poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział IV ,,Znaczy więcej niż cały świat"

- No, jak tam noc?  - spytał Paul nalewając mi drinka.
Siedzieliśmy w jego mieszkaniu. Chris stwierdził, że spotykanie się ciągle w restauracji spowodowałoby w końcu to, że ktoś zaczął by podsłuchiwać nasze rozmowy. Siedziałam na fotelu, z dala od Harry'ego. Stwierdziłam, że mogę spróbować kogoś pokochać. Harry wie, że mogę czasem być trudna, po prostu z przyzwyczajenia. Myślę że mogę mu zaufać. Nie jest dla mnie zwykłą osobą. znaczy coś więcej. Nie oficjalnie jesteśmy powiedzmy razem, ale nie chcemy tego nikomu mówić.
- Jakoś zeszła. - powiedziałam cicho.
- Pięknie wyglądasz, Gabby. - odrzekł Chris, na co Harry drgnął i zacisnął lekko pięści.
- Dziękuję. - powiedziałam powstrzymując śmiech.
- Mamy dla was świetną wiadomość. Nadal się nienawidzicie tak? - spytał Paul.
Nie odpowiedzieliśmy nic.
Paul machnął ręką.
- W każdym razie, musicie jeszcze tak z miesiąc być razem, a potem MUSICIE wręcz zerwać. - odrzekł radośnie Chris.
Harry zakrztusił się drinkiem, a ja zesztywniałam.
- M..musimy? - wyjąkałam.
- Tak, ustalili że lepiej żeby to był krótki romans, bo długi mógłby wam zaszkodzić. Więc, będziecie musieli zerwać, ale dla was to nie problem! - powiedział uśmiechnięty Paul.
- A...a gdybyśmy tak, znaczy nie mówię że tak jest, ale powiedzmy że...byśmy się zaprzyjaźnili...znaczy...oczywiście tak nie jest, bo przecież ja...i ona....yyy...no ale gdyby, to co? - zapytał Harry. Przystojny, utalentowany, i jeszcze dobry aktor.
- Musicie zerwać kontakty. - odrzekł spokojnie Chris.
No to mamy problem.
Harry rzucił mi zdezorientowane spojrzenie.
- Nie mówię tu o naszym przypadku, ale nawet jeśli było by jednak coś więcej niż przyjaźń, też bysmy to musieli zrobić? - spytałam z niedowierzaniem.
- Przestańcie się tak dopytywać, bo zaczynam podejrzewać że...- zaczął przypuszczać Chris.
- Upewniam się tylko....że to nie sen... - odparłam zdruzgotana.
- Słuchajcie, może my pójdziemy wcześniej na ten pieprzony spacer, bo mam coś do załatwienia potem? - zaproponował Harry patrząc na moją reakcję.
Poderwałam się z miejsca.
- Tak, tak, ja też muszę coś załatwić. - odpowiedziałam.
- No to idźcie, i do zobaczenia jutro. - powiedział Chris.
Wyszliśmy z budynku. Od razu pojawiły się blaski fleszy, i tłum piszczących fanek. Przemknęliśmy szybkim krokiem, i doszliśmy do spokojnego miejsca na uboczu.
- Co my zrobimy? - spytał Harry opierając mnie o ścianę jakiegoś budynku.
- Nie wiem. - odrzekłam cicho.
- Zawsze będziesz przy mnie? - wymruczał.
- Postaram się... - wyszeptałam.
Harry delikatnie wbił się w moje usta. Pocałunek trwał długo, nasze języki masowały się nawzajem, usta panicznie pragnęły siebie. Objęłam jego szyję.
Rękami zaczął zjeżdżać w dół mojego ciała, aż dotarł w okolice mojej kobiecości. Wzdrygnęłam się.
- Harry, nie. - powiedziałam.
- Przepraszam....poniosło mnie... - odpowiedział lekko zawiedziony.
Pochylił głowę w dół.
Wtuliłam się w niego mocniej.
- Kiedyś zbiorę się na odwagę, ale teraz...nie jestem wstanie, rozumiesz? - spytałam nieśmiało.
- Rozumiem. - odparł cicho. - kocham cię.
~Na obrazku napis ,,Carrary" bo jest tu jak wiecie Harry i Cara Delevinge (w fanfiction Gabrielle), oni byli coś tam kiedyś tam ten tego xd ale nie wnikam. W każdym razie gdybym to wymazała wyszło by ...  no masakra by była ;) Dla tego wyobraźcie sobie że jest tam coś w stylu ,,Harrielle".
nie przeszkadzam, @JuliaMalik~
 Wyszliśmy na ulicę.
- To co miałeś do załatwienia? - spytałam.
- Nic, po prostu chciałem ustalić co robimy. - odparł.
I w tym momencie potwornie rozbolała mnie głowa. Udałam że dzwoni do mnie telefon.
- Harry, muszę iść, przyjaciółka ma kłopoty. - powiedziałam.
Westchnęłam i się zatrzymałam. Ból głowy się nasilał.
Stanął na przeciwko mnie.
- Gabby, wszystko w porządku? - spytał z troską.
- Tak, tak, oczywiście. Kocham Cię. - powiedziałam na odczepnego i cmoknęłam w policzek.
- Odwiozę Cię. - nalegał.
- Przejdę się, jest ładna pogoda. - starałam się wymusić uśmiech.
- Dobrze, ale uważaj na siebie. Jeszcze zadzwonię. - powiedział mocno mnie przytulając.
- Pa. - uśmiechnęłam się.
Odwzajemnił uśmiech. Ukazały się czarujące dołeczki, i rząd białych zębów.
Oddaliliśmy się od siebie.
- Co do cholery mi jest? - mruknęłam do siebie. Źle się czułam. Głowa potwornie mnie bolała, i czułam że za chwilę się przewrócę. Złapałam na szczęście autobus, i dojechałam nim na granice miasta. Doszłam do domu, gdzie rzeczywiście czekała na mnie Jane.
- No kurde, gdzie ty się podziewasz? - krzyknęła.
- Byłam z Harry'm.  - odpowiedziałam cicho.
 - Co jest? - spytała. Już zauważyła, że coś nie tak.
- Potwornie źle się czuję. - powiedziałam słabo. Usiadłam na kanapie, i urwał mi się film.
Harry's pov
- No, Hazza, to jak tam ta laska której nienawidzisz? - spytał Liam.
- Nie nienawidzę, ja ją kocham. - odparłem ze śmiechem.
- Nie ogarniam. - odrzekł Niall pochłaniając makaron.
- Ty nigdy nic nie ogarniasz blondasie. - zaśmiałem się.
- Zamiast tak jeść i jeść wziąłbyś się za robotę! - krzyknął Louis.
- Chłopaki, ogarnijcie się, Hazza ma dziewczynę! - wrzasnął jedyny rozgarnięty Liam.
- Jak to? - Niall, Louis, Liam i Zayn zrobili wielkie oczy i spytali jednocześnie.
- Ona nie jest taka jak się wszystkim wydaje. - powiedziałem ze śmiechem. Mieli takie miny!
- No, to opowiadaj, dla czego.. - nie dokończył, bo przerwał mu mój dzwonek telefonu.
- Harry, Gabrielle dzwoni! - odparł żartobliwym głosem Zayn.
- Idiota. - odrzekłem, i poszedłem do swojego pokoju żeby odebrać.

- Halo?- spytałem do słuchawki.
- Harry?! Jezus Maria, nie wierzę że z tobą rozmawiam, ale nie będę wpadać w szał. Gabby jest w szpitalu, i pomyślałam że.... - nie dokończyła.
- Gdzie? Jak? Co jej jest? - wpadłem w panikę.
- Jeszcze nie wiadomo, ja jestem jej przyjaciółką, i ty jesteś dla niej chyba jedynym bliskim po za mną więc... - znów jej przerwałem.
- Który to szpital? - spytałem nakładając byle jak na nogi buty.
- St. Mary.
- Będę jak najszybciej jak się da. - powiedziałem rozłączając się.
Wybiegłem z pokoju.
- Gabby jest w szpitalu!  - krzyknąłem do zdezorientowanych chłopaków.
Dobiegłem do samochodu, i zdyszany go odpaliłem.
Jechałem jak najszybciej się da. Co jej jest? Czy wszystko będzie dobrze? Jak chyba tego nie przeżyję.
- Cholera jasna! - wrzasnąłem natrafiając na korek.
Z piskiem opon zawróciłem, i pojechałem obrzeżami Londynu. Paparazzi zauważyli już mój paniczny pośpiech. Zaparkowałem, i znów biegiem podążyłem do szpitala.
W recepcji baba spytała się o moje nazwisko. Nie żebym był zarozumiały, ale cholera jasna chyba wie kim jestem!
Wskazała mi salę. Przed drzwiami stała już jedna dziewczyna. Pewnie ta cała Jane.
- Co z nią? - spytałem zdyszany.
- Nie wiadomo, nadal ją badają. - odparła zaniepokojona. Jej oczy uważnie się we mnie wpatrywały.
- Jeszcze wczoraj cię nienawidziła, a dziś tak do niej przybiegasz? - spytała podejrzliwie.
- Jesteśmy...razem. - powiedziałem nadal ciężko oddychając.
- O mój Boże! Moja przyjaciółka która jest sławną modelką chodzi z Harry'm Stylesem! Co ja tu wśród tych sław robię? - krzyknęła.
- Jestem normalny...znaczy pod względem...no wiesz. Bo psychicznie nie bardzo. Ale traktuj mnie normalnie. - powiedziałem krążąc w tą i z powrotem po korytarzu.
Nagle z sali wyszedł lekarz.
- Co z nią?! - krzyknąłem.
- Pan jest rodzina? - spytał rutynowo.
- Jestem jej chłopakiem. - odpowiedziałem zniecierpliwiony.
- Tylko rodzinie mogę dostarczyć informacji. - odrzekł i już chciał odchodzić.
- Pan wie, jak się nazywam i kim jestem, i wie pan również, że nie jestem jakimś oszustem! Mogą to panu media potwierdzić! - nalegałem.
Zatrzymał się i westchnął.
- Proszę do gabinetu. - odrzekł cicho.

Usiadłem na fotelu na przeciwko biurka.
- Jej stan jest poważny. - powiedział. - organizm jest odwodniony, chyba słabo się odżywiała. Ja wiem że to modelka, ale jest chuda, przeraźliwie chuda.
- Anoreksja? - mruknąłem.
- Tego jeszcze nie można stwierdzić. Za wcześnie. Ale w każdym razie nawet jeśli nie, to i tak mamy problem. Głodziła się od dawna, miała silny organizm, ale już po prostu nie wytrzymał. Teraz jest bardzo słaba, powrót do formy będzie długi i uciążliwy. Z braku witamin zapadła w śpiączkę. - westchnął.
Znieruchomiałem .
- A...ale ona...przeżyje? - spytałem cicho.
- Jeśli nie obudzi się przez następne dwa dni...organizm nie będzie miał z czego czerpać energię i....niestety. - odrzekł.
Schowałem twarz w dłoniach. Wiem że nie powinienem ryczeć, ale...to było silniejsze ode mnie.
 - Musimy mieć nadzieję. Zrobię co w mojej mocy, ale cudów nie obiecuję. Mam tylko jeszcze kilka pytań...jeśli pan mógłby odpowiedzieć....to ułatwiło by mi to sprawę... - odrzekł cicho.
Głośno wypuściłem powietrze. Podniosłem głowę do góry. Nasz wzrok się spotkał.
- Proszę. - szepnąłem.
- Czy...czy państwo uprawialiście niedawno...seks? Przepraszam że takie osobiste..ale to konieczne. - spytał.
- Nie. - odpowiedziałem krótko.
- Czyli opcja że jest w ciąży odpada?
- W każdym razie nie ze mną. Jesteśmy razem od niedawna. - odparłem.
- Rozumiem. Czy w rodzinie Gabrielle występowały jakieś nowotwory, ktoś był anorektykiem? -zadał kolejne pytanie.
- Nie wiem, i ona sama też nie będzie wiedziała. Jej rodzice zostawili ją jak miała 6 lat. Wychowywała się w domu dziecka. - odrzekłem.
- Przykro mi. A czy Gabrielle chorowała na coś w przeszłości?
- Z tego co mi mówiła, to nie. - powiedziałem.
- Rozumiem. Gdyby się coś działo to dam znać. - odpowiedział.
Wstałem, podałem mu rękę i załamany wyszedłem.
Mając na sobie pytające spojrzenie Jane walnąłem z całej siły w ścianę. Byłem zły. Wściekły. Tylko nie wiem na co...przecież ona w pewnym sensie...
- Co z nią? - spytała zaniepokojona.
- Jest w  śpiączce. Jeśli za dwa dni się nie obudzi... - mój głos się załamał.
- Będzie dobrze.... - zaprzeczyłam sama sobie.
- Jestem z nią tylko tydzień, a znaczy dla mnie więcej niż cały świat.... - szepnąłem.
______________________________________
Pod poprzednim postem ukazał się jeden komentarz i e-mail od pewnej osoby, więc to zaliczyłam, i dla tego pojawił się ten rozdział.
PROSZĘ MINIMUM DWA KOMENTARZE :)





1 komentarz: