Na szafce nocnej stały świeże, pachnące kwiaty. Wszystko było by cudowne. życie byłoby nareszcie niezwykłe. Ale był dzisiaj 21 października, czyli równie miesiąc od naszego poznania się z Harry'm.
Spojrzałam na telefon. Oczywiście wiadomość od Chris'a.
,,Dziś, Starbucks, ty i Harry macie być o 17.00, kończymy związek! Hurraaa!
Chris x "
Leniwie podniosłam się z łóżka. Poszukałam jakichś ubrań ( szary sweter i obcisłe, czarne rurki) i poszłam do łazienki od naszej sypialni.
Delikatnie się umalowałam a włosy spięłam w koka. Spojrzałam na zegarek...
- Matko Boska, już 13.00? - krzyknęłam do siebie.
Szybko zeszłam na dół. W salonie na kanapie siedział Harry z matką i siostrą.
- Na reszcie wstałaś kochanie. - powiedział Hazz, uśmiechnął się i podszedł do mnie.
Delikatnie owinął ręce w okół mojej talii od tyłu, i przywarł swoim torsem do moich pleców. Pocałował moje miejsce za uchem, i wymruczał że mnie kocha. Myślałam że go zabiję. Znów zrobił to przy swojej matce. Oj, będziemy musieli porozmawiać Styles!
- Piękna z was para. - powiedziała zachwycona mama Harry'ego.
Uśmiechnęłam się do niej.
-Może ja zrobię Gabby śniadanie, i za chwilę przyjdziemy. - odrzekł uśmiechnięty Hazz chwytając mnie za rękę i prowadząc do kuchni. Usiadłam na krześle, a on zabrał się za przygotowywanie.
- Dostałam sms-a od Chris'a. - powiedziałam cicho.
- Ja też... - odparł ponuro Harry. - co z tym zrobimy? Musimy im powiedzieć....
- Żeby to było takie łatwe! Ale sami mówili że nawet gdybyśmy byli na prawdę razem musielibyśmy zerwać!-przypomniałam Loczkowi.
- Ja pierdole! To już mnie wkurwia, że jacyś ludzie sterują naszym życiem! - przeklął wściekły Harry.
- Kotku nie przeklinaj, prosiłam cię o to. - odparłam cicho.
- Ale ja już nie... - chciał coś powiedzieć ale do kuchni weszła jego matka.
- Przepraszam...ale głośno mówicie i.... - zaczęła nieśmiało. - nie chcę się mieszać, ale...mogę wiedzieć o co chodzi? Harry westchnął i spojrzał się na mnie.
- Właściwie to poznaliśmy się tak, że mieliśmy udawać że jesteśmy razem przed mediami. Oboje byśmy na tym skorzystali. No i na początku się nienawidziliśmy. Umowa miała być na miesiąc.- zaczęłam cicho.
- I wtedy się cieszyliśmy, ale z czasem zaczęliśmy coś do siebie czuć, a umowa kończy się dokładnie dzisiaj i... - zakończył Hazz.
- Co zamierzacie zrobić? - spytała Anne.
- Właśnie o tym rozmawiamy. Nie mamy co zrobić, sytuacja jest praktycznie bez wyjścia... - odrzekł Harry.
- Powiedzcie im o tym że jesteście razem. - poradziła matka chłopaka.
- Mamo tylko że ludzie którzy są nad nimi każą nam tak zrobić. - wyjaśnił Loczek.
W tej chwili zadzwonił do niego telefon.
*Harry's pov.*
- Halo? - spytałem do słuchawki wychodząc z pomieszczenia.
- Paul dzwonił, mówił że jutro wyjeżdżamy na trasę!- krzyknął zły Louis z słuchawki.
- Jak kurwa mać jutro?! - krzyknąłem.
- Normalnie, podobno coś się przesunęło i musimy jutro być w LA! - powiedział Louis.
- Ja myślę że się nic nie przesunęło, tylko wiesz że dziś mija jakby ta miesięczna umowa z byciem z Gabby, a ja na tysiąc procent nie chcę tego kończyć! Jestem tego pewien, Gabby to ta jedyna, i nigdy, przenigdy jej nie zostawię! - nareszcie to z siebie wydusiłem.
- Stary, nawet nie wiesz jak chciałbym ci pomóc...ale nie mam pomysłu! - powiedział zmartwiony Louis.
- Dobra, Lou, muszę kończyć. O 17.00 spotykam się z Paulem, może się czegoś dowiem. - pożegnałem się i rozłączyłem.
Wszedłem do kuchni gdzie czekała na mnie Gabby z mamą.
- Kto dzwonił? - spytała Gab.
- Louis. - powiedziałem cicho, całując ją w policzek.
Bez słowa wziąłem się za przygotowanie śniadania. Miałem tego dosyć. Dosyć tego, że jestem tylko sterowaną laleczką w swoim WŁASNYM I PRYWATNYM życiu!
Nadeszła 17.00. Wraz z Gabby siedzieliśmy w milczeniu w kawiarni, czekając na menadżerów.
Patrzyłem na nią uważnie. Była piękna. Cudowna.
Ale jak rozwiązać nasz problem? Jak to załatwić.
- Harry! Gabrielle! - usłyszałem krzyk Paul'a.
Usiedli na przeciwko nas.
- Na początek chciałem wam powiedzieć że jestem z was dumny. Wytrzymaliście cały ten miesiąc, jest pełno zdjęć z wami i pełno plotek. - powiedział Chris.
- Więc już nie musicie się męczyć, w mediach tylko potwierdzicie że już nie jesteście razem, chociaż wcale nie byliście, i droga wolna. - roześmiał się Paul.
- Chciałbym...to znaczy chcielibyśmy coś powiedzieć, prawda Gabby? - powiedziałem uważnie się jej przyglądając.
Kiwnęła głową i spuściła wzrok. Denerwowała się.
- To za chwile, na razie odegramy ostatnią scenkę. Właśnie Harry, wiele razy widziałem cię z Taylor? Czyżby znowu romanse? - spytał Paul, i dobił mnie tym pytaniem.
Gabby się wzdrygnęła.
- Kiedy ostatnio?- spytała nagle.
- 2 dni temu. - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic Paul.
Gabby gwałtownie wstała. W oczach miała łzy.
- Kotku to nie tak jak myślisz! - krzyknąłem zrozpaczony.
- A jak? - spytała płacząc.
- Ja... - właściwie nie wiedziałem co powiedzieć.
Chris i Paul byli zdezorientowani, ale w tej chwili najmniej się to liczyło.Wybiegła z restauracji a ja za nią.
- Gabby zaczekaj! - wrzasnąłem.
Biegła w szpilkach, dla tego po jakimś czasie ją dogoniłem.
Płakała bardzo głośno, tusz do rzęs cały się rozmazał. Trzęsła się. Nigdy nie widziałem jej tak bezradnej. znowu ją skrzywdziłem.
- Proszę! - błagałem.
- Miałeś ostatnią szansę! Odwal się z mojego życia rozumiesz? Mam ciebie dość, nie chcę cię nigdy więcej widzieć! - wysyczała.
- Gabby! - wyjąkałem sam już płacząc.
Wyrwała się z uścisku i uciekła.
- Styles! Ty idioto! - wrzasnąłem, i z całej siły walnąłem pięścią w mur. Ból który przeszywał teraz moją rękę nie był tak silny jak po stracie Gabby. Zaczęła z niej lecieć krew, ale w tej chwili nie myślałem o niczym. Waliłem nią z całej siły w mur. Byłem w ślepym zaułku, nikt tędy nie chodził.
Płakałem, jak dziecko. Przeklinałem siebie, że dałem się uwieźć Taylor.
Pewnie już zdruzgotałem sobie kości. Co z tego?! Nie ma jej! Nie ma mojego serca, życia! I to wszystko przeze mnie, przez moją głupotę. Zsunąłem się plecami o ścianę na ziemię.
Skuliłem się i krzyczałem na cały głos. Byłem wariatem. Ręka krwawiła co raz mocniej, ale ja już nie zwracałem na to uwagi. Straciłem życie. Moje życie płakało, było zranione przeze mnie...
Cococococo?! :(
OdpowiedzUsuń:(
Ann