Wykorzystałam autentyczny cytat Hazzy:
,, Niskie dziewczyny są słodkie, a wysokie seksowne"
sama go nie wymyśliłam, żeby nie było :D
______________________________________
Minął tydzień. Jane pakowała moje rzeczy do torby, a ja już ubrana siedziałam na szpitalnym łóżku. Na reszcie opuszczałam to okropne miejsce. Białe ściany, biały sufit, białe meble i łóżka, biała pościel...nie działało to najlepiej na psychikę.
- O której Harry ma przyjechać? - spytała.
- Koncert już się chyba skończył, ale wiesz ile zajmuje dotarcie z areny na koniec Londynu. - powiedziałam patrząc się w sufit.
- Wszystko dobrze? - spytała.
- Taaak...tak tylko się zastanawiam...co będzie jak Harry mnie zostawi? - spytałam nagle. Próbowałam wyobrazić sobie tą sytuację ale jakoś nie mogłam.
- Harry nie zamierza cię zostawić. Widać że cię kocha, i skąd takie myśli? - zaśmiała się w odpowiedzi.
- Spójrz na mnie, a potem na niego. To sen. Za piękny sen. Sen który nie będzie trwać wiecznie...znajdzie sobie inną, lepszą, i tyle go widzieli... - odparłam. Ogarnął mnie smutek i jakies poczucie samotności, bezradności.
- Wbrew pozorom poznałam go dobrze jak byłaś w śpiączce. On taki nie jest. - powiedziała uśmiechnięta.
I w tej chwili do sali wbiegł zdyszany Harry.
- Jestem! Przepraszam, ale były potworne tłumy! - podbiegł do mnie, i delikatnie ucałował mnie w usta.
- Ze spokojem. - zaśmiała się Jane. Przywitali się uściskiem.
- Gabby, musimy jeszcze iść na chwilę do lekarza. - zwrócił się do mnie.
Leniwie podniosłam się z łóżka, i sięgnęłam po moje ukochane szpilki.
- Chyba nie myślisz że założysz te buty! - krzyknął Harry wyciągając mi je z rąk.
Siedziałam na łóżku, on przyklęknął przy mnie.
- Ja nie mam innych butów. - zaśmiałam się.
- Właśnie że masz. Dokładnie przeszukałem twoją szafę z butami, i znalazłem na dnie, zupełnie z tyłu, przygniecione szpilkami numer 567 te oto buty. - powiedział z sarkazmem pokazując mi parę starych, beżowych baletek.
Spojrzałam na nie przerażona.
- Oj Harry, ona zaraz na zawał serca umrze. Nasza Gabby nigdy nie nosi płaskich butów. - zaśmiała się Jane.
- Teraz będzie musiała. Lekarz kazał co najmniej przez miesiąc nosić płaskie. - powiedział głębokim głosem, delikatnie rozpinając zamek od mojego buta. Masował przy tym moją łydkę. Pod wpływem jego dotyku się rozpływałam, i nie miałam siły już protestować. Anielskimi dłońmi włożył na moje stopy baletki, i pomógł mi wstać.
- I jak ja teraz wyglądam? - mruknęłam niezadowolona przeglądając się w małym lustrze.
Miałam kremową, koronkową sukienkę, i przyzwyczaiłam się do tego nosić beżowe szpilki, a teraz?! Stanął przy mnie Harry.
- Jak ja teraz przy tobie wyglądam? Dosięgam tobie ledwo do ramienia! - powiedziałam zrozpaczona.
Zaśmiał się, i ukazując swoją wyższość objął mnie ramieniem.
- Niskie dziewczyny są słodkie... - powiedział z uśmiechem.
- a wysokie są seksowne. - dokończyła ze śmiechem Jane, która do tej pory nie dawała znaków życia. - znam twój cytat.
- Skąd? - spytał zaskoczony Harry.
- Jestem waszą fanką. - odparła lekko się czerwieniąc.
Harry zaczął się śmiać.
- Podpisać ci autograf? - spytał nadal dusząc się ze śmiechu.
- A mógłbyś? - oczy Jane zaświeciły takim blaskiem szczęścia, jakiego jeszcze nie widziałam.
Skinął głową, sięgnął kartkę i złożył na niej swój ,,święty" podpis.
- Zajmij się teraz swoją dziewczyną. Ten cytat ją trochę dobił, bo chyba wolała by być dla ciebie seksowna. - zaśmiała się teraz Jane.
Widziałam w lustrze, jak loczek znów obraca się do mnie. Przytulił mnie od tyłu, i przyłośył swój nos do mojej szyi.
- Ona już mnie wystarczająco pociąga. - wymruczał.
- Jesteś zboczony. - odrzekłam i wyślizgnęłam się z jego objęć.
Do drzwi zapukał lekarz.
- Oo, widzę że pani już gotowa. Mógłbym państwa prosić do siebie na chwileczkę?
Harry wziął moją walizkę i poszliśmy do jego gabinetu. Jane miała czekać już przed szpitalem.
Wszystko byłoby dobrze, ale zauważyłam że Harry dziwnie się zachowuje. Rozmawiał o czymś po cichu z lekarzem za moimi plecami. Gdy zajęliśmy miejsca w jednym z pomieszczeń nadal wymieniali spojrzenia.
- Więc tak, pani stan polepszył się, ale nadal trzeba uważać. Organizm jest jeszcze bardzo słaby. Miałbym do pani kilka próśb, i przy okazji do pana by pomógł ich dopilnować. - odezwał się zajmując miejsce za biurkiem.
Dziwnie było słuchać jak ktoś zwraca się do ciebie per ,,pani", skoro mam tylko 19 lat.
- Przede wszystkim: płaskie buty, zero obcasów. - powiedział cicho.
- Właśnie z tym walczyłem. - powiedział Harry podnosząc z ziemi moje szpilki.
- Na razie przykro mi, ale nie ma o tym mowy. - odparł wpatrując mi się uważnie.
- A na wybiegi, pokazy, sesje, gale? - mogłam wymieniać jeszcze długo, ale te były według mnie najważniejsze.
- Nie znam się na showbiznesie, ale myślę że galę i sejsę można odbyć w płaskiej podeszwie, a na pokazy....na prawdę, na krótko, i chociaż bez dodatkowego podwyższenia.. - poprosił.
- Zajmę się tym. - powiedział Harry obejmując mnie ramieniem.
- Druga sprawa: pisałem już panu na kartce odpowiednią dietę, ale co najmniej 3 posiłki dziennie. Pełnowartościowe, nie żadne fast foody. - polecił gapiąc się na mój biust.
Wzdrygnęłam się i szybko zasłoniłam dekolt. Stary, okropny facet.
- I następne rzeczy...może trochę krępujące, ale muszę to powiedzieć. Najlepiej niech państwo nie uprawiają seksu przez następne dwa tygodnie, organizm musi wypocząć. - powiedział cicho.
- Nie mamy takich planów. - odparłam chłodno, starając się przebrnąć przez trudny temat. Harry wzdrygnął się na moją odpowiedź, jak by chciał zaprotestować, ale w końcu nic nie odpowiedział.
- I żadna ciąża nie wchodzi w grę przez dłuższy czas. - odpowiedział lekarz.
- Z tym też nie będzie problemu. - odparłam.
Ze strony Harry'ego nie było jakby znaków życia.
- No, to by było na tyle. Gdyby tylko się coś działo, proszę przyjeżdżać. Następną wizytę umawiamy za miesiąc tak? - upewnił się doktor.
- Tak. - potwierdził Harry.
- Aha, jeszcze jedno...może głupio o to pytać, ale moja córka jest zarówno pana jak i pani fanką, i...czy mogli by państwo podpisać? - wskazał kartkę.
Harry...rozumiem, ale ja?!
Zaskoczona podpisałam, a po mnie Harry.
Wyszliśmy przed szpital, gdzie czekała Jane. O dziwo panowała cisza. Do Harry'ego to raczej nie podobne. Odwieźliśmy Jane do domu, i czarny Jeep skierował się w stronę mojego mieszkania.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział cicho Harry zatrzymując się pod moim domem.
Wysiadł i podbiegł do moich drzwi. Podał mi rękę, i pomógł wysiąść z samochodu.
____________________________
Podzieliłam rozdział na dwie części żeby szybciej coś dodać, żeby to nie wyglądało że blog jest nie czynny ;) sorki że taki o niczym, ale zacznie się dziać. Tak jak już pisałam dostęp do internetu mam utrudniony więc do 25 sierpnia rozdziały będą tak co 2-3 dni.
Do następnego ;* @JuliaMalik
Suuperowy! :-*:-*:-*:-*
OdpowiedzUsuń