załatwiłam potrzebne środki higieniczne związane z tym przeklętym okresem i przebrałam w piżamę. W ,,te dni" wolałam czuć się bezpieczniej, dla tego założyłam dłuższe spodnie.
Wyszłam do sypialni. Na łóżku leżał Harry. Zajmował sobą całą swoją powierzchnię.
- Eej! Dla mnie też musi być miejsce! - zaśmiałam się, i zaczęłam go przesuwać, niestety on ani drgnął, był o wiele silniejszy.
- Taka pchła się wszędzie zmieści! - roześmiał się, na co ja mocno uderzyłam go w ramię.
- To ty jesteś taki wielki! - krzyknęłam ze śmiechem.
Nagle podniósł się i niespodziewanie chwycił mnie za nadgarstki.
Teraz on leżał na mnie a ja nie mogłam się ruszyć. Śmialiśmy się na  cały głos, nie do końca myśląc o tym że oprócz nas jest jeszcze w domu jego matka i siostra.
- Nie ma takich słów, które by opisały to jak bardzo cię kocham. - włożył głowę w zagłębienie między moją szczęką a ramieniem.
Uśmiechnęłam się. Zaczął mnie łaskotać, a ja nie mogłam się bronić bo nadal mnie przytrzymywał.
Powoli zaczął językiem masować moją szyję, aż doszedł do dekoltu. Właśnie gdy miał wsunąć rękę pod moją bluzkę ktoś zapukał do drzwi. Harry podniósł się i z komicznie zniechęconą miną na mnie spojrzał. Zaśmiałam się. Zmierzwił ręką rozczochrane włosy. Już miał otworzyć, gdy przypomniałam sobie o jednym fakcie.
- W samych bokserkach? Oszalałeś?! - szepnęłam. On wzruszył ramionami i nacisnął na klamkę.
W drzwiach stała Gemma. Na jej widok Harry zrobił facepalm.
- Przeszkodziłam w czymś? - spytała powstrzymując śmiech.
Chciałam już powiedzieć że nie, ale Harry odparł szorstko:
- Tak.
Spojrzała to na mnie siedzącą na łóżku, to na Harry;ego w samych bokserkach, i wiem już co sobie myślała.
- Zajmę....sekundkę...macie całą noc braciszku. - powiedziała i walnęła go lekko w ramię.
- Do czego? - zapytał śmiejąc się. - w nocy ludzie śpią.
- Oo, śpią. Ale zakochani niekoniecznie. Tak czy inaczej, Gabby, chciałam ci bardzo, bardzo podziękować za tą agencję. Na prawdę bez ciebie nie dałabym rady. - powiedziała wdzięcznym głosem.
- Nie ma sprawy. - odparłam z uśmiechem.
- Pogadamy jutro. - uśmiechnęła się. - powodzenia, spisz się braciszku! - krzyknęła i uciekła do swojego pokoju, zanim Harry zdążyłby jej coś zrobić.
- Nie mów tak na mnie! Ja mam imię! - krzyknął ze śmiechem.
- Dobrze Edward, nie będę już. - zza drzwi było słychać jej śmiech.
- Przeklęte drugie imię... - wysyczał pod nosem zamykając drzwi.
Uśmiechnęłam się do niego, a on to odwzajemnił.
- Na czym skończyłem? - spytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Na niczym Hazzuś. Za 2-3 dni, teraz nie. Na razie mam do ciebie kilka pytań. - uśmiechnęłam się siadając na niego okrakiem.
- Słucham kochanie. - powiedział i rozłożył ręce na łóżku.
- Z iloma kobietami spałeś? - spytałam cicho.
On zamarł.
- Gabby nie uważam że to pyt.... - nie dokończył bo mu przerwałam:
- Chcę wiedzieć. - odparłam stanowczo.
- 7... - wyjęczał cicho.
Nie powiem żeby ta odpowiedź mnie satysfakcjonowała. Byłam zazdrosna.
- Gabby ale na prawdę nic mnie już z nimi nie łączy. Jesteś tylko i wyłącznie ty. - wymruczał. - a właśnie, czytałaś już ten list od matki? - spytał starając się zmienić temat.
Zeszłam z niego.
- Nie mam odwagi. Nie chcę. - wyszeptałam.
- Ale ja tu jestem. Pamiętaj że zawsze będę cię wspierał. - szepnął.
- Czyli...mam przeczytać? - spytałam upewniając się.
Kiwnął głową, na co wstałam i sięgnęłam z szafki kopertę. Drżącymi rękami zaczęłam rozdzierać papier, i dostałam się do kartki.

                                                                                                              Londyn, 20 października, 2013 rok.
                                                     ,,Kochana, najdroższa córeczko!"
Wiem, że listy są starodawne, ale co ja ci na to poradzę. Nie wiem gdzie mieszkasz, nie mam twojego numeru, nie mam żadnego kontaktu, tylko adres Domu Dziecka. Na prawdę źle się z tym czuję. Wiem, że pewnie mnie nienawidzisz. Ale przeczytaj to chociaż. Na tej kartce postaram się wytłumaczyć całą historię.
Ludzie popełniają liczne błędy. Moim największym było związanie się z twoim ojcem. Nie wiem czy pamiętasz. Gdy byłaś mała, przyznaję, owszem nie byłam dobrą matką, powiem więcej: nie byłam w ogóle matką. Bo tak mnie nie można nazwać. Nienawidzę siebie. Wiele razy sprowadzałam do domu różnych mężczyzn. Wiem. Ale w ten sposób zarabiałam na utrzymanie, a te pieniądze i tak szły na alkohol i narkotyki ojca. Wszystko co zarabiałam zabierał mi. A wiesz mi, że ta praca była okropna. Jesteś już właściwie dorosła, ostatnio w mediach słyszałam że masz partnera, ale nie wiem czy to prawda. Nie chcę zmyślać różnych rzeczy ale wiem jak to jest: na pewno uprawiałaś już z nim seks. I co wtedy czułaś? Założę się że przyjemność. Może odrobinę bólu, gdyby był to twój pierwszy raz. A gdy robisz to z obcym mężczyzną, bez miłości...brzydzisz się siebie, i wszystkiego dookoła. Mam nadzieję że ciebie nie spotkał taki los. Broniłam cię zawsze przed ojcem. Czasem nie miałam wyboru, musiałam zostawiać cię samą. I wtedy.........nie mogę dopuścić myśli, co twój ojciec robił. Ale gdy ja byłam, tobie nic się nie stało. Byłaś dla mnie skarbem, najdroższym skarbem, i czymś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Pewnie teraz się zastanawiasz, dla czego cię zostawiliśmy....
Ojciec uciekał przed policją, i zmuszeni byliśmy uciekać. Jego przyjaciel miał ,,bazę" w pakistanie. Chcąc nie chcąc, musiałyśmy jechać z nim. Ale wiedziałam, że ty nie przeżyjesz długiej podróży w tragicznych warunkach, panującego tam głodu i wojen. Umówiłam się z moją ,,przyjaciółką" że ona zabierze cię z dworca, i wychowa jako swoją córkę, ojcu wmówiłabym że lepiej będzie jak cię zostawimy. Ale wszystko wyszło inaczej. TO NIE MIAŁO TAK WYJŚĆ, GABBY. Ona jak widać się nie pojawiła. Oszukała mnie, choć powierzyłam jej największe szczęście jakie miałam. Dalej już nie miałam na to wpływu. 
Życie w Pakistanie było tragiczne. Każdej nocy słyszałam  strzały, krzyki ludzi. Mieszkaliśmy tam przez 12 lat. Interesy, a właściwie przekręty skusiły ojca do powrotu Londynu. Gdy wróciliśmy ojciec po kilku dniach został pojmany i skazany na 20 lat, a ja zostałam sama. Wielokrotnie byłam na twoich pokazach, Gabby. Byłam sprzątaczką. Czyściłam też wielokrotnie twoją garderobę. Nawet raz się mijałyśmy. Nie wiesz jakie to było dla mnie szczęście, widząc cię zdrową, szczęśliwą i w pełni sił. Jesteś piękna, Gabrielle. I nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje.
Jeśli czytasz ten list....
Cóż, prawdopodobnie ja już nie żyję, albo jest ze mną bardzo źle. W Pakistanie nałapałam  chorób. Ale to już nie ważne. Ważne jest twoje życie. Proszę cię, nie opowiadaj swoim dzieciom, kim była ich babcia. Mów po prostu, że już nie żyje. Szczęścia ci życzę kochanie. Kocham cię.
                                                                            (nie)mama.

Wargi zaczęły mi drżeć. Styles patrzył się na mnie zdezorientowany, a ja nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. W głębi serca zawsze miałam ,,resztkę" miłości do rodziców. Każde dziecko tak ma: kocha ich, choćby nie wiem jacy byli. Harry poderwał się z łóżka i delikatnie wyjął list z mojej ręki, rozpłakałam się, a on mocno mnie przytulił.
_______________________________________
Wybaczcie że tak późno, ale dzisiaj miałam test diagnostyczny z geografii, jutro mam z  chemii i pojutrze z biologii, więc trochę nauki jest...
@JuliaMalik



piątek, 6 września 2013

Rozdział XIV troszkę 18+

 Dedykejszyn for maj lowli klasa xd
Macie wy orangutanki moje <3
Kacperek
Zuzka
Kamil
Suzi
Mati
Kinia
Damianek
Klaudia
Mikuś
Ola
Dawid
Wiki
Cyprian
i oczywiście NATAN hahah ;D
PIERFSZA BE ŻONDZI KOCHANI!
________________________________________
- Halo? - spytałam do komórki.
Jak co dzień, byłam w agencji z Alice, Jane i innymi modelkami, projektantami.
- Kotku gdzie jesteś? - odezwał się z telefonu zachrypły jeszcze, poranny głos Hazzy.
- W pracy kochanie. Niektórzy muszą tam chodzić. - zaśmiałam się.
- Też mam pracę! Ja...albumy, koncerty, piosenki! To nie praca!? - protestował śmiejąc się.
- Piosenki piszecie w piątkę, a koncerty to dla was rozrywka, sam tak powiedziałeś. - roześmiałam się.
- ooo, no dobrze. Będziesz dzisiaj moja? - spytał.
- Harry w jakim sensie? - nie rozumiałam.
- W sensie...obiad, kolacja, noc i te rzeczy. - powiedział. Wiedziałam że się uśmiecha.
- Nie mogę. Muszę jechać po ten list od matki, i to jak najszybciej. - odparłam.
- To pojadę z tobą! O której kończysz? - spytał.
- Za godzinkę. - odpowiedziałam.
- To po ciebie podjadę. Muszę kończyć, Louis coś ode mnie chce. - powiedział. - Kocham Cię.
- Ja ciebie też. - rozłączyłam się.
Potem już tylko czekałam aż przyjedzie. Nie mogłam się doczekać aż będę mogła się w niego znowu wtulić, chociaż widziałam go dzisiaj rano.
I w końcu nadeszła ta chwila. Do budynku wszedł wysoki chłopak, ubrany w czarne rurki, oliwkowy płaszcz i szarą koszulę.
Od razu do niego podbiegłam i się wtuliłam.
Na oczach całej agencji namiętnie mnie pocałował i słodko się uśmiechnął.
- Jedziemy? - spytał.
- Tak, już, wezmę tylko swoje rzeczy. - odpowiedziałam.
On w tym czasie odebrał telefon. Gdy do niego wróciłam, nie miał zbyt wesołej miny.
- Co się stało? - spytałam od razu.
- Nic..Gemma dzwoniła. Ma trochę kłopotów i...muszę w najbliższym czasie jechać do Holmes Chapel.-odpowiedział obejmując moje plecy.
- Poważne kłopoty? - spytałam.
- Powiedzmy. Straciła pracę i nie ma kasy, nie chce żebym jej pożyczył ani tym bardziej dał. Ja się głupio czuję... przecież dla mnie to nie problem, a ona i matka nigdy nie chcą pomocy. Nawet nie wiesz w jakich one tam warunkach żyją! Ja mieszkam w apartamencie, a one w rozwalającym się, starym domu bez ocieplenia i dobrych warunków. - mruknął przeczesując loki.
- Czekaj....ty coś wspominałeś, że Gemma była modelką? - spytałam.
Kiwnął twierdząco głową.
- Mogę załatwić jej pracę w agencji. Potrzebujemy modelek. - zaproponowałam.
Harry przystanął, i delikatnie musnął moje wargi.
- Mogłabyś? - szepnął.
- Spróbuję. Zaraz wracam. - uśmiechnęłam się i wróciłam do agencji.
~~~~~~~~~~~~~~
Nie było z tym żadnych problemów. Prawdę mówiąc, polecieli na nazwisko. Gemma STYLES miała być przyjęta od jutra. Sprawa miała być jeszcze potwierdzona,  więc musieliśmy jechać do Holmes już dzisiaj. Właściwie Harry musiał, ale powiedział że przy okazji poznam jego rodzinę.
- Harry ale ja nie chcę! - zaprotestowałam jeszcze raz, patrząc się na skupionego na drodze Loczka.
- One nie gryzą, a kiedyś i tak musiałabyś je poznać. - powiedział. - z resztą na razie jedziemy po twój list.
Westchnęłam i patrzyłam się w okno.
Gdy dojechaliśmy na miejsce robiło się już ciemno.
Szybko przywitałam się ze wszystkimi z Domu Dziecka, Harry rozdał autografy, jedna dziewczyna uderzyła go w krocze, i musieliśmy już jechać. W drodze do samochodu nadal trzymał się za czułe miejsce, a ja nie mogłam przestać się śmiać.
- Nie śmiej się! Nie wiesz jak to boli! - zaczął się żalić. Miał przymrużone oczy.
Gdy wsiadaliśmy do samochodu, ledwo wszedł. Towarzyszyło temu potworne stękanie.
Nie mogłam przestać się śmiać.
- Zamiast się nabijać, mogłabyś mi to na przykład wymasować. - wyżalił się.
Oblizałam usta, i przeniosłam się na jego kolana. delikatnie go pocałowałam i zjechałam rękami po jego torsie na dół. Rozpięłam guzik od jego spodni, i bawiłam się paskiem od bokserek.
Harry położył swoje dłonie na moich pośladkach. Powoli wsunęłam ręce pod materiał, i delikatnie wykonywałam okrężne ruchy na jego męskości.
Z jego ust wyrwała się seria głośnych, gardłowych jęków.
Znów go pocałowałam, i uśmiechnęłam się. Wróciłam na swoje miejsce.
- Za krótkoo! -  krzyknął.
- Może potem będzie powtórka. Na razie chcę mieć już za sobą spotkanie z twoją matką. - powiedziałam i zapięłam pasy.
Przez resztę drogi spałam.
Obudził mnie łagodny głos Harry'ego.
- księżniczko, pora już wstawać. - delikatnie musnął moje usta.
Leniwie wysiadłam i chwiejnie stanęłam na nogach. Powietrze było zimne i wilgotne.
Podążyłam za loczkiem szybkim krokiem w stronę jednego z budynków. Widać że miał swoje lata, cegły były już miejscami skruszone. Dach nie wyglądał na najsolidniejszy.
Zadzwonił do drzwi. Po krótkim czasie pojawiła się w nich śliczna blondynka, z równie czarującym uśmiechem co Harry.
- Gemmuś! - krzyknął Hazz i mocno ja przytulił.
- Więc to ty jesteś tą wybranką mojego braciszka? - spytała i mnie także przytuliła.
Zamieniliśmy jeszcze kilka słów, i weszliśmy do środka.
Nie umiem określić, czy nie było tu nawet zimniej niż na  dworze. Na ścianach była wilgoć, a stare meble dodawały wrażenie ciężkiej atmosfery w domu. A najdziwniejsze było to, że był to rodzinny dom Harry'ego Styles'a, który zarabiał milion za jeden koncert...
- Co...dla czego wy mi nie powiedziałyście, że macie takie warunki?! - krzyknął głośno Harry nerwowo chodząc po domu, i chwytając się za głowę. Na kanapie w salonie, przykryta grubym kocem leżała jego matka. Była chora.
- Synku...nie denerwuj się. - poprosiła słabym głosem.
- Mamo jak mam się nie denerwować! Te twoje choroby są przez tą przeklętą wilgoć na ścianach! Dla czego wy mi nic nie mówicie! - powiedział już nie co łagodniej podchodząc do kanapy i chwytając kobietę za rękę. Stałam w drzwiach, i przypatrywałam się wszystkiemu.
- Harry...nie chciałyśmy...cię wykorzystywać... - wyszeptała Gemma.
- Wykorzystywać! Z pieniędzmi akurat nie mam problemu! Wy jesteście najważniejsze, od razu dałbym na remont, i to wcześniej! Jaki ja byłem głupi! Wiedziałem że to niemożliwe, żeby ta rudera trzymała się tak dobrze, jak to wy mi opowiadałyście przez telefon! - poderwał się i znowu zaczął krzyczeć.
Ajć...nie powinno mnie tu być...
- Synku...my już mamy na ten remont... - powiedziała jego matka.
- Nie. Kupuję wam nowy dom, a na razie na jakiś czas przeprowadzacie się do mnie do Londynu. - powiedział podchodząc do mnie.
Jego matka się na mnie spojrzała.
- Przepraszam. Ty jesteś Gabby, tak? - próbowała się uśmiechnąć.
- Tak - odpowiedziałam, na co ta posłała mi ciepłe spojrzenie.
- Potem sobie pogadacie. Pakujcie się. Nie ma odmów. Nie ufam wam już pod tym względem. Jak mogłyście mnie tak oszukać?! Czuję się teraz jak potwór! - krzyknął znowu Lokowaty.
- Synku...proszę...nie bądź zły... - wydusiła przez kaszel jego matka.
- Byłaś u lekarza? - spytał surowo.
Spuściła głowę, i pokiwała przecząco.
Zaśmiał się ironicznie.
- Wiedziałem. Teraz będziecie pod moją opieką. Koniec kropka. - powiedział po czym delikatnie objął mnie w talii.
Po jakimś czasie wyszliśmy przed dom. Powiedzieliśmy, że czekamy.
- Kochanie nie bądź na nie zły.. - powiedziałam cicho. - nie chciały cię martwić.
- Ale sama widzisz, do jakiego się stanu doprowadziły. - odparł ponuro, pokazując ręką cały, zniszczony budynek.
- A jak ty chcesz mieszkać z nimi i z chłopakami? - zaśmiałam się.
- No jakoś muszę! U nas przy najmniej chata się nie rozsypuje. - powiedział.
- Może przeprowadzicie się do mnie? Za bardzo bym za tobą tęskniła. - odparłam mocno się w niego wtulając.
- Nie chcę cię obciążać. - uśmiechnął się.
- To jest też twój dom. - powiedziałam i delikatnie go pocałowałam.
______________________________________________
 Łapcie kolejny...co tam u was?
Ja doszłam do wniosku że prawdziwa przyjaźń nie istnieje, albo zdarza się raz na milion. Mam tego dosyć. Moja ,,przyjaciółka, siostra"...aa z resztą co to was interesuje. Proszę, komentujcie, to mnie chociaż pocieszy....

czwartek, 5 września 2013

Rozdział XIII treści erotyczne

Wiem, krótki, ale w domu byłam po 19.00 bo tramwaj się zepsuł ;/

Wyrozumiałości trochę poproszę, gimnazjum to już niestety nie przedszkole czy podstawówka...tu jest dużo roboty...

Treści erotyczne przeznaczone dla czytelników powyżej 18 roku życia, lub takie, które mają zrytą banię tak jak ja i wiedzą wszystko.

Dziękuję. Miłego czytania.

__________________________

- Hazza! Gabby! Wy razem? - wrzasnęli zaskoczeni chłopaki, gdy weszliśmy do domu.
- Tak. Mam ostatnią szansę. - powiedział Harry obejmując od tyłu moją talię jedną ręką.
- W takim razie dziękujemy ci Gabby z całego serca. Hazza przez te 3 dni był nie do wytrzymania. - powiedział Liam.
- Później sobie pogadacie, na razie jestem padnięty, i idę spać. - powiedział z uśmiechem Harry i poszliśmy w stronę schodów.
- Tylko w tym śnie pamiętajcie o prezerwatywach, bo małych Styles'ów niańczyć nie będę - krzyknął za nami Louis.
- Lou ogarnij się! - krzyknęłam ze śmiechem. - idziemy spać!
- Idź na górę a ja wskoczę do kuchni po jeden mały drobiazg.  - wymruczał mi do ucha. Uśmiechnęłam się i wspięłam po schodach. Weszłam do sypialni Harry'ego. Panował ogromny bałagan, ciuchy były dosłownie wszędzie.
Usiadłam na łóżku, i zaczęłam się rozglądać. Na szafce nocnej wciąż widniało moje zdjęcie. Chwyciłam je do rąk. Boże, jaka ja byłam brzydka!
Nie wiem zupełnie co widzieli we mnie inni. Mam srogi wyraz twarzy. Okropne brwi, szare oczy i wąskie usta. Już nawet Harry ma bardziej kobiecą twarz niż ja!
I w tym momencie pojawił się w pokoju.
- Prosiłam Cię żebyś wywalił to zdjęcie. - zaśmiałam się.
- A dla czego miałbym to zrobić? - spytał całując moją szyję.
- hmm, może dla tego że jest brzydkie? - odwzajemniłam pocałunek.
- Nie. Masz takie seksowne spojrzenie. Wyglądasz tu ślicznie. Z resztą jak zawsze. - wyszeptał starając się dobrać do mojej koszulki.
Odstawiłam zdjęcie i położyłam się na łóżku, tak że nogi zwisały mi w dół na podłogę.
- Dzisiaj ja robię wszystko dla ciebie. Mnie nie dotykasz, jasne? - uśmiechnął się.
Zdezorientowana się zgodziłam.
- Aha. Chłopcy wiesz jacy są, więc mogą podsłuchiwać. Nie wydawaj z siebie żadnych dźwięków. - roześmiany uklęknął na podłodze.
Podniosłam się, ale Harry mnie zatrzymał.
- Leż. - polecił.
Zdjął ze mnie bluzkę, a następnie odpiął stanik. Zsunął też ze mnie spodnie.
Mruknął z zadowolenia, i wziął do ręki szklankę z kostkami lodu. Zmoczył sobie dłonie i delikatnie przyłożył je na moje piersi.
Głośno zajęczałam i przygryzłam wargę.
Ponownie zamoczył dłonie, i w ten sposób masował moje piersi.
Gdy chciałam ponownie wymówić jego imię on wtopił się w moje usta.
- Żadnego dźwięku, pamiętasz? - wyszeptał z uśmiechem.
Mocno przegryzłam wargę, gdy lodowatymi palcami zdejmował ze mnie majtki.
Zamoczył wargi w zimnej wodzie, i delikatnie zaczął obcałowywać moją kobiecość.
- Harry! - wyjęczałam głośno.
- Kochanie, z tobą nie ma żadnej zabawy! - wyszeptał po czym ponownie zamoczył wargi w zimnej wodzie.
Po chwili poczułam jego język w sobie. Myślałam że oszaleję. Dostałam obłędu. Moje ciało wiło się a plecy wyginały w łuk.
Harry z zadowoleniem obserwował moją reakcję.
Wplotłam ręce w jego loki i zaczęłam je czochrać.
Po kilku minutach podniósł się, wziął mnie na ręce i wygodniej położył na łóżku. Ucałował mnie w czoło i delikatnie okrył kołdrą.
- Harry... - szepnęłam.
- Tak kochanie? - spytał równie cicho.
- Połóż się obok mnie. - poprosiłam. On z ciągnął szybko dżinsy i koszulę.
- Mogę bez bokserek? - spytał z uśmiechem.
- Nie. - mruknęłam, na co ona tylko się zaśmiał, i i tak je zdjął.
Poczułam jego ciepło, które przyprawiało mnie o dreszcze.
Chwilę później zasnął,mocno we mnie wtulony, a ja na tyle na ile to było możliwe, sięgnęłam z szafki nocnej moją komórkę.
Na twitterze pisało do mnie pełno fanek One Direction. Ale zauważyłam, że napisał do mnie przed chwilą też Louis.
,,Louis Tomlinson @Louis_Tomlinson
hahahah, Hej, @GabrielleMinay! Jak tam ,,spanie i tylko spanie" z @Harry_Styles? Mam nadzieję, że dużo wrażeń, ale bez konsekwencji! xx"
Tweet podało dalej 14697 Directionerek, z dopisami ,,Awwww" , Oh my good!" ,hahha Harielle <3"
Jak wycofać się z niezręcznej sytuacji?
Zrobiłam byle jak zdjęcie śpiącego Harry'ego i wstawiłam z podpisem 
,,Gabrielle Minay @GabrielleMinay
@Louis_Tomlinson jeśli nie wierzysz, proszę, ty głupku! Harry śpi jak kamień!"
Sprawdziłam też inne wpisy. Harry był tu po prostu uwielbiany, kochany. Patrzyłam też na te dosyć zboczone nazwy, i chciało mi się po prostu śmiać, i jednocześnie płakać. Ze szczęścia. 
Ile już razy, mówiłam że jest niezwykły? Dużo, bo to prawda. Był czarujący, wysoki i szczupły, a przy tym umięśniony. Miał tatuaże, ale w takiej ilości i rozmieszczeniu, że to mu tylko dodawało uroku. Niezwykła jak dla faceta twarz, wyjątkowe kształtne usta i zielone oczy. Zniewalający uśmiech, i te DOŁECZKI!
I w tej chili przypomniałam sobie, że moja mama wysłała list do mnie, który nadal czekał w domu dziecka...
I to zaczęło mnie nurtować i zajmować bardziej, niż niebiański chłopak przy którym leżałam równie naga jak on.
____________
Przepraszam że tak późno, ale siedzę długo w gimbazie.
Mam ciężki plan, o 3 godziny więcej języka angielskiego niż w normalnej szkole, i tak jakoś muszę wytrzymywać.
Na szczęście mam kochaną, cudowną klasę ;* Nauczycieli też <3
Następny rozdział postaram się dodać jutro.