poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział VIII ,,Jestem nikim" ,,Gdy tak mówisz ranisz też mnie"

 Przepraszam że późno ale wszystko mi się usunęło i musiałam pisać od nowa...Przepraszam że krótki, ostatnio nie mam w ogóle czasu...
________________
- Dobrze, to teraz się ubierz i idziemy na spacer. Może pojedziemy też do chłopaków, chcą cię poznać. - zaproponował Harry z zadowoleniem patrząc na pustą tacę. Wepchnęłam w siebie 3 tosty. Będę gruba jak świnia, trudno, Harry nie odpuści.
- Jak chcesz. - uśmiechnęłam się. - a na razie ubrałbyś się. - powiedziałam patrząc na jego umięśnione ciało. Nadal był w obcisłych bokserkach.
- Ubiorę się jak będziemy wychodzić, tak się czuję wolny. - odpowiedział zbierając naczynia na tacę.

Uszykowałam się i zeszłam na dół. Harry skorzystał z łazienki na dole i też był ubrany.
Przykucnęłam i zajrzałam do mojej szafki z butami.
- Jak ja będę wyglądać w płaskich butach? - spytałam zrozpaczona. Harry oparł się o ścianę. Był już gotowy.
- Jesteś tak piękna, ładnie tobie we wszystkim. - odparł uważnie się mnie przyglądając.
- Błagam cię, nie okłamuj mnie. - westchnęłam wybierając stare, brązowe buty.
Wyszliśmy. Wszędzie było pełno paparazzi, Harry trzymał rękę na moich plecach, przenosząc ja czasem dyskretnie na mój tyłek.  Byłam zła, bo nie mogłam nic z tym zrobić, reporterzy od razu by to wychwycili.
Jedni krzyczeli ,,Harrielle", inni zadawali pytania. To był jakiś szał. szybkim krokiem przeszliśmy do samochodu;gdy tylko ochroniarze zamknęli drzwi wbiłam paznokcie w jego ciągle za daleko zapuszczające się ręce.
- To za co?! - krzyknął oburzony Harry przykładając zaczerwienione miejsce do warg.
- Za spuszczanie się za nisko.- zaśmiałam się.
- Moja wina że masz taki tyłek? - spytał ze smutną miną.
- Jaki?!
- No taki...taki ładny, i chcę żeby nikt mi go nie zabrał. - powiedział cicho.
- Jaki ty jesteś zboczony... - odrzekłam starając  się zachować poważny ton. Mimo to powstrzymywałam śmiech, spojrzałam się przez okno.
Stało pełno dziewczyn z plakatami ,,I love Harry".
- Widzisz kotku, te cię kochają. - odrzekłam.
- One mnie kochają Harry'ego Stylesa z One Direction. Lubię je, dzięki nim mamy te wszystkie nagrody, ale serce oddałem już tobie. - uśmiechnął się.
Przesunął się na miejsce w środku i objął mnie ramieniem.
- Harry...a jak oni mnie nie polubią? - zaczęłam się bać.
- No co ty...w szpitalu kiedy mogli przyjeżdżali cię odwiedzać, z resztą oni tacy nie są.  - odpowiedział spokojnie.
Przez jakiś czas jechaliśmy w ciszy.
- Zostało nam 14 dni. - przerwał ciszę Harry.
- 14 dni do czego? - spytałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- Paul i Chris mówili, że po miesiącu musimy zerwać... - wyszeptał.
Wzdrygnęłam się.
- Wytrzymasz tyle ze mną? - spytałam.
- Oj Gabby przecież wiesz że nie o to mi chodzi. Oni nie wiedzą że na prawdę jesteśmy razem. I oni powiedzieli, ze nawet jakby coś między nami było to musieli byśmy zerwać... - zacieśnił uścisk na moim ramieniu.
- Nie wiem... - przerwał mi dzwonek mojej komórki.
- Co jest? - spytałam do słuchawki. Dzwoniła Alice. Była kiedyś modelką, ale zaszła w ciążę i jest teraz czymś w rodzaju mojej stylistki.
- Gabby gdzie jesteś? - spytała podekscytowanym głosem.
- Ja...ja jestem z Harry'm... - odpowiedziałam. - co jest?
- Mark Twinson, ten wielki producent przyjeżdża jutro, i agencja wystawia szybko pokaz. Została jeszcze jedna kolekcja, ale to nie wszystko! Twinson wybrał sobie poszczególne modelki które chce zobaczyć, i powiedział że szuka dwóch na New York Manson, ten największy pokaz! I zgadnij kogo chce widzieć w roli głównej! - wykrzyczała do telefonu Alice.
Przypuszczam że Harry wszystko słyszał.
- yyyy... - zaczęłam się śmiać.
- Taką jedną modelkę Gabrielle Minay! - wrzasnęła podekscytowana Alice.
- J...ja...yyyhyyh.. - nie wiedziałam czy się śmiać czy jeszcze gorzej: bać się.
Spojrzałam się nie pewnie na Harry'ego.
Jego oczy świeciły , a na policzkach widoczne były dwa dołeczki. Uśmiechał się.
- Pokaz jest jutro o 18.00, o 8.00 najpóźniej musisz być w agencji! Najlepiej żebyś przyszła też dzisiaj, dasz radę? - spytała Alice.
- Jeśli to jest ważne, chłopaki zrozumieją. - wyszeptał Harry.
- Alice...dobrze, o 12.00 ok? - zaproponowałam.
- Dobrze, będę czekać! Jezu, jutro wielki dzień! - zaczęła znowu wrzeszczeć.
- Tak..pa. - odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Głęboko wciągnęłam powietrze.
- Słyszałeś wszystko tak? - spytałam cicho.
- Słowo w słowo. I jestem bardzo dumny. - uśmiechnął się. Spojrzałam na zegarek. 11.00
Samochód się zatrzymał. Wysiedliśmy pod dużym białym domem z wielkimi oknami.
- No, to tu mieszkamy. - powiedział loczek.
- HHaaarrreeeehhh! - wykrzyknął wybiegający z domu człowiek.
- LOooouuuuu! - odkrzyknął Hazz i do niego podbiegł.
Podeszłam do nich powoli.
- Jestem Louis. Gdybyś czasem miała dość Hazzy, polecam swoją sypialnię. - powiedział podając rękę.
Zaśmiałam się.
- Nie będzie takiej potrzeby. - powiedział Harry i szybko chwycił mnie za rękę.
Weszliśmy do domu. Wnętrze było nowoczesne, ale panował straszny bałagan.
- No nareszcie! - krzyknął siedzący na kanapie blondyn, zażerający się kanapką. Przełknął szybko jedzenie, otarł ręce o ubranie i wstał.
- To jest Niall. Pełni funkcję czyściciela lodówki. - powiedział Harry. - Gabby jest twoim totalnym przeciwieństwem blondasku. - zwrócił się do niego.
- Nie lubisz jeść?! - spytał przerażony.
- Nie bardzo. - zaśmiałam się.
- A gdzie reszta hołoty? - zapytał Harry.
- Hmmm...można by się było zastanawiać. Wiesz, Liam się nami nie opiekuje bo znika na całe dnie. Zayn wybył do Perrie na noc, wiadomo po co. A ty też już chcesz się wyprowadzić.  - powiedział Louis. - jak oni szybko dojrzewają... - zwrócił się do Niall'a.
- Jak by co, ja go wam nie zabieram, weźcie go sobie. - zaśmiałam się.
- Zboczony, nie? - spytali równocześnie Niall i Louis.
- Bardzo! - krzyknęłam śmiejąc się ze zbitej miny Harry'ego.
Potem Harry załatwiał coś z Louis'em, a Niall przekonywał mnie jakie jedzenie jest pyszne.
Właśnie pokazywał mi zalety makaronu, kiedy do salonu weszli loczek i Lou.
- Mogę spać jeszcze u ciebie przez kilka dni? - wymruczał mi do ucha Harry.
- Ile chcesz. - odpowiedziałam cicho, tak żeby reszta nie usłyszała.
- To ja jeszcze wezmę parę rzeczy z mojego pokoju, chcę jeszcze przez kilka dni zostać u Gabby. Pójdziesz ze mną? - powiedział już normalnym głosem Hazz zwracając się do mnie.
- uuu, będzie się działo. - zabuczał Niall
- Nic się nie będzie działo. - zaśmiałam się wstając z kanapy. Podążyłam z Harry'm po schodach.
Nacisnął na klamkę jednych z drzwi i po chwili znalazłam się w dużej sypialni. Na środku pomieszczenia stało wielkie łóżko,  a na nim jak zwykle pełno rozwalonych ubrań.
- Posprzątałbyś tu trochę! - zaśmiałam się.
- Gabby...ten jutrzejszy pokaz jest ważny dla ciebie nie? - spytał nagle.
- Jednocześnie tak i nie. Super, najsłynniejszy projektant na świecie i chce widzieć mnie...ale słyszałeś: wyjazd na stałe do Nowego Jorku, oczywiście JEŚLI by mnie wybrał, co jest nie możliwe ale.. - Harry mi przerwał.
Wbił się gwałtownie w moje usta.
- Nie tylko ja sądzę że jesteś piękna. - wymruczał.
- Modelka nie musi być piękna, tylko raczej nie mieć uczuć i sentymentu do siebie. - odparłam gorzko.
Taka była prawda. Kim była dziewczyna, która nie miała talentu do niczego, nie odznaczała się urodą, mimo to robiła karierę? Proste: sprzedała ciało, i gotowe.
- Dla czego? - spytał zbity z tropu Hazza.
- Na prawdę musisz się nie sznować żeby sprzedawać siebie, przebierać się w ośmieszające czasem ciuchy i pozować nago żeby potem jacyś idioci to oglądali. Modelka jest nikim - odparłam  z goryczą oddalając się od chłopaka. Gdy moje plecy dotknęły ściany on się do mnie zbliżył.
- Nie mów tak o sobie. Jesteś piękna! - przyparł moje ciało do zimnych cegieł.
- Harry, taka jest prawda, i tyle. - szepnęłam.
- Gdy tak mówisz ranisz też mnie,  a wiesz dla czego? Bo jesteś dla mnie życiem. I jeśli mówisz że jesteś nikim, to mówisz też o mnie. - odparł cicho.
- Harry...
- Pójdziesz jutro na ten pokaz. To jest szansa dla ciebie. - wyszeptał.
- ale...ja właśnie nie zamierzam tam iść...
- Gabby dla czego masz taką niską samoocenę? Dla czego tak się poniżasz bez powodu? Jesteś cudowna, idealna. Dla czego mi nie wierzysz? - zaczął się dopytywać.
- Zawsze byłam poniżana...nikt nigdy mnie nie kochał... - odpowiedziałam nie pewnie.
Po jego policzku spłynęła.....łza?!









2 komentarze: