środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział V przebudzenie

36 godzin spędzonych w zasadzie bez ruchu w szpitalu nie wróży nic dobrego.  Siedziałem i patrzyłem się to w sufit, to na nią. Była blada. Za blada. Biała jak ściana...jak śnieżnobiały sufit w który się gapiłem.  Oczy miała zamknięte. Długie rzęsy sporadycznie lekko drgały, jakby Gabby o czymś śniła. Róż z policzków zniknął. Pełne, zazwyczaj różowawe usta były teraz blade i sine. Wychudzone ręce spoczywały wzdłuż jej tułowia.  Właściwie to kołdra była wypukła, a nie jej ciało. Jak ja tego nie zauważyłem? Nosiła raczej obcisłe ubrania.... Byłem taki głupi! Żeby tylko się obudziła! Ostatnia szansa od losu...na pewno bym ją wykorzystał. Noc, dzień, i znowu noc. Ostatnia noc nadziei. Ludzie przybiegający tutaj po autografy. Dostrzegalna ludzka natura: troszczenie się tylko o siebie. Co z tego, że siedzę tu załamany, a moja dziewczyna może umrzeć? Przecież autograf mogę zawsze dać, tak? Ludzie są prymitywni. Mam ogromne wsparcie od chłopaków. Siedzieli tu przez cały dzień, ale musieli jechać na koncert. Właśnie. Pierwszy koncert be ze mnie. Nie mówię że sobie nie poradzą, moje solówki wezmą Zayn i Lou, ale jak to się przyjmie w mediach? Poznałem Jane i Alice, przyjaciółki Gabby. Jane siedzi tu przez cały czas, a Alice ma dziecko, i musi wracać czasem do domu. Ale czy towarzystwo gigantycznej fanki, mieszającej uczucia smutku i troski z radością i podekscytowaniem z widzenia mnie może być dobre? Teraz siedzę sam. Przy jednej małej lampce, prawie po ciemku. Szpitalny hałas ucichł, słychać było tylko pojedyncze odgłosy zamykanych drzwi. Czy Gabby była w ciąży? Miała anoreksję? Czy jeszcze coś gorszego?
Właściwie nie wiem którą opcję wybrać. Lekarz mówił, że nie mogą teraz robić USG, ale ciąża może być na 50%. Wiem że to nie duża szansa, ale i tak stres jest. Cieszyłbym się, gdyby to było moje dziecko, ale niestety na to nie ma w ogóle szans.
Moja głowa po raz kolejny opadła bezwładnie.
- Pójdź może na świeże powietrze na chwilę, napij się czegoś, to ci dobrze zrobi. - powiedziała cicho Jane.
- Muszę przy niej siedzieć. - odpowiedziałem uparcie.
- 10 minut cię nie zbawi. - przekonywała.
Głęboko wciągnąłem powietrze.
- Zaraz wracam. - odparłem podrywając się z krzesła.
Poszedłem do bufetu po kawę, i wyszedłem przed szpital. Wieczorne powietrze orzeźwiało trochę umysł.
Jeszcze tydzień temu nie pomyślałbym że może mi tak na kimś zależeć. Za tydzień wyjeżdżam na długo. Kilka koncertów, jeżdżenie po Ameryce, a co wtedy z nią będzie...jeśli przeżyje w ogóle...
Wolnym krokiem wróciłem do szpitala. W korytarzu od sali Gabby zauważyłem sylwetkę Jane.
Gdy podszedłem bliżej, zobaczyłem że ona płacze.
- Co jest? - spytałem przerażony myśląc już o najgorszym.
- Ona...się wybudziła...ale coś jest nie tak.... - powiedziała cicho.
Mój oddech przyśpieszył.
- Nie...nie...nie..nie...nie...nie... - nie chciałem uwierzyć...
Chyba pół godziny później z sali wyszło chyba z 6 lekarzy.
Razem z Jane poderwaliśmy się z krzeseł.
- Co z nią? - spytałem powstrzymując łzy.
Ciężko westchnął .
- Pani może do niej wejść. Ale pana poproszę ze mną. - odrzekł.
- Lepiej z nią? - spytała z nadzieja Jane.
- Nie powiedział bym. - odparł przygnębiony.
Jane's pov
Odeszli. Zbliżyłam się do drzwi, i nie pewnie je otworzyłam. Jaki widok zastanę? Czy w ogóle Gabby wie, że to może być ciąża? Pamiętam jak wiele razy mówiła że nie chce mieć nigdy dzieci...
Powoli weszłam do sali.
- Gabby... - powiedziałam cicho.
 Głowę opierała na ramieniu. Nadal była blada jak ściana, i widać że bardzo słaba.
- Jane... - lekko się uśmiechnęła.

- Jak się czujesz? - spytałam głaszcząc delikatnie jej ramię.
- Z trudem...się ruszam, czuję się..źle. - wyjąkała.
- Nawet nie wiesz, jak my to przeżywaliśmy! Dla nas to taka ulga, że się wybudziłaś! - powiedziałam ocierając łzę. Łzę szczęścia. Mam dreszcze na myśl, że mogło by być inaczej...
- My...Nas? Alice tu jest? - spytała słabo.
- Alice była, ale mała zachorowała. Harry. On siedział tu przy tobie przez równe 36 godzin. Nie dawno wyszedł na chwilę na kawę, i tak musiałam go wręcz wywalać z sali. - zaśmiałam się.
Pokochał ją tak mocno, tylko przez tydzień...
- On... - spojrzała się w sufit, jak by mocno się nad czymś zastanawiała.
- Teraz lekarz poprosił go na rozmowę. On Cię kocha. - powiedziałam.
- Jak mógłby mnie pokochać przez tydzień? - stwierdziła krytycznie.
- A masz inne wytłumaczenie, dla czego tu siedział, i nawet koncert odwołał? - zaśmiałam się.
I w tej chwili wszedł do sali Harry. Nie wyglądał najlepiej. Wymięta koszula powiewała na umięśnionym ciele, włosy miał rozczochrane. W oczach było zmęczenie, malujące się na twarzy. Jednak na widok Gabby zaświeciły się. Stanął po drugiej stronie łóżka i delikatnie chwycił jej rękę. Spojrzała się na niego. W jego oczach było widać łzy. Uśmiechał się lekko. Na policzkach wydatne były te jego dwa urocze dołeczki.
- To ja was może zostawię. - powiedziałam wychodząc za drzwi.
Gabrielle's pov
Mimo że byłam słaba, i nie do końca kojarzyłam jeszcze fakty, gdy do sali wszedł Harry ja...poczułam się inaczej. Moje serce zaczęło szybciej bić, a gdy chwycił moją rękę ogarnęły mnie dreszcze.
Gdy Jane wyszła, usiadł na łóżku i delikatnie zaczął całować skórę mojej dłoni.
- Harry....siedziałeś tu...przez cały czas? - szepnęłam nadal z trudem wymawiając choćby jedno słowo.
- Tak. - odpowiedział swoim głębokim, zachrypniętym od płaczu głosem.
- Ale...dla czego? - nie rozumiałam już nic.
- Przecież jesteśmy razem. Kocham Cię. Wiem że to dziwnie brzmi, bo jesteśmy ze sobą tydzień. Ale ja wiem. Wiem, że Cię kocham. - szepnął.
Po policzku spłynęła mi łza. Harry szybko ją otarł i pochylił się nade mną.
- Zarazisz się..nie wiem czym co prawda.. - zaśmiałam się.
- Anoreksją chyba. - powiedział .
Już miał zacząć mnie całować, ale mu przerwałam.
- A..Anoreksją? - spytałam wystraszona.
Zaczął głaskać moje włosy.
- Tak kochanie. Mówiłem Ci to wcześniej. Teraz będziesz musiała jeść co najmniej 3 posiłki dziennie, i twój chłopak tego dopilnuje. - powiedział łagodnie.
- 3?! To za dużo....będę gruba! Nadal jestem, a co potem? - spytałam zrozpaczona.
- Przestaniesz wreszcie tak mówić? Jesteś potwornie chuda. Ja już się tobą zajmę. - powiedział muskając delikatnie moje usta.
- Harry, ktoś zobaczy... - odparłam słabo.
- Nic mnie to nie obchodzi. Dla mnie jesteś najpiękniejsza .  - szepnął.
Nikt mi tak nigdy nie mówił, nikt nigdy się o mnie nie troszczył. Nienawidziłam go kiedyś....moje oczy były wtedy zaślepione opiniami Anty-fanów...
- Nad czym ty tak myślisz? - zaśmiał się.
- Bo nadal nie mogę pojąć, dla czego nagle spotkało mnie takie szczęście. Z dnia na dzień...- powiedziałam cicho.
- Przez całe życie miałaś pod górkę. Pora żebyś była szczęśliwa. - odrzekł.
Uśmiechnęłam się.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - spytałam.
- Dla ciebie wszystko księżniczko. - odpowiedział.
- Jesteś pewnie zmęczony...idź do domu... - szepnęłam.
- Nie zostawię cię. - wymruczał.
- Ja sobie poradzę, a przecież ty musisz się porządnie wyspać. - nalegałam.
- Wolę spać z tobą. - uśmiechnął się zawadiacko.
- Harry...widzę że ledwo trzymasz się na nogach. - powiedziałam.
- Niee... - z jego ust wydarło się głebokie ziewnięcie, którego mimo starań nie powstrzymał.
Zaśmiałam się.
- Idź, kocham cie.
- Wracam rano. Jesteś moja. - cmoknął mnie w usta. Stanął jeszcze w drzwiach.
Boże, jaki on był przystojny!
Uśmiechnął się, pomachał jeszcze ręką na pożegnanie i wyszedł.


1 komentarz: