- Oszalałeś. Do reszty zgłupiałeś. - odrzekłam.
- Gabby, proszę cię. To będzie dobre i dla ciebie i dla niego. - odrzekł Chris, mój menadżer.
- A niby do czego miałoby mi to być przydatne! - krzyknęłam ze złością.
- Więcej sesji, bo była byś jeszcze bardziej sławna. - powiedział spokojnie.
Wiedział że często się denerwuję. Wiedział jaka jestem. Wiedział o mnie wszystko. Był dla mnie jak ojciec którego nie miałam. A teraz proponował, a właściwie zmuszał mnie do czegoś takiego. Miałam się spotykać z wielką gwiazdeczką z One Direction. Mamy udawać związek!
- Dobrze wiesz, że ja chcę być sama, nie spotykam się z nikim po za tobą, Jane i Alice, i nie chcę tego zmieniać! - wkurzyłam się już na prawdę.
- Gabby, ale Harry jest bardzo...miły, na prawdę. Osobiście go znam. No ii....jest przystojny. - zachęcał.
- Gówno mnie to obchodzi. I nie mów do mnie Gabby, mam cię dość. - syknęłam.
Głęboko westchnął.
- Chociaż na jedno spotkanie. - błagał.
- Jeśli dobrze zrozumiałam, to mam być nic nie znaczącą przykrywką do tego, że jest gejem tak? - spytałam.
- Nie. On nim nie jest, tylko fani tak myślą. - odrzekł.
- On to wymyślił? - spytałam nadal nieźle wkurzona.
- Nie...to ja i Paul, menadżer One Direction. Nawet nie wiesz jak jesteście podobni. Szybko się wkurzacie, i nienawidzicie świata nie wiadomo za co. - szepnął.
- Wiadomo za co! - krzyknęłam. - znasz jako jedyny moją przeszłość, a mówisz mi coś takiego!
- Uspokój się. Jedno spotkanie. - odrzekł.
Zła chwyciłam torbę i wyszłam, a Chris za mną.
- Gdzie idziesz? - zawołał doganiając mnie.
- Do samochodu, na to pieprzone spotkanie, a potem dasz mi spokój. - nadal szłam pewnym krokiem przez rozległy ogród.
- Ja poprowadzę. - powiedział i pobiegł do samochodu.
Był wyższy, ale mimo to rzadko kto mnie doganiał. Byłam przyzwyczajona do chodzenia na wysokich szpilkach. Szłam pewnym krokiem, tak jak na wybiegu. Moje włosy rozwiewały się do tyłu, a sukienka powiewała na wietrze. Moja twarz nie wyrażała żadnych uczuć, bo we mnie ich po prostu nie było.
Bez słowa jechaliśmy przez szary i deszczowy Londyn. Wszystko wydawało się nudne, znajome i beznadziejne.
- Spotkanie jest w twojej ulubionej restauracji. - przerwał ciszę Chris jakby z zadowoleniem z siebie.
- Czyli muszę znaleźć sobie nową ulubioną. - mruknęłam.
Wkrótce samochód się zatrzymał. Dotarliśmy do mojej byłej ulubionej restauracji. Nie duży, beżowy budynek ze skośnym dachem, a w środku czarno - biały wystrój. Na każdym stoliku stał biały wazon z czerwoną różą. Lubiłam tu sama przesiadywać, i rysować. Byłam indywidualistką pod każdym względem. Moje rysunki też takie były. Nie przedstawiały milutkich roślinek, czy pięknych dziewczynek. Rysowałam otoczenie w którym się znajdowałam, zawsze długopisem.
Ale tym razem nie posiedzę sobie przy kawie i kartce na której mogę się wyżyć.
Chris już podbiegł do któregoś ze stolików. Jak na złość, do tego przy którym zawsze siedziałam: w kącie przy oknie.
Siedział przy nim gruby facet - Paul, z którym gadał Chris, a obok niego ,,gwiazdeczka", jak widać nie zainteresowana tematem. Harry Styles. Od dziś jeszcze bardziej go nie lubię.
Niechętnie podeszłam do stolika. Chris jak sztuczny dżentelmen odsunął mi krzesło na przeciwko Harry'ego.
Chris i Paul gadali, omawiając ,,ważne szczegóły", ja rozglądałam się znudzona po pomieszczeniu. Wyłączyłam się. Nie miałam zamiaru angażować się w tą sprawę, byle tylko nie spotkać wzroku Styles'a.
On też nie wydawał się zainteresowany. Kiwał głową na to co mówili nasi menadżerowie. Wyobrażali sobie nie wiadomo jakie rzeczy, spotkania, nie pytając nas przy tym o zdanie.
A ni ja, a ni on nie powiedzieliśmy żadnego słowa, nawet gdy nas sobie przedstawiono. Ale nagle coś przykuło moją uwagę. A mianowicie wypowiedź Chris'a.
- To nie musi trwać długo. Wystarczy miesiąc, może dwa. Czasem jakiś pocałunek.... - nie dokończył.
- Co?! - przerwałam mu z Harry'm jednocześnie.
- Omówicie to sami. Zostawimy was. - powiedział Paul wstając z miejsca. Wraz z Chris'em oddalili się.
Zapadła cisza. Podparłam ręką brodę i nadal obserwowałam świat przez okno.
- Nic o tym nie wiedziałem, i to nie był mój pomysł. - odezwał się głębokim głosem. Na ten dźwięk przeszły mnie dreszcze. Myślałam że ten głos jest przerabiany komputerowo....ale jest prawdziwy....
- Mój też nie. Oni to wymyślili. Ja nie zamierzam się angażować. - oświadczyłam cicho.
- Musimy przetrwać ten miesiąc... - wychrypiał.
- Nie musimy. Nie zamierzam się poddać, to moje życie, i oni nie będą wskazywać mi co mam robić. - odparłam surowo.
- Nie zamierzasz odpuścić? - spytał.
Ktoś zapukał w szybę przy naszym stoliku. Był to Chris. Ułożył z rąk serce i przycisnął je do szyby. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Chyba będziemy musieli dużo znieść. - mruknął Harry.
Już na to nic nie odpowiedziałam, tylko zagapiłam się w jego tors, który był odkryty przez nie do końca zapiętą koszulę. Idealne mięśnie, a na nich tatuaże. Jego zapach unoszący się w powietrzu. Chyba się zorientował, i w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Głęboka zieleń jego tęczówek była niezwykła. Chwila......NIE! On w środku jest pieprzona gwiazdeczką. Koniec.
- Muszę iść. - rzuciłam chłodno i wyszłam.
Harry's pov
Pusta blondyneczka, modelka z pieniążkami myśląca o własnym ,,ja" . Wiedziałem że tak będzie, jak od razu usłyszałem, że to z nią mam się spotkać. Oczywiście, ja tego nie wymyśliłem. zastanawia mnie jedno: dla czego tak piękna istota musi być tak zamknięta i nie zdobyta...
Nie widzę przyszłości Z NIĄ.
________________________________
No to mamy pierwszy rozdział! Komentujcie, jak wam się podobało!
Boski<3!:-* :-P zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńw-glownej-roli-1d.blogspot.com